piątek, 7 czerwca 2013

Chapter 25 ♥


Bylam chora, ale nie zwalnialo to was z komentowania.
Na 42 osoby skomentowalo ile? 0!
Ja chce dodawac czesto rozdziaky, a wy mi tutaj z czyms takim wyskakujecie. 
Prosze was, to nie jest dla was duzo, a ja mecze aie z pisaniem.
To na tyle.
Rozdzial ktortki, bo zero komentarzy.




- Czekaj... To niebylo z akcentem Irlandzkim - powiedzial i sie na mnie spojrzal.
- Eee, bo... ten no. Ja umiem czasami tak - wyjakalam.
- Klamoesz! - krzyknal.
- Zamknij sie! Nie masz prawa na mnie krzyczec - wydarlam sie na niego.
- Znam ten glos - zamyslil sie.
- Wynos sie! - krzyknelam, a on mnir zlapal za nadgarstki.
- Wiktoria! - wysyczal patrzac na mnie.
- Co? Nie - powiedzialam i chcialam sieod niego oderwac.
Patrzyl tak na mnoe ze zloscia. Nie myslalam, ze on moze byc, az taki.
- Nie klam - wysyczal z zacisnietymi zebami. - Oklamujesz swojego chlopaka!
- Niall prosze cie - oczy zalaly mi sie lzami.
- Chyba cie powalilo. Ide mu wszystko powiedziec!
- Blagam cie nie rob tego - probowalam go przytrzymac.
- Dlaczego?
- To menadzerka mi kazala sie ukrywac i nikomu nie mowic. Niall zrozum mnie - rozryczalam sie.
- Co? Wiki, ale tak nie moze byc - powiedzial.
- Prosze obiecaj mi, ze mu nie powiesz. Blagam cie - jeknelam.
- Dobra, ale tak czy siak, on w koncu zauwazy, ze to ty. - Powiedzial Niall.
- Dziekuje - przytulilam go mocno. - Jestes swoetny.
- Tak wiem - usmiechnal sie do mnie.
*Daga*
Minelo pare dni. Chlopacy zrobili mi pokoj na strychu i aktualnie tam siedze. Spojrzalam przez okno. Slonce swieci - dziwne. Ubralam czarne rurki i szara bluze z napisem 'London'. Wlosy rozpuscilam i nalozylam szara czapke. Ubralam czarne vansy. Nalozylam ochranacze na lokcie i kolana. Wzielam deskorolke i z boeglam na dol.
- Gdzie idziesz? - zapytal Harry.
- Pojezdzic - powiedzialam.
- Mohe isc z toba?
- Nie! Po pierwsze poszles do studia - a nie mozesz. Wiec teraz lez. Pa - krzyknelam i wybieglam.
Pojechalam deskorolka i szukalam hakiegos skate parku. Dodatkowo zastanawialam sie nad sytuacja 'Ja i Harry'. On chce, zebym z nim byla, a ja nie chce go zranic. Wiem jaka jestem. Chlopakow zmieniam jak skarpetki. Jego lubie za bardzo i mu tego nie zrobie. Chce, abysmy zyli w relacjach czysto przyjacielskich. Dobra, dobrze wiem co my robimy, a nie powinnismy, ale to samo wychodzi no! On dziala na mnie jak nikt inny.
Dojechalam do skate parku. Jest godzina 19, a jest jakies 5 osob. Od razu wjechalam na rampy. Jezdzilam po nich wykonujax bardzo duzo trikow. Brakowalo mi tego. Nareszcie moglam zrobic cos co robilam zawsze w Polsce. Wtedy zawsze chodzilam z chlopakami i jak zwykle bylam od nich lepsza.
- Ej, mala! - ktos krzyknal. Stanelam na desce i spojrzalam sie na niego. - Niezle jezdzisz - usmiechnal sie do mnie.
- Wiem o tym, nie musisz mnie uswiadamiac. - Odpowiedzialam mu.
- Pierwszy raz widze laske, ktora jezdzi na desce lepiej niz ja.
- A dziwisz sie? - zapytalam.
- Mark jestem - podszedl i wyciagnal do mnie dlon.
- Dagmara - uscisnelam jego dlon.
- Dziwne imie - powiedzial do mnie.
- Nie dziwne, tylko polskie.
Niezly ten Mark. Brazowe wlosy, wysoki, przystojny i niezle jezdzi. Hmmm, a moze uwiesc, byc i zlamac serce? Zobaczymy. W koncu musze miec chlopaka.
- Odprowadzisz mnie? - zapytalam.
- Spoko - powiedzial i poszlismy w strone mojego tymczasowego domu.
Mark jest fajny. Lubi imprezowac, jest popularny w Londynie. Taki chlopak mi odpowiada. Moze robie to tez, dlatego ze chce pokazac Harremu, ze ja kamie serca wszystkim? Tak definitywnie tego chce.
Doszlismy do mojego domu. Wymienilismy sie numerami i weszlam. Wszedzie cicho. W sumie to Nialler gdzies jest, Zayn u Tori Li u Dan, Lou u El, a Harry pewnie spi. Weszlam do swojego pokoju. Walnelam sie na lozko. Deskorolke rzucikam gdzies w glab. Sciagnelam ochraniacze i polozylam sie na hamaku. Chlopcy trafili z tym pokojem.
Sciany oliwkowe, a panele ciemne. Jedno wielkie lozku z czarntmi ramami. I oliwkowa posciela. Sufit byl bialy, ale mial czarne napisy. Mialam jasne meble i hama   koloru ciemnego zielonego.

Lezalam na hamaku i nucilam sobie 'Look around' RHCP. Czasami mam wrazenie, ze robie wszystko zle. Przynajmniej rodzice sie jeszcze do mnie odzywaja. Przynajmnoej to. Jeszcze palic mi sie chce, a fajek mi nie sprzedali. Wstalam i poszlam do pokoju Zayna Siedzial na lozku.
- Hej, a ty nie u Tori? - zapytal.
- Nie ma czasu, a co tam u ciebie? - zapytal i poklepal miejsce obok siebie. Podeszlam do niego.
- A jakos. Poznalam dzisiaj takiego Marka. Skater - zasmialam sie.
- A co z Harrym? - zapytal, a ja spuscilam wzrok. - On chce z toba byc.
- Ale ja nie chce go zranic - krzyknelam.
- Ale jak zranic? - spytal.
- Normalnie. Nie rozumiesz, ze ja nie jestem taka jak Tori? Ja zmieniam chlopakow jak skarpetki. Kazdego rzucam gora po 3 tygodniach - powiedzialam i zalalam sie lzami.
- Ale na Harrym ci zalezy - powiedzial.
- Dlatego nie chce go zranic.
- Daga? - uslyszalam glos....



1 komentarz:

  1. Widzę że wyzdrowiałaś :D
    Przepraszam, ale myślałam że skomentowałam ostatni post...
    Ten jest jak zwykle świetny.
    Ja zawsze czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń