piątek, 31 stycznia 2014

Nabór

Uwaga! 
Otwieram nabór na bloga. 
Proszę o nadsyłanie imaginow o dowolnej treści na adres: aleksandra.olaaa@op.pl
Czas wam daje do 10 lutego. 
W wiadomości dopiszcie adres bloga waszego, chyba ze nie posiadacie. Wiek i imię. To mi wystarczy. 
Dziękuje i pozdrawiam, Marcela <3

wtorek, 28 stycznia 2014

Thirty Two 'Louis cz"5"'

Zaczęłam się zastanawiać nad sensem mojego życia. Bez miłości, rodziny, przyjaciół... jest takie nijakie. I do tego wszystkiego Louis. Nie chce wyjść z mojej głowy. Jak nie on w niej jest to ON. Mój koszmar.
Popadam w paranoję. Och, niech mój marny żywot się już skończy... nie mam dla kogo żyć, chłopcy nie tęskniliby, fanów mam mało, rodzice... mają mnie w dupie, więc im to tak wisi. Na co czekać? Aż rycerz w złotej zbroi przyjedzie po mnie na białym koniu... przyjechał, ale go odrzuciłam.

*LOUIS*
Siedzieliśmy w pokoju gier z puszką piwa w ręku i rozmawialiśmy. Znaczy się oni rozmawiali, ja byłem myślami daleko stąd. Nie okłamuj się Tomlinson, myślałeś o niej. - odezwał się mini Louis w mojej głowie.
- Lou , co tam u Elenour - spytał Harry.
- U jakiej Elenour... A tak, chyba dobrze - mruknąłem.
- Pokłóciliście się? Co jest stary, od kilku dni chodzisz jak na jakichś prochach
- Nie. Wszystko ok. Pójdę się przejść - rzuciłem na odchodne.
Nie wiedziałem gdzie pójść. Było już ciemno, ulicę oświetlały jedynie latarnie. Zdecydowałem udać się do jakiegoś klubu. Dzisiaj miałem zamiar zapić smutki w alkoholu.

*ANASTASIA*
Chodziłam po Londynie bez celu. Mijali mnie różni zabiegani ludzie. Śpieszyli się do domów, do pracy, bez znaczenia gdzie, ale mieli jakiś cel. Ja nie - zaśmiałam się duchu i szłam dalej.
Mijały godziny, słońce chowało się za horyzontem. Z nieba zaczęły spadać duże krople wody. Jak pada deszcz mówi się, że anioły płaczą. Zresztą różne rzeczy się mówi. Mój telefon zaczął dzwonić. Przeczytałam napis: " Paul" i wyłączyłam telefon.
Moja włóczęga dobiegła końca. Dotarłam do jakiegoś klubu. Weszłam do środka i usiadłam przy barze. Zamówiłam drinka i jednym ruchem go wypiłam. Zrobiłam tak jeszcze kilka razy i poszłam na parkiet. W oczy rzucił mi się Louis z jakąś dziewczyną. Całował ją. Coś zakuło mnie w sercu.

Zaczęłam płakać jak dziecko. Wybiegłam z klubu. Biegłam przed siebie, a łzy zamazywały mi widoczność. Zauważyłam pędzące w moją stronę światło. Miałam szansę uciec, jednak wolałam śmierć. Spokojna czekałam aż rozpędzony samochód uderzy we mnie.

********
Przygnębiony menadżer zespołu siedział na szpitalnym korytarzu i czekał na werdykt. Operacja Anastasi dłużyła się niemiłosiernie. W głowie Paula kumulowało się mnóstwo pytań, na które nie potrafił odpowiedzieć. Zastanawiał się co było powodem wypadku, dlaczego chłopcy tak bardzo nie lubili nastolatki. Powinni choć w kilku procentach się akceptować. Przecież są teraz jedną rodziną.
Na korytarz wyszedł lekarz prowadzący. Powiedział chrapliwym głosem:
- Jest silna, przeżyje.
*ANASTASIA*
Wszystko jest tu białe. Meble, kolor ścian, drzwi... Wszyscy ubrani są tu na biało, tylko ja na szaro. Usłyszałam jak ktoś woła moje imię, a zza ściany wyłania się... anioł. Czy ja jestem w niebie?
- Choć ze mną - rzekł anioł i podał mi rękę, którą złapałam. Jego dotyk był kojący, nigdy nie dotykałam czegoś tak delikatnego.
Weszłam do kolejnego jasnego pomieszczenia. 
- Kim jesteś? - zapytałam.
- Jestem twoim aniołem stróżem.
- Czy ja jestem w niebie?
- Oj nie kochana, daleko Ci jeszcze do nieba. Czemu chciałaś odebrać sobie to co najcenniejsze?
- Ja... nie wiem
- Gdybyś poprosiła o pomoc, ktoś pomógł, by Ci.
- Krzyczałam, nieustannie. A wy u góry mieliście ze mnie niezły ubaw.
- Najwidoczniej, krzyczałaś za cicho.
- Co ze mną teraz będzie?
- To już zależy, tylko i wyłącznie od Ciebie.

Z całych sił próbowałam otworzyć oczy. Na reszcie mi się udało. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i uznałam, że wolałabym jeszcze spać. W sali było pełno balonów, pluszowych misiów i kartek z napisem: " Wracaj do zdrowia ", a do tego na krzesłach, koło mojego łóżka szpitalnego siedzieli: Zayn, Harry, Niall, Paul i ... Louis. Z niedowierzaniem wpatrywałam się w każdego z nich. Najpierw głos zabrał Zayn.
- Anastasio... tak mi przykro, przepraszam, przepraszam za wszystko. Przez ten czas nie chciałem otworzyć oczu, ta sytuacja dopiero pokazała mi wszystko. Zrozumiem jeśli mi nie wybaczysz - powiedział ze skruchą w głosie. Zamurowało mnie.
- Wybaczysz nam? Proszę... - zapytał Niall. Ja tylko spojrzałam w inną stronę, bo nie umiałam nic powiedzieć. Zaczęłam kaszleć.
- Pójdę po lekarza - powiedział Paul.

*************************
Był już środek nocy. Anastasia postanowiła już, że wyjedzie. Wzięła dwie kartki na jednej napisała do Louisa, a na drugiej dla wszystkich.
Kochany Louisie!
Chcę Ci powiedzieć, że bardzo Cię kocham. 
Muszę zniknąć z waszego, twojego życia.
Tak będzie lepiej. Ja jestem tylko kulą u nogi. Jestem jak piąte koło u wozu.
Z dnia na dzień umieram. Boli mnie, to że nie mogę poczuć Twoich ust,
nie słyszę twojego melodyjnego śmiechu. A wiesz co najbardziej boli?
To że Cie kocham. Ta miłość mnie zabija. Wypala we mnie wielką dziurę. 
Zapamiętaj: "Kocham cię i będę kochała aż do śmierci, a jeśli jest potem jakieś życie, wtedy też będę cię kochała." ( cytat z Darów anioła)
Na zawsze twoja Anastasia

Drodzy chłopcy!
Już dawno Wam wybaczyłam. Muszę odejść.
Mam już dość wszystkiego. Może kiedyś się jeszcze spotkamy.
Kto wie? Niech szczęście Was nie opuszcza. 
Życie jest jedno, nie zmarnujcie go.
To najcenniejszy dar jaki było nam otrzymać. 
Żegnajcie. 
Anastasia

Zostawiła listy na łóżku. Odłączyła aparaturę i różne kabelki, po czym poszła w świat.
Od tego czasu słuch o Anastasi zaginął. To musiało się tak skończyć, to bajka bez happy endu.
Może kiedyś jeszcze Louis i Anastasia znajdą szczęście? Najwidoczniej nie mogli być razem nie było to im pisane.


 Miłość ko­biety uczy­ni z mężczyz­ny anioła, miłość zaś mężczyz­ny - uczy­ni z niej męczennicę. - Oscar Wilde

HEJ kochane! Przepraszam za długą nieobecność. Nie wiem czy są jakieś błędy, bo ich nie sprawdzałam. Proszę o komentarze. Zapraszam do mnie:  http://lond-it-does-not-mean-forever-1d.blogspot.com/
Z kim następny imagin?
♥ *-;
xx



wtorek, 21 stycznia 2014

Thirty One 'Harry'

Nareszcie skończyłam prace! Nienawidzę jej, ale to jedyny sposób, aby zarobić na siebie i młodszą siostrę Lole. Lola ma 6 lat. Trzy lata temu rodzice zginęli w wypadku samochodowym wraz z moim starszym bratem. Teraz chodzę do szkoły (na szczęście to ostatni rok), po szkole pracuje na zmywaku w jakieś taniej knajpie. Lolą zajmuje się moja przyjaciółka. Znaczy się mała chodzi do przedszkola (które ledwo opłacam), ale potem [I.T.P.] się nią opiekuje. Jak jej nie kochać? Poszłam odebrać od niej Lolę. Mała płakała całą drogę o tym, że chce nową lalkę. Oh, Lola, gdyby było mnie stać... Doszłyśmy do domu. Znaczy się mamy jeden pokój z małą kuchnią i łazienką w obskurnym hotelu w Londynie. Umyłam Lole, a potem położyłam ją spać. Odrobiłam lekcje, przejrzałam listy i w końcu poszłam spać.
W szkole jak w szkole. Żadna nowość, ani nic. Dyrektorka wezwała mnie do swojego gabinetu. Usiadłam na krześle. 
- Mam dla ciebie świetną wiadomość. Szkoła muzyczna z resztą najlepsza w kraju, zaprosiła cię do siebie. Mogłabyś chodzić tam na studia od września, czy to nie cudo...
- Mogłabym wiedzieć ile kosztuje miesięcznie? - zapytałam.
- Poszli na ugodę i musiałabyś płacić tylko 100 funtów miesięcznie! - powiedziała zachwycona. 
- Nie skorzystam. Po za tym wiem, że szkoła trwa czasami do wieczora, a ja muszę pracować. Jestem zadowolona z tej propozycji i chociaż bardzo bym chciała to nie mogę - powiedziałam. 
- No cóż. Mi też jest przykro, ale jakby coś...
- Nie, ktoś musi się Lolą zajmować - pożegnałam się i wyszłam z gabinetu. 
Potem praca i dom. W końcu nadeszła sobota. Knajpa dzisiaj zamknięta więc jestem wolna. Rano obudziła mnie Lola. Mówiła, że ktoś dzwoni do drzwi. Poszłam otworzyć. Był to listonosz. Odebrałam od niego list. Otworzyłam go. Propozycja pracy jako kelnerka w restauracji w hotelu jakimś tam. Biorę to!!!
Po dwóch miesiącach pracy było coraz lepiej. Dostałam podwyżkę. Mogłam kupić Loli jej wymarzoną lalkę. Było cudownie lecz jeden dzień zepsuł wszystko. 
W kieliszkach czerwone wino, jedzenie na tacy i idę obsłużyć klientów. I to nie byle jakich. Wszystko idzie ok. Ładnie z gracją idę do stolika. Wow, nieźle mi idzie. I bum. Potknęłam się i wylałam na jednego z nich czerwone wino. Położyłam szybko tacę. Facet, który siedział przy stole zaczął na mnie wrzeszczeć. Ja próbowałam zetrzeć plamę. Aż nie wybiegł kierownik. Wydarł się na mnie. 
- Wynoś się z tąd! Obiecuję ci, że nigdzie cię nie przyjmą.
- Przepraszam ja odkupię tę koszulę, ale niech mnie pan nie zwalnia, błagam! - mówiłam jakby to był wyrok na smierć... W sumie...
- Powiedziałem coś - wrzasknął i zerwał ze mnie fartuszek.
Wybiegam cała zapłakana i przebiegłam przez ulicę. Idąc prosto chwilę później usiadłam na mokrej trawie i oparłam się o drzewo. Spojrzałam na swoje szpilki. W wyniku wkurzenie zdjęłam je i rzuciłam w krzaki. 
Płakałam jak jakaś głupia. Nagle ktoś podszedł i podał mi chusteczkę. Spojrzałam w górę i ujrzałam tego chłopaka na, którego wylałam wino. Zarumieniona wzięłam chusteczkę. Chłopak usiadł obok mnie.
- Przyszedłeś dać mi rachunek za koszule i wylane wino? - zapytałam.
- Haha, nie. Szkoda mi się ciebie zrobiło - powiedział.
- Mnie? Niby czemu? - zapytałam.
- Wylali cię z pracy za coś takiego. W ogóle nie wiem czemu płaczesz. Na pewno ci tam grosze płacili. 
- Dla kogo grosze dlatego grosze. Dla mnie była to najlepiej płatna praca. I w dodatku nie musiałam siedzieć do nocy na zmywaku - powiedziałam.
- Oj przestań. Znajdziesz lepszą. 
- Jeszcze się uczę pracę mogę wykonywać od 14 do góra 22. Nikt nie chcę kogoś takiego - powiedziałam.
- Czemu do 22? - zapytał.
- Muszę zajmować się młodszą siostrą, która jest teraz u przyjaciółki mojej więc powinnam ją stamtąd wziąć. 
Wstałam i otrzepałam się lekko. 
- Mogę się przejść z tobą? - zapytał.
- Harry Styles, chcę iść ze mną? Wow! 
- Fanka? - zapytał.
- Nie za bardzo, ale tak - uśmiechnęłam się do niego. 
- A wiec ja jestem Harry, a ty? - zapytał i zaczęliśmy kierować się w stronę domu [I.T.P.]. 
- [T.I.] - powiedziałam. 
- Ładne imię. 
- Dzięki. 
W drodze rozmawialiśmy o jego karierze. Opowiadał mi jak to było w XFactorze, a potem jako sławni ludzie. Mówił co plotka, a co nie. W końcu doszliśmy do domu [I.T.P.]. Dała mi Lolę i obiecałam, że jutro porozmawiamy. 
- Kto to? - zapytała mała wskazując na Harrego. 
- To Harry skarbie - powiedziałam.
- Twój chłopak? - zapytała.
- Nie, to moja koleżanka - powiedział Harry.  - Ile masz ślicznotko lat? - zapytał jej.
- Seś - odpowiedziała se pleniąc. 
Wzięłam ją na ręce, bo była bardzo zmęczona. W końcu tak zasnęła. Kiedy byliśmy pod hotelem stanęłam.
- Dziękuje, że mnie odprowadziłeś - powiedziałam. - Chcesz może wejść na herbatę? - zapytał.
- Nie dzięki. To do zobaczenia - powiedział. 
Minął tydzień, a ja na marne szukam pracy. Zalegam z tym czynszem za miesiąc. Nie wiem co mam zrobić. Gdzie mogę uzyskać pieniądze bądź prace. Zaprowadziłam Lolę do przedszkola, a sama poszłam szukać pracy. Nagle wpadłam na kogoś. To Harry. Uśmiechnął  się pogodnie do mnie. 
- Chyba to przeznaczenie - powiedział.
- Albo zwykły przypadek - odparłam. 
- Może dasz się zaprosić na kawę? - zapytał.
Tak! Chce! 
- Nie mogę - powiedziałam. 
- A co robisz jutro o tej godzinie? - zapytał.
- W sumie to powinnam być w szkole - stwierdziłam.
- A po szkole? - zapytał.
- Muszę się zająć Lolą. Na prawdę nie mam czasu. 
- A może twoja przyjaciółka z nią zostanie? Poszlibyśmy do kina co? - zapytał.
- Nie, naprawdę nie mogę. 
- A co teraz będziesz robić? - zapytał.
- Szukać pracy - odpowiedziałam.
Podał mi jakąś krateczkę. 
- Napisz dzisiaj wieczorem, proszę - powiedział.
- Zgoda. 
Jak można się spodziewać nie znalazłam pracy! Wieczorem siedziałam i odrabiałam lekcję. Przypomniała ni się karteczka. Wystukałam numer w klawiaturze i napisałam.
'Hej, kazałeś napisać....'
'Hej. Nadal chcę się z tobą umówić.'
'Oh, co, jak, kiedy, gdzie?'
'W sobotę do kina, przyjadę po ciebie o 18.'
'W porządku. Do zobaczenia!'
Postarałam się i dostałam pracę w obskurnym barze na zmywaku. Ale co ja będę narzekać. Dzisiaj spotykam się z Harrym. Napisał SMS-a, że już jest. Ubrana w czarne leginsy, kremowy sweterek i zwykłe białe trampki zbiegłam na dół. Stał przed cudownym Audi. Podszedł do mnie i przytulił mnie. 
- Hej - powiedziałam. 
- Wchodź - otworzył mi drzwi. 
Staliśmy w kolejce po bilety. W końcu wybraliśmy film. Wyciągam portfel i chcę płacić swoją część. 
- O nie! Ja płacę - powiedział.
- Ale....
- Nie!
Na filmie było świetnie. W pewnym momencie Harry złapał mnie za rękę. Nie zabrałam jej. Delikatnie ścisnęłam i dalej oglądałam film. Po filmie Harry chciał mnie zaprosić do restauracji, ale się nie zgodziłam. 
Poszliśmy się kawałek przejść. On trzymał mnie cały czas za rękę. 
- Chyba się w tobie zakochałem - powiedział. 
Stanęłam nagle i spojrzałam się na niego.
- Powiedziałem to na głos? - zapytał, a ja kiwnęłam głową. - W takim razie - przysunął się i mnie pocałował. 
Spokojnie oddałam mu ten pocałunek. Odsunął się. 
- Cholernie się w tobie zakochałem - uśmiechnął się. 
- Ja w tobie też. 
I tak minęły trzy miesiące. Było dużo wyzwisk i obraz w moją stronę, ale dawałam sobie radę. 
Harry siedział u mnie. Lola bawiła się lalkami w kuchni. Zaczął mnie całować. 
- Kocham cię, wiesz? - zapytał.
- Wiem, ja ciebie też - uśmiechnęłam się.
- Zanieszkaj ze mną. Proszę - powiedział patrząc mi w oczy. 
- Ale Harry...
- Moja mama nawet to zaproponowała - stwierdził.
- Nie chodzi o to... Po prostu ja jestem z tobą dlatego, że cię kocham. Nie dla tych wszystkich luksusów.
- Wiem. Ale chcę mieszkać z tobą i Lolą. Proszę!
Zgodziłam się. I nie cały tydzień pózniej zamieszkałyśmy u niego. Znalazł mi pracę jako stylistka nowego brytyjskiego girls band-u. Lola chodziła do przedszkola, a ja przeważnie do pracy. Układało nam się dobrze... Choć w pewnym momencie Harry stał się wredny. 
- Zrób mi kanapkę.
- Czekaj, Loli pomogę w układance i ci zrobię - powiedziałam. 
- Nie wydziwiaj kurwa już - powiedział.
- Nie przeklinaj przy niej! - wrzasknęłam. 
- Bo co? To mój dom, ja go opłacam nie ty! - otworzyłam szerzej oczy.
- Chodź Lola - wzięłam ją na ręce i zaczęłam się kierować w stronę drzwi.
- Gdzie ty idziesz? - zapytał.
- Jak najdalej od ciebie!
Nagle Harry podbiegł. Zdjął z moich rąk Lole i kazał iść jej się bawić. Spojrzał na mnie.
- Przepraszam - szepnął. 
- Nie! Zawsze jest to durne przepraszam! Jesteś okropny! Dobrze wiesz, że nie jestem z tobą dla kasy - szepnęłam. 
- Wiem. Przepraszam. Kochanie...
- Harry... 
- Kocham cię - powiedział i mnie pocałował.
Wybaczyłam jemu. Było warto!!!


___________

Kolejny imagin z Harrym. Wlasnie planuje następny, ale tym razem z Liamem. 
Pozdrawiam, Marcela!!!

sobota, 18 stycznia 2014

Thirty "Happily" cz.1

Piosenka pisana przy Happily. Polecam włączyć przy czytaniu ;)
Zawsze miałam problemy z dogadywaniem się z rówieśnikami. Biłam się, kłóciłam. Oceny miałam dość dobre. Mają najlepszą przyjaciółką była moja mama. Ona we mnie wierzyła najmocniej. Oczywiście wspierały mnie też bliskie koleżanki mamy, Christina i Ellie. Chris była spokojną, uśmiechniętą i optymistycznie podchodzącą do życia. Za to Ellie. Ellie to istny wulkan energii. Zawsze pomagał mi w doborze stroju. Nigdy nie dawały mi się poddać. Nie ważne jak blisko dna byłam. Była jeszcze moja prababcia. Ona czasami była bliżej niż mama.
-Jak miałaś trzy lata uderzyłaś ją pilotem w głowę - zaśmiała się rodzicielka.
-Serio? Nie pamiętam. I co było dalej? - pytałam zaciekawiona.
-Dalej cię kochała. Nigdy nie miała ci tego za złe. Zawsze w ciebie wierzyła. Potem dodawała flegmatycznym tonem : Wnusiu tak robić nie można.
-Naprawdę?
-Nie ważne co byś robiła zawsze była dumna, że ma taką prawnuczkę.
Umarła gdy miałam sześć lat. Zawsze o niej pamiętałam. Codziennie uśmiechała się do mnie ze zdjęcia na tablicy korkowej. Mijały kolejne lata podczas których wiele się nauczyłam. Było dużo załamań i popełniłam kilka głupot. W wieku piętnastu lat zgłosiłam się do agencji castingowej. Jednak nikt się nie odzywał i zaczynałam tracić nadzieję. Ostatecznie zapomniałam o zgłoszeniu. Nagle przyjechali do nas rodzice mojej mamy i musieli się wprowadzić ze względu na chorobę babci. Drażniło mnie takie życie ale musiałam wytrwać. Z rana musiałam być bardzo cicho aby nikogo nie obudzić. W końcu przywykłam i żyłam w miarę normalnym życiem. W szkole się sypało. Oczywiście nie z ocenami. "Przyjaciółki" się odwróciły. Zostałam prawie sama. Wzięłam się za siebie. Chłopcy zaczęli na mnie zwracać uwagę i chyba ... stałam się dla nich atrakcyjna. Postanowiłam spełnić swoje marzenie o byciu aktorką.
-Babcia powtarzała, że zajdziesz daleko - odparła mama. - To, że raz ci się kochanie nie udało nie znaczy, że tak będzie zawsze.
-Dobrych ludzi spotykają dobrze rzeczy - mruknęła Ellie znad miski z lodami.
-A ty masz wielkie serce - dodała Christina.
-Po prostu w siebie uwierz - uśmiechnęła się mama.
I tak zrobiłam. Byłam wytrwała. Zapisałam się do miejskiego teatru i dostałam kilka małych drugoplanowych ról. Jednak nie traciłam nadziei. Co chwilę ktoś, zazwyczaj mama, Ellie i Chris powtarzały, że mam potencjał. Oceny nie spadały. Minęły cztery lata. Dostałam propozycję castingu do nowego serialu. Cieszyłam się jak dziecko. Po raz pierwszy będę na ekranie. Z rana wstałam umyłam, wysuszyłam i wyprostowałam włosy. Założyłam moją szczęśliwą koszulę w kratę. Spakowałam wygodne ciuchy i zrobiłam kawę dla mamy, po czym poszłam ją obudzić. Musiała zawieźć mnie na przesłuchanie. Godzina dziesiąta zero, zero. Byłyśmy już w krótkiej kolejce. Podpisałam zgłoszenie i oddałam je starszej pani za kontuarem. Dostałam scenariusz jednego z pierwszych odcinków z podkreślonym tekstem mojej postaci.
-Mamo, jedź do dziadków. Ja muszę sama się z tym zmierzyć.
-Jesteś pewna?
-Tak - posłałam jej przekonujący uśmiech.
Godzinę później stałam w kolejce wywoływanych osób. Kiedy usłyszałam swoje nazwisko moje mięśnie stężały. Bałam się ale wiedziałam, że musze stawić temu czoła. Weszłam na scenę. Przede mną stał stolik przy którym siedziało czterech jurorów. Przedstawiłam się i zaczęłam grać. Wczuwałam się. W udawaniu byłam najlepsza. Uczyłam się podczas lat w koszmarze mojego życia, kiedy dziewczyny w szkole mnie zostawiły. Skończyłam i byłam zadowolona.
-Ile masz lat? - spytała jedna z oceniających mnie osób.
-Osiemnaście, prawie dziewiętnaście.
-I czyją rolę wybrałaś?
-Maddie. Dziewczyny, która pomaga Angelo nad panowaniem nad niesfornymi podopiecznymi studia.
-Ale nie dostaniesz tej roli.
Czułam się załamana. Tak się starałam. Ale chyba przyzwyczaiłam się do pecha, który mnie prześladuje. Mantra mojego życia brzmi : Jak coś jest to nie ciesz się za długo, bo zaraz coś się spierdzieli. Moje oczy się zaszkliły i ruszyłam w stronę wyjścia.
-A ty gdzie? Przesłuchanie jeszcze nie jest skończone.
W głowie zapaliło się światełko nadziei.
-No wracaj tu. Nie lubię jak ktoś mnie ignoruje. Chcemy jeszcze usłyszeć jak śpiewasz.
Wróciłam na miejsce, przeprosiłam za moje zachowanie i zaczęłam śpiewać.
-No nie jest tak źle. Popracujesz nad tym. Ale nie pasujesz mi do Maddie  - odparła młoda kobieta w koku.
-Tak, też jej w tym nie widzę - potwierdził słowa koleżanki. - Bardziej bym cię widział w roli Victorii. Widać że jesteś żywa, charakterna i cwana. Zaimprowizuj.
Wzięłam głęboki oddech i zagrałam cokolwiek. Teraz czułam się sobą. Po scence usłyszałam głęboki wdech jednego z jurorów. Zagryzłam wargę w geście zdenerwowania.
-To co proszę państwa? - zaczął David, jak odczytałam z tabliczki leżącej przed nim. - Mamy nową Vicky - uśmiechnął się a reszta kiwała głowami. - Gratulacje.
Podbiegłam do nich, podziękowałam, uścisnęłam każdego i odebrałam scenariusz. Okazało się, że gram główną bohaterkę. Była zupełnie taka jak ja. Wróciłam do domu autobusem. Weszłam do mieszkania gdzie wszyscy na mnie czekali. 
-I jak? - dopytywała Christina
-Nie dostałaś się? - spytała Ellie.
Wywnioskowała to z mojej miny, którą oczywiście udawałam.
-Właściwie ... to ... - wyciągnęłam zza siebie scenariusz. - Dostałam główną role.
Wszyscy cieszyli się jak dzieci. Następnego dnia miałam stawić się następnego dnia w studio numer 3. Mama mnie zawiozła a ja weszłam do budynku. Odnalazłam reżysera, którym okazał się pan David, który przesłuchiwał mnie dzień wcześniej.
-Och, witam. Widzę, że jest pani punktualna?
-Tak.
Opowiedział mi ogólnie o naszej współpracy. Podał mi kontrakt. Miałam mieć własną garderobę. Wystarczyło podpisać. Przeczytałam ją dokładnie dwa razy i złożyłam parafkę. Weszłam do głównej sali gdzie miał być kręcony serial. Było tam mnóstwo ludzi. David przywołał mnie ruchem ręki. Przeszłam przez tłum i zobaczyłam główne gwiazdy. Mianowicie One Direciton.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Cześć. Mam nadzieję, że o mnie nie zapomnieliście ;) Robię wielki powrót i zaczynam go kilku-partowcem. Na razie zdaje mi się, że pierwsza część nie wyszła najgorzej. Postaram się go dodawać co trzy dni ale głównie zależy to od was i ilości komentarzy. Opowiadanie ma etykietę Happily, bo tak będzie się nazywać. Pisząc go ciągle i w kółko słuchałam tej cudownej piosenki, która zdaje się moją ulubioną z nowej płyty MM. U mnie zaczęły się ferie więc możliwie będzie, że będę pisać więcej imaginów. Mam jeszcze jeden blog do opanowania ;)
A co do blogów. Mój blog "Are we friends or are we more" jest tymczasowo zawieszony ale mimo wszystko zapraszam -->LINK.

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Twenty Nine 'Harry'

Zanim przeczytasz!

Imagin nie ma na celu obrażanie żadnego członka zespołu oraz pokazanie go w takiej postacie.
Imagin jest jedno partowy! Kolejnej części nie będzie!

Mogą pojawić sie wulgaryzmy.

A teraz zapraszam do czytania!


Ja i Harry tworzymy szczęśliwy związek juz od roku. Może i zdarzały sie nam kłótnie, ale zawsze trwały góra jeden dzień. Mieszkamy razem juz od około 5 miesięcy. Ja mam 19 lat, on 20. Dogadujemy sie bardzo dobrze.
Dzisiaj Harry był z chłopakami w studiu omówić plany na płytę. Ja za to posprzatalam w apartamencie i zrobiłam porządek w szafie. Położyłam się potem w łóżku i zaczęłam czytać książkę. Około 19 do domu wparował zdenerwowany Harry. Nie wiedziałam co sie stało, dlatego wstałam i poszłam do kuchni, skąd dobiegały odgłosy jego kroków. Harry stał ze szklanką whisky i szybko sączył napój. Podeszłam do niego, a kiedy odłożył szklankę stanęłam na przeciwko i założyłam ręce na jego szyi. 
- Coś się stało? - zapytałam spoglądając mu w oczy, w których z resztą nie było widać żadnych uczuć.
- Nie interesuj się! - krzyknął i mnie odepchnął.
Po chwili dopiero uświadomiłam sobie co on zrobił. 
- No przepraszam, ale chyba mam prawo wiedzieć skoro jestem twoją dziewczyną! - powiedziałam dosyć głośno.
- Nie podnoś na mnie głosu! - wrzasknął.
- No chyba ciebie coś popieprzyło! - powiedziałam głośno przy czym szturchnęłam go w ramie. 
Spojrzał na mnie wściekły i po chwili poczułam jak jego ręka mocno uderza mój policzek. Złapałam obolałe miejsce i spojrzałam na niego z łzami w oczach. Co on przed chwilą zrobił? Odeszłam od niego i poszłam do naszej sypialni. Położyłam się b łóżku i zaczęłam płakać. Zastanawiałam się co ja zrobiłam i co ktoś zrobił jemu, że się tak wkurzył. Leżałam tak sporo czasu. Harry wszedł do pokoju, a potem położył się obok mnie. Jak nigdy nic mnie przytulił, a po chwili zasnął. Ja tak nie mogłam. Nie mogłam znieść tego, że tak mnie potraktował.
Z dnia na dzień było coraz gorzej. Zmuszał mnie do... Tak właśnie do seksu. Nie chciałam, ale go kocham i nie chce go zostawić. Siedziałam obolała na kanapie i plakalam. Harrego nie było juz 8 godzin. Jest 3 w nocy, a jego nadal nie ma. Nagle usłyszałam przekręcane klucze w drzwiach. Zaczęłam sie trząść ze strachu. Bałam sie jego. Tak strasznie sie bałam. Usłyszałam jak wchodzi, a potem mnie szuka. W końcu mnie znalazł  i podszedł do mnie. Zaczął mnie całować, a potem stało sie to czego sie najbardziej bałam.
Obudziłam się w sypialni ubrana w majtki i dużą koszulkę. Bolało mnie wszystko. A w głowie myśli rozsadzały mnie. Poczułam jak Harry wstaje, dlatego udałam, że nadal śpię. Wyszedł z pokoju, a ja zaczęłam płakać. Ręce miałam posiniaczone od sznurków, brzuch bolał mnie koszmarnie, a najgorsze było to, że gdy spojrzałam pod kołdrę krew była na całych moich nogach. Wydostawała sie ona z najbardziej obolalego miejsca - pochwy. Mój płacz był tak głośny, że nagle Harry z kubkiem herbaty wszedł  do sypialni. Spojrzał się na mnie i nie wiedział co się dzieje. Podszedł do mnie i spojrzał mi w twarz.
- Co jest? - zapytał.
Nie odpowiedziałam. Tak cholernie to bolało, że pojedyncze jęki było słychać z bólu.
- Co cię boli? - zapytał. 
Kolejny raz milczałem. Nagle wziął moją rękę, a po chwili spojrzał na nią. Otworzył szerzej oczy.
- Boże, co ci się stało? - zapytał, a ja spojrzałam mu prosto w oczy. Po chwili stracił równowagę i upadł. 
Wziął moją kolejną rękę i oparł twarz o nią. 
- Powiedz, że to nie ja - szepnął, a ja spojrzałam mu w oczy. - Jasna cholera! Co ja zrobiłem? Ja nie pamiętam - powiedział. 
- Harry - wydałam z siebie cichy dźwięk, a on na mnie spojrzał. - B-boli brzuch - jęknęłam 
Odkrył kołdrę i jego oczy sie poszerzyły. 
- Kurwa - wrzasknął. - Napuszcze ci wody do wanny - i wyszedł.
Nie miałam siły nawet myśleć. Po chwili Harry podszedł i delikatnie mnie podniósł, co wywołało głośny jęk u mnie. Pocałował mnie w czoło. Po chwili włożył mnie w tych ciuchach do wanny. Bolała mnie tez pupa. Nie mogłam wytrzymać, a on siedział obok i gładził ręką mój obojczyk. Ból w dolnej części ciała zaczął ustępować. W końcu Harry przyniósł mi bluzę, majtki, stanik i dresy i wyszedł. Powoli wyszłam wycierając swoje ciało. Ubrałam ciuchy i podeszłam powoli do lustra. Przeraziłam się na swój widok. Upadłam na ziemie i zaczęłam płakać. Harry wbiegł do łazienki i podszedł do mnie. Dotknął mojego policzka, ale go odepchnęłam. 
 - Nie dotykaj mnie! - powiedziałam błagalnie. - Proszę, Harry. Zostaw mnie - jęknęłam.
Wyszedł powoli z łazienki. Po około godzinie wstałam z ziemi i poszłam do salonu u usiadłam na kanapie. Harry robił coś w kuchni. Nagle usłyszałam jak sie zbliża. Zaczęłam sie trząść. Postawił na stole kubek z herbatą. Chyba była dla mnie. Spojrzałam na niego. Usiadł na fotelu. I patrzył się cały czas na mnie. 
- Porozmawiamy? - zapytał.
Kiwnęłam delikatnie głową.
- Co ja ci zrobiłem? Powiedz mi. Nie pamiętam nic.
- To nie istotne. Harry juz wszystko jest do...
- Nie jest! Nie wybaczę sobie tego. Czy ja, czy ja cię zmusiłem...? 
Kiwnęłam głową.
- Przepraszam, Boże kochanie, ja nie chciałem...
- Chciałeś. Mówiłeś, ż-że jestem na twoje zachcianki - powiedziałam i zaczęłam płakać. - Nie mogłeś ze mną zerwać zamiast co noc dokonywać gwałtu? - ostatnie słowa ledwo przeszły mi przez buzie. 
- Ja cię kocham. Kochanie... - powiedział i podszedł do mnie. Usiadł blisko, za blisko.
- Ja ciebie tez, ale boje sie - mówiłam. 
Nagle poczułam jak mnie przytula. Brakowało mi tego... Wybaczyłam mu kolejny raz. 
Przez tydzień był spokój, a potem znowu sie zaczęło, ale na szczęście wyjechał w trasę. 
Dwa miesiące bez niego okazały sie rajem dla mnie. No może nie. Dowiedziałam sie, że jestem w ciąży. Z oczu lały mi się łzy. A w dodatku przyjeżdżał dzisiaj Harry. Stałam w kuchni robiąc sobie sałatkę, gdy usłyszałam jego jak wchodzi. Wszedł do kuchni i usiadł na krześle. 
- Zrobisz mi coś? Jestem bardzo głodny - powiedział.
- Jasne - odpowiedziałam szybko i moją sałatkę podałam jemu.
Podeszłam do lodówki i wyjęłam z niej mleko. Podczas, gdy je nalewałam Harry zaczął: 
- Przytyłaś? - zapytał. 
- C-co? - szepnęłam, a oczy zaszły mi łzami. 
Nie odwracałam się do niego. Stałam cały czas tyłem. Nagle podszedł do mnie i zaczął całować po szyi. Po chwili chciał podnieść mi bluzkę.
- Nie, Harry, proszę - szepnęłam. Ale on złapał mnie za nadgarstki. - Błagam, Harry! - jęknęłam. Nie dawał za wygraną i mocniej ścisnął moje nadgarstki i zaczął podnosić bluzkę. - Zostaw! - krzyknęłam, ale nadal nic. - JESTEM W CIĄŻY! - wrzasnęłam, a on mnie puścił.
- Że co? - krzyknął.
- Będziemy mieli dziecko! Nie chce rozumiesz? Ono nie jest owocem naszej miłości lecz twojej głupiej zachcianki! Do jasnej cholery, rujnujesz mi życie! Ja już psychicznie nie wytrzymuje to nie dla mnie! Znęcasz sie nade mną i nie liczysz sie z moimi uczuciami!!! Wrzeszczysz, krzyczysz, bijesz.... G-g-gwałcisz - ostatnie szepnęłam. 
- Ale - zaczął, ale jemu przerwałam.
- Żadne ale! Możesz spać na kanapie albo w pokoju gościnnym, do mnie nie zbliżaj się nigdy! - powiedziałam i poszłam do pokoju. 
Było mi z tym wszystkim źle. Harrego unikałam tak, że przez tydzień minęłam go 5 razy. Dzisiaj byłam na badaniu. Z dzieckiem jest dobrze. Tylko, że za lekarza wydałam ostatnie moje pieniądze. A kolejne badanie za tydzień. Będę musiała poprosić, wybłagać Harrego. Weszłam do domu, a on akurat siedział przy stole i coś jadł. Nalałam sobie soku i usiadłam na przeciwko niego. Spojrzał się na mnie, a potem spuścił wzrok.
- Pożyczysz mi pieniądze na lekarza? - zapytałam. - Dzisiaj wydałam ostatnie. Oddam ci je, tylko znajdę jakąś prace, obiecuje, że oddam codo grosza.
- W porządku, ile? - zapytał. 
Podałam jemu kwotę, a po chwili otrzymałam banknoty od niego.
- Obiecuje, że ci oddam - powiedziałam i poszłam do pokoju.
Rozmawiałam z przyjaciółką i powiedziałam jej, że muszę sprzedać mój zegarek i kolczyki, które dostałam od rodziców. Powiedziała, że ona mi pożyczy, ale ja nie chciałam. Kiedy skończyłam z nią rozmawiać usłyszałam jak ktoś wchodzi do naszego domu. Tylko kto? Po chwili już wiedziałam. To Louise z Lux. Siedzieli w salonie i rozmawiali. Ja leżałam i oglądałam film. Nagle wszedł do mnie Harry.
- Lux chce się z tobą pobawić - powiedział.
Wstałam i poszłam do salonu. Przywitałam się z Louise. Dużo z nią rozmawiałam, aż w końcu dowiedziała się, że jestem w ciąży. Cieszyła się, ale zauważyła, że ja nie. Pytała, ale nie odpowiadałam. Po godzinie musiała juz iść. Akurat siedziałam w salonie, kiedy wszedł tam Harry. Wstałam i skierowalam się do sypialni, ale poczułam jak Harry łapie mnie za nadgarstek. 
- Proszę - szepnęłam.
- Nic ci nie zrobię - powiedział i spojrzał się na mnie. - Chcę wiedzieć czy, czy... który to miesiąc, czy to dziewczynka czy chłopiec. 
- Co za różnica? Nie dotkniesz nigdy jego! - powiedziałam.
- Przepraszam - powiedział.
- Jedno przepraszam tego nie zmieni. 
Wyrwałam się jemu i poszłam do sypialni, gdzie przepłakałam całą noc.
Minął tydzień. Wychodzę z gabinetu i od razu zaczynam płakać. Okazało się, że to bliźniaki. On mnie zabije! Weszłam do domu. Wytarłam łzy z oczu. Weszłam do kuchni i nalałam sobie wody. Szybko ją wypiłam i podtrzymałam się stołu. Zrobiło mi się słabo. Usłyszałam kroki Harrego i zamarła bez ruchu. 
- Wszystko ok z dzieckiem z tobą? - zapytał.
- Tak - szepnęłam. - Ale... - zaczęłam i odwróciłam się do niego i spojrzałam mu w oczy. 
- Co się dzieje? - zapytał.
- Tylko nie bij dobrze? - zapytałam trzęsąć się.
- Spokojnie - dotknął mojej ręki, a ja podskoczyłam. Od razu ją cofną. 
- Bo, bo ja się dowiedziałam, ż-że to bliźniaki - powiedziałam i zaczęłam osuwać się od Harrego.
- Bliźniaki? - zapytał, a jak na mnie spojrzał to ze strachu zasłabłam, ale na szczęście za mną było krzesło. 
- Proszę, Harry! - szepnęłam nie patrząc na niego. - Daj mi sie chociaż spakować, ale nie bij mnie. Nie zniosę tego - mówiłam. 
Poczułam jego ręce na moich kolanach. Spojrzałam mu w oczy, a on się delikatnie uśmiechnął, ale wiem, że to było wymuszone.
- Nic ci nie zrobię. Zaufaj mi, błagam - powiedział. - Kocham cię. Nie wybaczę sobie tego, że cię tak skrzywdziłem - mówił, a ja patrzyłem mu w oczy. 
Wstał i delikatnie dotknął mojej twarzy. 
- Chodź. Kupimy coś dla dzieci, pójdziemy na gorącą czekoladę - złapał mnie za rękę.
Podniosłam się i spojrzałam mu w oczy. 
- Obiecaj - powiedziałam.
- Obiecuje. 
Poszliśmy do galerii, gdzie kupiliśmy pare rzeczy dla mnie. A kiedy byliśmy w dziecięcym to Harry zapytał o płeć.
- Dwie dziewczynki - powiedziałam.
Jego uśmiech był wielki. Przytulił mnie, a potem pocałował w czoło.
Kupiliśmy ciuszki. Wróciliśmy do domu. Odłożyłam zakupy i poszłam się wykąpać. Ubrana w piżamę weszłam do sypialni. Leżałam przez dobre 2 godziny. W koncu udałam się do pokoju, gdzie spał Harry. Usiadłam na łóżku i odgarnęłam mu włosy z grzywki. Mruknął coś pod nosem, a potem otworzył oczy.
- Coś się stało? - zapytał.
- Tak - szepnęłam, a on szybko usiadł. - Nie ma ciebie w sypialni - uśmiechnęłam się. - Brakuje mi ciebie, Harry. 
Łzy zaczęły wydobywać się z moich oczu. Nagle Harry wziął mnie na ręce i szedł w kierunku naszej sypialni. Położył mnie, a potem sam ułożył się obok mnie. Wtuliłam się w niego. A on pocałował mnie w czoło.
- Kocham cię - szepnęłam. 
- Kocham was - powiedział. 


_________

Trochę trwało napisanie imagina. Najpierw pisałam n laptopie, potem znowu na telefonie, ale usunęło mi się coś, więc znowu inaczej. Potem koniec mi się nie podobał, ale w końcu jest! 


czwartek, 2 stycznia 2014

Twenty Eight 'Niall'

Dzwonek zaszumiał mi w głowie. Dzięki Bogu pomyślałam. Długo wyczekiwana dwudziesto-minutowa przerwa nadeszła. Razem z przyjaciółką wyszłyśmy na boisko szkolne 'poszukać jakichś ciach' cytując Lolę. Ale ja nie widziałam nikogo oprócz Niall'a. Ten blondwłosy anioł w którym byłam zadurzona od prawie roku migną mi przed oczami i ruszył na boisko za przyjaciółmi.
-Słuchasz mnie - przyjaciółka zwróciła na mnie swoją uwagę.
-Co? Tak. Och, przepraszam.
-Niall? - domyśliła się.
-Tak - westchnęłam.
-Czego po prostu do niego nie podejdziesz i nie zgadłaś ?
-Wiesz co to jest godność osobista ? - spytałam a ona kiwnęła głową - No. I ja właśnie tego nie mam. A nie chcę się pogrążać.
-Czym się pogrążysz? Odwagą?
-Tak. Przecież ci właśnie tłumacze - udawałam nadąsaną.
-Kochanie przesadzasz. A teraz muszę ci powiedzieć o czymś bardzo ważnym.
-No dawaj.
-Przegrałaś nasz zakład.
-Co? Jaki zakład?
-Uuu tyle ich było.  Po pierwsze i najważniejsze. Miałaś nie gadać o nim - spojrzała w stronę blondyna podbijającego piłkę - przez tydzień. Byłaś tak bliska. Zważając na to, iż dzisiaj jest piątek a założyłyśmy się w poniedziałek.
-Psia kość - zaklęłam pod nosem.
-Po drugie. Engie i Andres byli ze sobą trzy miesiące a nie dwa. Co oznacza, że wygrałam. Kolejny zakład ...
-No dobrze, dobrze. Rozumiem. Nie mam szczęścia do zakładów.
-No właśnie. I to jest kara.
-Co? Co jest karą?
-Podejdź do Niall'a i zagadaj. Albo nie. Będę wredna. Pocałuj go.
Poczułam jak krew zaczęła szumieć mi w głowie. Nie, nie mogę. On jest idealny a ja ? Szara myszka. Przyjaciółka szturchnęła mnie w ramię ściągając na ziemię. Spojrzałam na nią.
-Co? - pisnęłam.
-Odleciałaś - wyjaśniła.
-Och, boże przepraszam. Nie mogę. Boję się.
-Do odważnych świat należy.
Spojrzałam w stronę Irlandczyka, który miał przyjechać na dwa miesiące na wymianę ale przekonał mamę i przeprowadził się aby chodzić do naszej szkoły na stałe. Chłopak patrzył w naszą stronę, szybko odwróciłam wzrok dopiero po chwili zdając sobie sprawę z własnego zachowania. Przecież teraz to na pewno się domyśli, że mi się podoba.
-A teraz idź - pchnęła mnie w jego stronę.
-Pożałujesz tego - rzuciłam ruszając w stronę grupki chłopaków.
Blondyn stał na środku i żonglował piłką. Był taki zwinny. Raz piłka była na lewej stopie za chwilę na głowie. Potem podbił ją prawą stopą i podbił główką podając do kumpla. Nie mogłam się na niego napatrzeć. Miał na sobie biały T-shirt, jeansową kamizelkę, granatowe rurki i niebieskie Nike. JA go widziałam jako ... anioła. Tak, anioła. Z jego pleców nagle wyrosły dwa białe skrzydła. Przymknęłam oczy i pokręciłam głową aby odgonić od siebie te wyimaginowane obrazy. Kiedy otworzyłam oczy dwa, piękne, białe skrzydła zniknęły. Wzięłam głęboki wdech i podeszłam do niego.
-Niall? - mruknęłam. - Mam do ciebie sprawę.
-Czekajcie chłopaki. Zaraz przyjdę - odparł i podszedł do mnie. - Hej [T.I.]
O boże on zna moje imię krzyczały moje myśli.
-Przepraszam - szepnęłam.
-Za co? - zdziwił się.
-Za to - podeszłam i go pocałowałam.
Zacisnęłam oczy żeby nie patrzeć na upokorzenia w jakim zaraz będę. Ale się pomyliłam. Blondyn oddał pocałunek i mocniej naparł na moje usta. Jego obie ręce przeniosły się na moje biodra i przysuną się bliżej.
-Nie mogłaś wcześniej? - zapytał szepcząc.
Zaśmiałam się.
-Co robisz dziś po szkole? - spytał nie puszczając mnie.
-Tak właściwie to nic - westchnęłam.
-To będę czekał przy wejściu. Zabiorę cię gdzieś - puścił mi perskie oko i wrócił uradowany do grupki kolegów, którzy nam się przyglądali.
Stałam w miejscu jeszcze koło kilku minut następnie odwróciłam się i ruszyłam w stronę przyjaciółki, która zdziwiona moją odwagą siedziała z otartymi ustami.
-Czy ty właśnie ...? - zacięła się
-Pocałowałam Niall'a Horan'a? Chyba tak. I nawet mnie dziś zaprosił. Nie wiem jeszcze gdzie ale gdzieś mnie zabiera. To chyba tylko sen.
-Twój anioł stróż nad tobą czuwa - odparła przyjaciółka.
-O tak - uśmiechnęłam się.
Mój anioł jest tuż obok mnie. I raczej zostanie na zawsze ;)


Imagin inspirowany moim snem z zeszłego roku. Może u mnie nie występował Niall ale tak bardzo mi się spodobał, że pomyślałam, że to dobry pomysł. Jak wam się podoba ?

Z okazji Nowego Roku życzę wam zdrówka, szczęścia, spełnienia marzeń, spotkana waszych idoli i wszystkiego najlepszego ;)