środa, 30 października 2013

Nine 'Louis cz.2'

Kontynuacja TEGO imagina ;)

Z dedykacją dla  ♥Smile♥

Jeszcze chwilę się całowaliśmy kiedy usłyszałam ciche 'bhle'. Spojrzałam w stronę z której dobiegał ten dźwięk. Stała tam [I.T.P] ubrana z za dużą na nią koszulkę.
-Kto to mówi ? - odparłam.
-Ja się tam nie całuję.
-Ale robiłaś coś zupełnie innego.
Zarumieniła się i zaprzeczyła. Kłóciłyśmy się tak jeszcze chwilę kiedy w progu stanął Mr.Malik w samych bokserkach. Przyjaciółka spojrzała na niego i próbowała okryć go swoim ciałem. Wszyscy zaczęliście się śmiać.
-My to już powinnyśmy się zbierać - westchnęłaś kiedy [I.T.P] była już ubrana.
-Nie. Zostańcie jeszcze chwile - zaprotestował Zayn wtulając twarz we włosy siedzącej na jego kolanach blondynką.
-Lou. Ja nie żartowałam z tą pracą. Serio muszę iść. Ty też - spojrzałam na towarzyszkę Mulata.
Oboje posmutnieli ale wypuścili się z objęć. Ubrałyśmy buty oraz kurtki i wyszłyśmy. Moja koleżanka szła zamyślona ale uśmiechnięta.
-Co się stało ? W nocy ? - zagadnęłam.
-Co ? No ... nie wiele pamiętam. Ale nie zrobiłam TEGO z nim. Na pewno się całowaliśmy. A ty  z Lou ?
-No też całowaliśmy się i chyba jesteśmy razem. Nie raczej nie. Ale fajnie by było. Ale jak nie to z chęcią bym się z nim zaprzyjaźniła. O kurde ! Nie mam jego numeru.
-Kotku. To Louis Tomlinson. To nic, że ty nie masz jego numeru. On ma twój -mrugnęła z uśmiechem.
Dotarłyśmy do domu. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w czarne rurki, białą koszulę i czarną kamizelkę. I tak wyglądał mój strój do pracy. Włosy spięłam żabką, zapakowałam potrzebne rzeczy i oznajmiłam przyjaciółce, że wychodzę. Skierowałam się w stronę przystanku z którego odjeżdżał mój autobus. Podjechał mój autobus. Wsiadłam i zajęłam miejsce. Wbrew przekonaniom [I.P.] Louis nie napisał. Widocznie żartował sobie tylko żeby pochwalić się kumplom, że wyrwał laskę na jedną noc. Hm ... ciekawa jestem czy powiedział im, że nawet razem nie spaliśmy. W pracy byłam do 18. Wróciłam domu i wzięłam długą kąpiel.  Następnym dniem była sobota, więc zamierzałam ją spędzić na sprzątaniu i zrobieniu zapasów na kolejny tydzień. Koło 11 wyszłam na zakupy a w ciągu następnych godzin nasz dom złapał blask czystości. Moja przyjaciółka umówiła się z nowym chłopakiem. Ależ ona ma łatwość do ich podrywania. Kiedy wróciła poszłyśmy na imprezę. Okazało się, że ja mam podobny dar jak i ona. Wyrwałam jakiegoś kolesia, którego nie pamiętałam. W końcu urwał mi się film.
*Następny dzień*
-Cholera. Ale mnie łeb nawala - szepnęłam i spróbowałam wstać jednak za bardzo kręciło mi się w głowie.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. No nie ! I znów spałam u jakiegoś chłopaka. Obróciłam się. Na dwuosobowym łóżku byłam sama. Wzięłam buty w rękę i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je po cichu i wyszłam. Chwilę błądziłam po korytarzu aż wreszcie dotarłam do schodów. Kiedy byłam na dole poczułam deja vu. Jakbym już kiedyś tu była. Ale nie mogłam zatwierdzić bądź zaprzeczyć moim przemyśleniom, bo w głowie mi huczało jak podczas sztormu na otwartym morzu. Przemknęłam koło kuchni. Zatrzymałam się, wróciłam i weszłam do niej.
-I co ? Teraz będziesz u mnie sypiać codziennie czy co drugą noc ? - ujrzałam Lou.
Nie wiedziałam co miałam powiedzieć.
-Śniadanie gotowe - podał mi talerz z kanapkami. - Dlaczego się nie odzywasz ?
-Bo nie wiem co mam powiedzieć.
-Może po prostu "Cześć Lou. Dzięki. Jaki ty jesteś zabawny, słodki i romantyczny, że zrobiłeś mi po raz kolejny śniadanie"
-Oj tak. Przepraszam - zaśmiałam się. - Ale zapomniałeś o czymś ?
-O czym ?
-No o tym, że jesteś bardzo skromny i świetnie całujesz.
-Ach, no tak.
-Dziękuję za śniadanie.
-Nie ma za co.
-Dlaczego nie napisałeś ?
-Bo jestem głupii i zapomniałem cię poprosić o numer.
Czyli jednak moja kochana przyjaciółka myliła się. Zasiadłam do śniadania razem z Louisem. Po jakimś czasie do kuchni weszła [I.P.] całując się z Zaynem.
-Bhle - razem z Louisem zaczęliśmy udawać moją kumpele.
-I kto to mówi ? - odparła.
-A no tak - niebieskooki uderzył się ręką w czoło i rzucił na moje usta. Po chwili odkleił się ode mnie.
- Jak ? Pasuję ? - zaśmiał się do towarzyszki Mulata.
-Oj tak.
-A wy znów się całujecie ? - jęknął Niall wchodząc do kuchni. - Nie wytrzymam. Jak tak można ?
Wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Od tamtego poranka minęły dwa miesiące a od trzech tygodni oficjalnie jestem dziewczyną Lou. Patrzcie jak jedna, no dwie noce mogą wszystko zmienić.


Przepraszam, że nie dodawałam kolejnego imagina ale ... jakoś tak wyszło. Może nie jestem w prywatnym liceum ale w moim gimnazjum strasznie cisną. Co chwilę sprawdzian albo kartkówka i tak przez cały tydzień. Dopiero dziś znalazłam chwilę. Ale jest. I jak wam się podoba? Czekam na szczere opinie ;)
Kochająca was, Vicky ;*

wtorek, 29 października 2013

Eight 'Harry'

Moglyscie juz kiedys czytac, bo pojawil sie na moim blogu...
NIE SKOPIOWALAM GO!!!


Dlaczego bycie doroslym jest takie trudne i beznadziejne? Jak bylam mala chcialam byc nastolatka, a kiedy nia zostalam chcialam byc pelnoletnia, a potem zalozyc rodzine. No, ale nie wyszlo tak cudownie. Teraz mam 26 lat i problemy.

2012

Siedzialam nad morzem. Wpatrywalam sie w nie i myslalam nad wszystkim. Mam 17 lat i same problemy. Rodzicow nie mam. Zgineli koedy mialam 6 lat. Wychowywala mnie babcia, ale zmarla rok temu, dokladnie rok. Nie mam juz niekogo bliskiego. Za sprawa sadu moge mieszkac sama. Nie jest to latwe. W dodtku kiedy zmieniasz miejsce zamieszkania i w dodatku na nieznane ci miejsce. A dokladniej Anglia. Nienawidze tego kraju. Pada caly rok. Wiekszosc ludzi jest falszywa - o czym sie przekonalam. Ja jestem samotnikiem. Trudno mi nabrc zaufanie do drugiej osoby. Niektorzy probowali - polegli. 
Moje nogi delikatnie pokrywaja co chwile nadchodzace lekkie fale. A mianowicie jestem na Majorce. Zfundowalam sobie wakacje. A jak mialam na to pieniadze? Powiedzmy tak : nie jestem rozrzutna i kiedy dostalam spadek po rodzicach i babci nadal mi on zostal. 
No wiec siedze sobie o 3 w nocy nad morzem. Ubrana w  zwykle szre szort i koszulke. Wlosy rozpuszczone wialy czasami pod wplywem delikatnego wiatru.
- Co taka ladna dziewczyna w taka cudowna noc robi tutaj sama - uslyszalam, a wiec sie odwrocilam.
Nade mna stal wysoki szatyn. Loki opadaly mu na czolo. Ubrany w krotkie spodnie i niebieski T-shirt. Spojrzal na mnie z usmiechem. Usiadl obok mnie i wpatrywal sie w morze. Ja lustrowalam kazdy element jego ciala.
- Cudownie tu prawda? - zapytal kladac sie na piasku i spogladajac w gwiazdy. - Zeby tak cieplo bylo w Londynie - westchnal.
Usiadlam po turecko i nadal spogladalam na niego. Po dluzszej ciszy spojrzal sie na mnie i usiadl. Swoje oczy wlepil wprost w moje. 
- Jestem Harry - wycignal do mnie dlon.
Nie pewnie, ale ja ujelam i uscisnelam dodajac delikatny usmiech.
- [T.I.] - powiedzialam niepewnie.
- Skad jestes? - zadal kolejne pytanie.
- Z Londynu - powiedzialam.
- Miesz inny akcent - zauwazyl, a ja sie usmiechnelam.
- Tak, bo jestem z Polski. W Anglii mieszkam nie caly rok - wytlumaczylam mu.

Pamietam to jakby bylo wczoraj. Te niesmiale rozmowy. Wspolny powrot do Londynu i poczatki znajomosci. Takiej cudownej przyjazni damsko-meskiej. No, ale ponoc taka nie istnieje. Tak, tez bylo w moim przypadku.

2013

Siedzialam w domu pilac kakao. Zegarek wskazywal 22.30. Siedzialam na parapeci i spogladalam na panujaca ulewe na dworze. W ten rok pojelam, ze deszcz to cos cudownego. Nie jest mi podczas niego smutn, lecz jestem wesola. Le nie dzisiaj. Dlaczego? Harry dowiedzial sie, ze nie jest dla mnie tylko przyjacielem, ale czuje cos do niego. A jak sie dowiedzial? Przeczytal przez 'przypadek' moj pamietnik. Spytal sie czy to prawda, a ja pokiwalam tylko glowa. Wyszedl - zostawiajac mnie sama.
Ja jednak nigdy nie doznam szczescia. Kiedy sie pojawilo nagle zniknelo. To nie fair. Ale kto powiedzial, ze zycie jest sprawiedliwe? No wlasnie. Chociaz powinnismy doceniac to...
Uslyszalam pukanie do drzwi. Zdziwiona i z lekka wystraszona wyszlam z pokoju i udalam sie w kierunku drzwi. Powoli je otworzylam i ujrzalam Harrego. To ja chyba poprsze, zeby zamiast niego stal tu seryjny morderca.
- Moge wejsc? - zapytal i spojrzal sie na mnie i troche sie wystraszyl.
Wiem, ze zle wygladam, ale bez przesady. No nie wazne. Wpuscilam go. Wszedl i zdjal kurtke oraz buty. Co za maniery - nigdy tego nie robil. Stanal przede mna i spojrzal mi w oczy. W doslownie sekundzie poczulam jego usta na swoich. Bylam zszokowna, ale kiedyoprzytomnialam i zrozumialam co sie dzieje objelam go i oddalam mu ten pocalunek.

To bylo cudowne przezycie, ale.... pierwsza milosc sie skonczyla, tak szybko jak sie zczela, a dokladniej w rok.

2014

- To koniec - powiedzialam.
- Co? Dlczego?! - zaczal krzyczec.
- Dlatego, ze nie mam sily rozumiesz? Nie mamy dla siebie czasu. Milego zycia - powiedzialam i wyszlam z domu wraz z wlizkami.
Jedyne moejsce gdzie chcialam sie wtedy udac to... L.A. i tk sie stalo. Wylecialam tam tego samego dnia.

Czasami wspomnienia wracaja, a chyba powinnam sie juz opamietac. Minelo 7 lat. To duzo prawda? Mozna ulozyc sobie zycie, isc na studia, pracowac, miec rodzine i ZAPOMNIEC! Ale ja noe moge zapomniec, bo jest blisko, bardzo blisko mnie. Znaczy sie jego czesc.
Tak wlasnie mowie o Megan - mojej 6 letniej corce. Jak i corce Harrego. Co tu duzo mowic. Wpadka. Chyba wystarczy. Meg jes wysoka jak na swoj wiek. Ma brazowe wlosy, krecone, siegajace jej do pasa. Oczy ma koloru zielonego. Doleczki w policzkach,a cienkie malinowe usta i jasna cere po mnie. Jak na swoj wiek jest bardzo madra dziewczunka. Wie, dlaczego nie zna swojego taty. Po co mam to przed nia ukrywac.Mieszkamy caly czas w slonecznym Los Angeles. Meg nie chodzi jeszcze do szkoly, ale umie juz czytac, pisac i malowac. Ale gdybyscie uslyszeli jak spiewa jest to po prostu aniol. Nikt nie rowna sie jej.
- Mamooo - uslyszalam jej glos.
Zamknelam album ze zdjeciami s pojrzalam sie na nia.
- Co tym razem? - spytalam sie smiejac.
- Pojdziemy na spacer? - zapytala.
- Kochanie jest godzina 9 wieczorem - zauwazylam.
- Ale jest jasno. Chodzmy - chwycila mnie za reke.
Megan byla ubrana w czarne rurki, biale conversy i biala koszulke. Mala, a zna sie na modzie. Przeklenstwo! Skad biore na to pieniadze? Pisze rozne wypracowania, listy itp. roznym waznym ludziom. Jest za ro niezla kasa.
Wyszlysmy z domu i poszlysmy w strone parku. Mala caly czas spiewala mi piosenki, krecila ie w kolko i wydurniala. Az czlowiek sie usmiecha, gdy patrzy na nia. Wkoncu grzecznie stanela obok mnie i szlysmy w rownym tempie.
- Mamooo
- Slucham cie - powiedzialam.
- Dlaczego mieszkamy tutaj, a nie gdzie indziej? - zapytala.
- Tak wypadlo, a cos sie stalo? - spytalam.
- Nie. Chcialam wiedziec - usmiechnela sie i szlysmy dalej.
- Mamooo...
- Dasz rade byc cicho? - spytalam.
- Nie - odpowiedziala i sie zaczela smiac.
- Ja cie dorwe - powiedzialam, a ona zaczela uciekac.
Zlapalam ja i usiadlysmy na lawce obok jakiego mezczyzny. Megan siedzila blizej niego.
- Mamooo...
- To sie zle zapowiada, ale mow - stwierdzilam.
- Pojedziemy gdzies? Gdzies daleko na kilka dni - poprosila.
- Co? Megan, ale gdzie? - zapytalam.
- Ja nie wiem. Dalam tylko pomysl - powiedziala.
- Gdybys nie byla taka urocza - westchnelam.
- Mamooo...
- Slusze to dzisiaj po raz setny, co tym razem - zapytalam.
- A nic - powiedziala. - A moze jednak?
- Boze, daj mi zdrowia - powiedzialam, a ten mezczyzna zaczal sie smiac.
Spojrzalam na niego, ale nie byl za bardzo widoczny.
- Mamo masz chusteczke? - zapytala.
- Nie mam - powiedzialam.
Mezczyzna wyjal z kieszeni paczke i podal chusteczke Megan.
- Bardzo panu dziekuje - powiedziala.
- Nie ma za co. Ile masz lat? - zapytal sie jej.
- 6 - odpowiedziala.
Siedzialam tak i kojarzylam ten glos, tylko skad?
- Jak ma pan na imie? - zapytala.
- Harry - powiedzial.
I wtedy wszystko znowu wrocilo tylko ze zdwojona sila.
- Megan, idziemy do domu. Jutro pojedziemy gdzies na wycieczke - powiedzialam.
- Yeah!!! Do widzenia - zwrocila sie do niego, a my szlysmy w strone domu.

Megan usiadla przed telewizorem, a ja usiadlam w kuchni. Nie na dlugo. Uslyszalam dzwonek do drzwi. Poszlam otworzyc, ale widok, ktory ujrzalam mnie zamurowal.
- Jednak cie znalazlem - powiedzial usmiechajac sie.
- Czego ty chcesz?! - zapytalam.
- Glupi nie jestem tak? Wiem, ze to moje dziecko - powiedzial.
- Skad pewnosc? - zapytalam.
- Serio? Serio [T.I.]. Uwazasz mnie za idiote? - spytal.
- Wejdz, ale badz cicho, bo oglada bajki - powiedzialam.
Zaprowadzilam go do kuchni. Zrobilam szybko herbate i usiadlam na przeciwko niego.
- A wiec co chcesz? - zapytalam.
- Wrocic do ciebie i wuchowywac wlasne dziecko - powiedzial.
- Uwzasz, ze to takie latwe? Czowieku minelo 7 lat! Jak ty sobie to wyobrazasz? - zapytalam.
- Ja - zacial sie. - Masz racje. Nawet nie nadaje sie na ojca, bo przec...
- Tata? - usyszalam glos Megan. Stanela blizej stolu i spojrzala na nasz dwojke.
Podczas ciszy wdrapala sie na krzeslo i oparla rece na stole.
- Czekam na wyjasnienia - powiedziala i jednoczesnie sie zasmiala.
- Mala i wredna, ale tez inteligentna - powiedzialam.
- Moge? - zapytal mnie Harrt wskazujac na Megan.
Kiwnelam glowa, a w ulamku sekundu Megan przytulala Harrego.

A moze zycie chcialo mnie nauczyc tylko odpowiedzialnosci i .... nie wiem, ale stalam sie silniejsza. A w dodatku jednak moje zycie skonczylo sie Happy Endem w szczesliwej rodzinie.

piątek, 25 października 2013

Seven 'Liam cz.1'

 Muzyka
1 wrzesień 2012r.  
Kolejny nudny dzień. Wcześniej to się jeszcze spotykałam z rodzicami, i.t.p i ze znajomymi, a teraz? Teraz nie mam nic. Pewnie chcecie wiedzieć czemu. Otóż zachowałam się jak ostatnia dziwka. Przespałam się z nieznajomym. I co z tego wynikło? Dziecko. Mam 19 lat i jestem w ciąży, to 6 miesiąc. Gdybym była bardziej odpowiedzialna nic, by się nie stało. Byłabym modelką i spotykała się ze znajomymi i z siostrą. Ale, nie może to i nawet dobrze. Dopiero teraz dowiedziałam się, że tak naprawdę nie mam na kim polegać i do kogo się uśmiechnąć. No dobra t.i koniec tego użalania, nigdy tego nie robiłaś i nie będziesz tego robić.
Zrobiłam sobie naleśniki i herbatę, po czym przebrałam się i wyszłam na spacer.

  Po drodze spotkałam dużo zakochanych par. Trzymali się za ręce, przytulali. Też bym tak chciała. Ale kto będzie chciał dziewczynę z dzieckiem? Nikt. Jestem skazana na siebie.... pomyślałam i westchnęłam.
Spacerowałam tak jeszcze ok. 30 min. i poszłam do centrum handlowego. Trzeba w końcu coś mu i sobie kupić, bo większość ciuchów jest już za  mała na mnie. Tak to będzie chłopczyk.
W galerii było strasznie tłoczno. Weszłam najpierw do sklepu dla maluchów. W oczy rzucił mi się taki niebieski mały śpioszek. Nie mogłam go nie kupić. Poszłam do kasy i zapłaciłam następnie chciałam iść na lody. Po drodze spotkałam jakąś parę, która trzymała się za ręce. Ta dwójka wydała mi się znajoma.
Po chwili w niej rozpoznałam moją osiemnastoletnią siostrę z jakimś kolesiem... Nie jakimś, tylko z... No właśnie jak go nazwać... Z facetem, który spłodził mi dziecko po pijaku, w jakimś klubie.
Co robić, co robić.... myśl t.i, ti myśl.. Odejść.. Chyba tak.... nic innego mi nie pozostaje. Kurde, weź się w garść. Moje serce bębni jak oszalałe, a w brzuchu takie dziwne uczucie się pojawia. To motyle.
Fajny kawał, zakochałam się w ojcu mojego dziecka, chyba chłopaku mojej siostry. Niezły nie?
Nawet się nie spostrzegłam, że od jakichś trzech minut wpatruje się przed siebie. Nie było już tam osób, na które się wpatrywałam. Miałam iść na lody, ale jakoś straciłam apetyt.
16 grudzień
   Wpatruje się w szpitalny sufit. To już dzisiaj rodzę. Ciągle czuję jak dzidziuś kopie.
Nagle poczułam ostry bul i czułam, że już rodzę. Po chwili na salę wpadła siostra i jakiś lekarz.
7 godzin później...
  Leże na łóżku szpitalnym i trzymam małego Josha na rękach. Jest taki malutki. Pokochałam go strasznie.
20 grudzień
   Pierwszy dzień jestem w domu z Joshem. Mały leży w łóżeczku i smacznie śpi. Usłyszałam pierwsze takty piosenki z telefonu. Sprawdziłam kto to. MAMA. CO? Po co do mnie dzwoni. Nie mamy kontaktu już pół roku.
- Halo - powiedziałam cicho, żeby nie obudzić dziecka.
- T.i?
- Tak..
- Córciu, tu mama. Czy możemy się spotkać...? - po głosie można było wyczytać, że jest zdenerwowana.
- Yyy.. No.. Jak chcesz to przyjedź dzisiaj po ten adres *****.
- Będę na pewno. Do zobaczenia...
Nie wiem czego chcę. Może się pogodzić. Nie mam zielonego pojęcia.
Godzina 17.15
Usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi. Po cichu podeszłam do drzwi i spojrzałam przez wizjer.
- Mogę wejść?
- Tak. Proszę.
Weszliśmy do salonu. Josh zaczął płakać. Podeszłam do łóżeczka i go wyciągnęłam.
- Ttto.. mój wnuk? - zauważyłam jak mojej mamie się łezka w oku kręci. Pokiwałam głową.
- Chcesz potrzymać Josha?
- Jak mogę..
- Kawy? Herbaty?
- Poproszę kawy.
Poszłam zaparzyć kawy sobie i gościowi.
- Chciałam cię przeprosić. Wiem, że to co zrobiłam z ojcem jest straszne..
- Wybaczam..
- Przyjdziesz z Joshem do nas na wigilię? Poznasz chłopaka twojej siostry.
- Jasne.
Wigilia.
Zapukałam niepewnie w drzwi, poprawiając nosidełko. Po chwili drzwi otworzył mój tata i długo nie czekałam, żeby być w jego objęciach.
- Cześć t.i. Wejdź.
Weszłam do salonu i wszystkich wzrok został skierowany na mnie. Po chwili ON zakrztusił się kompotem.

Mam prawą rękę w gipsie, a to jest to co znalazłam na kompie. Druga część tego i imagina z Harrym w przyszłym tygodniu. Przepraszam, tylko nie bijcie.. 



czwartek, 24 października 2013

Six 'Niall'

Siedziałam na kanapie oglądając durny seriali jedząc super kaloryczne żarcie. Ale po co mam być chuda, jak mój chłopak jest w trasie i flirtuje sobie z mega seksowną Demi Lovato, której nigdy nie dorównam. Teraz znacie już mój problem. Może i nie mam idealnej figury, nie mam też pięknych włosów, bądź oczu, ale czy tylko to się liczy. Najwidoczniej dla Horana tak!
A może jednak jak schudnę to on będzie mnie bardziej kochał?
I od tamtego momentu dzień w dzień chodziłam na siłownie, fitnes, a późnym wieczorem oraz wczesnym ranem biegałam, a moja dieta ograniczała się do nabiałów. Koedy po dwóch miesiącach spojrzałam na wagę i ujrzałam 48kg pisnęłam z wrażenia. Nie tylko schudłam, ale też przefarbowałam się na jasny blond. Niall powinien dzisiaj wrócić. Chciałam po niego pojechać, ale napisał, ze przyjedzie sam. Specjalnie ubralam biała kremową zwiewną sukienke. Włosy rozpuścilam, byly teraz bardzo krótkie i proste. Chodziłam w domu na boso. Zrobiłam też kolację. Kiedy usłyszałam dźwięk przekręcanych kluczy pobiegłam szybko do holu i rzuciłam się na Nialla. Koedy się odsunęłam chłopak uważnie mi się przyjrzał.
- Wow - wydal z siebie - [T.I.] schudłaś, zmieniłaś fryzurę, wyglądasz ślicznie - powiedział i mnie pocałował.
- Tęskniłam - powiedziałam wtulając się w niego.
- Ja też skarbie - powiedział.
Usiedliśmy przy stole. Zjedliśmy kolację rozmawiając o wszystkim. Potem on poszedł się kąpać, a ja siedziałam w naszej sypialni. Nagle dostał sms-a. Sprawdziłam go :
'Tęsknie kotku! Będę jutro w Londynie, więc możemy powtórzyć noc u mnie, Demi'
Rozpłakałam się i zaczęłam chodzić w te i z powrotem. Weszłam szybko do naszej garderoby. Wyciągnęłam walizkę i zaczęłam pakować najpotrzebniejsze rzeczy na pare dni. Kiedy z niej wyszłam Niall się na mnie spojrzał.
- Kochanie, co się stało? - zapytał.
- Gówno! Demi będzie jutro w Londynie, powtórzcie te wspaniałą noc razem! Wiesz co? - zapytalam podchodząc do niego. - Życzę ci, abyś poczuł się kiedyś tak jak ja - powiedziałam.
Nałożyłam na siebie tylko sweterek i trampki. Wybiegłam z walizką i udałam się jak najdalej od tego miejsca. Postanowiłam zadzwonić do Sophie - dziewczyny Liama.
-Halo? - odebrała.
- Hej, tu [T.I.]. Mam prośbę mogę dzisiaj u ciebie zanocować? - spytałam.
- Znaczy się, Liam u mnie nocuje, ale łóżko mam jedno wolne. Coś się stało? - zapytała.
- Zaraz będę to ci powiem - rozłączyłam się.
Może i fanki jej nie tolerują, ale ona jest kochana. Nikt jej nie zna więc noech jej nie oceniają. Jest bardzo dobra dla Liama i widać, że na prawdę się kochają.
Doszłam do jej domu i zadzwoniłam do drzwi. Po chwili ukazała mi się jej sylwetka.
- [T.I.], wow. Świetnie wyglądasz - stwierdziła. - Ale to nie ważne. Wchodź! - zaprosiła mnie do siebie.
Weszłam do środka ściągając buty i kładąc walizkę. Weszłam z nią do salonu.
- Liam już zasnął, więc mów co się dzieję - powiedziała.
- Niall, on mnie zdradził - zaniosłam się płaczem, a ona wtuliła się we mnie. - A ja się tak starałam dla niego! Szmaciarz pierdolony - załamał mi się głos.
- C-co? - otworzyła szerzej oczy.
- No to! - powiedziałam załamana. - 2 lata poszły na marne.
- Ej, kochana spokojnie - przytuliła mnie.
- Ok, jutro znajdę jakiś pokój w hotelu, znajdę pracę...
- Możesz zostać u mnie - powiedziała.
- Nie, bo ty z Liamem tu często i wy ten teges. Nie chcę przeszkadzać - powiedziałam szczerze.
- Daj spokój, a teraz idź się wykąp, a potem idź spać - powiedziała.
Udałam się do łazienki na górze. Wzięłam szybki prysznic, a potem położyłam się w jednym pokoju i zasnęłam.
Obudził mnie dźwięk telefon. Spojrzałam szybko. Kochanie. Odrzuciłam połączenie. Zamknęłam oczy, ale i tak spod powiek wydobywały się gorzkie łzy. Leżałam tak i płakałam, aż nie wszedł Liam i gdy mnie zauważył zrobił zdziwioną minę.
- Co ty tu robisz? - zapytał.
- Nocuje - powiedziałam siadając.
Liam podszedł do mnie.
- Co się stało? - zapytał.
- Niall mnie zdradził. Tylko nie kłam, że nie wiedziałeś - powiedziałam, a on mnie przytulił.
- Fakt, często się spotykał z Demi, ale nie wiedziałem, że aż do tego doszło.
- To teraz wiesz - poklepał mnie po plecach.
- Chodź coś zjez - powiedział, a ja wstałam. - A swoją drogą świetnie wyglądasz - uśmiechnął się do mnie.
Zeszliśmy na dół. Liam zrobił  jajecznicę. Poskubałam troche. Nagle rozległ się dźwięk dzwonka. Li poszedł otworzyć. Słyszałam rozmowę.
- Stary, ona nie chcę cię widzieć, a co dopiero rozmawiać - powiedział Liam.
- Daj mi szanse - usłyszałam głos Nialla, a moje oczy na nowo sie zaszkliły, a potem zaczęły szybko spływać łzy.
- [T.I.] - przyszedł do kuchni Liam. - Idź z nim pogadaj - powiedział.
Poszłam do drzwi. Spojrzałam na niego i podeszłam bliżej.
- Co? - zapytalam załamana. - Chcesz mi powiedzieć, że byłeś pijany?! Ja się głodziłam, aby schudnąć. Dla kogo? Dla ciebie idioto! A ty co? Zabawiasz się z Demi Lovato. A tak, zapomniałam jestem nikim - szepnęłam. - Jestem sierotą bez rodziców.  Zmarli 3 lata temu, a ty byłeś jedyną osobą, która mi została. A teraz? Zostaje sama. Nie liczą się dla ciebie uczucia innych co nie? - zapytalam zalana łzami z trzęsącymi się rękoma.
- Nie mam wytłumaczenia. Ale błagam daj mi drugą szanse - powiedział stając blizko mnie.
- Niall, znowu mnie wykorzystasz - powiedziałam i cofnęłam się.
Poczułam jak łapie mnie za ręke. Nie mogłam wytrzymać. Odwróciłam się i przytuliłam się do niego. Objął mnie i zmierzwił moje włosy.
- Przepraszam. Tak bardzo cię przepraszam. Wiem dupek ze mnie. Przepraszam - mówił.
- Kocham cię, ale nie rób mi tak więcej. Ja nie dam rady już. Zostałeś mi tylko ty.
- Zobaczysz jeszcze będziemy mieli gromadke dzieci - zaśmiał się.


_____________


Hej. Tak, zła ja adminka nie dodaję imaginów.
A kto powiedział, że 2 klasa LO jest łatwa. Nie zapominając, że uczę się w prywatnej szkole!
Jak podoba się imagin? Nie jestem z niego za bardzo zadowolona.
Następny chyba powstanie z Liamem. Ale jaki chcecie? Może jakieś pomysły co??

środa, 23 października 2013

Five 'Louis cz.1'

Obudziłam się na miękkiej poduszce, pod ciepłą kołdrą. Otworzyłam oczy i ... to nie było moje łóżko. Zerwałam się z niego i natychmiast tego pożałowałam. Zakręciło mi się w głowie i mało co nie upadłam. Rozejrzałam się po pokoju. Hotel ? Nie, zbyt wiele osobistych rzeczy. Przeniosłam wzrok na łóżko. Dopiero teraz zauważyłam, że na łóżku leży jakiś chłopak. Automatycznie spojrzałam na siebie. Byłam w ciuchach. Czyli noc była spokojna. "Dlaczego ja wczoraj tyle wypiłam ? " pomyślałam. A no tak impreza urodzinowa [I.P.]. Ale trzeba było aż tak szaleć ? Raczej nie. Ale cóż. Było, minęło. Założyłam buty leżące obok łóżka i wzięłam do ręki swoją torebkę leżącą na szafce nocnej. Jak mogłam najciszej ruszyłam w stronę drzwi. W chwili gdy ty złapałam za klamkę, ktoś załapał mnie w pasie.
-Gdzie się wybierasz ? - spytał głos.
-Do domu - odparłam.
Gdy się odwróciłam byłam w objęciach Louisa.
-Przepraszam ale ja nic nie pamiętam z wczorajszej nocy - westchnęłam.
-Serio ? Takiej nocy nie da się zapomnieć.
-Czy my ... ?
-Nie.
-To co mnie straszysz ?
-Noooo ale ja nie powiedziałem, że spaliśmy ze sobą.
-Ale nie spaliśmy ?
-Tak ale nie w takim znaczeniu.
Przyjrzałam mu się a on się uśmiechnął. Miał na sobie bokserki, tylko bokserki. Za to ja szorty i bluzkę na ramiączkach.
-Niezręcznie się czuję.
-Och, wczoraj czułaś się mniej niezręcznie, bo tańczyłaś na róże.
-Naprawdę ?
-Nieee ale fajnie by było.
-Błagam cię przestań mnie straszyć i powiedz mi co ja wczoraj robiłam i dlaczego obudziłam się w twoim łóżku.
Siedliśmy na łóżku a Louis opowiedział mi cały wczorajszy wieczór. Wyglądało to mniej więcej tak, że cały wieczór się do siebie przystawialiśmy a w nocy nawet całowaliśmy. Ale ponieważ ta historia była z perspektywy Tomlinsona byłam pewna, że niektóre fragmenty zostały podkoloryzowane.
-I dlatego, że ledwo chodziłaś i nie pamiętałaś gdzie mieszkasz przywiozłem cię do siebie. Znaczy zamówiłem taksówkę, bo sam trochę piłem ale nie tyle co ty - zakończył.
Westchnęłam.
-Przepraszam. Za kłopot.
-Ale jakim ładnym ty jesteś kłopotem - przysunął się do mnie.
-Przestań - zarumieniłam się. - Dziękuję i przepraszam jeszcze raz.
Wstałam i ruszyłam do drzwi. Chłopak ponownie mnie zatrzymał.
-Czekaj. Nie dałaś mi swojego numeru.
-A po co ci ? Lubisz opiekować się zapitymi dziewczynami ?
-Tylko tobą - zaśmiał się.
-Która godzina ? - zignorowałam wcześniejszą wypowiedź.
-Dziesiąta.
-Co ? O kurde. Moja przyjaciółka pewnie się o mnie martwi.
-Ładna blondynka, kręcone włosy, szare oczy, mniej więcej metr siedemdziesiąt wzrostu ?
-A skąd ty to ... ?
-Chodź - nałożył spodnie i koszulkę po czym załapał mnie za nadgarstek i po cichu wyprowadził z pokoju. Ruszyliśmy korytarzem. Gdy doszliśmy do brązowych drzwi na jego końcu Louis delikatnie nacisnął klamkę. Weszliśmy do czarno - czerwonego pokoju. Na środku, pod ścianą stało łóżko. Na nim spał Zayn Malik a osobą wtuloną w niego była ... moja przyjaciółka. Spała spokojnie co było nowością, bo przez ostatni tydzień co noc miała koszmary. Po cichu wyszliśmy z pokoju a Lou zamknął drzwi. Wróciliśmy do jego pokoju.
-I co dalej się gdzieś śpieszysz ?
-Taaaak ....
-Gdzie ?
-Do ... do pracy.
-Ach tak ?
-Nom.
-Mogłabyś znaleźć lepszą wymówkę.
-Daj mi pomyśleć i zaraz coś wymyślę -zaśmiałam się.
-Słodka jesteś.
-Prosiłam, przestań.
-Ale co ?
-Nie komplementuj mnie.
-Dlaczego ?
-Bo nie.
-Dlaczego mam ci nie mówić, że jesteś ładna jak jesteś ?
-Bo nie jestem.
-Czy ty siebie słyszysz ?
-Tak.
 -To nie gadaj głupot - podszedł i mnie przytulił.
Spojrzał mi w oczy i wiedziałam co się stanie. Louis delikatnie musnął mnie ustami. Odsunęłam się od niego.
-Coś się stało ? - spytał zaniepokojony.
-Nie wszystko w porządku, tylko ja ... ja cię nie znam, znaczy dopiero cię poznałam i ... ja nie całuję osób, których nie znam.
-Ach, czyli to o to chodzi ? To teraz oficjalnie zapraszam cię na pierwszą randkę, która odbędzie się za piętnaście minut, na dole w mojej kuchni - odparł rzeczowym tonem.
Zaśmiałam się.
-Ja idę na dół robić śniadanie a ty masz piętnaście minut dla siebie - odparł.
-To pójdę do łazienki tylko powiedz mi gdzie to jest.
Chłopak podał mi "namiary" na łazienkę. Wzięłam szybki prysznic i po dziesięciu minutach byłam już gotowa. Zaczęłam schodzić po schodach i chwilę potem byłam już w kuchni gdzie roznosił się cudowny zapach naleśników i kawy.
-Ale pachnie - westchnęłam na widok kucharza.
-Dziękuję - odparł zrzucając naleśnika na talerz. - To ostatni. A teraz bierzmy się do jedzenia zanim Niall poczuje śniadanie.
Wziął dwa talerze z jedzeniem i postawił na stole. Sięgnął do szafki po dwa kubki i wyjął mleko z lodówki. Siadł przed talerzem i spojrzał na mniie.
-A ty masz zamiar jeść na odległość ?
-Nie.
-To siadaj.
Wykonałam jego polecenie.
-Czego nie jesz ? Nie jesteś głodna ? Nie lubisz naleśników ?
-Nie tylko ... dlaczego to robisz ?
-Dlaczego jem ? Zazwyczaj, bo jestem głodny - odpowiedział przeżuwając kawałek.
-Nie, nie o to mi chodzi - zaśmiałam się.
-Tylko o co ? Nie, nie dodałem żadnej trucizny. Patrz jem i żyję. Spróbuj.
Wzięłam widelec do ręki,odkroiłam kawałek i zjadłam.
-I jak ?
-Louis, to jest przepyszne.
-Dziękuję. Chcesz coś do tego Nutelli, dżemu, bitej śmietany ?
-Nie takie są boskie. Niezły z ciebie kucharz.
-Wiem. A teraz jedz.
Po posiłku na który nie zdążył Niall, Lou pozmywał talerze. Nikt inny jeszcze nie wstał. Siedziałam na stołku i popijałam kawę. Tommo podszedł do mnie i przytulił.
-Teraz zasługuję na buziaka ?
-Na takiego małego - cmoknęłam go w policzek ale on wykorzystał tę sytuację i przekręcił głowę tak, że nasze usta się zetknęły.
Zaczął mnie namiętnie całować. I znów przerwałam pocałunek.
-Co ? Nie całujesz się na pierwszych randach ?
-A to była randka ?
-Już ci mówiłem.
-Aha to jak to była randka to zasługujesz na lepszego całusa.
Przysunęłam się do niego i wpiłam w jego usta. Uśmiechnął się przez pocałunek. Zarzuciłam mu ręce na szyję.
-Dziękuję za pyszne śniadanie.
-Dziękuję za cudowny pocałunek. Może jutro też do nas wpadniesz ? Zrobię ci obiad.
-Ale wiesz, że jak chcesz buziaka to wystarczy poprosić ?
-Tak ? Uff ... czyli nie muszę już robić obiadu. Mogę ... ?
Pocałował mnie delikatnie a ja wplotłam palce w jego włosy.
-To może pójdziemy do kina - spytał nie przerywając.

-Moglibyśmy - odparłam namiętniej całując Louis'a.


No dziewczyny, gdzie jesteście ? Już 3 dzień z rzędu imaginy dodaję ja ;) I jak wam się podoba ? Kiedy go pisałam pomyślałam, że mogłabym napisać (i to z chęcią) drugą część. Jak wam się podoba ten ? Chcecie 2 część ?
A i mam prośbę. Jeżeli jakiś mój imagin będzie wam się podobał i poczujecie, że urwałam go a chcecie znać zakończenie to piszcie. Bo sama nie wiem jak wam się podobają i kiedy je zakańczać.
Proszę o opinię ;*
Love <3

wtorek, 22 października 2013

Four 'Harry'

Rzuciłam szklanką, która chwilę później rozbiła się z drobny mak o podłogę.
-Co ty wyprawiasz ?! - krzyknął.
-Och, jak mi przykro ! - odwarknęłam.
-Jak możesz mi nie ufać ?! - zdziwił się.
-Naprawdę ?! To dlaczego ciągle piszesz sms i do kogo ? - dociekałam.
-Do mojej siostry - wyjaśnił.
-Myślisz, że ci wierzę ?
-Obiecuję. Co mam zrobić żebyś uwierzyła ?
-Przywieź ją. Albo my do niej pojedźmy.
-Co ?! Mamy jechać teraz o tak późnej porze do Chomes Chapel do mojej siostry żeby udowodnić ci, że wymyśliłaś coś sobie ?
-Tak - odparłam spokojniej.
-Przecież to głupota - westchnął.
-Przecież mnie kochasz - przedrzeźniłam go.
-Pojechać nie pojedziemy ale możemy zadzwonić - zasugerował.
-Dobrze. Daj mi telefon.
Sięgnął na stół i wziął moją komórkę. Przejęłam ją i schowałam do kieszeni spodni.
-Miałaś dzwonić do Gemmy.
-I to zrobię - wyciągnęłam rękę i wyjęłam jego telefon z kieszeni. 
Odbiegłam i zabarykadowałam się w łazience. Usłyszałam, że Harry zmierza w tę samą stronę, ale nie biegł.
-Nie wygłupiaj się. Oddaj mi telefon.
-NIE !!!
Odblokowanie komórki było nie lada wyzwaniem, bo miał ustawione hasło. Podjęłam się wielu prób, na marne. 
-Podaj hasło.
-Nie podam.
-Data. Bardzo ważna.
Sprawdzałam : moje urodziny, jego, chłopaków z zespołu. NIC !
-Konkretnie ! - warknęłam.
-Jeżeli mnie wpuścisz to ci ją podam. Ale musisz otworzyć drzwi. Obiecuję, że nie zabiorę ci telefonu.
Zastanowiłam się. To mógł być podstęp. Przecież on jest silniejszy ode mnie. Nigdy mnie nie uderzył ale czego człowiek nie zrobi dla utrzymania sekretu w tajemnicy. Wzięłam szczotkę, która stała obok mnie i wpadłam pod prysznic tym samym zostawiając drzwi bez zabezpieczenia. Wsunęłam kij za metalową klamkę zamykając szklane, przezroczyste drzwi. Byłam pewna, że Harry wpadnie wściekły i mordem w oczach ale ... Pomyliłam się. Do łazienki wkroczył całkowicie spokojny, zielonooki chłopak z burzą brązowych loków na głowie. Oparł się o pralkę z bezczelnym uśmiechem na tych jego cudownych ustach ... -Nie - przeklęłam się w myślach. - On prawdopodobnie cię zdradził, więc jego usta nie są cudowne.
Kiedy zobaczył jak się zabarykadowałam zaczął się śmiać.
-Podaj hasło - wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
Dla niektórych ludzi musiałabym wyglądać zabawnie. Rozmyty makijaż, oczy czerwone od płaczu i ten zawistny wyraz twarzy. Ale tak się teraz czułam. Byłam załamana ale pewna tego, że chcę znać prawdę.
Podszedł do prysznica i oparł się o drzwi, które były jedyną, w tym momencie, dzielącą nas rzeczą.
-Hasło - powtórzyłam.
-Kocham twoją kreatywność -westchnął ignorując moje warknięcia.
Zgromiłam go wzrokiem.
-Jesteś taka śliczna jak się denerwujesz.
-Przestaniesz ?! Podaj to hasło ! - i znów łamiący się głos.
-Data kiedy się poznaliśmy.
Wpisałam ją. Hasło poprawne. Naprawdę to pamiętał. Ten dzień kiedy złapał mnie na plaży kiedy potknęłam się o jego kumpla próbując łapać fresbee . Uśmiechnęłam się mimowolnie.
-Teraz mi pewnie nie ufasz, więc podam ci wszystkie hasła. Pliki to twoje imię. Nazwisko to kontakty. Data twoich urodzin otwiera kalendarz. A data naszej pierwszej randki to hasło do wiadomości.
Sprawdzałam wszystko po kolei. Za każdym razem wyświetlał mi się komunikat o poprawnym haśle. W końcu doszłam do wiadomości. Wpisałam datę kiedy pierwszy raz oficjalnie się spotkaliśmy na randce. Było to swa tygodnie po naszym spotkaniu na plaży. I znów niepohamowana fala szczęścia. Pamiętał. Pamiętał o tym wszystkim. Dokładnie, z każdą datą. Moja mina zrzedła na widok ostatnich wiadomości. 
"Proszę ! Skoro jestem ojcem to chyba mogę wybrać imię ?"
"Nie. To mój wybór i chcę go podjąć sama."
"To chociaż niech na drugie będzie miała Darcy."
"Pomyślę. Powiedziałeś już [T.I.] ?"
"Nie. Nie wiem jak zareaguje."
Dalej już nie czytałam.
-To teraz już wiesz jak zareagowałam.
-Może przeczytaj nadawce ?
-Gemma. Ale tak może mieć na imię każda dziewczyna na świecie. I ty się z nią przespałeś i ona urodzi to dziecko.
-Nie. Będę ojcem chrzestnym. Chciałem ci zrobić niespodziankę. Mieliśmy dziś jechać żebyś zobaczyła małą, bo wiem jak lubisz dzieci.
-Nie wierzę ci. 
-To do niej zadzwoń.
Wybrałam numer i czekałam przez chwilę. 
-Hej Harry. Jedak przyjedziecie ?
-To ja. Nie Harry.
-A możesz mi go podać ?
-Tak - odparłam zrezygnowana.
Miał racje. A ja jak głupia idiotka uwierzyłam, ze on mnie zdradza. Wyciągnęłam kij i podałam loczkowi telefon. 
-Tak ? Och to świetnie. Dziś nie. Jutro ? Dobrze będziemy. Dziś chyba mamy inne plany. Pa - rozłączył się.
-Przepraszam - odparłam. - Byłam pewna, że mnie zdradzasz. Ale się pomyliłam.
-I to bardzo - odpowiedział ostrym tonem, był bardzo zły. - Ale wiesz. Możesz mi to wynagrodzić - jego usta rozłożyły się w uśmiechu i już wiedziałam, że udawał.
-Och, ja chyba wiem nawet jak - zaśmiałam się.
Wysunęłam głowę żeby go pocałować w policzek ale w ostatnim momencie przestawił głowę tak, że nasze usta się zetknęły. Zaczął pogłębiać nasz pocałunek a ja cofałam się. Zatrzymałam się dopiero kiedy poczułam na plecach zimną ścianę. Chłopak zamknął za sobą drzwi i przyparł mnie do niej. Włączył wodę, która spływała po naszych rozgrzanych ciałach. Później ... a później można się domyślić.

Ponieważ nikt nie dodał imagina to ja się zgłaszam i prezentuję Hazze. Jak wam się podoba ? Proszę o szczere opinie ;)



poniedziałek, 21 października 2013

Three 'Zayn'

Rześkie powietrze przenikało mi przez płuca za każdym oddechem. Czekałam na niego już piętnaście minut. Nigdy nie był zbyt punktualny ale nie spóźniał się aż tak. Zaczęłam dreptać w miejscu. Nagle ktoś zakrył mi od tyłu oczy. Ale gdy się obróciłam strach znikną. Wpatrywałam się w piękne czekoladowe oczy.
-Ślicznie wyglądasz.
-Dziękuję. Czego się spóźniłeś ?
-Szukałem czegoś.
-Zegarka ? Nie udało się - zażartowałam.
-Nie. Tego - wręczył mi małe pudełeczko w kształcie serca.
-Zayn ... nie musiałeś.
-Musiałem. Otwórz.
Zrobiłam jak kazał. Moim oczom ukazał się cudowny naszyjnik w kształcie połówki serca w kolorze czerwonym. 
-A gdzie reszta ?
Wyciągnął z kieszeni klucze i zamachał mi przed oczami. Do kółka przyczepiona była druga, biała połowa naszyjnika. Tylko, że u niego to był breloczek. Rzuciłam mu się na szyję i cmoknęłam go w usta. Zaczął pogłębiać pocałunek. Nie mogłam oprzeć się smakowi jego ust. W końcu odsunęliśmy się od siebie. Przeszliśmy się po parku. Rozmawialiśmy o jego trasie.
-Czyli zostały nam tylko dwa tygodnie ? - posmutniała,.
-Nie martw się, królewno. Damy radę - ujął mój podbródek.
-Musimy - uśmiechnęłam się.
-Chyba, że ... - zaczął.
-Chyba, że co ?
-Jedź ze mną. Będziesz mi pomagała, zaprzyjaźnisz się z chłopakami i zwiedzisz Europę.
-Sama nie wiem - zamyśliłam się.
-[T.I.] proszę - spojrzał oczami zbitego psiaka.
-Muszę pomyśleć. Poważnie się zastanowić.
-Chyba wiem jak cię przekonać - przysunął się do mnie i namiętnie pocałował.
-Może pojadę - zaczęłam a chłopak nie przestawał cię całować.
-Do mnie czy do ciebie ? - spytał.
-Możemy do ciebie. A jaki film chcesz obejrzeć ?
-No wiesz co [T.I.] ?
-Tak się z tobą droczę.
-Chociaż moglibyśmy coś obejrzeć - seksownie przygryzł wargę.
-A co ?
-Ja bym obejrzał ciebie, kotku.
-Spadaj zboczuchu.
-Możemy obejrzeć horror.
-Ale ja się boję horrów.
-Ale obejrzysz go ze mną. Więc nie masz się co bać.
Doszliśmy do domu Malika. Ja zrobiłam popcorn a on ustawił film.
-Jesteś pewien ?
-Pytasz mnie jakbyśmy szli poznać twoich rodziców.
-Nie są tacy źli. Ja kochanie o film pytam. Bo ja później w nocy mogę mieć w nocy koszmary. A jak będę sama w domu to w ogóle.
-Ale dziś śpisz u mnie, więc nie masz się co bać.
-Jak to śpię u ciebie ?
-No normalnie w łóżku, pod kołdrą, lub bez. W piżamie lub bez - mrugnął. - Obok mnie, na mnie pode mną. Jak wolisz - uśmiechnął się zawadiacko
-Oj ty wariacie - zaśmiałam się.
-Czekaj zmienię koszulkę - wstał i ruszył w stronę pokoju.
Nie zauważył, że szłam za nim. Zajrzałam przez szparę w drzwiach. Ujrzałam tam przystojniaka ściągającego koszulkę. Nałożył inną i zaczął iść do drzwi. Gdy mnię zauważył zaczął się śmiać. Otworzył drzwi.
-Oj kochanie. Było powiedzieć to bym chodził bez koszulki.
-Ja .. ja tylko ... - zaczęłam się jąkać i zaczerwieniłam się.
-Przecież żartowałem - pocałował mnię.
Wróciliśmy do salonu. Położyliśmy si na kanapie i zaczęliśmy oglądać film.
-Jesteś całkiem przystojny, masz niezłe ciało - mruknęłam.
-Naprawdę ? - zaśmiał się i oblizał wargę
-Co się ślinisz ?
-Wyobraziłem sobie ciebie.
-Nie wierzę w to co mówię, ale oglądajmy.
Westchnął zrezygnowany. Z każdym strasznym momentem chowałam się w Mulata. Bałam się. Nie lubiłam horrorów. W końcu byłam tak zmęczona skakaniem ze strachu, że zasnęłam w ramionach Malika.


Hejka, jestem Wiki. I tak jak reszta będę pisać tu imaginy. Ponieważ są już 2 z Hazzą, ja witam się z wami Zaynem. Jego lubię najbardziej. Mam nadzieję, że spodoba wam się moja twórczość i zostanę z wami na dłużej. 
Love, Vicky <3

niedziela, 20 października 2013

Two 'Harry cz.1'

 Muzyka
 Jestem t.i, t.n mam 19 lat, chłopaka Harrego Stylesa oraz białaczkę. Wszystko byłoby jak z bajki, gdyby przyjaciele i fani zespołu Harrego mnie zaakceptowali i jeszcze ta choroba. Teraz pytanie czy mój chłopak o niej wie. Otóż nie, nie wie. Wiedzą tylko rodzice. Lekarze mówią, że jeśli nie znajdą dawcy szpiku to został mi góra rok życia.

 Z krainy Morfeusza wyrwał mnie głos ukochanego. Mieszkamy razem.
- Kochanie, wstawaj...
- Dzień dobry. Która godzina?
- 9.00
- Aha. Co dzisiaj robimy?
- Idziemy do chłopaków, a wcześniej idę na próbę.
- Harry, ale oni za mną nie przepadają.
- Oj... Kotku przesadzasz... Ja zaraz idę na próbę. Już nie będę przychodził do domu. To przyjdź na 18 do chłopaków. - Harry pocałował mnie namiętnie w usta i wyszedł.

Resztę dnia spędziłam oglądając tv i sprzątając. Zanim się spostrzegłam była już 16.
Wzięłam szybki prysznic, zrobiłam lekki makijaż i poczesałam się. Następnie ubrałam czarny top do tego białą kurtkę, białe rurki i torebkę. Gotowa wyszłam o 17.20 z domu. Nie jechałam autem, bo do chłopaków miałam 20 min.

 Doszłam do nich przed czasem. Zapukałam do drzwi i czekałam ok. 5 min. Chłopcy musieli nie usłyszeć, bo nie otwierali, ale byli w domu. Otworzyłam delikatnie drzwi.
- Harry! Ona cię nie kocha! Zrozum leci, tylko na twoją kasę!
- Co ty możesz wiedzieć o tym co ona czuje?!
- Jesteś zaślepiony! Ona cię wykorzystuje!!
Mam tego dosyć, pomyślałam. Mój makijaż był rozmazany od łez. Złapałam taksówkę i pojechałam do domu. Wyjęłam walizkę i zaczęłam się pakować. Teraz zrozumiałam, że może to być najlepsze wyjście. Jestem dla niego kulą u nogi. Jestem chora i tak umrę, więc po co ma on cierpieć?
Następnie wzięłam pierwszą lepszą kartkę i zaczęłam pisać.

                                                      Kochany Harry!
     Musimy się rozstać! Tak będzie lepiej dla Ciebie. 
Znajdź sobie dziewczynę, załóż rodzinę i o mnie zapomnij.
Rób, to co kiedyś.
To, że odchodzę nie znaczy, że Cię nie kocham.
Robię to dla twojego dobra.
Przepraszam, że kartka jest mokra, zresztą wyschnie
Dziękuję za wszystkie razem spędzone chwile.
Dziękuje za wszystko.
Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz.

Ps. Nie szukaj mnie!
Kocham Cię!
                                                                                       Twoja t.i 
xx
 
   Odłożyłam kartkę na blat kuchenny i spojrzałam ostatni raz na salon, hol, sypialnie i łazienkę.
Z wszystkimi pomieszczeniami wiążą się wspomnienia.
Pozwoliłam ponownie spływać łzą po moich policzkach. Wsiadłam do mojego samochodu i ruszyłam w stronę domu mojej przyjaciółki.

Harry
  Wróciłem wkurzony do domu. Jak oni mogą mówić tak o mojej dziewczynie.
- t.i? Gdzie jesteś? - Wbiegłem po schodach do sypialni. Nie było tam jej, ani jej rzeczy. Wystraszyłem się.
- Kochanie!!! - Krzyknąłem. Zbiegłem do kuchni. Tam też jej nie zostałem. Zauważyłem kartkę na stole.
Zacząłem czytać. CO?! To niemożliwe. Moja t.i odeszła!
- To wasza wina, że t.i odeszła! Ja jakoś waszych dziewczyn nie wyzywałem od najgorszych!
- Harry...
- Co Harry! Wyjdźcie z mojego domu!
- Ale...
- Nie ma, ale Louis! Wynoście się!
 Zrozpaczony zacząłem ponownie wydzwaniać do ukochanej.
- Abonament tymczasowo niedostępny.







-Kochać to także umieć się roz­stać. Umieć poz­wo­lić ko­muś odejść, na­wet jeśli darzy się go wiel­kim uczu­ciem. Miłość jest zap­rzecze­niem egoiz­mu, za­bor­czości, jest skiero­waniem się ku dru­giej oso­bie, jest prag­nieniem prze­de wszys­tkim jej szczęścia, cza­sem wbrew własnemu.  

Cześć!! Jestem Martyna i będę tutaj pisała imaginy. Mam nadzieję, że mnie polubicie. Jeśli chcecie coś o mnie wiedzieć to piszcie w komentarzach, a ja postaram się odpowiedzieć przy następnym dodanym moim imaginie. Przepraszam za wszelkie błędy, i że imagin jest taki krótki. Następna część niebawem.♥ xx

One 'Louis'

Czy to realne, że zwykła dziewczyna z Polski może zauroczyć w sobie jednego chłopaka z najpopularniejszego boysbandu na świecie? Czy to w ogóle jest dozwolone, że przeciętna, studiująca dziewczyna może się związać z bożyszczem nastolatek? Macie racje. To przeczy prawom natury. Taka miłość nie powinna powstać. A jednak...

Zwykły deszczowy dzień w Londynie. Szłaś ulicami jak najszybciej, aby zdążyć na wykład. Pierwszy raz zaspałaś. Nigdy wcześniej ci się to nie zdarzało. Nawet nie wiesz jak do tego doszło. A może to wina budzika? No, ale on działa. Więc dlaczego się nie obudziłaś?
Takie myśli krążyły ci po głowie. Chociaż stres przed spóźnieniem się na wykład górował. Biegłaś ile sił w nogach. Ubrana w błękitne rurki, różowy sweterek i białe trampki odstawałaś od wszystkich ponurych ludzi. Jedna co was łączyło to to, że wszyscy się śpieszyliście. Stając na przystanku autobusowym miałaś nadzieję, że nie długo pojawi się autobus kierujący się w stronę twojej uczelni. Na marne. Nie zapowiadało się, że jakiś autobus do godziny przyjedzie.
Zdenerwowana Pobiegłaś ile sił w nogach. Szukając jakieś taksówki. Nagle wpadłaś na kogoś. Upadłaś prosto w kałuże. Zdenerwowana wstałaś, a po chwili zaczęłaś płakać.
- Przepraszam bardzo - zaczęłaś mówić. - Ja nie chciałam. Po prostu się śpieszyłam i nie patrzyłam przed siebie - powiedziałaś.
Chłopak wstał i spojrzał na ciebie. Byłaś zachwycona nim. Miał brązowe włosy, zielono-niebieskie oczy i typową brytyjską urodę.
- Nic się nie stało. Ja też się spieszyłem. Chociaż - spojrzał na zegarek - i tak nie zdążyłem.
- To moja wina, bardzo przepraszam - spojrzałaś na zegarek. - No i nie zdążyłam - powiedziałaś załamana.
- Jesteś teraz cała mokra. Jeśli się zgodzisz to chodź ze mną do mnie, a ja dam ci ciuchy na przebranie - uśmiechnął się do ciebie.
- Nawet cię nie znam - powiedziałaś, a on wystawił rękę.
- Jestem Louis 23 lata - uśmiechnął się.
- [T.I.] 19 lat - podałaś mu rękę.
Podążyliście do domu chłopaka. Tematów do rozmów wam nie brakowało. Doszliście do jego domu. A ty, aż otworzyłaś buzię.
- To twój dom? - zapytałaś wyraźnie zszokowana.
Pierwszy raz widziałaś taki wielki dom. Nie, przepraszam, willę albo pałac!
- No mój - odpowiedział i wpuścił mnie na teraz przez bramę.
- Handlujesz narkotykami, że masz taki dom czy raczej obrabowałeś bank? - zapytałam, a on się zaśmiał.
- Jedynie jestem piosenkarzem.
- Fajnie wiedzieć - powiedziałaś i weszłaś do jego domu.
Rozejrzałaś się po wnętrzu. Żebym ja miała taki dom to bym musiała pracować do końca życia! Louis spojrzał się na mnie, a potem się uśmiechnął.
- Chcesz coś do picia? - zapytał.
- Jak już proponujesz to bym się napiła herbaty - uśmiechnęłaś się do niego.
Usiadłaś na kanapie w wielkim salonie, a po kilku minutach dołączył do ciebie i on.
- No to mamy dużo wspólnego - zaśmiał się. - Spóźniamy się.

Tak właśnie zaczęła się ich znajomość. Potem codzienne odwiedziny, spotkania, wypady do kina, klubu. W końcu Louis zdobył się na odwagę i powiedział co do niej czuję. Zastanawiała się dosyć długo, ale w końcu odpowiedziała mu, że jest równie w nim zakochana co on w niej. Ich miłość była cudowna. Media uwielbiały to parę. Ładnie ubrani, młodzi i z cudownym wyglądem. Ale nie wszystko zawsze jest takie szczęśliwe. Prawda?

- Kochanie jakbyś mógł to podaj mi cukier - zwróciłaś się do Louisa.
- Już - odpowiedział i podał ci.
Piekłaś ciasto, ponieważ dzisiaj rodzina Louisa przyjeżdża, aby cię poznać. Jesteś bardzo zestresowana, bo boisz się, że go stracisz.
Ciasto włożyłaś do piekarnika i poszłaś do waszej garderoby, aby się ubrać. Nie wiedziałaś co możesz ubrać, aby się im spodobać. Chodziłaś tam i z powrotem i zastanawiałaś się co ubrać. W końcu wyjęłaś z szafy kremową koronkową sukienkę z brązowym paskiem w talii. Nałożyłaś do tego kremowe balerinki. Włosy spięłaś w luźnego koka i zrobiłaś delikatny makijaż.
Kiedy zeszłaś na dół Louis był już przyszykowany oraz nakrył do stołu. Po chwili rozległ się dźwięk dzwonka. Mój brzuch zaczął mnie boleć, a ręce zaczęły się trząść. Louis otworzył drzwi, a po chwili ujrzałaś jego rodziców i siostry. Przywitałaś się z nimi, a potem poszliście do jadalni. Zjedliście razem obiad, a potem ciasto. Dobrze dogadywałaś się z jego mamą. Była bardzo miłą i wyrozumiałą kobietą. Jego siostry co chwile opowiadały mi o Louisie. Często to było bardzo kompromitujące dla niego rzeczy. Widziałam, że nie była za bardzo zadowolony, ale ja się z tego śmiałam.
Po udanym spotkaniu jego rodzice pojechali do domu. Kiedy drzwi się zamknęły Louis podszedł do mnie wkurzony.
- O co ci chodzi? - zapytałam.
- O nic - wysyczał i poszedł do góry do sypialni.
Weszłam od razu za nim i podeszłam do niego. Siedział na łóżku. Delikatnie chwyciłam jego dłoń.
- O co ci chodzi? - zapytałam.
- Czemu mi nic nie powiedziałaś co?! - wrzasnął na cały dom, a ja się na niego spojrzałam.
- Co miałam ci powiedzieć ? - zapytałam naprawdę nie wiedząc o co mu chodzi.
- Podczas kiedy rozmawiałaś z moją mamą poszedłem do toalety. I wiesz co tam znalazłem?! - nagle moje serce zaczęły bić szybciej, a policzki zrobiły się czerwone.
- Louis, ja nie chciałam ci...
- Nie chciałaś mi mówić tak?! - nadał krzyczał.
- Nie, Louis to nie tak. Ja chciałam ci powiedzieć jutro, bo...
- Bo co?! Do jasnej cholery [T.I.]! Przecież takich rzeczy się nie ukrywa! - wrzasnął.
- Ale nie jestem pewna rozumiesz mnie?!
- Tego, że jesteś w ciąży?! Nie rozśmieszaj mnie - powiedział już nieco spokojniej.
- Jesteś na mnie zły? - zapytałam.
- A ty byś nie była? - powiedział i wyszedł trzaskając drzwiami.

To była ich pierwsza kłótnia. [T.I.] jeszcze w ten sam dzień się wyprowadziła. Nie chciała słuchać jego wrzasków, a bardziej bolało ją to, że tak ją potraktował. Spakowała się i wynajęła sobie mały domek. Po 5 miesiącach musiała zrezygnować ze studiów oraz pracy, którą dostała. Odkładała pieniądze jak tylko się dało tak, aby utrzymać jakoś siebie i dziecko. Nikt jej nie pomagał. Rodziny nie miała już od 17 roku życia. Zginęli w katastrofie lotniczej. Miała tylko Louisa. No właśnie - MIAŁA.

Był listopad, a ty szłaś w deszcz do szpitala. Masz kontrolne badanie. Dowiesz się czy dziecko jest zdrowe, a za miesiąc masz już rodzić. Byłaś wyczerpana, ponieważ szukałaś czegoś co mogłabyś robić w domu i zarabiać.
Siedziałaś w poczekalni zupełnie sama. Czekałaś, aż lekarka cię przyjmie. Nagle zauważyłaś dobrze ci znaną postać. A dokładniej Louisa Tomlinsona. Wszystkie wspomnienia wróciły, ale nie dałaś sobie po tego poznać. Uparcie wpatrywałaś się w ulotkę o tym jak wychować samotnie dziecko. Po chwili ktoś obok ciebie usiadł.
- Jestem dupkiem prawda? - zapytał się.
Spojrzałaś się w prawą stronę i napotkałaś tęczówki o niebiesko-zielonym kolorze. Patrzył wprost w twoje oczy.
- Co robisz w szpitalu? - zapytałaś.
- Przyszedłem poszukać ciebie - odpowiedział.
- A tak naprawdę? - zapytałaś.
Nic nie odpowiedział tylko wpił się w twoje usta. Byłaś zdezorientowana, ale odwzajemniłaś pocałunek. Brakowało ci tego.
- Pani [T.N.] - usłyszałaś i oderwałaś się od niego.
- Już idę - powiedziałaś.
- A mogę wejść z nią? - usłyszałaś głos Louisa.
- A pan kim jest? - zapytała pielęgniarka.
- Chłopakiem tej pani oraz ojcem dziecka - odpowiedział, a ty spojrzałaś się na niego z zdezorientowaniem.
- Oczywiście - uśmiechnęła się do was.

Czasami trochę czasu potrzeba, aby wydorośleć i przemyśleć parę spraw. Tak samo było u Louisa. Miał 25 lat i już pierwsze dziecko. Cieszył się, ale również był przerażony. Razem z [T.I.] wychowywali dziecko, a po roku wzięli ślub. Nie zrezygnował z kariery, ale miał wiele czasu dla rodziny. Jego córeczka była jego oczkiem w głowie. Zabierał ją ze sobą na koncerty oraz chwalił się nią całemu światu. [T.I.] skończyła studia i została menadżerką młodego zespołu. Kochała tę pracę, a je mąż Louis wspierał ją przy każdym wyborze.
Ta miłość nie miała szans, ale oni pokazali światu, że nie liczy się kto jest na jakim stanowisku. Liczy się miłość i to właśnie ona nie powstrzyma nikogo, dlatego jest taka ważna w życiu. Czasami trzeba zaryzykować dla kogoś. Człowiek to nie tylko maszyna działając według norm społeczności. Człowiek to istota z wielkimi uczuciami i charyzmatem. Dlatego tak ważny jest optymistyczny pogląd na świat. Nikt nie powinien nam go dyktować. W ich wypadku skończyło się to szczęśliwie. Mam nadzieję, ze takich przypadków będzie o wiele więcej.

środa, 9 października 2013

Epilog ♥

Mega wazna informacja!!!!

Tak to juz koniec. Ale wpadlam na pomysl. Pewnie debilny pomysl, ale to juz wy ocenicie. A wiec myslalam, aby zaczac pisac na tym blogu imaginy. Co wy na to? Tylko, ze potrzebna mi pomoc. I mam nadzieje, ze pomozecie mi. Wiec jesli chcecie dolaczyc prosze o napisanie w komentarzu, a ja za kilka dni dodam posta odnosnie tego dobrze? Zrobcie spam na innych blogach, ze potrzebuje autorek do imaginow. Stawiam, ze nie jedna sie zglosi, a wiec czekam na wasze zaangazowanie i zapraszam do czytamia....


*5 lat pozniej* Daga *

- Mamo - uslyszalam glos Carly. Podeszlam do niej. - Koedy przyjedzie tata? - zapytala.
- Nie wiem kochanie. Moze jutro - powiedzialam.
Po chwili obok mnie w mojej i Harrego sypialni pojawila sie Darcy.
- A Marcela nie chce mi dac lalki! - powiedziala.
- Darcy, ona ma 3 latka, jest mlodsza daj jej sie pobawic.
- A przyjedzie wujek Lou i ciocia Sam? - spytala.
- Przyjdzie ciocia Sam i ciocia Olivka z Hope - zasmialam sie.
Niall i Olivka sa po slubie i maja 5 miesieczna coreczke, a Lou i Sam sa 2 lata po slubie i Sam jest w ciazy.
- Nie lubie cioci Sophi - powiedziala Carly.
No tak, Liam zerwal z Dan i jest z Sophia. Ale za to Dan ma przystojnego chlopaka i nadal jestesmy przyjaciolkami. Tak samo jak Tori. Tori jest w 2 miesiacu ciazyo czym powie dzisiaj Zaynowi na kolacji u mnie.
- Ale ladnie sie zachowywac. Idziemy sie ubrac.
Darcy miala ciemne loki takie jak Harry i zielone oczy. A Carly miala jasne loczki i niebieskie oczy po mnie. Za to Marcela miala blond loki i zielone oczy. Darcy ubralam szare rurki, biala kpszulke z napisem 'Crazy Mofos' i biale conversy. Carly ubralam rozowe rurki, biala bluzke w czarne paski i biale conversy, a Marceli ubralam rozowa sukienke i biale trampki. Samamubralam sie w mietowa sukienke i trampki. Wzielam Marcele na rece i zeszlysmy na dol. Dziewczynki bawily sie w salonie. Po chwili uslyszalam dzwonek do drzwi. Poszlam otworzyc, a w nich stal Harry. Pocalowalam go i przytulilam jak najmocnoej. Wszdl do srodka, a gdy dziewczynki go zobaczyly nie mogly wytrzymac z radosci.
Wieczor mijal nam milo. Ja i Harry, Zayn i Tori, Lou i Samantha, Niall i Olivka, Liam i Sophia i uwaga.... Danielle i Dylan. Smialismy sie przy stole.

*Tori*

- Musze cos pwiedziec - zaczelam i usmiechnelam sie. - Zayn - spojrzalam nanniego. - Jestem w ciazy! - pisnelam, a on mnie pocalowal.
- A ja jestem znowu szczesliwy!
- Ja i Dylan bierzemy za pol roku slub - usmiechnela zis Danielle.
- To super - zasmiala sie Daga.
Rozmawialismy jeszcze, a potem podeszla do nas Marcela i wdrapala sie Harremu na nogi.
- Tata, a Dacy mowi ze ty spiewas - powiedziala, a my zaczelismy sie smiac.
- Darcy, Carly - zawolala Daga, a one po chwili przyszly. - Opowiedzcie Marceli jak to tatus spiewa.
- A wiec - zaczela Darcy i usiadla Dadze na kolana. - Tata jak mial 16 lat poszedl do takiego programu gdzie spiewaja.
- I nie dostal sie, bo szedl sam. Hahahahaha - zaczela smiac si Carly, a my z nia.
- Tak samo jak wujek Lou, Zayn, Niall i Liam - powiedziala Darcy.
- LAMY - krzyknela na nich Carly. - Ale, mieli ponoc odrobine talentu to zlaczyli ich w zespol.
- I nazwe wymyslil tata czyli ' One Direction '.
- No i takie z noch sieroty, ze nie wygrali, tylko zajeli 3 miejsce. - Jak juz zauwazyliscie Carly to ta pyskata.
- Ale udalo im sie i stali sie najpopularniejszym zespolem na calym swiecie - powiedziala Darcy i pocalowala Dage w policzek.
- Sciagali tacie spodnie podczas koncertu, wujek Niall caly czas jadl. Wujek Louis zasze denerwowal tate. Teraz tez to robi - zasmiala sie Carly. - I mama sie w nich kochala. Kochala ich nad zyciebyla ich psychofanka.
- Carly - zaczela Daga.
- Poznala tate, bo ciocia Tori i wujek Zayn byli juz razem i przedstawili mamie tate - mowila Carly.
- Mama wyjechala do Polski i okazalo sie, ze bedzie miala nas i tata do niej pojechal.
- Potem pojawilysmy sie na swiecie my, a tata dalej koncertuje - zasmiala sie Carly. - A tata mial koedys taka brzydka dziewczyne. Taka Caroline ona jest teraz taka stara. Boze tato jaki ty gust miales - zasmiala sid Carly siedzac na kolanie Harrego obok Marceli.
- A ja?
- A ciebie znalezli w kapuscie - powiedziala Carly.
- Ona zartowala - usmiechnal sie do niej Harry.
- A moja mama tez spiewala - powiedzial Kamil siadajac mi na kolana. - Nosila peruke, zeby jej nikt nie poznal. A mama bardzo dobrze sie uczyla, a poznala tate, bo wpadli na siebie jak mama robila jakies zadania - powiedzial.
- Boze, niech Hope nie bedzie gadatliwa - powiedziala Olivka.
- Albo bedzie miala glupawke po ojcu - powiedziala Daga do Olivki.
- I dobrze.
- A my bedziemy Forever Young - powiedzial Louis.
- FOREVER YOUNG - powtorzyli wszyscy.


wtorek, 8 października 2013

Chapter 60 ♥

Wazne czytaj!



Jak wiecie t juz ostani rozdzial, a juz jitro epilog. Z wlasnie tego powodu jutro bedzie wazna informacja zamieszczona z epilogiem. Bardzo wazne, abyscie ja przeczytali.


Siedzialam i plakalam, a po chwili uslyszalam placz Darcy. Wzielam ja na rece. Zaczelam kolysac ja. I nic. Zeszlam z nia na dol i  weszlam do kuchni. Posadzilam ja na ziemii. Zrobilam jej mleko, a ona dalej plakala. Harry chyba spal na kanapie. Usiadlam na krzesle i zaczelam ja karmic. Powoli sie uspakajala.Wypila cale mleko i usiadla mi na kolanach. Pocalowalam ja w czolo.
- Mama - zasmiala sie dotknela moja twarz. - Mamaaaa - zaczelam ja laskotac, a ona sie smiala. - Mama - powtarzala aly czas.
- Darcy - posadzilam ja normalnie, a ona zeszla mi z kolan.
Zaczela dreptac do salonu. Podeszla do kanapy, gdzie spal Harry.
- Tata - mowila, a on dalej spal. - Tata - krzyknela glosniej.
Podzeszlam do niej.
- Chodz, tata spi - chcialam ja wziac, a ona sie wyrywala.
- Tata - zaczela plakac i nagle Harry sie przebudzil.
- Drcy, tata spi chodz - wzielam ja na rece.
Zaniosla sie placzem, ale Harry spal, a wole go nie denerwowac. Weszlam z nia do sypialni, bo uslyszalam placz Carly. Obie zaczely plakac. Probowalam je uspokoic, ale nie dalam rady. Carly poszla nie wiem gdzie. Zlapalam ja przy wejscu na schody. Wzielam na rece i polozylam na lozku obok Darcy. Nie mialam juz sily osunelam sie po scianie i zaczelam plakac. One dalej plakaly, ja rowniez. Uslyszalam jak Harry wchodzi do sypialni. Usiadl na lozku i momentalnie prżestaly plakac. Wyboeglam z sypialni i weszlam do pokoju goscinnego. Polozylam sie na lozku i rozkleilam sie na calego. Ja sie nie nadaje na matke. Jestem najgorsza matka swiata. Przeze mnie beda mialy najgorsze dziecinstwo. Nagle poczulam czyjas dlon na ramieniu. Wiedzialam, ze to Harry. Stracilam jego reke.
- Przepraszam - powiedzial i wtulil sie we mnie.
przytulilam sie mocniej do niego i nadal plakalam. Delikatnie gladzil moje wlosy.
- Jestem najgorsza matka na swiecie - jeknelam i wtulilam sie w niego bardziej. - I jestem brzydka i gruba.
- Jestes najlepsza mama na swiecie i najpiekniejsza zona - powiedzial.
- Jestem ochydna.
- Cudowna - szepnal na ucho i pocalowal mnie w szyje.
Pocalowal mnie w policzek, a potem w czolo.
- Kocham cie - powiedzial.
Zaczal mnie calowac. Wplotlam rece w jego wlosy. Przyblizylam jego twarz do swojej. Tak mi jego brakowalo. Delikatnie musnal reka moje ramie. Uslyszelismy placz. Zasmialam sie i wstalam. Carly siedziala na lozku i plakala. Wzielam ja na rece, a obok mnie stanal Harry. Mala usmiechnela sie szeroko, a ja ja pocalowalam w czolo.

*Tori*7 miesiecy pozniej*

Lezalam w domu, a obok mnie Zayn. Byl zimnu luty i nie mozna bylo wychodzic z domow. Wszystkie drogi zamkniete. Jakas masakra. Ogladalismy film, kiedy poczulam skurcze. Jeszcze nie! Kochanie nie wychodzisz! Nie dzisiaj! Siedzialam i znowu. Zayn to chyba zauwazyl, bo spojrzal sie na mnie.
- Co sie dzieje? - zapytal.
- Nic, jest dobrze - pocalowalam go w policzek.
Probowalam udawac, ze jest ok, ale sie nie udalo.
- Zayn - spojrzal sie na mnie. - Juz - powiedzialam.
- Co?
- Zayn, on chyba chce juz wyjsc - jeknelam.
- Dzwonie na pogotowie.
Zadzwonil i gadal jak powalony. Coraz bardziej mnie bolalo.
- Dobrze - uslyszalam jak konczy rozmowe. - Potrzebne mi reczniki i... Boze Doniya chodz tu! - przyjechala do nas na pare dni.
- Co sie dzieje?!
- Tori rodzi. Karetka bedzie okolo 1/2h, musimy odebrac porod - powiedzial, a ja zaczelam plakac.
Pobiegla po reczniki, a Zayn pocalowal mnie w czolo.
- Damy rade prawda? - spytal przerazony.
Po chwili lezalam juz gotowa do porodu.
- Dobra, przyj - powoedziala Doniya.
To byly najgorsze chwile mojego zycia. Ale sie udalo. Uslyszalam placz dziecka, a w tym momencie przyjechali lekarze. Zayn podal im dziecko i poszedl umyc rece. Pielegniarka doprowadzila mnie do dobrego stanu. Po chwili dali mi dziecko na rece.
- Kamil Malik - usmiechnalsie do mnie Zayn.
Teraz jestesmy szczesliwa rodzinka.

poniedziałek, 7 października 2013

Chapter 59 ♥

*Rok pozniej*Tori*

Podeszlam do Zayna, ktory wlasnie wrocil z trasy i go pocalowalam. Cieszylam sie bardzo. On jest taki cudowny, ale jestem wystraszona, czemu? Dowiecie sie. Usiedlismy z Zaynem w sypialni na lozku. Bylam wtulona w niego, a on opowiadal mi o trasie.
- Musze ci cos powiedziec - wyprostowalam sie, a on spojrzal na mnie. - Bedziemy mieli bobaska - zasmialam sie.
Siedzial zszokowany, a potem mnie pocalowal.
- To swietnie! Kocham Cie! Kocham, kocham, kocham - zasmial sie.
Zayn oswiadczyl mi sie 3 miesiace temu w Paryzu. To bylo takie slodkie, ale o slubie nie myslimy narazie.
- Ktory miesiac? - zapytal.
- Drugi  - pocalowalam go w usta. - Jestem takszczesliwa. A mam tylko 19 lat.
- Zadzwoni do mamy - powiedzial w laczyl na glosno mowiacy.
- Halo?
- Czesc mamo!
- Dzien Dobry! - powiedzialam.
- Hej, co tam u was co? Zyjecie jeszcze?
- Zyjemy i to jak, ale my do ciebie z szczesliwa wiadomoscia! - powiedzial uradowany Zayn.
- Uuu... Co to?
- Bedziesz miala wnuka lub wnuczke! - powiedzial, a potem uslyszalam pisk Safaa i Walyha.
- Bede ciocia! - tak to podsumowala starsza siostra Zayna.
- Ja chce byc chrzestna - uslyszelismy krzyk Doniya - zasmialam sie. Ona mnie polubila.
- O boze, ja bede babia - powiedziala mama Zayna.
- Tak, mamo wlasnie!
Rozmawialismy jezcze troche, a potem pojechalismy do Stylesow. Zapukalismy i otworzyla nam Daga z Carly na rekach. Widax, ze byla wykonczona.
- Hej, wchodzcie - usmiechnela sie do nas.
Weszlismy i usiedlismy na kanapie. Darcy powoi przydreptala do mnie. Wzielam ja na rece i zaczelam sie z nia bawic.
- A gdzie Harry? -zapytalam.
- Poszedl z kolegami na mecz - powiedziala wkurzona.
- Ale dopiero wrocili. Zayn jedz do chlopakow ja pogadam z Daga.
Zayn wyszedl, a ja siedzialam obok wykonczonej Dagi.
- Co sie stalo? - spytalam.
- Nie wiem. Nie interesuje sie mna ani dziecmi. Nie wiem ile jeszcze wytrzymam - powoedziala.

*Daga*

- Mama - podeszla do mnie Carly. Wzielm ja namrece. - Tata - mowila i sie rozplakala.
- No wlasnie jak przyszedl to nawet nie podszedl do nich. Nie widzial ich 3 miesiace!
- Idz sie wykap, ja sie nimi zajme - powiedziala.
Poszlam do lazienki i wzielam prysznic. Zaczelam plakac jak nienormalna. Wiem, ze nie mam juz idealnej sylwetki, ale chyba jak sie kogos kocha to nie ze wzgledu na wyglad? Prawda? Potem wysuazylam wlosy i zwiazalam w koka. Ubralam szare dresy i blekitna koszulke. Zeszlam na dol.
- Polozylam je spac, ale u was w sypialni - powiedziala.
- No dobrze. A jak tam u ciebie. Jak Zayn zreagowal?
- Ucieszyl sie jak nienormalny. Za to go kocham - zasmiala sie, a ja rozplakalam sie w jej ramie. - Daga, bedzie dobrze zobaczysz, on nadal cie kocha.
- Mam taka nadzieje.
Siedziala u mnie do 20, a potem poszla. Zrobilam sobie kanapke i ja zjadlam. Nagle ualyszalam przekrecany zamek w drzwiach. Siedzialam dalej na kanapie. Usiadl obok mnie.
- Zrob mi cos do jedzenia - powiedzial.
- Masz rece? To sobie zrob sam! - powiedzialam.
- To ma byc malzenstwo?
- No wlasnie. Dzieci za toba placza. Nawet nie wiesz, ze potrafia chodzic. I ty sie nazywasz tata?! Wiesz co? Ulatwie ci sprawe.
Zdjelam obraczke i polozylam na stole.
- Nie zdziw sie jak ktoregos dnia nie bedzie mnie i dziewczynek w domu! - wrzasnelam na niego.
Poszlam zaplakana do sypialni. Usiadlam na lozku obok dziewczynek. Nie wytrzymywalam juz. To wszystko mnie przeroslo.

niedziela, 6 października 2013

Chapter 58 ♥

Dzisiaj wracamy do domu. Harry przywiozl juz spioszki i body dla naszych malych skarbow. Darcy miala rozowe body w serdzuska, a Carly rozowe w gwiazdki, a na glowce rozowe czapeczki. Wszystko bylo na dlugi rekaw i na cale nozki. Wczesniej z Harrym kupilismy bialo-mietowe nosidelka. Polozylam tam poduszeczki. Nastepnie ostroznie wlozylam male i przykrylam mietowym kocykiem. Sama ubralam sie w zwykla rozowa sukienke z bialymi kropeczkami, a na nogach mialam biale vansy. Wlosy zwiazane w koka. Wzielam z Harrym nosidelka i zeszlismy na dol. Chceilismy wychodzic, ale Harrynpodal mi drugie nosidelko i poszedl uciszyc paparazzi. Wyszlismy przed budynek. Zaczeto robic nam zdjecia. Pytali sie czy sa zdrowe, odpowiadalam, ze tak, ale szybko weszlismy do samochodu. z tylu dwa nosidelka, a po srodku ja. Harry jechal ostroznie patrzac na jazdnie. Dojechalismy. Wjechal przez brame. Wysiadlam z samochodu. Wzielismy nasze maluchy z nosidelkami i weszlismy do domu. Od razu skierowalam sie do gory do pokoiku dziewczynek. Byl koloru pudrowego rozu, biale meble, biala miekka wykladzina i dwa jasno brazowe lozeczka z rozowymi wstazkami oraz dwa biale fotele. Usmiechnelam sie. Weszlam do sypialni i polozylam Darcy z nosidelkiem na lozku. Delikatnie ja wyjelam. Zaczela glosno plakac. Zaczelam ja lulac, ale plakala dalej. Powochalam ja i okazalo sie, ze musze przebrac. Poszlam z ni na recach do pokoiku i polozylam na przewijaku. Zmienilam jej pampersa. Nastepnie zdjelam czapeczke i dalam smoczka. Poszlam znowu do sypialni, gdzie Harry kolysal delikatnie Carly. Usiadlam obok niego i pocalowalam go w policzek.
- Jestesmy rodzicami - zasmial sie. - A nie mowilem, ze dasz rade przez cala ciaze?
- Mowiles, mezu - oboje sie zasmialismy.
Polozylismy je w lozeczkach w naszej sypialni, a oboje padlismy na lozko. Wtulilam sie w Harrego. Pocalowl mnie w usta, a ja sie szeroko usmiechnelam.
- Kupilem wozek - powiedzial.
- Na prawde? - spytalam, a on pokiwal glowa.
Zeszlam z nim na dol. Wprowadzil mnie do salonu, a w nim sliczny glebokinwozek jedno z produ drugie z tylu. Bialy w czarne kropki. Wczesniej kupilismy dwa pojedyncze identyczne jak ten podwojny. Przytulilam sie do niego.
- Chodz zrobie cos do jedzenia - powiedzial.
Zaczal smazyc nalesniki i nagle usyszalam placz z gory.
- O boze, zaczyn sie - powiedzialam i wbieglam na gore.
Plakala Darcy. Wyjelm ja ostroznie z lozeczka i zaczelam delikatnie kolysac, ale nic. A moze chce pic? Usiadlam na lozku i zaczelam ja karmic. Po chwili odwrocila glowke. Zakrylam sie, a potem zaczelam ja kolysac, aby zasnela. Nie musialam dlugo czekac. Zasnela i to bardzo szybko. Zauwazylam, ze dzwoni telefon Harrego. Przeczytalam kto dzwoni 'Simon'. A odbieram.
- Tak? - zapytalam.
- Z kim rozmawiam?
- Z Dagmara Styles - omg Styles!
- Oh, Dagmaro moje najszczersze gratuacje, jak tam maluchy?
- A bardzo dobrze.
- No to sie ciesze. Chcialem wam zlozyc gratulacje z okazji narodzin dziecka. Przekaz Harremu. Trzymajcie sie.
- Do widzenia - rozlczylam sie.
Zeszlam na dol, a Harry ju zajadal sie nalesnikami. Usiadlam obok niego i uczynilam to samo.
- Kochanie.... - zaczal.
- Co?
- Bo ja jutro o 9 musze byc w studiu - powiedzial, a ja sie skrzywilam. - Wroce jak najszybciej sie da.
- Dobrze - usmiechnelam sie.
Uslyszalam swoj telefon. Dzwonila Tori.
- Halo?
- Hej, jak tam? - zapytala.
- Darcy co chwile placze, chyba jednak Carly to bedzie ta spokojna - zasmialam sie.
- Nie zapeszaj, bo jeszcze Carly bedzie taka sama - powiedziala.
- Tori, ja jestem mama. Ja sie nadal boje - powiedzialam cicho, gdy bylam juz w sypialni.
- Dasz rade. Daga, jestes silna i dobrze o tym wiesz - zasmiala sie. - A tak w ogole to jak tam Harry sie trzyma?
- Szczesliwy tatus - usmiechnelam sie pod nosem.
Nagle zaczela plakac Carly.
- Dobra, ja koncze, bo Carly placze - rozlaczylam sie i odlozylam telefon.
Podeszlam do lozeczka i wzielam ja na rece. Poszlam do pokoiku i usiadlam tam na fotelu. Zaczelam ja kolysac. Nagle otworzyla oczka. Miala takie blekitne oczka. Po mnie! Usmiechnelam sie szeroko. Dalam jej smoczka. Byla taka slodziutka. Zeszlam z nia na dol do salonu, w ktorym siedzial Harry. Usiadlam obok niego. Spojrzal na mnie i na Carly.
- Ma twoje oczka - usmiechnal sie i pocalowal mnie w policzek.
- Jest taka sliczna - powiedzialam, a Harry mnie objal. - Boje sie, ze nie dam rady. Ty bedziesz mial wystepy, trasy. Nie mam ci tego za zle, ale chodzi o to, ze ten strach sie nasila.
- Jestes juz cudowna matka. A teraz daj mi ja, bo zrobila w pampersa - zasmial sie.
- Ja pojde - powiedzialam inweszlam do gory, a za mna szedl Harry.
Polozylam ja na przewijaku i zmienilam pampersa oraz przebralam ja w biale body z kolorowymi kropeczkami. Wzielam na rece i zanioslam do lozeczka w naszej sypialni.Polozylam sie na lozku, a obok mnie Harry.

*Nastepny dzien*

Obudzil mnie rano placz. Wyprostowalam sie i podeszlam do lozeczka Darcy. Wzielamja na rece i weszlam z nia do pokoiku. Polozylam na przewijaku. Zmienilam jej pampersa i ubralam pomaranczowe body z bialym misiem na srodku. Usiadlam na fotelu i ja nakarmilam. Nastepnie dalam jej smoczka i zaczelam ja kolysac. Cąla noc z Harrym budzilismy sie przez placze. Po chwili uslyszalam, ze Carly zaczela, a plakac, a zaraz Harry wszedl z nia na rekach do pokoiku. Przebral ja w zielone body z szarymi gwiazdkami. Usiadl obok mnie. Ja podalam mu Darcy, a on mi Carly. Nakarmilam ja, a potem zaczelam kolysac.
- Kochanie, musze sie szykowac - powiedzial.
Wstalam i poszlam do sypialni gdzie polozylam Carly w lozeczku, a Harry uczynil to samo z Darcy.
Kiedy Harry wyszedl po jakies godzinie przyjechala Danielle. Siedzialysmy w sypialni.
- Rozstalam sie z Liamem - powiedziala.
- Co? Dlaczego? - spytalam.
- Bo on stwierdzil, ze juz nic do mnie nie czuje, ale spokojnie. Dam sobie rade - zasmiala sie.
- Biedna - przytulilam ja, a on sie poplakala.
Jak na zawolanie zaczela plakac Darcy. Wzielam ja na rece i zaczelam kolysac. Po chwili sie uspokoila.
- Tezbym juz chciala takiego malego szkraba - powiedziala. - No, ale skoro Liam nic, a nic do mnie nie czuje to musze przetrwac - byla smutna i to bardzo. - Na razie mieszkam jeszcze u niego, ale chyba bede musiala wynajac sobie jakis pokoj - odparla smutna.
- Dan, moze zamieszkasz u nas? - zapytalam.
- Nie. Wy jestescie malzenstwem, macie dwojke dzieci. Dziekuje, ale nie chce wam przeszkadzac - usmiechnela sie do mnie. - A moze Liam zmieni zdanie - probowala sie jakos podbudowac. - Moge ja wziac na rece? - zapytala.
- No pewnie! - podalam jej Darcy.
Siedziala usmiechnieta i gadala cos do niej. Zrobilam im zdjecie i dodalam na tt 'Ciocia Danielle chyba polubila placzaca Darcy'.  Musialam przebrac Carly wiec Dan z Darcy nanrekach poszla za mna do pokoiku. Przebralam ostroznie Carly. Ubralam jej zielone body z misiami. Wzielam ja na rece i usiadlam na drugim fotelu onok Danielle.
- Darcy jest bardzo podobna do Harrego - zauwazyla Danielle.
- Za to Carly do mnie - usmiechnelam sie.
- Na waszym weselu bylo tak dobrze, a on w ponidzialek do mnie, ze juz do mnie nic nie czuje. Wiesz jak to boli?! - zaczela plakac, ale nadal kolysala Darcy. - Mialam mu powiedziec dzisiaj, ale ze nie jestesmy razem...
- Dan co sie stalo? - zapytalam.
- Bo ja nie moge miec dzieci - zauwazylam jak placze jeszcze bardziej. - Znaczy jest 20% szans, ze zajde w ciaze, ale ...
- 20% to duzo. Z Liamem bedziecie jeszcze mieli gromadke dzieci - odlozylam Carly do lozeczka, a ona Darcy.
Rozmawialysmy dlugo, a po chwili uslyszalam smiechy i tylko slowa Harrego 'Zamknijcie sie. Jezeli obudzicie dziewczynki to was pozabijam'. Zasmialam sie z Dan. Nagle w pokoju zawital usmiechniety Lou.
- Hej - powiedzial szeptem.
- Hej - usmiechnelam sie do niego.
Wskazal na lozeczka, a ja kiwnelam glowa. Podszedl najpierw do Darcy.
- Ale ona jest cudowna - podszedl do lozka Carly. - Ale Carly jest do ciebie podobna - zasmial sie. - A charakter odziedzicza po mnie - zasmial sie.
- Mhh... Zeby byly z mozgiem forever kid? Nie dzieki - spojrzal sie na Dan.
- Pogadaj z Liamem wyjasni ci wszystko - zwrocil sie do niej i jak ona wyszla jak na zawolanie wparowal Niall. Usmiechnal sie do mnie i podszedl do lozeczek.
- O jeju - wzruszyl sie. - Carly jest bardzo do ciebie podobna - stwierdzil.
- No wiem - zasmialam sie.
Po chwili wszedl Harry.
- My przyszlismy tylko sie przywitac. To my spadamy pa - powiedzieli i wyszli.
Harrt podszedl do lozeczka i ostroznie wyjal Darcy. Usiadl z nia na fotelu.
- Idziemy na spacer? - zapytal.
- Tylko je przebiore - powiedzialam.
Wzielam od niego Darcy. Zmienilam jej pampersa i ubralam cieplejsze niebieskie w serduszka i rozowa czapeczke, a Carly ubralam mietowe w serduszka i mietowa czapeczke. Polozylam je do lozeczka, a sama poszlam sie przebrac. Nalozylam jasno fioletowa sukienke i tego samego koloru balerinki. Wlosy rozpuscilam. Harry wszedl do gory i wzial Carly na rece, a ja Darcy. Zeszlismy na dol i wlozylismy je do wozkow. Przykrylam je szarym kocykiem w paski. Harry wzial wozek z Darcy, a ja z Carly. Wyszlismy z domu.Prowadzilismy wozki i rozmawialismy o przyszlosci. Pelno paparazzi chodzilo obok nas, ale dajemy rade. Kiedy bylismy w parku podeszla do nas na oko 17 letnia dziewczyna.
- Hej, jestem Directionerka i chcialabym autograf, no chyba, ze wam przeszkadzam, w sumie tak... Przeszkadzam, bo jestescie na rodzinnym spacerze.
- Spokojnie, Harry zrobi sobie z toba zdjecie - zasmialam sie.
- Na prawde? Bardzo wam dziekuje - powiedziala szczesliwa.
Harry zrobil sobie z nia zdjecie.
- A moge zobaczyx Darcy i Carly? - zapytla.
- Jasne - zblizyla sie do wozka. - Darcy to w ciemnych wlosach.
- Ale sa cudowne. Urode to po was beda mialy. Beda najcudowniejszymi dziecmi na swiecie -usmiechnela sie do mnie. - I szczescia w malzenstwie - powiedziala.
- Dziekujemy - powiedzialam razem z Harrym, a ona poszla.
- Jaka kochana - powiedzialam.
- Bo jest nasza fanka...