sobota, 28 grudnia 2013

Twenty seven ' Liam'

- Mamo! - jęknęłam zdenerwowana.
- Meg, zrozum mnie. - powiedziała błagalnie moja mama.
- Jasne! Jak zawsze jestem na drugim, a nawet trzecim planie!
- Obiecuję, że zdążymy z ojcem wrócić na wigilię. To wszystko robimy, żebyś mogła żyć jak najlepiej.
- Dobra wymówka, praca jest ważniejsza ode mnie! - krzyknęłam i pobiegłam do swojego pokoju. Kasa i praca się dla nich liczy. A ja to co? Pies? A może zabawka?
  Wyciągnęłam z pod łóżka mój pamiętnik i zaczęłam pisać.
                                                         Drogi pamiętniku!
     Jestem na nich wściekła! Mam ochotę coś rozwalić. Wielcy biznesmeni, liczy się dla nich tylko kasa. Mnie mają w dupie.  Och, przyjacielu jak ja bym chciała, żebyśmy spędzili święta razem. Obiecali, że uda im się przyjechać na wigilię. Kłamcy. Ile razy mi coś obiecywali, myślą że dadzą mi kasę i jakiś gadżet i będą mięli mnie z głowy. Czy ja proszę o tak wiele? To tylko jebane święta z rodziną! Inni nie muszą o tym marzyć. Czy coś ze mną nie tak? Proszę, powiedz mi mój kochany pamiętniczku.
 Rozjaśnij mój umysł, błagam.

  Odetchnęłam i włożyłam pamiętnik na swoje miejsce. Zostały trzy dni do świąt. Do szkoły nie muszę już iść. Może opowiem wam coś o mnie. Jestem Meggan, mam 17 lat i wypchanych po pęczki kasą rodziców. Jestem w szkolnej elicie i mam chłopaka Josha. W liceum, do którego uczęszczam liczy się wygląd i stan konta. Każdy z elity jest fałszywy, ja też. Moja opinia to: wredna suka, z którą nie warto zadzierać. Nikt nie wiem jak jestem naprawdę. Ja też, tego nie wiem.
    Dwa dni do wigilii.
- Kotek, uśmiechnij się. - mruknął do mnie Josh.
- Josh... Oni znowu mnie zlali. Pewnie pojadą do jakiegoś super spa, a ja będę sama jak palec w wigilię.
- O widzisz. Weźmiemy z nich przykład i my też pojedziemy gdzieś.
- Porąbało Cię? - oburzyłam się.
- Moich rodziców też nie będzie. To pojedziemy gdzieś. Nie daj się prosić. - zrobił słodkie oczka.
- Och, no dobrze... - odparłam zrezygnowana.

   Zrealizowaliśmy plan Josha i wybraliśmy się do ekskluzywnego hotelu. Teraz mieliśmy iść na kolację do restauracji. Ubrałam szykowną granatową sukienkę. Spojrzałam na mojego chłopaka, miał na sobie
białą koszulę, a na to narzuconą marynarkę, a do tego ta jego piękna buźka. Był przystojny.
Zeszliśmy razem do lokalu i usiedliśmy do wyznaczonego przez kelnera stolika.
W oczy rzucały się liczne świąteczne ozdoby i obrazy. Beżowe ściany idealnie pasowały do otoczenia.
Zamówiliśmy kilka wigilijnych potraw i zajadaliśmy się nimi w ciszy, komentując czasem ich smak.
Naglę zadzwonił jego telefon.
- Moja mama, wyjdę odebrać. - powiedział i opuścił pomieszczenie. Westchnęłam i udałam się do łazienki.
Poczułam, że w coś lub kogoś uderzyłam. Spojrzałam w górę i zatopiłam się w ciemno brązowych tęczówkach tajemniczego przystojniaka.
- Przepraszam, nie zauważyłam Cię. - mruknęłam zawstydzona.
- Nie, to ja przepraszam. - zdenerwowany spojrzał w górę. Zainteresowana spojrzałam na sufit. Okazało się, że nad nami wisi jemioła.
- Przypadek? Ja nie sądzę. - na jego twarzy zagościł nonszalancki uśmieszek. Pewny siebie, lubię takich - pomyślałam. W moim brzuchu zrodziło się dziwne uczucie.
- Przypadek... Ciekawe...
- Masz mój numer. Zadzwoń. - podał mi świstek papieru i zniknął z mojego pola widzenia. Minęło kilka minut zanim  doszłam do siebie i ruszyłam do naszego stolika.
Nawet nie zauważyłam kiedy wrócił Josh.
- Było pyszne. Wracamy? - jego głos wyrwał mnie z innego świata. Ze świata, w którym jest przystojny nieznajomy.
- Ach, tak oczywiście. -odparłam zmieszana. Mój chłopak zapłacił za posiłek i udaliśmy się do pokoju.
Josh zaczął mnie namiętnie całować i zjeżdżał coraz niżej. Nie miałam w tej chwili ochoty na bliższy stosunek z nim i powiedziałam, mu żeby przestał.
- Oj, kotek.... - mruknął.
- Nie mam ochoty. Jestem zmęczona.
- Ha, dobra wymówka. Wydaje mi się, czy ty mnie naprawdę nie kochasz?
- Kocham cię, ale... - nie dał mi skończyć.
- A więc w czym problem? - naciskał na mnie.
- Powiedziałam już. - podniosłam głos.
- Jak chcesz. - powiedział i wyszedł z pokoju. Nie miałam zamiaru za nim iść i rzuciłam się na łóżko. Wyjęłam z torebki karteczkę z numerem tamtego chłopaka i czytałam co jest na niej napisane: "Liam *** *** *** zadzwoń (:. ". Uśmiechnęłam się do siebie i zastanawiałam się czy zadzwonić do niego.
Przypomniało mi się, że dzisiaj wigilia.

      Od czasu tego wyjazdu oddaliliśmy się od siebie z Joshem. Teraz siedzę na ganku mojego domu w kurtce i z gorącą czekoladą w dłoniach. Dochodziła godzina 21, a ich dalej nie było. Mieli skończyć dzisiaj wcześniej. Zdenerwowana weszłam do domu. Rozebrałam się i pobiegłam do swojego pokoju.
     Obudziłam się wcześnie rano. Dzisiaj sylwester. Poszłam pod prysznic, a następnie wyszłam na zakupy z Jess. Musiałam kupić sobie jakąś sukienkę na dzisiaj.
- Wiesz, bo Josh... - zaczęła.
- Co? - zapytałam.
- A no masz fajnego chłopaka. - powiedziała i uśmiechnęła się sztucznie.
Po zakupach poszłam do domu przyszykować się na imprezę. Gotowa wyszłam do domu Kim.
To co na miejscu zobaczyłam przyprawiło mnie o wymioty. Mój chłopak, to znaczy były chłopak całował się z tą szmatą Izzy. Nie było mi smutno, byłam wściekła. Odkryłam, że wszyscy to kłamliwe świnie. Nie zamierzam spędzić sylwestra w jego towarzystwie. Powoli ruszyłam przed siebie. Wyjęłam z torebki telefon. Noc jeszcze młoda.
Może zadzwonię do tego chłopaka.... Czemu nie - jak pomyślałam tak zrobiłam.
- Tak słucham? - zapytał chłopak.
- Hej... Pamiętasz jak dałeś mi numer w hotelu? Dziewczyna pod jemiołą?
- O to ty. Myślałem, że już nie zadzwonisz. - zaśmiał się. Wyobraziłam sobie ten nonszalancki uśmiech na jego pięknej twarzy. Boże, o czym ja myślę?
- Co dzisiaj robisz? - zapytał.
- Och, moje plany runęły w gruzach. A ty?
- O... To może wybierzemy się razem na jakąś imprezę? Zapomniałem się przedstawić. Jestem Liam. A ty?
- Jasne! Jestem Meggan, Meg.
- Przyjadę po ciebie. Gdzie jesteś?
- Ouu... Sama nie wiem. Spotkajmy się pod jakimś klubem.
- Niech ci będzie. Czekam pod **********
- Do zobaczenia!
Powiedziałam i ruszyłam cała w skowronkach do klubu.
Na imprezie poznałam się bliżej z Liamem. O północy stało się coś magicznego. Tak, ten pocałunek był magiczny. Zakochałam się w nim, teraz to już wiem.
Kto by pomyślał, że głupi wyjazd sprawił, że znalazłam sobie męża. Właściwie to powinnam podziękować Joshowi i rodzicom.
- Mamo! Poznaliście się pod jemiołą. Jakie to romantyczne. - powiedziała piskliwym głosikiem Katy. Moja 11 letnia córka. Po dwóch latach Liam mi się oświadczył, później wzięliśmy ślub, a później na świat przyszła Katy, po niej Bryan i Jackob.
Poznaliście właśnie moją bajkę.


Imagin na zakończenie świąt♥ Liczę na komentarze ♥ Zapraszam do mnie : http://lond-it-does-not-mean-forever-1d.blogspot.com/
  

Twenty Six 'Zayn'

Do szpitala przychodziłam niemal codziennie ale nie ze względu na mnie. Nie byłam chora. Odwiedzałam znudzone dzieciaki i urządzałam im jakąś rozrywkę aby przesiadywanie w tym miejscu było bardziej znośne. Jako osiemnastolatka mogłabym zupełnie inaczej spędzać wolny czas ale ja wybrałam tę opcję. Przekroczyłam próg i od razu przywitało mnie wiele uśmiechów przesłanych od personelu. Przyzwyczaili się do mojej obecności. Wjechałam windą na drugie piętro czyli oddział dziecięcy.
-Cześć [T.I.]
-Cześć Katie. Co u ciebie nowego ? - zatrzymałam się przy recepcji.
-Brad mi się oświadczył - wciągnęła smukłą dłoń ukazując przepiękny pierścionek.
-No w końcu - zaśmiałam się.
-Co dziś planujesz ?
-Hm ... sama nie wiem. Chyba zajdę do każdego z osobna. Jak się czuję Saffa ?
-Sama sprawdź. A czekaj. Dzisiaj ma gościa.
-Tak ? Kogo ?
-Jej brat wpadł.
-To do niej zajdę na końcu - przesłałam jej uśmiech i ruszyłam do sal.
Aby obejść cały oddział i u każdego posiedzieć chwilę potrzebowałam koło trzech godzin. Doszłam właśnie do sali z numerem 163, gdzie leżała moja ulubienica, Saffa. Znałam tylko jej mamę, Trishię, która czasami wpadała i zamieniła ze mną kilka zdań. Drzwi do pomieszczenia były białe a szybki szronione, więc nie widziałam co lub kto się znajduje wewnątrz. Zapukałam delikatnie w prostokąt i kiedy słyszałam ciche "Proszę" nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Zobaczyłam prześliczną dziewczynkę leżącą na łóżku. Koło niej na stołku , tyłem do mnie, siedział chłopak, strzelam, że jej brat.
-Hej młoda. Widzę, że masz towarzystwo. Wpadnę później - zaczęłam się wycofywać.
-Nie. Czekaj - zatrzymała mnie. - Chodź. Poznaj mojego brata.
Chłopak odwrócił się a kiedy nasze oczy się spotkały, jego źrenice wypełniły prawie całe tęczówki w kolorze mlecznej czekolady. Wstał i ruszył w moją stronę. Moje mięśnie najpierw stężały a następnie zmieniły się w ... watę. Zmiękły mi kolana ale nie ugięłam się pod ciężarem własnego ciała. Wyciągnął do mnie rękę.
-Jestem Zayn - przywitał się.
-A ja [T.I.] - uśmiechnęłam się.
-Miło cię poznać.
-Ciebie również - wpatrywałam się w jego cudowne oczy hipnotyzujące z każdym jego mrugnięciem.
-Dużo o tobie słyszałem - mruknął niskim, uwodzicielskim tonem.
-Ja o tobie niewiele - zachichotałam.
-No wiesz siostrzyczko ? Nie chwalić się tak utalentowanym i cudownym rodzeństwem ?
-No i skromnym oczywiście - dodała.
-Dobrze. Ja pójdę jeszcze do Jess'a poczytać mu bajkę - oparłam wycofując się.
-Ale wróć - rzuciła dziewczynka a w oczach jej brata widziałam coś w rodzaju potwierdzenia prośby.
-Postaram się - odpowiedziałam zamykając drzwi.
Wzięłam głęboki wdech i zdałam sobie sprawę, że podczas pobytu w sali nie oddychałam. Aż tak na mnie działał Zayn ? Niemożliwe. Przecież dopiero go poznałam. Próbując odgonić od siebie myśli o intrygującym chłopaku ruszyłam do sali przeuroczego blondynka. Minęłam czworo drzwi i weszłam do sali. Siedział tam pięcioletni chłopiec bawiący się żołnierzykami.
-Hej Jess ! - przywitałam się zamykając drzwi.
-Cześć ! Co mi dziś przeczytasz ?
-A na co masz ochotę ?
-Śpiąca Królewna.
-Masz odpowiedź - podeszłam do regału i wyjęłam odpowiednią książkę.
Usadowiłam się koło chłopca na łóżku i zaczęłam czytać bajkę. Mimo, iż nie pomyliłam się ani razu byłam bardzo rozkojarzona. Kiedy bajka się skończyła zauważyłam, że dzieciak wtulony był w mój bok. Delikatnie odsunęłam go od siebie aby nie zbudzić śpiącego blondyna. Poprawiłam poduszkę, nakryłam go kołdrą i odłożyłam książkę na miejsce a następnie wyszłam po cichu z pokoju. Wróciłam do drzwi z numerem 163. Zapukałam ale nie otrzymałam żadnej odpowiedzi. Wślizgnęłam się do sali i zastałam śpiące rodzeństwo Malików, jeżeli wierzyć karcie pacjenta. Wyglądali tak słodko. Podeszłam do łóżka i lekko trąciłam Zayna w ramię. Poruszył się ale nie obudził. Powtórzyłam czynność ale tym razem szepnęłam mu do ucha ciche "Wstawaj". Powili otworzył jedno oko, potem drugie.
-Co się stało ?
-Zasnąłeś. Zaraz kończy się pora odwiedzin. Pomyślałam, że ja cię obudzę żeby później pielęgniarki na obchodzie nie musiały zrywać Saffy.
-Dziękuję - uśmiechnął się chłopięco ukazując rządek białych zębów.
Pocałował siostrę w czubek głowy, przykrył kołdrą i wstał starając się jej nie wyciągać z objęć Morfeusza.
Przeciągnął się napinając mięśnie a ja byłam pod ogromnym wrażeniem. Jeszcze nie widziałam tak dobrze zbudowanego chłopaka. Na biały T-shirt zarzucił skórzaną kurtkę. Kiwną głową w stronę drzwi i wyszliśmy.
-Odwiedzasz kogoś specjalnego ? - zagadnął.
-Można tak powiedzieć.
-Tan Jess tak ? T twój brat ?
-Nie - odparłam. - Jestem jedynaczką. Przychodzę tu do wszystkich dzieciaków, pobawić się z nimi, pograć w coś, czasem po prostu pogadać.
-A moja siostra ? Jest grzeczna ?
-Tak. Jest kochana. Uwielbia grać w Scrabble.
-Naprawdę ? Nie wiedziałem.
Kiedy dochodziliśmy do wind chłopak zaczął wypytywać mnie o zainteresowania. Okazało się, że mamy podobny gust. Zjechaliśmy na parter, pożegnaliśmy się z recepcjonistką i wyszliśmy przed szpital.
-Ciemno już. Może cię odwiozę ?
-Nie mieszkam daleko.
-No proszę. Tak dobrze mi się z tobą rozmawia.
-Przekonałeś mnie - posłałam mu najpiękniejszy z moich uśmiechów.
Wsiedliśmy do jego auta i znów rozmawialiśmy. Kiedy podjechaliśmy pod mój dom chłopak zatrzymał mnie abym nie wysiadała.
-Jestem w tym słaby ... - zaczął.
-Ale ? - zachęciłam go.
-Ale umówiłabyś się ze mną ? - wymruczał pod nosem.
-Oczywiście.
-Naprawdę ?
-No tak.
-Cieszę się. To przyjadę po ciebie jutro o siódmej.
-Kurcze. Wtedy nie odwiedzę dzieciaków.
-To może zobaczymy się w szpitalu a potem cię gdzieś zabiorę ?
-Dobrze. Do jutra - cmoknęłam go w policzek i uradowana wyszłam z pojazdu. Kiedy już stałam przed drzwiami odwróciłam się i zobaczyłam Zayna, który wyjeżdżał z podjazdu. Pomachałam mu na pożegnanie. Jednak przebywanie w szpitalu ma swoje dobra strony.


Jak po Świętach ? No ja muszę się pochwalić, bo pod choinką znalazłam This Is Us i Siłę Marzeń !! A wy ?
Co dostałyście ?

niedziela, 22 grudnia 2013

Twenty Five 'One Diection'

Był chłodny jesienny wieczór, kiedy spacerowałam po parku. Żółte i pomarańczowe liście miotały się pomiędzy moimi nogami. Westchnęłam głęboko zaciągając się powietrzem.  Usiadłam na ławce, która była zajmowana przez jakiegoś chłopaka z kapturem zaciągniętym na twarz. Nie zwracając na niego uwagi przełączyłam muzykę i wsłuchiwałam się w tekst następnej piosenki. Siedziałam już jakąś chwilę kiedy zauważyłam, że chłopak mi się przygląda. Nadal nie było widać jego twarzy ale byłam tego pewna. Zatrzymałam utwór i wyciągnęłam urządzenie z uszu.
-Coś się stało ? - spytałam.
-Nie ... znaczy tak ... sam nie wiem.
-A mogę jakoś ci pomóc ?
-Chyba nie. To jest jakaś wewnętrzna blokada.
Pokiwałam głową. Wrócił do swojego zajęcia, mianowicie zapisywania czegoś w zeszycie. Wstałam, przeszłam się w okół fontanny i uzbierałam prześliczny bukiecik z liści wijących się po parku. Wróciłam na ławkę. Chłopak dalej na niej siedział i bazgrał coś na kartkach. Widziałam wiele plam oznaczających nerwowe bazgranie. Przyjrzałam się uważniej treści. To był tekst piosenki. I to całkiem dobry. Mój sąsiad nucił pod nosem jakąś melodię, co jakiś czas mrucząc tekst z notesu. Nagle przyłączyłam się do niego. Spojrzał w moją stronę zdziwiony. A ja tylko uśmiechnęłam się jak najładniej umiałam.
-Jednak chyba możesz mi pomóc - podał mi kartki.
Przeczytałam słowa po cichu i doszłam do wniosku, że nie widzę tu potrzeby mojej pomocy, więc oddałam papier właścicielowi.
-Co sądzisz - mruknął.
-Bardzo fajny tekst. Tylko zamiast
"Written on these walls are the dream, that I can't say.
Leave cage open, but my heart is inside stay."
Zamieniłabym na
"Written on these walls are the colours, that I can't change
Leave my heart open, but stays right here in it's cage."
Postukał długopisem w zeszyt i zapisał to co powiedziałam. Speszyłam się. Siedzieliśmy tak jeszcze z godzinę, może dwie. Nie liczyłam czasu. Razem przerobiliśmy jeszcze refren. Pożegnaliśmy się i każde z nas ruszyło szczęśliwe w swoją drogę. On jak mniemam z tekstu piosenki a ja z powodu tego, że komuś pomogłam. Wróciłam do domu. Zdjęłam buty a zebrany bukiet wstawiłam do wazoniku w dużym pokoju.
-Już wróciłaś ? -krzyknęła mama z kuchni.
-Tak.
-I jak ? - uśmiechnięta weszła do pokoju.
-Co jak ? - zdziwiłam się.
-No co jak ? Bo raczej nie chodzisz do parku tylko się przewietrzyć. Znalazłaś kogoś ? - zaśmiała się.
-Mamo ! Przecież wiesz, że to było moje żałosne i patetyczne marzenie z dzieciństwa. Poznać mojego przyszłego męża w parku.
-Oj, przecież wiesz, że żartowałam. Chodziło mi o spacer. Umysł przewietrzony ?
-A żebyś wiedziała.
Przez następny tydzień nie spotkałam tajemniczego i zakapturzonego chłopaka. Na urodzinach kuzynki złapałam grypę i przez kolejne dni zalegiwałam trupem na łóżku w salonie. Włączyłam MTV i słuchałam muzyki. Leciała moja ukochana piosenka Imagine Dragons "It's time". Kiedy się skończyła nie miałam siły sięgnąć po pilota więc przez następne półgodziny słuchałam muzyki. Nagle na ekranie pojawiła się prezenterka.
-A teraz przed państwem One Direction z nowym hitem "Story of my life".
Nigdy nie byłam ich fanką ale ze zwykłego lenistwa nie chciało mi się przełączać. Wsłuchałam się w tekst i kiedy ciemny blondyn w białym sweterku zaczął śpiewać to co wymyśliłam tam na ławce w parku olśniło mnie. To musiał być któryś z tych chłopaków. Hmmm .... nawet nieźle im to wyszło. Po oficjalnym teledysku był wywiad z zespołem.
-Kto napisał tę piosenkę ?
-Nasi producenci i oczywiście my sami ale była jeszcze jedna osoba - wyznał blondyn.
-Tak. Niesamowicie nam pomogła - dodał mulat.
-A zdradzicie kim była ta osoba ? - dociekała prezenterka.
-Na razie to pozostanie tajemnicą - odparł loczek.
-No nic. Tymczasowo jesteśmy w niewiedzy ale cieszymy się z cudownej piosenki, która już zawładnęła listami przebojów.
Mamo ! Napisałam piosenkę. I to nie dla byle kogo. Dla One Direction. Byłam z siebie dumna. I z tą dumą ... usnęłam ze zmęczenia.

~~~~~~~~~
Siemanko. Przepraszam, że tak długo nie dodawałam ale nie miałam weny. Jak wam się podoba ? Proszę o szczere opinię. A mam takie pytanie nie na temat. Czy są tu może jakieś Janoskianator ?
Buźki, pozdrówki i weny ;*
Vicky ;)

piątek, 20 grudnia 2013

Twenty Four 'Harry'

Siedziałam w domu pijąc kawę. Mój spokój zakłócił dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć i ujrzałam Harry’ego.
- Hej – powiedziałam do niego, a on odpowiedział mi.
Wszedł do środka i zdjął kurtkę.
- Napijesz się czegoś? – zapytałam.
- Nie dzięki. Wezmę małą i jadę – powiedział.
- Jeszcze śpi. Poszła późno spać, bo bawiła się z Mindy – powiedziałam i usiadłam przy stole.
- To skoro śpi, to poproszę herbatę.
Pięć lat temu ja i Harry byliśmy parą. Zaszłam w ciąże i się to zmieniło. Teraz jest tak, że Harry po prostu odwiedza albo zabiera gdzieś Emily. A my rozmawiamy ze sobą normalnie jak znajomi.
Zrobiłam jemu herbatę i podałam.
- Jak tam u ciebie? – zapytał.
- Może być, a co? – spytałam.
- Tak tylko pytam. Nie jest cos potrzebne wam? – kolejny raz zapytał.
- Nie. Dajemy radę – skłamałam.
Tak naprawdę wczoraj zostałam zwolniona z pracy, bo zawsze wychodziłam 10 minut wcześniej odebrać Emily. I na oddatek nie mam opłaconego czynszu za ten miesiąc więc jest zajebiście.
- A potrzebne jakieś ciuchy Emilly, albo buty czy coś? – zapytał.
- Spokojnie, wszystko mam – uśmiechnęłam się do niego.
- Na pewno? – zapytał kolejny raz dzisiaj.
- Tak, Harry na pewno – powiedziałam.
Usłyszeliśmy małe kroczki. W końcu Emily pojawiła się w kuchni.
- TATA! – krzyknęła i podbiegła do Harry’ego.
- No cześć kruszynko – zaśmiał się i wziął ją na ręce. – Idziemy dzisiaj do wesołego miasteczka. Co ty na to? – zapytał.
- TA! – krzyknęła mała.
Zrobiłam jej płatki, które z pomocą Harry’ego zjadła. Następnie ubrałam jej kremowe rurki, czarną bluzkę, białe converse (tak Harry jej kupił) i kremowy sweterek. Uczesałam ją w kitkę i dałam całusa.
Nareszcie sama. Znaczy się, od niedawna ta samotność mnie dobija. Chciałabym w końcu znaleźć sobie kogoś… Ah, nie ważne. Zaczęłam szukać jakieś pracy. Ale nic ciekawego nie było. Trudno znaleźć prace komuś z takim wykształceniem jak moje. W wieku 18 lat zaszłam w ciąże i nie ukończyłam szkoły średniej.
Minęło kilka godzin i zaczęło się robić ciemno, a ich nadal nie było. Zaniepokojona zadzwoniłam do Harry’ego. Odebrał po dwóch sygnałach.
- Harry? Gdzie jesteście? – zapytałam.
- Już wracamy, bo byłem z małą u Louisa i Eleanor – powiedział. – Będziemy za 15 minut.
Rozłączyłam się i położyłam na chwilę na kanapie. Po chwili usłyszałam śmiech Emily, a potem poczułam jak mi wskakuję na kolana.
- I jak się bawiłaś? – zapytałam.
- Mama, a tam był takie duze koło i byłam z tata na tym! I było baldzo fajnie. Pats co tata wygrał dla mnie – pokazała mi misia.
- Uuu… Ale super misio! – powiedziałam i spojrzałam się na Harry’ego.
- Dziękuję – powiedziałam. – Jesteś głodny? Chcesz coś zjeść? – zapytałam.
- Wielkie dzięki, ale wracam, bo jutro rano do studia musze jechać – powiedział.
- Em, pożegnaj się z tatą – powiedziałam, a mała rzuciła się na niego.
Widziałam jak za sobą tęsknią. Em za Harrym, a Harry za nią. No, ale co mam zrobić? No co?

Kilka dni później…

Właśnie przyszedł Harry, bo musiałam z nim porozmawiać.
- Coś się stało Em? – zapytałam wyraźnie wystraszony.
- Nie. Spokojnie – odpowiedziałam.
- To co się dzieję? – zapytał.
- Chodzi o to, że… Muszę wyprowadzić się do Polski – powiedziałam. – Nie chcę ci ograniczać czasu z Em, bo widzę jak ona za tobą tęskni i cały czas o tobie mówi, ale ja nie mogę zostać. Wywalili mnie z pracy i nie mam kasy na czynsz więc mam 5 dni na wyprowadzenie się. Harry, ja po prostu nie mam wyjścia – szepnęłam i spojrzałam na niego.
Widziałam ból w jego oczach. Wiedziałam, że nie będzie łatwo jemu się rozstać z Emily, ale ja nie mam wyjścia! Westchnął głęboko i oparł się o kanapę. Ręce zacisnął na oczach.
- I jak ja będę się z nią widywać? Teraz widuję ją co 3 dni, a teraz co? Co dwa, trzy miesiące?! – krzyknął.
- Do jasnej cholery! To co mam zrobić? – tym razem to ja krzyknęłam.
- Zamieszkacie u mnie. Mam duże mieszkanie, znajdziesz sobie pracę i będzie dobrze – powiedział z uśmiechem.
- Tak, zabawne! Harry, ale ja z tobą w jednym domu? – zapytałam. – Nie, ja się nie zgadzam! – powiedziałam.
- To lepiej, żeby Emily nie miała ojca?! – wrzasnął.
- Daj mi spokój! – powiedziałam.
- Nie jest mi łatwo z tym, że ją tak rzadko widuję! – powiedział.
- A myślisz, że mi jest łatwiej? Nie potrafię jej zapewnić wszystkiego co jej potrzebne, nie mogę znaleźć pracy, bo nie mam wykształcenia i w dodatku jestem w tym sama. Myślisz, że mi łatwo, kiedy Emily płacze w nocy, bo chciałaby, żebyś jej pośpiewał kołysankę, żebyś ją przytulił. I co ja mam jej wtedy powiedzieć? – powiedziałam i zaczęłam płakać. – Wiedziałam, że będę straszną matką – szepnęłam.
- Ej no, [T.I.] nie płacz – powiedział i mnie objął. – Zamieszkajcie u mnie, a jak nie będzie ci pasowało coś to wtedy dam ci pieniądze na czynsz…
- Nie, Harry ja nie mogę. Muszę sama sobie poradzić – powiedziałam odsuwając się od niego.
- Ale to moja wina, że nie masz pracy to przeze mnie, bo zrobiłem ci dziecko – powiedział, a ja się zaśmiałam. – To jak? – zapytał.
- Ale jak mi się nie spodoba życie z tobą pod wspólnym dachem to wyprowadzam się z Em do Polski – powiedziałam, a on przytaknął.

Dwa dni później…

- Dzie jedziemy? – zapytała sepleniąc Emily.
- Oj, zobaczysz – powiedziałam, aż w końcu dojechaliśmy do domu Harry’ego.
- Psyjechaliśmy do tatusia? – zapytała.
- Tak – uśmiechnęłam się do niej.
Harry czekał na nas przed drzwiami. Otworzył nam drzwi i weszliśmy do środka. Ma nowocześnie urządzony dom, co mi się bardzo podoba.
- Chodź Emily z tatą – powiedział Harry i wziął ją na ręce.
Poszłam za nimi i Harry otworzył drzwi do jakiegoś pokoju.
- To twój nowy pokoik, od dzisiaj będziesz tu mieszkać – powiedział.
- A mama? – zapytała.
- Mama ma pokój obok ciebie – powiedział.
- A mama i tata nie powinni spać lazem? – zapytała, a my się zaśmialiśmy.
Harry pomógł mi w rozpakowaniu rzeczy. Harry poszedł usypiać Em, a ja wzięłam album ze zdjęciami. Końcówka związku z Harrym. Ja w ciąży, ja po urodzeniu Em razem z Harrym, a potem masa zdjęć Emily. Nagle poczułam jak Harry usiadł obok mnie.
- Ale ona jest do ciebie podobna – powiedział Harry.
- Do ciebie też, ma po tobie oczy i dołeczki w policzkach – powiedziałam.
- Ale włosy ma po tobie i nos i usta i cerę – przewrócił na następną kartkę co nie było dobre w tej sytuacji. Ja, Harry, Emily 2 dni po urodzeniu. Przytuleni do siebie, trzymając ją na rękach.
- Byliśmy wtedy tacy szczęśliwi – powiedział Harry.
- A co teraz nie jesteś? – zapytałam.
- Nie – odpowiedział i spojrzał się na mnie.
- Ja pójdę już spać. Dobranoc i dziękuję – powiedziałam i poszłam do swojego pokoju.
W nocy obudził mnie płacz Emily. Pobiegłam do jej pokoju. Zaczęłam ja głaskać po główce, a po chwili i Harry się znalazł w pokoju.
- Co się dzieje? – zapytał.
- Ma gorączkę. Przyniesiesz ten różowy syrop? – zapytałam.
- Jasne – odpowiedział, a po chwili wrócił z syropem.
Podałam małej i Harry wziął ją na ręce do swojego pokoju. Chciałam już iść do swojego, ale Em mnie zawołała. Chciała, abym położyła się obok niej. Spojrzałam się na Harry’ego, a on przytaknął. Położyłam się i tak zasnęłam.
Obudziła mnie Emily, która skakała mi po głowie. Dosłownie!
- A tata i mama się kochają – śmiała się mała, a ja z Harrym w dość niekomfortowej sytuacji się nie odezwaliśmy. – Ide bawić – powiedziała i zniknęła.
Nagle poczułam rękę Harry’ego na mojej.
- A może spróbujemy zacząć od nowa? – zapytał i nagle mnie pocałował. Przez 4 lata nikt mnie nie całował, przez cztery lata nie czułam się tak blisko przy kimś.

- Kocham cię Harry – powiedziałam.


______________________


Na razie chwilowy brak weny chociaż w końcu napisałam rozdział na: 
W dodatku zaczęłam pisać nowe opowiadanie :
W szkole jak w szkole mam już jej dosyć więc cieszę się bardzo, że już mamy wolne i za niedługo święta...

Pozdrawiam, Marcela <3

czwartek, 19 grudnia 2013

Twenty Three 'Zayn '

Życzę miłego czytania♥
          Codziennie obwiniam się o śmierć mojej mamy. Robię to przez ojca, który ciągle mówił, że to moja wina. Teraz już nawet ojca nie mam, miałam JEGO, ale mnie zostawił.
        Pamiętam jak moja mama opowiadała mi w dzieciństwie, że każdy ma swojego anioła stróża, który zawsze będzie przy nas i nie pozwoli, aby stało się nam coś złego. Myślałam, że mam owego. A tu taka niespodzianka. Minęły już dwa lata, dwa lata GO nie ma. Obiecał, że będzie dzwonił i pisał SMS-y. Kłamał. Po cholerę namawiałam go do wzięcia udziału w tym programie. Wiedział o mojej sytuacji w domu, ale odszedł. Jestem ciekawa, co by było gdyby moja mama przeżyła 7 lat temu. Może ta trzynastolatka miała normalną rodzinę? Teraz mam 19 lat. Mój tata zmarł dwa lata temu, upił się do śmierci. Zawsze pił i nie raz zdarzyło się mu mnie uderzyć. Ale tym razem przesadził. Zostałam sama. Całkiem sama.
Sława zniszczyła Zayna. Tak samo jak on zniszczył mnie i nie wybaczę mu tego.

Dwa dni do świąt

     Zamknęłam drzwi na klucz i poszłam do pobliskiego centrum handlowego.  Nie znoszę świąt. Nikt, by ich nie kochał, gdyby był w mojej sytuacji. Samotne święta.
W galerii było stado ludzi, którzy zapomnieli o całej magii świąt. W tych czasach jak zapytasz kogoś z czym kojarzą mu się święta odpowie: " Z pustym portfelem". I to jest okropne. Marzę o świętach z kochającą rodziną. Przez samotność nie pałam do nich z entuzjazmem, nawet nie mam w domu choinki. Przez ten czas mam, tylko przyjaciółkę, ale ona nie zastąpi mi Zayna. Kiedyś, rodzice nie chcieli pozwolić nam zostać u siebie na noc, a my skleiliśmy sobie ręce. Ludzie zawsze mówili, że będziemy razem, najwidoczniej miało być inaczej.
     Ruszyłam w stronę sklepu odzieżowego. Potrzebowałam kilku rzeczy. Pracuję w kawiarni. Mam pieniądze ze spadku po babci, ale nie chcę spędzać całych dni w domu.
Po kupieniu wybranych ubrań ruszyłam w kierunku miejsca mojej pracy.
     Droga zajęła mi pięć minut. Weszłam do kawiarni i przywitałam się ze znajomymi. Zostawiłam rzeczy na zapleczu i ubrałam swój fartuszek. Stanęłam za ladą i podawałam zamówienia.
Podeszła do mnie koleżanka z pracy i powiedziała, żebym zbierała zamówienia. Podchodziłam do różnych stolików ze sztucznym uśmiechem.
- Dzień dobry! Co podać? - mruknęłam.
- Poproszę... - znałam ten głos. Zayn. Spojrzałam na chłopaka, dziewczynę i jego rodziców. Nie poznał mnie. Nie zmieniłam się aż tak. Zmieniłam kolor włosów z blondu na czerwono-pomarańczowy. Mam kolczyk w wardze, ostry makijaż.....
- Poproszę kawę i ciastko czekoladowe z posypką. A co ty chcesz słońce? Mamo, tato? - SŁOŃCE. Już wiem czemu  o mnie zapomniał. Jego rodzice spojrzeli na mnie. Nie widzieli mnie już półtorej roku. Ale chyba nie spostrzegli, że to ja.
Patrzył, ale nie widział. Wbił mi kolejny sztylet w serce.
     Z bezsilności rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać z bólu jaki mi zadał.
Życie to nie bajka, ale muszę się wziąć się w garść. Spojrzałam na zegarek obok łóżka. 16:45.
Idę go ogródka. Ubrałam się i wyszłam na taras i usiadłam na schodach. Usłyszałam śmiech i krzyk z domu obok. Z domu Malików. Ja już tak nie chcę. Nie chcę go kochać.
Spojrzałam w tamtym kierunku. Zayn, ta dziewczyna i jego rodzeństwo lepili bałwana. Kolejny cios prosto w serce i masa wspomnień.
Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Podeszłam do nich i je delikatnie uchyliłam.
- Clary...- zapytał.
- Przepraszam. Czego pan chce? - zapytałam z ironią w głosie.
- Clary. Nie wygłupiaj się.
- JA się wygłupiam!? Nie bądź śmieszny. To ty chyba przez DWA LATA udawałeś, że mnie nie znasz. I do tego w tej kawiarni! Wynoś się stąd! - krzyknęłam.
- Ale... - w połowie zdania mu urwałam.
- Nie ma ale. Wyjdź z mojego domu!
- Porozmawiajmy.
- Nie rozmawiam z nieznajomymi. Spieprzaj stąd - powiedziałam i zamknęłam mu drzwi przed nosem.

   Zayn ciągle mnie nachodził. Raz wpuściłam go.
- Proszę, daj mi wyjaśnić. - mówił jakby miał zaraz się rozpłakać.
- Co. Co chcesz wyjaśnić? - próbowałam mówić spokojnie.
- Ja chciałem zadzwonić. Nie mogłem, modest kazał mi zerwać kontakty ze starymi znajomymi.
- I ty to zrobiłeś. Nie obchodziły cię moje uczucia?! Zostałam sama! Zostawiłeś mnie, nie mam nawet rodziny! A teraz książę wraca i co?! Na co liczyłeś teraz! Że rzucę ci się w ramiona?! Że powiem jak ja cię kocham?! Że będziemy żyli długo i szczęśliwie?! Jak tak to się przeliczyłeś! - teraz już wydzierałam się na niego.
- Przepraszam....
- Wsadź sobie te przeprosiny w dupę. - odparłam i poszłam usiąść na sofę.
- Clary.... - mówił, a ja udawałam, że go tu nie ma. - Cholera Clary porozmawiaj ze mną!
- Porozmawiałam z tobą. Nie mam już nic do powiedzenia. A teraz łaskawie wyjdź z mojego domu.
- Ale ja mam! - uniósł głos. Podszedł do mnie, złapał mnie za nadgarstki i przygwoździł do kanapy.
- Chcesz poznać prawdę?! Prawda jest taka, że się w tobie zakochałem! Próbowałem zdusić to uczucie i nie komunikować się z tobą. Nie chciałem niszczyć naszej przyjaźni. Ale oczywiście wszystko musiałem zepsuć! Nigdy nikogo tak nie pokochałem jak ciebie! Kocham cię Clary.... Kocham. - skończył mówić. Z jego oczu zaczęły wypływać łzy, z moich też. Nie wiedziałam co mam zrobić.
- A ta dziewczyna..?
- To moja kuzynka. - szepnął. Przez dobre pół godziny siedzieliśmy w ciszy. Nagle odezwałam się:
- Jaa, ja kocham cię Zayn. - ten nic nie odpowiedział, tylko mnie pocałował. Oddałam pocałunek.

       Te święta spędziłam z rodziną Zayna. Moje marzenie się spełniło. Teraz mieszkam z nim w Londynie. Jeżdżę z nim i jego zespołem w trasy koncertowe. Zayn mi się oświadczył i już nigdy nie zostawił. Wróciłam do poprzedniego wyglądu. Na razie jest pięknie.
**********************************************************************************

Dzisiaj imagin tak na umilenie dnia. Otóż jestem chora i miałam czas. Takie oderwanie od imagina z Louisem. Z kim ma być kolejny imagin?
KA BU JA! Zaskoczyłam was nim??
Nie, ja wcale nie naoglądałam się Niekrytego.... Kocham was♥ Komentujcie♥ xx

środa, 18 grudnia 2013

Twenty Two 'Louis cz.4'

** Pisane przy tym
- Jestem tu... Nie masz się czego bać. - próbował uspokoić dziewczynę. W głowie Louisa panował chaos. Nie umiał wyjaśnić swojego zachowania. Siedział w pokoju wroga i do tego trzymał go w swoich ramionach jak najcenniejszy skarb. Anastasia powoli zamykała zmęczone powieki płaczem. Już po chwili spali w swoich ramionach.
 *********************************************************************************
Godzina; 08:20
Obudziłam się wtulona w Louisa. Louisa.... Chłopak spoglądał na mnie spod wachlarza rzęs. Jego wzrok wypalał we mnie dziurę. Przez chwilę nasz wzrok się spotkał. Poczułam coś dziwnego w brzuchu.
- Hejjj... - powiedział przeciągając literkę "j".
- Cześć... - odpowiedziałam.
- Co ci się wczoraj śniło? - niepewnie zapytał. Zacisnęłam powieki, żeby łzy nie mogły ujrzeć światła dziennego i odpowiedziałam.
- Nie pamiętam... - skłamałam. Nie mogłam mu powiedzieć prawdy, jeszcze powiedziałby to reszcie.
- Aha. Ja już, no wiesz pójdę. Tak pójdę... - wymamrotał i wstał z mojego łózka. - To.. Do zobaczenia.
- Ta... Do zobaczenia.... - podreptałam do łazienki. Powoli zmywałam wczorajszy makijaż. Nie mogłam bez niego gdzieś się pokazać. Delikatnie mówiąc moja twarz była lekko oszpecona.
 **********************************************************************************
10.05.2013r.
Pokój Anastasi,
Godzina: 22:00
Od tamtego czasu zbliżyliśmy się do siebie z Louisem. Nadal udawał, że mnie nienawidzi albo nie udawał.... Tylko tak było na prawdę. Spotykaliśmy się u mnie w pokoju wieczorem. Ten chłopak bardzo mi się spodobał. Próbowałam zapomnieć o tamtym okropnym dniu. Nie znosiłam czyjegoś dotyku.
 Boje się, że on może boleć tak jak wtedy. Rany już prawie się zagoiły. Zostały małe blizny, takie na pamiątkę. Paulowi powiedziałam, że moja ciocia zachorowała i musiałam wyjechać.
Tego wieczoru także miałam spotkać się z Louisem. Po chwili drzwi do mojego pokoju się uchyliły, a do pomieszczenia wparował szczęśliwy Louis.
- To co robimy? - zapytał.
- Film? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Okej. - poszedł włączyć film. W połowie filmu objął mnie ramieniem. Wzdrygnęłam. Kiedy film dobiegł końca Tomlinson przybliżył się do mnie i złączył nasze usta w pocałunek, który oddałam.
Dopiero po kilku sekundach zorientowałam się co się dzieję i odepchnęłam od siebie chłopaka.
- Przepraszam, myślałem że czujesz to samo. Dawałaś mi sygnały, które źle odebrałem. - mówił jak najęty i wyszedł z pokoju. Zrozpaczona rzuciłam się na łóżko. To nie miało być tak! Ja... Ja go kocham. Po prostu spanikowałam. Spiepszyłam po całej linii.
 **********************************************************************************
31.05.2013r.
Godzina; 16:17
Hala koncertowa w Londynie
To już dzisiaj. Dzisiaj świat miał się dowiedzieć o nowym członku One Direction.
Boje się cholernie. Zwłaszcza, że Louis bardziej mi uprzykrza życie. Do występu zostały dwie minuty.
Światła, scena, piski.
Zaczęliśmy od nowej piosenki. Później przedstawili mnie fanom i udawali, że kochają mnie bardzo.
Koncert dobiegł końca. Wszyscy zaczęli nam gratulować. Teraz jeszcze rozdanie autografów.
- Hej. Dasz mi swój autograf? - zapytała jakaś dziewczyna.
- Jasne. - podpisałam jej kartkę. W tym całym wydarzeniu jedna dziewczyna bardzo mnie zaintrygowała. Powiedziała: " Dołączyłaś do zespołu, co było dla fanów wielkim zaskoczeniem. Ale muszę przyznać, że masz piękny głos." później jeszcze dodała: " Widzę jak na siebie patrzycie, mam nadzieję, że będziecie razem"
                                                                               ~*~

Przepraszam! Rozdział napisałam dopiero teraz, bo miałam małe problemu w swoim życiu. Ale przysięgam, kolejny imagin dodam szybciej. Tego kilku częściowego imagina jeszcze jedna część. Nie myślałam, że on będzie miał 5 części. Zapraszam do mnie: http://lond-it-does-not-mean-forever-1d.blogspot.com/
Liczę na komentarze♥
 A i Vicky. Za objaśnienie Miasta Kości.♥


niedziela, 15 grudnia 2013

Nabór!!!

Uwaga, uwaga.....

Ogłaszam nabór na bloga....

Każdy chętny, musi nadesłać jeden imagin na adres aleksandra.olaaa@op.pl ...

Czas do 23 grudnia, a wyniki w zależności jak długo zajmie mi sprawdzenia.

Pozdrawiam, Marcela <3

sobota, 14 grudnia 2013

Twenty One 'Niall cz.3'

Stało się coś czego się nie spodziewałam.  Kiedy siedzieliśmy na łóżku usłyszeliśmy głos Zayna.
-Niall'er. Gdzie jesteś ?
-O cholera -szepnął blondyn.
-Co się stało ?
Ktoś po drugiej stronie drzwi nacisnął klamkę i otworzył drzwi. W tym właśnie momencie stało się to niespodziewanie. Niall przysuną się, szepną ciche "Przepraszam" i mnie pocałował. Wplótł palce w moje włosy. Do pokoju wpadł Zayn. Szybko przymknęłam oczy.
-Och. Sorry. Chciałem tylko przekazać, że Harry przyjechał.
-Spoko. Zejdziesz z nami ? - zwrócił się do mnie i wyciągną rękę.
-Jasne - złapałam jego dłoń i pomógł mi wstać.
Zeszliśmy po schodach,  przeszliśmy przez salon, w którym dalej było mnóstwo ludzi.  Chłopak ani na moment mnie nie puścił. Wyszliśmy przed dom. Maszyna Nialla zniknęła. Pewnie ktoś go przedstawił,  bo on się tym nie przejął. Natomiast w tamtym miejscu stał inny motor a na nim siedział brunet o lokowatych włosach. Gdy nas zobaczył wstał i odłożył kask. Podszedł do nas.
-Hej chłopcy.  Widzę,  że macie śliczną towarzyszkę. Jestem Harry - wyciągną rękę.
-A ja [T.I.] - przyjęłam jego dłoń a on odwrócił moją i delikatnie cmokną w jej zewnętrzną stronę jak prawdziwy gentelmen. Przeszły mnie ciarki. Przyjrzałam mu się.  Na rękach miał rękawy* a na szyi i nadgarstku liczne tatuaże, które tak jak blondynowi dodawały pazura. Miał naprawdę śliczne oczy, które błyszczały zielenią za każdym razem kiedy się uśmiechał. Z prawej strony ust zauważyłam kolczyk. Niall i Zayn też takie mieli. Czy oni tworzą jakiś gang ?!
-A więc Niall. To jest ta sławna [T.I.]. No rzeczywiście jest ładna - uśmiechnął się ukazując dwa przesłodkie dołeczki. Blondyn chrząknął sprowadzając Harry'ego na ziemię.
-Przepraszam. Rozmarzyłem się - zaśmiał się a ja poczułam, że się rumienie.
-Niall - szepnęłam a chłopak spojrzał na mnie. - Jak to jest, że twoi kumple mnie znają i na dodatek komplementują ?
-Znają cię, bo wtedy kiedy cię podrzucałem byłem z nimi umówiony. I nie przepraszaj - odparł uprzedzając moje słowa. O kurde czyta mi w myślach. - A komplementują cię , bo się im podobasz. Ale spokojnie. Nie dam cię tknąć - puścił mi oko.
No i znów moje policzki zapłonęły. Niall mocniej ścisnął moją rękę, dodając otuchy. Czekaliśmy jeszcze kilka minut dopóki nie podjechały jeszcze dwa motory. Poznałam Louisa i Liama. Lou też mówił słodkie słówka o mojej urodzie za to Liam zachowywał się trochę gburowato. Rzucił w moją stronę "Siemka" i udał się do środka willi. Wszyscy mieli tatuaże, kolczyki albo tunele. Każdy miał przebitą wargę. Wiedziałam - krzyczała moja podświadomość. Weszliśmy do budynku. Impreza wyraźnie miała się ku końcowi. Zostało tylko kilkanaście (z kilkudziesięciu) osób. Jakaś dziewczyna leżała pod stołem śpiewając piosenki,  których tekstu nie rozumiałam. Z chłopakami weszliśmy do kuchni. Blondyn zrobił mi drinka. Zapoznałam się bliżej z resztą "gangu". Liam ciągle było od nas ... odseparowany ? Kiedy reszta była zajęta rozmową podeszłam do bruneta. Stał przy wejściu na taras. Gdy mnie zobaczył  przesunął szklane drzwi i wyszedł na zewnątrz. Odstawiłam kieliszek i bez namysłu poszłam za chłopakiem.  Przesunęłam za sobą szkło.
-O co ci chodzi ? - spytałam.
-O nic.
-Nie jestem głupia. Chłopcy normalnie się przywitali a ty burknąłeś coś i poszedłeś sobie. To było niegrzeczne. Oni ze mną rozmawiają a ty mnie unikasz. Dlaczego ?
-Bo mi ciebie szkoda. I nie chcę się przyzwyczajać do ludzi. Szczególnie do ciebie.
-Dlaczego ?
-Chciałbym ci powiedzieć ale nie mogę.
-Ale ... bo ... to chociaż ogólnie wytłumacz o co chodzi.
-Mogę ci powiedzieć tylko jedno. Ale obiecaj, że wtedy odejdziesz, nie będziesz nas szukać a wręcz przeciwnie.
-Zależy o co ...
-Obiecaj.
-Nie mogę. Nigdy nie obiecywałam nic w ciemno. I nie mam zamiaru tego zmieniać.
-Jak chcesz -rzucił.
Złapał mnie za nadgarstek i wciągną z powrotem do środka. Byliśmy koło kuchni czyli tam gdzie była reszta. Harry siedział na krześle, Lou stał obok niego, Niall na blacie stołu a Zayn leżał na wysepce. Staliśmy tak, że za żadne skarby by nas nie zauważyli. Liam przyłożył palec do ust nakazując być cicho. Widziałam w jego oczach smutek i żal. Przytaknęłam i nasłuchiwałam o czym rozmawiają.
-I co ? Wygrałem ? - prychnął Zayn.
-Chyba śnisz. Tylko się z nią całowałem kiedy akurat wszedłeś. Wiecie co ? Odwołuję zakład. Nie chcę aby to ona nim była. Jest zbyt wartościowa. Jak chcecie to się zakładajcie, który pierwszy przeleci jakąś panienkę. Ja już się nie bawię. Ja chcę z nią być. Tak na serio i bez zakładów - burknął Niall'er.
-Hmm .... chyba naprawdę się w tobie zakochał - szepnął Liam.
Otworzyłam szeroko oczy. Zakręciło mi się w głowie od nadmiaru informacji. CO ?! Byłam tylko pieprzonym zakładem ? On miał tylko mnie zdobyć, okręcić wokół palca i zostawić ?! Jak ?! Dlaczego ?! Tysiące pytań. Ale z drugiej strony chce ze mną być.
-Uuuu Niall się zakochał - westchnął teatralnym głosem Lou.
-Niemożliwe - sapną Zayn. - On nie ma uczuć.
-A po za tym - zaczął Harry. - To wbrew zasadom. Pamiętasz ? Żadnych zakochiwanek. Czysta zabawa.
-Powiedziałem. Nie bawię się. Na pewno nie z nią.
-Ciebie powaliło ? Znasz ją od wczoraj. I to ja ją znalazłem. Miałeś cel i zwaliłeś to i cały zakład a przy tym naszą zabawę. Już się w niej zakochałeś ?
-Harry, dlaczego chcesz się nią bawić ? W ogóle dlaczego bawisz się laskami ?
-Bo to laski, są naiwne i głupie. A coś z życia trzeba mieć.
-Ja mam. Pasje. Motory. To powinno być twoje życie i zabawa. A nie dziewczyny.
-Po dłuższym wysłuchaniu wywodu naszego kochanego Niall'era stwierdzam, iż ma racje. Szkoda mi było tej Agnes kiedy jej powiedziałem ... to co powiedziałem. A to tylko dlatego, że mi kazałeś - odparł Zayn.
-Ludzie. Ale macie problemy. TO TYLKO DZIEWCZYNY ! - krzyknął loczek. - Wiecie co ? Ja jadę. Do domu. I jak przemyślicie to co dziś powiedzieliśmy to przyjedźcie i może wtedy pogadamy. A tak w ogóle to gdzie Liam ? A nie ważne. Nara !
Zaczął kierować się w naszą stronę. Spojrzałam z paniką na chłopaka stojącego koło mnie. W koścu podsłuchiwaliśmy, no nie ? Ja bym się wkurzyła jakby ktoś podsłuchiwał moją prywatną rozmowę.
-Teraz to już spoko. Wyjdźmy. Niech wiedzą - uśmiechnął się.
Ruszyliśmy do kuchni. Harry, który prawdopodobnie miał zamiar wyjść zatrzymał się w pół kroku. Przybrałam poważny wyraz twarzy i skarciłam wszystkich obecnych.
Chłopacy patrzyli się na nas i nie wiedziałam co mam zrobić. Niall głośno przełkną ślinę.
-Jak wiele słyszeliście ? - szepnął.
-Zależy od czego zaczęliście rozmowę - warknęłam.
Ooooo je ! Jestem groźna. O tak, niech się boją.
-No ... hmmm ...... mówiliśmy o .... motorach.
-Kłamstwo - prychnęłam. - Wytłumacz mi to wszystko. Jak to byłam zakładem ? Kto i dlaczego mnie wybrał ? O co do cholery chodzi w tym wszystkim ?
-Bo ... - zająknął się.
-Czy zostałam "wybrana" dla zakładu ?
-Ale to nie o to chodziło i ...
-Tak czy nie ?
-Tak.
-Kto mnie wybrał ? I dlaczego akurat mnie ? - powiedziałam groźniej.
-Ja. Jesteś ładna. Chodzisz w okolicy na uczelnie. Kiedyś jak jechałem do Zayna to cię zauważyłem,. Potem widziałem cię kilka razy i jesteś zakładem - wyjaśnił loczek.
Kurcze, naprawdę muszą się bać jeżeli się tak tłumaczą.
-A ty ? Masz zamiar coś powiedzieć ? Dobrze bawiłeś się moim kosztem ? - mówiłam już ze łzami w oczach. Smutek wziął górę nad złością.
-Nie. Znaczy na początku to byłą zabawa ale dopiero potem zobaczyłem jaka jesteś naprawdę. Nie chcę zakładów. I na pewno nie związanych z tobą. Jesteś dla mnie ważna. Bardzo. Już się nie założe o dziewczynę, bo chcę być z tobą.
-A to się nie zdarza - wtrącił Zayn.
-Nigdy więcej zakładów ? - nie spuszczałam zapłakanych oczu z blondyna.
-Nigdy - zszedł z blatu i do mnie podszedł z zamiarem przytulenia się ale w ostatnim momencie zrobiłam krok w tył.
-Nie. Ja już pójdę. Pa chłopcy. A  ty ... - znów wzrok skierowany w stronę Niall'a. - ... pomyśl. Wiesz gdzie mieszkam. I przemyśl to wszystko dokładnie, bo słyszałam ...
-Słyszeliśmy - poprawił mnie Liam.
-Słyszeliśmy wszystko. Ja ... też ... daj mi chwilę czasu. A jeżeli jest naprawdę tak jak mówiłeś kiedy byliśmy sami to będziesz wiedział kiedy przyjść i ... wtedy się zobaczy.
Ostatni raz spojrzałam w ich stronę i wyszłam z domu. Skierowałam się w stronę mojej ulicy. Miałam świadomość, że jest koło 4 nad ranem a ja mam do przejścia jakieś pięć kilometrów ale spacer jest mi potrzebny. Nic innego teraz nie pragnęłam bardziej niż świeżego powietrza w płucach. U siebie byłam koło 5:30. Zdjęłam buty zdjęłam ciuchy, nałożyłam wyciągniętą koszulkę i położyłam się do łóżka. Działo się tak wiele, że miałam potrzebę wyłączenia się. Po chwili dumania na mojej pięknej łódce odpłynęłam w krainę Morfeusza.

*rękawy - tatuaże, które są na całej długości ręki, od ramienia albo łokcia aż po nadgarstek - PRZYKŁAD
________________
BoŻe !! Tak was przepraszam. Miałam już dodać dawno temu ale nie wyszło. Mam nadzieję, że podoba wam się imagin. Pracowałam nad nim bardzo długo. Czytaj trzy noce, bo koło 3 nad ranem mam najlepszą wenę (polecam). Po za tym w tym i zeszłym tygodniu miałam tyle sprawdzianów, że się w głowie nie mieści.
Pozdrawiam drugo-gimbazjalistów ;3 Kurcze, został tydzień a ja muszę poprawić fizykę. Masssakra. Lubię fizykę (fiem dziwne) ale nie ogarniam Dynamiki ;) Znaczy nie ogarniałam. Ojoj się rozpisałam. Dobra przechodząc do sedna. Jak wam się podoba ? Co sądzicie itp. Czekam na opinię. Zauważyłam, że jest naprawdę wielu obserwatorów a komentarze dodają może ze dwie osoby. Naprawdę ? Jeżeli wam się podoba to my >autorki< chcemy to wiedzieć. Więc poprosimy o komentarze zachęcające nas do pracy.
Ze zniecierpliwieniem i poważaniem Vicky ;*

niedziela, 1 grudnia 2013

Twenty 'Zayn'

Zanim przeczytasz.....

Hybryda - pół wampir- pół wilkołak
Pierwotny - pierwsze wampiry na świecie
Zauroczyć kogoś - np. wampir spogląda komuś w oczy i wydaje polecenie, a ta osoba to robi.


Kolejny dzień siedziałam w Londynie. Pokłóciłam się z moim braćmi, dlatego uciekłam z Nowego Orleanu, aż tutaj. Co mnie skłoniło? Nie wiem. Po prostu weszłam w pierwszy lepszy samolot. Siedziałam właśnie w samotności w jakimś apartamentowcu. Nic, ani się rozerwać ani gdzieś wyjść. Nie chcę mi się. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Podeszłam i otworzyłam.
- Dzień Dobry, ja mieszkam obok i chciałem się zapytać, czy masz może kostki do gitary przy sobie? - zapytał.
- A nawet jeśli... - i nagle do mnie podszedł i spojrzał mi w oczy.
- Daj te kostki do gitary - już wiem! To jest wampir.
Wzięłam go za fraki i wrzuciłam do salonu.
- Naprawdę? Chciałeś mnie zauroczyć? - zakpiłam.
- Jesteś wampirem? - zapytał.
- Nie, po prostu skądś wiem o zauroczeniu - spojrzałam na niego jak na debila.
- Zayn, znaczy się kiedyś inaczej się nazywałem, ale teraz Zayn.
- A jak się nazywałeś?
- Zain Wilhelmson - powiedział.

Rok 1738

Siedziałam w białej sukni i czekałam na moich braci. Kiedy nagle ktoś stanął przede mną. 
- Czy mogę prosić do tańca? - zapytał.
Jak na damę przystało chwyciłam jego rękę i udałam się na środek sali balowej. Te czekoladowe tęczówki.
- Jak się śmiesz nazywasz? - zapytałam.
- Zain Wilhelmson - odpowiedział wyraźnie rozbawiony.

- A ty jak się nazywasz? - zapytał.
- [T.I. i T.N.] - spojrzał się na mnie.
- Dlaczego nie mogłem cię zauroczyć? Przecież to się udaję w większości przypadków. Nawet na wampirach...
- Jestem pierwotnym - kiedy to powiedziałam on odskoczył wystraszony.
- O mój boże... Przepraszam - jęknął.
- Przecież cię nie zabiję. Nie po to cię stworzyłam.

Rok 1739

Ja i Zain. Zakochałam się. Ale to nierealne zakochać się w człowieku prawda? Żeby ten świat był sprawiedliwy.
- [T.I.] - usłyszałam głos mego brata i wstałam. - Idziemy dzisiaj na bal. 
- A Zain będzie? - zapytałam z nutką nadziei.
- Zakochałaś się w nim siostro? - zapytał. - Nie jest ciebie wart to tylko człowiek. Nie pozwalam ci się z nim spotykać.
- Ale...
- Nie [T.I.], zbyt często się zakochujesz i nie wychodzi z tego nic dobrego.

- Stworzyłaś mnie? - zapytał się.
- Tak, robiłam wtedy mojemu bratu na złość - odpowiedziałam. - Nie pamiętasz mnie?
- Ale miałaś wtedy takie mocno kręcone długie blond włosy, a teraz są nieco inne - zaśmiał się.
- Zmieniam się wraz z modą - odpowiedziałam.
- Może oprowadzę cię po nowym Londynie?
- Z wielką chęcią.

Rok 1756

Will (twój brat) nadal nie wie, że spotykam się z Zainem. Niech tak pozostanie. Nie przepada za nim, a kiedy dowiedział się, że go przemieniłam myślałam, że mnie zabije. A co do Zaina. Do... Kocham Go!
- Siostro - usłyszałam wrzask Willa. Po chwili pojawił się w moim pomieszczeniu. - Co ja mówiłem na temat Zaina. Nie i koniec! Pożegnaj się z nim albo ja to załatwię. - zaśmiał się.
- Will, dlaczego nie pozwalasz mi na spotykanie się z nim?
- On nie jest ciebie wart - powiedział wychodząc.
- Sądząc po twoim myśleniu, nikt nie jest mnie wart - krzyknęłam.

Minęły 2 tygodnie od spotkania z Zaynem. Cały czas gdzieś razem wychodzimy, a od niedawna jesteśmy razem. Spałam sobie z Zaynem, aż nie usłyszałam pukania do drzwi. Podniosłam się i poszłam otworzyć. Zayn szedł za mną, gdy otworzyłam ujrzałam Willa.
- Siostrzyczko - spojrzał uśmiechnięty na mnie. Nagle spojrzał na Zayna i uśmiech zniknął. - Czy ja się nie wyraziłem kilkaset lat temu niewyraźnie? - zapytał wkurzony.
- Will, ja go kocham - powiedziałam.
- Jesteś naiwna, on nie jest ciebie wart - powiedział.
- Nie wiesz tego i zostaw mnie w spokoju! - krzyknęłam.
- Wpuść mnie - powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Nie! Ile razy ci mam powtarzać, że to moje życie? - krzyknęłam.
- Dobrze, ale pamiętaj! Zemszczę się - i odwrócił się.
- Powodzenia - zamknęłam drzwi i pocałowałam Zayna.


_________________

Tak wiem do dupy, ale nie miałam weny, a chciałam coś napisać...
Ja się nie rozpisuję. Miłego dnia/wieczoru/nocy....

środa, 27 listopada 2013

Nineteen 'Niall cz.3'

Hej wam!
Jak nowy wyglad bloga?
Dodaje ostatnią część Niallera, a teraz szykuje już nowego o Zaynie, który być może w weekend.


12.06.2013r.

Właśnie wczoraj skończyłam szkołe. Jestem w połowie 5 miesiąca ciąży.To dziewczynka! A Niall? Nadal nie wie, że to jego dziecko. Dzisiaj się przeprowadzam do niego do Londynu. Właśnie jestem spakowana i czekam, aż po mnie przyjedzie. Jestem wdzięczna rodzicom [I.T.P.] i jej samej. A moi rodzice? Nie odzywją się do mnie. Nawet rodzeństwo. Ale teraz właśnie widać na kim można polegać.
- [T.I.], Niall przyjechał - usłyszałam mamę [I.T.P.].
Wyszłam z pokoju. Podeszłam do Nialla i go mocna przytuliłam.
- Wskakuj mała do auta - zaśmiał się.
Młodsza od niego jestem tylko o dwa lata i od razu 'mała'. Pożegnałam się ze wszystkimi i weszłam do samochodu. Po chwili i Niall usiadł. Jechaliśmy w ciszy. Aż w końcu Niall ją przerwał.
- Jak się czujesz? - zapytał.
- Dobrze, a ty? - uśmiechnęłam się do niego.
- Dobrze - zaśmiał się.
Rozmawialiśmy całą drogę samochodem. Weszliśmyndo prywatnego samolotu. W pewnym moencie, gdy już lecieliśmy, Niall zaczął.
- Znajdziemy ojca dziecka. Mam dobrych ludzi od tego. Tylko musisz podać jego stare imię i nazwisko - powiedział. Wystraszyłam się.
- Ale, ale nie trzeba. Ja nie chce go znać - stwierdziłam.
- Ojciec musi wiedzieć, że ma dziecko! Jak nie chcesz to dam rade sam go znaleźć - powiedział wkurzony.
- Nie pozwalam ci! - powiedziałam głośniej.
- I tak to zrobie - stwierdził.
- Ale on nie jest ojcem dziecka! - krzyknęłam i zaczęłam płakać.
- To kto nim jest? - zapytał wkurzony.
- Ty - szepnęłam.
Zakryłam twarz rękoma i zaczęłam płakać.
- C-co?! - wrzasnął.
Nie odpowiedziałam.
- Będe miał dziecko - stwierdził. - Ja nie mogę - powiedział wkurzony. - Co ja narobiłem. Czemu nie powiedziałaś prawdy? - zapytał.
- Masa koncertów, wywiady, fani... Nie chciałam ci tego niszczyć... i się bałam.
- Ty jesteś nienormalna! - wrzasnął. - Jak się z tobą dogadać?! Co j teraz zrobie...
- Nic. Zamieszkam w domu samotnej matki - powiedziałam.
- Ty na serio jesteś głupia! Zostajesz u mnie. Tylko sobie nie myśl, że ci to kiedykolwiek wybacze!
Nie odzywał się do mnie przez reszte drogi. Wychodząc z samolotu powiedział, że mam nigdzie nie iść i czekać na ochronę. W końcu przyszli. Tyle wrzasków... Wsiadłam do jego samochodu, ale usiadłam z tyłu. Napisałam wszystko [I.T.P.]. Ale nie odpisała. No tak... Wyjechali dzisiaj na wioske, gdzie nie ma zasięgu. Dojechaliśmy jak mniemam do jego domu. Wyszłam i chwyciłam walizki, ale Niall mi je zabrał i poszedł przed siebie.
- Zajebiście - szepnęłam pod nosem.
Wszedł do środka, a ja za nim. Ściągnęłam buty i poszłam za nim. Był to pokoju zaraz obok salonu. Położył w nim moje walizki. Ściany jasno-fioletowe, jasne panele, duże łóżko z baldachimem, całe łóżko białe, łącznie z pościelą, duża szafa biała, białą szafkę nocną i białe biurko. Odwrócił się do mnie.
- To twój pokój - powiedział i wyszedł.
Był już wieczór, a on dalej się nie odzywa. Przebrałam się w pidżamę. Czyli bluzke na krotki rękw i krótkie spodenki.  Włosy związałam w kitkę. Położyłam się spać.
Obudziłam sie z mdłościami. Wybiegłam szybko z pokoju. Ale gdzie jest łazienka?
-Łazienka - powiedziałam, gdy zobaczyłam Nialla.
Wskazał mi, a ja szybko do niej wbiegłam. Zwymiotowałam. Fuj, jak ja tego nienawidze. Wstałam i obmyłam twarz. Wyszłam z łazienki. Niall siedział w salonie na kanapie. Podeszłam do niego i usiadłam obok.
- Porozmawiajmy jak cywilizowani ludzi, a nie się obrażasz! - powiedziałam.
- Nie mamy o czym! To ty mnie oszukałaś! - wrzasnął na mnie.
- Oddam dziecko do adopcji. Jeśli ja nie dam sobie rady, a ty go nie chcesz,..
- Kto powiedział, że nie chce?! - wysyczał mi prosto w twarz.
To nie był Niall, którego znałam.
- To co mam zrobić? - szepnęłam załamana.
- Urodzisz to dziecko - powiedział. - Wychowamy je. Jakoś damy radę - w tym momencie poczułam, że stary Niall wraca. - Ale nadal ci nie wybacze.
Pokiwałam głową i poszłam do pokoju. Siedziałam i patrzyłam się w sufit.

19.09.2013r.

Końcówka 8 miesiąca. Coraz bardziej się boję i coraz gorzej się czuję. Niall nadal ze mną nie rozmawia. Właśnie siedziałam w pokoju, a Niall chyba oglądał TV. Poczułam skurcz. Zignorowałam to, ale po kilku następnych zaczęłam panikować. Poczułam mocny ból.
- NIALL! - wrzasnęłam.
- Co się dzieje? - zapytał wyraźnie wystraszony.
- To chyba już - ledwo powiedziałam.
- O boże - wziął mnie na ręce, a następnie torbe.
Posadził mnie w samochodzi i ruszył.
- Spokojnie - mówił do mnie.
- Jak mam być spokojna?! - wrzasnęłam na niego zirytowana.
Dojechaliśmy do szpitala, a po chwili jechałam na sale.
- Mogę wejść? - zapytał.
Pokiwałam przecząco głową.

Niall

Siedziałem przed drzwiami i słyszałem płacz i krzyki [T.I.]. Byłem przerażony, a co dopiero ona. Bałem się. Przecież teraz trzeba będzie dziecko wychować.

[T.I.]

Po 7 godzinach urodziłam śliczną dziewczynkę. Kiedy dostałam ją na ręce, rozpłakałam się. Była taka śliczna i drobniutka. Była podobna do Nialla. Właśnie on wszedł o sali. Podszedł do mnie. Spojrzałam się na niego, a on szeroko się uśmiechał.
- Chcesz ją potrzymać? - zapytałam.
Pokiwał głową i podałam mu ją.
- Jaka śliczna - powiedział. - Jak ją nazwiemy? - zapytał.
- Hope - powiedziałam.
- Hope Horan - zaśmiał się.
- Żartujesz sobie? - zapytałam. - Będzie miała moje nazwisko! - powiedziałam oburzona.
- [T.I.], noo weź przestań. Noech ma moje nazwisko! - powiedział.
- Nie zgadzam się - spojrzał się na mnie.
Po długich kłótniach nadal, nie ustaliliśmy tego. Nagle drzwi się otworzyły i pojawiła się rodzina Nialla.
- O jeju - zatkała buzię mama Nialla. - Chlopczyk czy..
- Dziewczynka, Hope - powiedział Niall.
Jego rodzina też namawiała do ich nazwiska. Ja nie odpuszcze! W końcu byłam zmęczona i zasnęłam.

22.09.2013r.

Wychodzimy dzisiaj do domu. W końcu córeczka nazywa sie Hope Marcelina Horan. Ubrałam się w jasno-różową sukienkę. Hope ubrałam w różowe śpioszki w serduszka i włożyłam do nosidełka. Po chwili Niall pojawił się obok mnie. Wyszliśmy z budynku, a wszędzie pełno paparazzi i fanów. Z pomocą kilku ochroniarzy udało nam się dostać do auta.
Kiedy zobaczyłam małynpokoik Hope popłakałam się. Nadeszła noc. Przebrałam małą, nakarmiłam ją. Położyłam ją na moim łóżku i ułożyłam się obok niej.Westchnęłam kiedy mała zasnęła. Zadzwoniłam do [I.T.P.]. Rozmawiałam z nią dobre 2 godziny, ale musiałam skończyć, bo Hope zaczęła płakać. Wzięłam ją na ręce i zaczęłam kołysać. Nawet nuciłam jej kołysankę. Po chwili przestała płakać, ale cały czas ją kołysałam. Jest taka słodka. Nagle w moim pokoju pojawił sie Niall.
- Daj, zajme się nią, a ty idź spać - powoedział.
- Nie, już jest ok. Nie płaczę - uśmiechnęłam się w jej stronę.
- Jestem jej ojcem też mam prawo - powiedział wkurzony.
- Czemu ty mnie tak nienawidzisz? - zapytałam patrząc jemu w oczy.
- Oszukałaś mnie - powiedział.
- A ty co byś zrobił? Wiedziałam, że kiedy ci powiem to byśmy przestali się przyjaźnić inie miałabym u ciebie żadnych szans! - po wypowiedzeniu tych słów zrozumiałam, że powiedziałam za wiele. - Po prostu wyjdź - powiedziałam.
Wyszedł trzaskając drzwiami, a Hope zaczęła płakać.

24.12.2013r.

Super wigilia! Niall chyba jedzie do rodziny, a ja zostaje tutaj sama z Hope. Usłyszałam, że Niall wychodzi. Dlatego wyszłam z pokoju i poszłam do salonu. Było mi przykro. Zadzwoniłam do Zayna. Jako jedyny nie onchodzi świąt. Poprosiłam, aby kupił mi choinkę. Nie czekałam na niego długo. Przyszedł ze średnią choinką.
- Jestem ci wdzięczna - powiedziałam. - Ile kosztowała? - zapytałam.
- Nie chcę od ciebie pieniędzy. A Nialler gdzie? - zapytał.
- Nie wiem, chyba do rodziny pojechał - powiedziałam.
- Pozdrów go. To pa - powiedział i wyszedł.
Położyłam małą w kojcu. Kupiłam pare bombek, pare dostałam. Ubrałam choinkę. Skromnie, ale chociaż czuć tę magię świąt. Dobra, kogo ja chcę oszukać. Nie czuje jej wcale. Nie mam nikogo oprócz Hope. Mój telefon zaczął dzwonić szybko odebrałam.
- Dzień Dobry, [T.I.] tu mama Nialla. Miał wypadek, a ja nie mam jak tam się dostać. Proszę pojedź do szpitala - mówiła roztrzęsiona.
- Już jadę - powiedziałam.
Ubrałam małą i siebie. Dwa domy dalej mieszkał Liam z Sophią. Zadzwoniłam dzwonkiem do ich drzwi. Otworzyła mi Sophia.
- Mogę zostawić ją u was? Niall jest w szpitalu, jego mama prosiła, abym tam poszła...
- Jasne - powiedziała i wzięła ją. - Zadzwoń później.
- Ok, tam masz pampersy, mleko...
- W porządku, wiem - powiedziała.
Zaczęłam biec w stronę szpitala. Po 30 minutach cała mokra weszłam do budynku.
- Gdzie znajduję się Niall Horan, jestem jego narzyczoną. Jak mi pani nie wierzy może pani wpisac w internet...
- Wierzę pani - to zawsze działa. - Sala numer 142 4 piętro.
Weszłam do windy i poszłam do sali. Przed salą stał lekarz. Niall wpadł w poślozg. Przez co ma lekki uraz biodra i kostki. Jest bardzo słaby i trzeba będzie się nim opiekować. Weszłam do sali. Leżał na łóżku blady jak ściana Niall. Podeszłam do niego, a on obkręcił głowę.
- Jak się czujesz? - zapytałam.
- Co ty tutaj robisz? - spytał.
- Przyszłam po ciebie. Napisałam do Zayna, zaraz będzie i zawiezie cię do domi - powiedziałam.
- Gdzie Hope? - spytał.
- U Liama i Sophie.
Więcej z nim nie rozmawiałam. Okazało się, że auto Zayna ma dwa miejsca więc szłam z buta. Po drodze poszłam po Hope. Podziękowałam im. Weszłam do domu i się rozebrałam. Zrobiłam to samo z Hopie (czasami tak na nią mówię). Włożyłam ją do łóżeczka. Weszłam do pokoju Nialla.
- Jak się czujesz? - zapytałam stojąc w progu.
- Wszystkie kości mnie bolą - powiedział.
Poszłam do kuchni. Zrobiłam mi cherbatę oraz odgrzałam barszcz, który miał być dla mnie. Zaniosłam mu na tacce. Ale on spał. Wyszłam z jego pokoju. Poszłam się przebrać. Potem usypiałam Hope. Ostatecznie zasnęłam na kanapie.
Usłyszałam jęki Nialla. Przebudziłam się i weszłam do jego pokoju.
- Co się dzieje? - zapytałam.
- To biodro tak cholernie boli - powiedział.
Podałam mu maść.
- Tylko ostrożnie - spojrzałam się na niego.
- Ucałuj Hope - uśmiechnął się.
Nie spałam całą noc. Albo Nialla coś bolało, albo Hope zgłodniała. Opiekunka na pełen etat? Ran zrobiłam Niallowi jajecznicę. Zaniosłam mu na tacce,
- Mało świąteczne, ale w tym roku ich nie spędzam więc nie ma jedzenia w lodówce - powiedziałam.
- Myślałem, że [I.T.P.] przyjeżdża.
- Nie, ona je spędza w rodzinie - szepnęłam, a z moich oczu zaczęły wydobywać się łzy. - A moją rodziną jest jedynie Hope.
Wyszłam z jego pokoju i położyłam się u siebie obok Hope.
- Nigdy cię samej nie zostawie, pamiętaj, zawsze będę przy tobie. Masz mnie, tate, będziesz miała rodzinę, nie tak jak ja - powiedziałam i rozpłakałam się jak małe dziecko.
Ogarnęłam się i poszłam zrobić małej picie. Wyjęłam również szklankę dla siebie na cherbatę. Niall siedział w kuchnii jadł jakieś słodycze. Kubek wyleciał mi z ręki i się potłukł.
- O mój boże, przepraszam cię. Odkupie ci ten kubek - powiedziałam i zaczęłam zbierać szkło.
Wyrzuciłam wszystko. Niall poszedł do siebie. Kiedy nalewałam mleko do butelki, wyleciała mi z rąk i się stłukła. Osunęłam się po meblach i zaczęłam płakać. Nic mi nie wychodzi.
- Co się stało? - zapytał Niall.
- Wszystko mi się wali! - wrzasnęłam. - Nie potrafię sobie z tym wszystkim radzić... - mówiłam załamana. - Jakim ja będę przykładem dla Hope, jak na matkę się nie nadaje? - wstałam. - Najlepiej będzie jak się usunę z jej życia. A ty razem ze swoją dziewczyną będziecie ją wychowywać...
- Co? - zapytał Niall. - Nie zostawiaj mnie samego - powoedział.
- Jak samego? Masz rodzinę, przyjaciół, fanów, a ja nie mam nic - zaczęły mi łzy lecieć. - Nawet świąt nie obchodzę, nie mam z kim.
Nie wiem czemu, ale nagle go przytuliłam. Wtuliłam się w niego zanosząc się płaczem. Odsunęłam się.
- Przepraszam - powiedziałam i się odwróciłam.
Złapał mnie za ręke, a po chwili poczułam jego wargi.
- Nie jesteś sama - powieział. - Kocham cię - szepnął.
- Ja ciebie też.

wtorek, 26 listopada 2013

Eighteen 'Niall cz.2'

Pytałyście mnie czy dam kolejną część imagina z "mrocznym" Niall'em. Zastanowiłam się i chyba dam radę. A oto i on. Jest to kontynuacja TEGO.

Siedziałam na kanapie i oglądałam TV gdy usłyszałam dźwięk przychodzącego sms. Zerwałam się na równe nogi podbiegłam do telefonu. Był od Niall'a.
"Hejka. Masz ochotę na imprezę ?"
Odpisałam od razu.
"Jasne o ile z tobą ;)"
"Będę o 21"
Spojrzałam na zegarek. Była 20:30. Miałam tylko pół godziny. Pobiegłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Wpadłam do pokoju i wybrałam ciuchy. Ubrałam szorty, czarne trampki i koszulę w czarno-czerwoną kratę, którą związałam tuż nad szortami. Włosy rozpuściłam. Zrobiłam lekki makijaż składający się z podkładu, pudru, tuszu oraz kreski. Kilka minut przed 21 usłyszałam pukanie. Poszłam otworzyć drzwi. W nich stał Niall. Był oparty o framugę a ręce miał w kieszeniach jeansów. 
-Hej, śliczna - przywitał się.
-Cześć. Wejdziesz ? - spytałam.
-Nie. Chodź. Jedziemy na imprezę do mojego kumpla Zayn'a - wyciągną rękę w moją stronę.
Uradowana zabrałam tylko najpotrzebniejsze rzeczy czyli telefon, portfel i klucze i zamknęłam drzwi. Chłopak złapał mnie w pasie i zaprowadził do swojego motoru. Wsiadł na niego a ja za nim. Znów złapałam blondyna w pasie i przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Ruszył. A ja znowu miałam wrażenie,  że lecę. Nie no, nie ma bata. Chyba sobie kupię motor. Albo będę pożyczać od blondyna. Chłopak bardzo mi się podoba ale starałam się tego nie okazywać. Jak dotąd mi się to udawało. Zatrzymaliśmy się i znów z niechęcią zsiadłam z tego cuda. Niall złapał mnie za rękę i zaprowadził do willi. Impreza trwała w najlepsze kiedy przekroczyliśmy próg. Mijaliśmy mnóstwo nieznanych mi osób.  W salonie stał mulat. Przywitał się z moim towarzyszem.
-Zayn. To jest właśnie [T.I].
-Wow. Niall jest ładniejsza niż mówiłeś. Wtedy jej ... - nie skończył, bo blondyn szturchną go w ramię. Poczułam, że się czerwienię.
Całą noc spędziłam z Niall'em. Tańczyliśmy, piliśmy i w pewnym momencie przyszła nam ochota na ... gadanie. Chłopak zaciągną mnie po schodach na piętro. Otworzył drzwi do jakiegoś pokoju. Kiedy weszliśmy okazało się , że ... jest zajęty. Mianowicie przez całującą się parę.  Wyszliśmy ze śmiechem i skierowaliśmy się do innych drzwi. Tym razem pomieszczenie było puste. Usiedliśmy na łóżku.
-Dlaczego ty tak na mnie działasz ? - odezwał się po chwili ciszy.
-Mianowicie ?
-W twoim towarzystwie czuję,  że mogę być sobą.
-Och, oczywiście,  że możesz.
-Tylko, że to nie jest dla mnie normalne.
-Dlaczego ?
-Zazwyczaj nie otwieram się przed nowo poznanymi dziewczynami.
-Wow. Czuję się zaszczycona - zaśmiałam się.
Nie przyznałam się do tego ale ja czułam to samo. Jestem zamkniętą w sobie osobą a przy nim nie muszę nikogo udawać. Było w nim coś specjalnego. Siedzieliśmy już chwilę w ciszy ale żadne z nas nie czułą się niekomfortowo. W pewnym momencie stało się coś czego się nie spodziewałam.


____________________________
Siemka. Przepraszam, że nie dodawałam kolejnych części ani imaginów ale zwyczajnie nie miałam czasu. ale teraz jestem chora i mam mnóstwo czasu i nie idę do szkoły do końca tygodnia, więc postaram się dodawać więcej postów.
Zapraszam na bloga mojego i mojej kumpeli. Jest o 1D i może wam się spodoba ;) Prosiłabym też abyście zagłosowały w ankiecie.
Oto link --> http://and-so-i-find-you.blogspot.com/

poniedziałek, 25 listopada 2013

Seventeen 'Niall cz.2'

Obudziłam się z porannymi mdłościami. Wleciałam szybko do toalety i zwymiotowałam. Stanęłam na nogi. W stroju chearlederki zasnęłam. W sumie też w nim idę dzisiaj do szkoły. Wyszłam z łazienki i weszłam do pokoju, gdzie spałam. Siedziała tam [I.T.P.].
- Dziękuje, że mnie przenocowałaś. Nie wiem jak ci się odwdzięcze - uśmiechnęłam się do niej. - Spokojnie, dzisiaj po lekcjach znajdę sobie kogoś, kto mnie przenocuję, więc nie będę robiła kłopotu - powiedziałam.
- Przestań, rozmawiałam z rodzicami. Możesz tu zamieszkać - powiedziała.
Popłakałam się ze szczęścia i przytuliłam ją mocno.
- Dziękuje, bardzo ci dziękuje - szepnęłam zapłakana.
- Nie ma za co - powiedziała. - A co z drużyną? - zaptała wskazując na mój strój.
- Nie wiem. Pewnie jak trenerka McHouse się dowie to mnie wywali - powiedziałam. - Nic mi wtedy nie zostanie - załamał mi się głos.
- Masz mnie - powiedziała. - A co z ojcem dziecka? - zapytała.
- Przyjeżdża dzisiaj, ale my jesteśmy przyjaciółmi. Wtedy byliśmy pijani. Ja nawet tego nie pamiętam - zaczęłam na nowo płakać. - Powiem mu, że to mojego byłego - powiedziałam.
- A jak powie, że powinnaś jakieś alimenty czy coś? - zapytała.
- To, to powiem, że wyjechał gdzieś do europy, bo zamieszkał u ojca. Nie pamiętam jego numeru telefonu, a nazwisko zmienił, bo miał matki - powiedziałam.
- Jednak jesteś inteligentna - zwróciła się do mnie.
- A co tam u ciebie? - zapytałam.
- Jestem przwodniczącą kółka chemicznego i wolontariuszką - uśmiechnęła się. - Chodź zrobię śniadanie, a potem pójdziemy do szkoły - powiedziała.
Poszłyśmy do kuchni. Zrobiła nam śniadanie. Potem pomalowałam się i uczesałam. Ruszyłyśmy do szkoły. Przed wejściem na teren [I.T.P.] zaczęła :
- Wejdę pierwsza, żeby nie wyszło, że weszłyśmy razem - powiedziała.
- Nie! - zaprzeczyłam. Idziemy razem. Od dzisiaj koniec z przynależnościami! - powiedziałam i poszłam z nią do szkoły.
Weszłyśmy do środka.
- Hej - zaczęli wszyscy po kokei mi mówić.
- Idę do koleżanki - powiedziała.
- Idę z tobą - uśmiechnęłam się.
- Idź do swoich. Uwierz mi, nie obraże się o to - powiedziała i odeszła.
Poszłam do szafki. Wypakowałam z niej książki, a przy mnie pojawiła się Jordan. Blomdynka, wysoka i głupia.
- Tay zerwał z Madison - powiedziała. - A w ogóle to czemu nie odbierasz telefonu? - zapytała.
- Byłam zajęta - stwierdziłam.
- Aha. Idziemy na...
- Historie - dokończyłam za nią.
Po drodze do sali dołączył do nas Tom, kapitan drużyny footbalowej.
Lekcje minęły dosyć szybko. Na treningu też źle nie było, ale podczas salta zasłabłam i upadłam. Ale żyje. [I.T.P.] czekała na mnie za terenem szkoły.
- Moja mama po nas przyjechała - powiedziała.
Poszłyśmy razem. Usiadłyśmy we dwie z tyłu.
- Dzień Dobry - powiedziałam.
- Cześć. [T.I.] umówiłam cię na zaraz do ginekologa. Podwiozę ciebie i [I.T.P.], a wy wrócicie same.
- Bardzo pani dziękuje. Znajdę pracę i oddam pani te pieniądze - powiedziałam.
- Nie ma mowy. Jesteś teraz pod moją opieką - powiedziała. - A teraz wysiadać. Jesteście pod kliniką.
Poszłyśmy do lekarza. Wyszłam z niego i niestety potwierdziły się moje przypuszczenia. Jestem w 3 tygodniu ciąży. Postanowiłam pójść z [I.T.P.] do ciastkarni. Kiedy tam siedziałyśmy dostałaqm sms-a od Niall'a.
'Jestem już w hotelu. Gdzie się spotykamy? '
'Za 30 minut w parku, gdzie się spotkaliśmy.'
- Przepraszam, że cię zostawiam, ale idę spotkać się z Niall'em - powiedziałam biorącą bejsbolówke i nałożyłam ją na siebie.
[I.T.P.] poszła do domu, a ja udałam się do parku. Co maam mu powiedzieć? Dobra, powiem tak jak mówiłam [I.T.P.]. Tak będzie dobrze. Doszłam do parku, a tam jego nie było. Spóźni się. Znam jego i to dobrze. Wyjęłam ze szkolnego plecaka batona, bo zgłodniałam. Po chwili dosiadł się Niall.
- Daj gryza - powiedział.
- A może: O hej, co tam u ciebie słychać?
- Ale jestem głodny - powiedział.
- O patrz, ja też - uśmiechnęłam się.
- Mówiłem ci już, że ładnie wyglądasz w stroju chealrederki? - zapytał.
- TAK! Ze sto razy, ale lubię to słyszeć - zaśmiałam się.
- Wolę jak masz rozpuszczone włosy, ale już nie będę się czepiać do tej kitki - powiedział.
-No niestety - uśmiechnęłam się do niego. - To co robimy? - zapytałam.
- Kino?
- Nie mam kasy - stwierdziłam.
- Zapłacę - powiedział.
- Nie - odpowiedziałam.
- Impreza? - spytał.
- Nie piję - stwierdziłam.
-Czemu?
- Bo nie, Niall nie wtrącaj się!
- O wszystkim mi mówiłaś - szepnął. - To chodźmy do ciebie.
- Mieszkam u koleżanki, rodzice wywalili mnie z domu - szepnęłam.
- O boże, [T.I.] czemu mi nie powiedziałaś?! - zapytał oburzony. - Dlaczego cię wywalili?
- Nie ważne - szepnęłam.
- Ja widzę, że coś się dzieje, powiedz mi! - powiedział.
- Ale nie tu.
- Chodźmy do mojego hotelu - powiedział,
- Będą plotki - stwierdziłam.
- Chrzanić plotki! Do hotelu - zaśmiał się.
Przez całą drogę układałam całą wypowiedź, ale kiedy weszliśmy do wynajętego przez noego aprtamemtu to zapomniałam.
-A więc... - zapyał.
- Przespałam się z moim byłym, kiedy byliśmy razem. On wyjechał gdzieś do europy i zmienił nazwisko, a ja zaszłam z nim w ciążę - powiedziałam szybko.
- C-co? - zapytał z otwartymi szeroko oczyma.
Spojrzałam się na niego i zaczęłam płakać. Poczułam jak mnie przytula.
- Za to cię wywalili z domu? - zapytał, a ja pokiwałam głową. - Wprowadź się do mnie do Londynu. Pomogę ci - powiedział.
- Muszę dobrnąć do zakończenia szkoły, a potem zamieszkam w domu samotnej matki - stwierdziłam.
- Nie pozwole ci na to. Do szkoły będziesz chodziła, aż brzuch nie będzie duży. A potem... a potem zamieszkasz u mnie - powiedział.


__________________


Hej miśki!\
Pozmieniała mi się data zgrupowania i już od 3 dni na nim jestem.
Nie wiem jak z dalszymi częściami i kiedy będą, ale spróbuję je dodać za 2/3 dni.

Całuję, Marcela <3


piątek, 22 listopada 2013

Sixteen ' Louis cz.3'

 23.04.2013r.
Nieczynna fabryka na obrzeżach Londynu
Godzina; 03:22
Delikatnie podniosłam powieki i od razu tego pożałowałam. Białe obtarte ściany, wybite okna i kraty, drzwi, jakiś stoli i krzesło, a na końcu pokoju niewygodne łóżko, na którym się znajduję. Nie, to nie jest mój pokój, to GDZIE JA DO CHOLERY JESTEM?! Głowa bolała mnie nie miłosiernie. W pomieszczeniu panował mrok. Nie byłam wczoraj na imprezie, Anastasia myśl! Co wczoraj robiłam?? Z tego co pamiętam byłam w studiu, później wracałam ze studia i pustka... ciemność, nicość. Może jestem porwana? Wątpię. Próbowałam wstać, na co nie pozwoliły silne zawroty głowy. Opadłam zrezygnowana na łózko. Drzwi do pokoju się otworzyły, a we fragmurze drzwi stanął jakiś mężczyzna. Wyglądał mi na 30 lat. Uśmiechnął się i zaczął się do mnie zbliżać.
- Czego chcesz? - zapytałam.
- Haha. Zjawiłaś się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze, kotku. Załatwmy sprawę szybko. - zarechotał i uśmiechnął się jak pedofil. Podszedł do mnie i wepchnął mi język do ust. Próbowałam się wyrwać i krzyczałam, ale to go jeszcze podkręciło do dalszego działania. Zaczął zdzierać ze mnie ubrania. Jego obleśne ręce wodziły po moim ciele. Po policzkach spływały strumienie łez, to było okropne.
- Zamknij się! - krzyknął i uderzył mnie w twarz. Nie posłuchałam go i dalej krzyczałam. Zadawał mi kolejne ciosy. W końcu przestałam wołać o pomoc i poddałam się.
Godzina; 07:00
Leżałam skulona na trawie w jakimś lesie. Byłam pobita i zgwałcona. Wyglądałam jak potwór. Brzydziłam się siebie. Wciąż czułam jego dotyk na ciele. Załkałam cicho. 
- O matko! - pisnęła jakaś dziewczyna w moim wieku. - Nie mam komórki, żeby zadzwonić na pogotowie. - dodała. Poczułam jak mnie podnosi.
24.04.2013r.
Dom Nathali
Godzina; 10:20
- Zjedz coś. - powiedziała dziewczyna.
- Nie mogę nic przełknąć. - odparłam szeptem. - Dziękuje. - dodała.
- Nie dziękuj mi. Każdy zrobiłby tak na moim miejscu. Wiem, że to może być trudne, ale opowiedz jak to się stało.Opowiedziałam jej wszystko od początku.
- Muszę wracać.
- Nie puszczę cię nigdzie. Jak przyjedzie moja siostra to cię odwiezie . Powinnam cię zawieść do szpitala.
- Nie!
25.04.2013r.
Godzina; 08:21
- Dam ci coś do ubrania. Poczekaj tu.- wymamrotała dziewczyna i pobiegła do swojej garderoby. Poszłam przebrać się w ubranie, które mi dała. Później nałożyłam na twarz tapetę, żeby zasłonić siniaki. Spojrzałam w swoje odbicie. Brzydzę się siebie. Nie mogłam dalej patrzeć się w lustro i wyszłam z toalety.
- Lizzy przyjechała i cię odwiezie. Masz mój numer, dzwoń kiedy chcesz. - powiedziała i zbliżyła się do mnie i chciała za pewne mnie przytulić, ale się rozmyśliła. Wiedziała, że na obecną chwilę to dla mnie trudne.
- Dziękuję. To pa. - powiedziałam. Powoli wsiadłam do samochodu siostry Nathali.
Willa 1D
- Pewnie odeszła. - odpowiedział Harry na pytanie Louisa.
- Najwidoczniej i dzięki Bogu. - odparł Zayn.
 - Paul się wkurzył na nią. Moim zdaniem to ona poszła...- urwał w połowie. Do salonu weszła Anastasia.
- Widzę, że księżniczka się pojawiła. - powiedział Louis, z podłym uśmiechem. Ana pobiegła do swojego pokoju.
Godzina; 01:22
Bezbronna Anastasia siedziała na krześle. Wokół słychać było szmery i krzyki. Nagle pojawił się ON. Podbiegł do niej i zaczął ją rozbierać i bić. (SEN ANASTASI)
- Nie! Nie, proszę! - do pokoju Louisa dobiegały krzyki. Zdezorientowany wstał z łóżka i wyciągnął kij baseballowy. Pobiegł do pokoju, z którego dobiegały krzyki. Wszedł po cichu do pomieszczenia i zapalił światło. Na łóżko wierciła się Anastasia. Pewnie ma koszmary - pomyślał Louis. Podszedł do jej łóżka i próbował ją uspokoić.
- Cii.. To tylko sen.- Mówił. Zdyszana Anastasia cicho załkała.

                                                          ~*~
Ojjeeejjj. Krótki dzisiaj, ale mam randkę z matematyką. Myślę, że nic z tego nie będzie, ale nie chcę robić przykrości. Nie wiem czy są jakieś błędy. Nie wiem kiedy następna część, ale chyba uda mi się dodać ją w środę. Dziękuję za wszystkie komentarze♥ A i zapomniałabym, chcę podziękować Vicky Mardsen za pomoc♥
Adiós xx

sobota, 16 listopada 2013

Fifteen 'Louis cz.2'

21.04.2013r.
Willa One Direction
Godzina; 22:30
 W głowie miałam mętlik. Chodziłam po pokoju bez celu. W co ja się wpakowałam?! Chcę do Hiszpani, do babci!! " Chyba na jej grób, nawet nie wiesz czy żyje " powiedziała mi ta gorsza część mnie, która zawsze musi mi umilić dzień. Czujecie ten sarkazm? W końcu do głowy przyszedł mi fajny pomysł, żeby podsłuchać ich rozmowę. Bezszelestnie nacisnęłam klamkę i wyszłam na korytarz.
- Jakaś dziwka do zespołu ma dołączyć! To są żarty jakieś! Ciekawe czy potrafi śpiewać?!
- Wątpię! Simon beztalencie do zespołu nam chcę wcisnąć! Jakąś małolatę! Idiotka, tylko się łudzi! - dodał drugi. Nie miałam ochoty słuchać jak ktoś obrabia mi tyłek za plecami. Niech powiedzą mi to prosto w twarz. Wzięłam swoją piżamę i czystą bieliznę i poszłam do swojej łazienki. Weszłam pod prysznic i odkręciłam wodę. Gorące krople wody mnie odprężały. Wzięłam do rąk żel pod prysznic i wtarłam go w ciało. Wyszłam z pod prysznica i ubrałam piżamę. Poszłam do pokoju, wdrapałam się na łóżko i uruchomiłam swojego laptopa. Odgarnęłam swoje blond włosy z twarzy. Wystukałam na klawiaturze nazwę: Twitter i zalogowałam się. W sieci pełno było o odejściu Liama z One Direction. Chłopcy bardzo muszą to przeżywać, w końcu był i jest ich przyjacielem. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, żeby nie wymagać od nich za dużo. Nie będzie łatwo. " Przecież ty lubisz wyzwania" -odezwał się głos w mojej głowie.
22.04.2013r.
Godzina; 6:20
  Powoli poczłapałam do łazienki. Następnie oblałam twarz wodą. Ubrałam się i wybiegłam z domu. Biegłam truchtem do piekarni. Byłam głodna, a nie mam zamiaru jeść coś z ich lodówki, teraz nie... Zapłaciłam kasjerce i wyjęłam z siatki jedną bułkę. Kiedy byłam już pod ich domem zobaczyłam stado piszczących fanek. Nie no świetnie i jak ja się tam teraz dostane? Och,  ironio. - westchnęłam. Próbowałam się przepchać przez tłum.
- Ej! Nie przepychaj się! - krzyknęła jakaś małolata.
- Nie wolno tu wchodzić! - powiedział jakiś ochroniarz.
- Ale ja muszę tu wejść! - powiedziałam poirytowana.
- Każda tak mówi. - odpowiedział. Ponownie przepchałam się przez tłum i wyjęłam komórkę. Miałam zadzwonić do Simona, ale nie miałam do niego numeru. Jeszcze lepiej - powiedziałam na głos. Zrezygnowana usiadłam na krawężniku. Wyjęłam z siatki kolejną bułkę. I tak ciągle przez dobrą godzinę. Zjadłam sześć bułek. Wyjęłam kolejny raz telefon z kieszeni, aby sprawdzić, która godzina. 9:55. Wyszłam o 7, a jest prawie 10. Zauważyłam jak w moją stronę jedzie jakieś auto. Z samochodu wysiadł Simon.
- Anastasia? Co ty tu robisz? - zapytał zdziwiony.
- Wyszłam pobiegać, a teraz ochroniarze nie chcą mnie wpuścić. - odparłam.
- Porozmawiam sobie z nimi. - mrukną pod nosem. Dziewczyny zaczęły krzyczeć: " O matko! To Simon Cowel!". Wujek podszedł do ochroniarzy.
-Dałem wam nową listę gości i mówiłem wam kto teraz będzie tu mieszkał! Czy ja mówię po Chińsku? - mówił zdenerwowany.
- Tak, ale nie myśleliśmy, że ona już tu mieszka. - odpowiedzieli.
- To nie myślcie! Anastasia wejdź do środka i przyjdź później na próbę. Ja jechałem tu dać ci papiery do podpisania, przeczytaj umowy i oddaj mi je jak je już przeczytasz.
- Dobrze. - odparłam.
Już nic nie mówiłam tylko weszłam do domu.
- Cześć! - powiedziałam do nich. Odpowiedział mi dźwięk telewizora. Teraz będą mnie ignorowali. Pobiegłam do swojego pokoju i bezwładnie opadłam na łóżko. Nie mogę się nad sobą użalać! Nie! Nie robiłaś tego wcześniej i robić tego nie będziesz! Smętnie poszłam do łazienki wziąć prysznic. Po długim prysznicu ubrałam się w to i wysuszyłam włosy. Następnie zeszłam do salonu. W salonie przywitały mnie nie miłe komentarze.
- Czy ty możesz stąd wyjść?! Nie wiem po co Simon robi ci nadzieję, ale nie licz na to, długo tu nie pomieszkasz. Rozumiesz?! Jesteś nikim. Nigdy nie zastąpisz Liama! - powiedział Louis. Ja nie odpowiedziałam, to nie tak, że nie ruszyły mnie jego słowa. Słuchałam ich dzień, w dzień od rodziców. A raz nawet... Mój ojciec pobił mnie. No, ale czego można spodziewać się po alkoholiku? Miłości? Raczej nie. Kiedy oni mnie poniżali ja stałam i przygryzałam wargę. Jak już się ocknęłam z transu, to wyszłam z domu i ruszyłam w stronę studia.
Godzina; 13:20
Studio nagraniowe
 - Gdzie oni są?! - powtarzał i chodził w kółko Cowell, kiedy ja śpiewałam piosenki, które kazał mi przećwiczyć. Po dziesięciu minutach drzwi się otworzyły, a do studia wpadli chłopcy.
- Gdzie wyście byli! Cholera jasna! Jak tak dalej pójdzie to zostaniecie z niczym! - krzyknął Simon.
- Spokojnie, już jesteśmy. - powiedział od niechcenia Zayn.
- Jak mam być spokojny?! A teraz macie słuchać Paula. Od dzisiaj on będzie waszym menadżerem, bo ja nie mam czasu. Macie wykonywać jego polecenia! A teraz żegnam! - powiedział i opuścił studio.
Godzina; 20:16
 Próby minęły okropnie. Zespół cały czas mi prawił komplementy. Czujecie ten sarkazm? Oni pojechali swoimi samochodami, a ja byłam zdana na siebie.
Szłam pustymi ulicami. Wszędzie panował mrok. Wszystko wyglądało strasznie. Czułam, że ktoś za mną idzie, ale gdy się obracałam nikogo tam nie było. Zaczęłam biec. Nagle ktoś mnie złapał za ramię, a potem ciemność............................................................................................
                                                            ~*~
 CZEŚĆ!! Kiedy oglądam niekrytego krytyka to moje poglądy na świat się zmieniają xD Nie wiem po co to oglądam. Dobra nie będę was tu przynudzać. Sorry za błędy.
 OGŁOSZENIA PARAFIAALNEE!
A więc zapraszam na mojego bloga: http://lond-it-does-not-mean-forever-1d.blogspot.com/
Ta część mi jakoś nie wyszła. A więc.. A tak! Znacie jakieś fajne filmy? Podajcie w komentarzu. Do następnego!♥

piątek, 8 listopada 2013

Fourteen 'Niall cz.1'

Szłam szybkim tempem nawet nie wiedząc gdzie zmierzam. Znaczy wiedziałam ale nie dokładnie. Chciałam dotrzeć do domu ale było tak ciemno, że nie widziałam własnych nóg a co mówić drogi. Jedynym źródłem światła był mój telefon. Po co ja dałam się namówić, że tędy szybciej dotrę do domu ? Spojrzałam przed siebie i UJRZAŁAM ... latarnie. Jakieś dziesięć metrów dalej stał jakiś koleś oparty o motor. Uratowana, znaczy nie do końca. Niepewnie podeszłam do chłopaka. Był dobrze zbudowanym blondynem ubranym w skórzaną kurtkę. Gadał przez telefon i był odwrócony do mnie tyłem. Niepewnie ruszyłam w jego stronę. Zatrzymałam się i czekałam aż skończy rozmowę. Kiedy schował telefon do kieszeni zaczepiłam go.
-Dobry wieczór - odparłam.
Chłopak odwrócił się do mnie przodem i dopiero wtedy zobaczyłam go w pełnej okazałości. Blondyn na pierwszy rzut oka wydawał się straszny. Kolczyk w brwi, tunele i liczne dziary.
-No, hej. Ślicznotko.
-Słuchaj mam pytanie. Jaka to ulica ? I jak najłatwiej dojść do New Row ?
-To jest Clayton. A jakbyś chciała to mogę cię podrzucić.
-Jednak wolałabym pójść sama.
-Na pewno ?
-Tak.
-Jesteś pewna ?
-Tak.
Przyjrzałam mu się dokładniej mimo słabego światła latarni ujrzałam jego niebieskie oczy, które od razu mnie zahipnotyzowały.
-Bo do New Row to kawałek stąd. I idąc na piechotę będziesz tam jutro. Po za tym. Jest ciemno i późno. Chyba nie chcesz żeby ktoś cię napadł ? - przerwał moje zamyślenie.
-To jakbyś mógł mnie podrzucić do jakiejś bardziej oświetlonej dzielnicy to byłabym wdzięczna.
-Mieszkasz przy New Row ?
-W okolicy.
Zmierzył mnie wzrokiem.
-Jestem Niall.
-A ja [T.I.]
-Trzymaj - podał mi kask a ja nałożyłam go na głowę. - Teraz musisz za mną siąść.
Wykonałam jego polecenia.
-A teraz obejmij mnie w pasie i się mocno trzymaj.
-Że co ? Przecież ja cię nie znam.
-Wiesz, że mam na imię Niall. A ja chcę cię tylko podrzucić do domu. Żebyś nie wracała po ciemku.
-No dobra - przytuliłam się do niego.
Jego silne mięśnie napięły się pod moim dotykiem. Moje ręce lekko zadrżały.
-Nie denerwuj się. Nie zrobię ci krzywdy - odparł i po chwili włączył silnik.
-Nie boję się - westchnęłam niepewna tego co mówię.
Maszyna ruszyła a ja mocniej przylgnęłam do ciała blondyna. Zaśmiał się, nie słyszałam tego ale jego brzuch się poruszył. W uszach świszczało mi od pędu, chociaż tak właściwie nie jechaliśmy szybko. Po drodze każda mijana latarnia wydawała się jednie rozmazaną żółtą kreską jednak dawała niesamowity efekt. Jechaliśmy tak chwilę lecz kiedy motor się zatrzymał nie chciałam zejść. Jednak zmuszona byłam opuścić maszynę. Niall zatrzymał się kilka domków od mojego.
-Noo to dzięki za podwiezienie i dobranoc - oddałam mu kask.
-Czekaj. Może dam ci swój numer jakbyś znów w nocy zbłądziła ?
Nie powiem. Mimo tych wszystkich dodatków był pociągający, więc ... zgodziłam się. Wymieniliśmy się numerami i ruszyłam do domu. Do momentu aż zamknęłam drzwi czułam, że ktoś mi się przyglądał. Byłam pewna, że to Niall odprowadza mnie wzrokiem. Pewnie sprawdzał czy się nie zgubiłam.


Hejka i przepraszam, że wcześniej nic nie dodawałam ale nie miałam weny i czasu. W tym tygodniu postaram się ich dodawać więcej. I oczywiście proszę o opinię ;3

czwartek, 7 listopada 2013

Thirteen 'Louis cz.1'

 05.02.2013r.
Londyn; studio x-factor
- That turned all those good hearts away - tymi słowami skończyłam śpiewać piosenkę. Po chwili usłyszałam oklaski z widowni. 
- Wow! - wydusiła Demi.- Anastasia byłaś... Cudowna. Widać, że na scenie czujesz się jak w domu. Masz piękny mocny głos. Mogłabym cię zasypywać komplementami dotyczącymi twojego głosu, ale oddam głos Pauli. - skończyła swoją przemowę. - Dziewczyno!!! Ty masz dopiero osiemnaście lat, a tak mocny głos, a zarazem delikatny! Posiadasz ogromny talent! Bardzo się ciesze, że tu przyszłaś i go nie zmarnujesz. - powiedziała Paula. - Dawno nie słyszałem takiego głosu! Uważam, że wygrasz ten program! Na początku widziałem taką przestraszoną dziewczynkę, a kiedy zaczęłaś śpiewać... Rozwinęłaś skrzydła! - powiedział podekscytowany Simon. Ja stałam i wsłuchiwałam się jak zaczarowana, w każde słowo jury. Nikt nigdy mi nie powiedział, że mam talent. Moi rodzice to alkoholicy, przyjaciół nie mam, a do x-factora poszłam,  ponieważ chciałam się uwolnić od rodziny. Można powiedzieć, że kiedy mój brat zmarł oni popadli w nałóg. Miałam dość tych awantur. - Ana... Gdybym nie wiedziała, że to ty śpiewasz to pomyślałabym, że to śpiewa dorosła osoba. Masz przecudowny głos. Ja jestem na tak. Simon, Demi, Paula?? - Zapytała Kelly. - Jesteśmy na tak! - Cieszyłam się jak dziecko, które dostało wymarzoną zabawkę.

14.04.2013r.
Stresowałam się jak nigdy. Teraz się liczyły głosy widzów. Cztery osoby, w tym ja i jedna musi odpaść.
- W tej kopercie mamy wyniki. - powiedział Olly i pomachał kopertą przed kamerą. - Policzymy do dziesięciu i otwieramy kopertę. - publika zaczęła odliczać. - Dziesięć,dziewięć, osiem, siedem, sześć, pięć, cztery, trzy, dwa, jeden!! Pierwsze miejsce zajął... James!! Gratulujemy!! Drugie miejsce zajęła... Katy Dawson! Zostali Anastasia i Mike. Złapmy się za ręce. Zostaje Mike!! - uśmiechnęłam się krzywo i przytuliłam zwycięzce. - Masz to wygrać. - szepnęłam mu na ucho i zeszłam ze sceny. Pięć minut później podszedł do mnie kamerzysta. - Jak się czujesz? Opowiedz jak będziesz wspominała program? - zapytał. - Szkoda, że opadłam. Mam nadzieję każdy z nich coś osiągnie. Nie żałuję, że poszłam na przesłuchania. Każdą chwilę z programu będę pamiętała do końca życia. Poznałam wspaniałych ludzi, przeżyłam wspaniałe chwile, mogłam śpiewać dla tysięcy ludzi, a nie do lustra. 

20.04.2013r.
Jeden z Londyńskich moteli
Godzina; 15.13
  Leżę na łóżku i gapie się w sufit. Muszę znaleźć pracę, albo wrócić do Liverpoolu. Właściwie to nie mam po co tam wracać. Czyli praca. Jutro zacznę szukać pracy. Z myśli wyrwał mnie dźwięk dzwonka z telefonu. Leniwie wstałam z łóżka i podeszłam do szafki nocnej, po czym odebrałam telefon.
  ( Rozmowa telefoniczna )
- Halo? - powiedziałam do słuchawki.
- Czy rozmawiam z panną Anastasią Stelle? - zapytała kobieta.
- Tak... A o co chodzi?
- Tutaj sekretarka pana Cowella, pan Simon chciał się jeszcze dzisiaj z panią zobaczyć.
- Ołł.. A w jakiej sprawie i gdzie?
- Nie mam pojęcia. W jego biurze o godzinie 17.00. Pasuje pani?
- Dobrze. Będę na pewno. Do widzenia.
- Do widzenia.
( Koniec rozmowy )
Co może ode mnie chcieć Simon Cowell? Później się dowiem. Muszę zacząć się szykować.
Godzina; 17.00
Biuro Simona
- Dzień Dobry Anastasio. Kawy, herbaty?
- Poproszę kawę.
- Chciałem, żebyś przyszła, ponieważ mam dla ciebie propozycje nie do odrzucenia. One Directon się rozpada, ponieważ jeden członek odszedł i potrzebuję kogoś na jego miejsce. Ja jestem ich szefem i szukam kogoś na jego miejsce, a ty jesteś idealna. Masz wielki talent, jesteś dziewczyną i może byśmy uzyskali fanów płci męskiej.
Właśnie dostałam propozycję dołączenia do One Direction!!
- Sama nie wiem...
- Na początek zamieszkałabyś z nimi na miesiąc i dalibyście kilka koncertów. Po miesiącu będziesz mogła zrezygnować lub zostać. Co ty na to?
- Zgadzam się. Proszę pana, mogę o coś zapytać?
- Mów do mnie wujku. Oczywiście, pytaj.
- Czy będzie możliwość mieszkania osobno?
- Nie. To dzisiaj się spakuj i jutro z rana kogoś po ciebie przyśle.
Następny dzień, godziny poranne
Jechałam z panem, to znaczy wujkiem do ich domu. Dopiero teraz zaczęłam się obawiać ich reakcji na mnie " w porę idiotko " powiedziała do mnie moja wewnętrzna ja. Nawet się nie zorientowałam, a już stałam pod drzwiami ich willi.
- Chłopcy!! Wszyscy do salonu!! - krzyknął zdenerwowany Simon. Już po chwili w salonie siedziała cała czwórka.
- Czego chcesz? - zapytał chłopak w lokach.
- Grzeczniej trochę. To, że Liam odszedł nic nie zmienia.
- A to kto? Nie wiedziałem, że gustujesz w małolaty. - powiedział mulat. To był cios poniżej pasa. Faktycznie wyglądam młodo, ale małolatą nie jestem.
- Zayn! - skarcił go Cowell.
- To jest Anastasia. Dołączy do waszego zespołu.
- Kpisz sobie z nas?! - prawie wykrzyczał pasiasty.
- Uspokój się Louis! Macie być dla niej mili! Póki co, to jeszcze kontrakt z moją wytwórnią jest ważny i póki co to ja tu rządzę. Pokażcie jej pokój Liama, to będzie jej pokój. To jest Zayn, Harry, Niall i Louis. Jutro o 12 macie być w studiu. - powiedział wujek. Jest gorzej niż myślałam, a to dopiero pierwszy dzień.
              „Słowami też można dotykać. Nawet czulej niż dłońmi.”                                                            
                                                              ~*~ 
I znowu piszę imagin kilku częściowy. Popadam w paronoje przez głupi film " Dary anioła: miasto kości" teraz muszę przeczytać książki, wszystkie części!! Kocham ten film!! Zamówiłam już sobie miasto popiołów (::. Kto go również wielbi niech zostawi w kom. "♥". Zapraszam na mojego bloga:  http://lond-it-does-not-mean-forever-1d.blogspot.com/