sobota, 30 marca 2013

Chapter 2 ♥

Ja Wiktoria obwieszczam calemu swiatu, ze z dniem 17 listopada 2011 roku, pewien chlopak zaczal ze mna rozmawiac. W dodatku super przystojny. I zaproponowal mi ciastko. Jestem szczesliwa.
- A wiec chemia i matma zaawansowana ? - zapytal mnie z usmiechem. Czulam jego wzrok na sobie, ale bylam zbyt nie smiala by na niego spojrzec.
- Tak, znaczy sie to sa testy z, ktorych musze sie uczyc na konkurs. - odpowiedzialam mu nie smialo.
- Mnie ze szkoly wywalano. Za bojki. - nwie powiem, ze wcale ta informacja mnie nie przerazila.
- A teraz gdzie sie uczusz ? - zaptalam.
- Rzucilem szkole. - powiedzial. - Nie zaluje tego. Teraz spelniam swoje marzenia. - Dodal po chwili.
Reszte drogi szlismy w ciszy. Moze, dlatego, ze jestem bardzo niesmiala i nie potrafie zaczac rozmowy. Nic dziwnego nawiazac rozmowe. Wlasnie tu sie mylicie. Jestem samptnikiem. Nie mam znajomych, dlatego tez nie wiem jak sie do tego zabrac.
Doszlismy pod moj dom. Spojrzakam sie na niego.
- Dziekuje za odprowadzenie.  - powiedzialam.
- Nie ma za co. - usmiechnal sie do mnie pogodnie. Zaczak szperac w spodniach, ale po chwili powoedzial. - Daj swoj telefon. Zapisze ci swoj numer. - stwierdzil.
Wyjelam telefon z torby i podalam mu. Zaczal wpisywac. Po chwili mi oddak.
- To czesc. - powiedzialam do niego.
- Do zobaczenia. - odezwal sie, a ja weszlam przez furtke na ogrod z przodu mojego domu.
Przeszlam sciezka wylozona kamieniami i weszlam po 3 schodkach. Dotknelam klamki i ja przekrecilam. Drzwi otwarte. Weszlam do srodka. Zdjelam buty i nie potrzebne ciuchy. Przeszlam obok schodw prowadzacych do gory i stanelam przy salonie. Moj brat siedzial z paczka chipsow i ogladal cos w telewizji. Weszlam do kuchni.Torbe polozykam na krzeselku. Na lodowce widniala niebieska karteczka - czyli rodzice cos mi przekazuja. Odkleilam ja i wczytalam sie w nia.
"Wiktorio i Wiktorze ! Z tata musielismy wyjechac w delegacje. Pieniadze przelejemy na konta wasze. Zaprowadzajcie Ala
nka do przedszkolla. Nie bedzie naszprzez ojoko 3 tygodnie. Mam nadzieje, ze wykazecie sie swoja dorosloscia. Mama i Tata."
Super. Jak zwykle tylko ja bede sie zajmpwala Alanem. Za to Wiktor juz bedzie katal po klubach i przyprowadzak do domu jolegow i dziewczyny. Szczerze ? Powoli przestaje mi sie to podobac. Ciagle tylko ja i ja. Przeciez ja tez mam obowiazki swoje. Teraz ucze sie na chemie i matme. Niedkugo testy, a oni obarczaja mnie coraz wiekszymy obowiazkami.
Kiedy juz sie przestalam uzalac nad soba. Otworzylam lodowke i wyjelam z niej potrzebne skladniki do zrobienia nalesnikow. Powoli zaczelam dodawac skladniki i juzpo chwili je smarzylam. Kiedy zakonczylam smazenie, dodalam do nich drzem, nutelle, i inne slodkie rzeczy. Poszlam zaniesc 4 Wiktorowi. Polozylam mu pod nosem.
- Dzieki, siora. A tak w ogole to czttalas kartke ? - kiwnelam glowa na znak tak. - Starych nie ma. Co ty na to, ze ci pomoge we wszystkim, ale pod jednym warunkiem.
Nie powiem zdziwilam sie wielce, ale jest ale.
- Pojade na nasteony tydzien z chlopakami do Irlandi na mecze ok ? Blagam zgodz sie, - powiedzial.
- No dobrze. - powiedzialam. - Warunek ty odprowadzasz Alana do szkoky ja go zabieram, a no i teraz pojedziesz ze mna i Alankiem na zakupy dobrze ?
- Do Tesco rozumiem. -przytaknelam i poszlam zaniesc Alanowi jego porcje nalesnikow.
Weszlam po kretych schodach. Poszlam korytarzem prosto i weszlam do pierwszych drzwi  na lewo. Zajrzalam, a maluch grzecznie bawil sie swoimi samochodzikami.  Podeszlam do niego i polozylam mu talerzyk na jego malym stoliczku.
- Wiki, jak to przepysznie wyglada. - powiedzial i podbiegl do stoliczka. - Nakarmisz mnie ? 
Zgodzilam sie i po chwili kroilam i podawalam mu nalesniki. Kiedy skonczylam ubralam czarne spodnie. Takie rurki. Do tego sweterek z dlugim rekawem. Maly zbiegl na dol. Poszlam sie przebrac. Nalozylam ciemne rurki i do tego bluzke na dlugi rekaw. Zeszlam na dol. Wyjelam ze swojej torby portfel, telefon i klucze. Schowalam to do mojej czarnej torebki. Ubralam czarny plaszczyk, brazowe botki na plaskiej podeszwie i szary szalik. Potem zalozylam malemu buty, kurtke, szalik i cz
apke. Kiedy wszyscy lacznie z Wiktorem bylismy gotowi, wyszlismy z domu. Zamknelam go i udalam sie w strone samochodu Wiktora, Taj rodzice nie pozalowali mu takiego super auta. Otworzylam drzwiz tylu i wsadzilam Alanka do fotelika. Przypielam go pasami i zamknelam drzwi.Usiadlam z przodu na miejscu pasazera.Po chwili wszedl i Wiktor. Przypielismy sie pasami.
- Wiktor. - spojrzal na mnie. - Poznalam dzisiaj chlopaka...
- To swietnie. - przerwal mi.
- No niby tak, ale o czym ja mam z nim rozmawiac. Jestem niesmiala. 
- Wikus, posluchaj mnie. Wiem, ze uwazasz mnie za dupka, - w koncu sie przyznal - ale doradze ci teraz. Po prostu zacznij sie go pytac o zaainteresowania. Potem znajdz wspolny temat, ktory was laczy i tadam.
- Tak, rzeczywiscie pomogles mi. Dziekuje. - powiedzialam. - A masz cos na niesmialosc ?
- Ty do wyprowadzki tutaj taka nie bylas i sie nie oszukuj. Po prostu zacnij zyc.
- Latwo ci powiedziec. - dodalam pod nosem.
W koncu dojechalismu do Tesco. Wzielam koszyk i szlam z Alanem i Wiktorem do tesco. Codzilismy po sklepie i kupowalismy najwazniejsze rzeczy. Przechodzilismy obok sklepu z zabawkami. Alan pociagnal nas za rece.
- Kupicie mi ten samochodzik. - pokazal na autko.
Zauwazylam, ze niedaleko stoi Zayn. Odwrocilam sie do niego tylem.
- Hmm... Ja jestem za, ale teraz spytaj sie... - nie zdazylam skonczyc, a maly podbiegl do Wiktora.
- Kupicie mi. Proszeee. - mowil do Wiktora.
Wiktor podszedl i mnie objal.
- Kupujemy ?- spytal.
- No jasne, ze tak. - powiedzialam.
Maly podszkoczyl ze szczescia i schowal samochodzik do koszyka. Zasmialam sie z Wiktorem z niego.Przeszlismy obok Zayna. Chyba mnie nie zauwazyl w sumie to dobrze. Po skonczonych zakupach udalismy sie do samochodu. Wiktor otworzyk bagaznik. Zaczelismy wkladac wszystkie zakupy. Zamknal bagaznik. Wzielam malego ma rece i poszlismy z Wiktorem do sklepu obok. Maly kiedy wszedl promieniowak. Chcielismy mu kupic jakies nowe zabawki, vo rodzice nidy nie maja czasu na to. Kupilismy troche tego. Wyszlismy ze sklepu. Ja trzymalam Alanka za jedna raczke, a Wiktor za druga. Wsadzilam malego do samochodu. Usiadlam w samochodzie i pojechalismy do domu.Byka bardzo zmeczona. Wykapalam Alanka i polozylam go spac. A sama ze zmeczenia opadkam na lozko i zasnelam w ciuchach.

Dzieje sie wiecej, ale caly czas jeszcze nie to. Jak podoba wam sie postac Wiktorii ? 
Czekam na wasze wpisy w zakladce informowani <333
A jesli cos o mnie to napisalam dzisiej piosenke 'Natchnienie dwoch chwil'. Maksik mi pomogl. Yeahh...




Zostaw po sobie komentarz !!!!

środa, 27 marca 2013

Chapter 1 ♥

Piatek. Tak dla wiekszosci ludzi to raj. Ida na impreze, spotykaja sie ze znajomymi. Cudowne uczucie prawda ? No, nie dla mnie. Jestem samotnikiem i dobrze mi z tym. Kogo ja oszukuje ? Zle mi z tym. Chcialabym poznac kogos, zaprzyjaznic sie, a moze i nawet zakochac. Tssa, ale to tykjo marzenia. Wyjdz na swiat - tak latwo wam mowic. Chcialabym zostac dziennikarka. A z tych marzen na najwyzszej polce to chialabym, byc aktorka albo chociazby grac w jakims zespole czy cos. Ale jeden warunek. Musze zdac mature na maksa. Mamy listopad 2011 rok, mature pisze w lutym, a w marcu haj lajf. Niby duzo czasu, a ja zakuwam i czytam wszystkie lektury od nowa.
- Wiktorio, po lekcji prosze do mnie podejsc. - no tak z rozmyslan wyjal mnie glos mojej nauczycielki chemi.Yeah, ciekawe czego ona znowu chce.
- Dobrze, prosze pani. - wraz z wypowiedzianymi slowami cala klasa zaczela mnie przedrzezniac - normalne zachowanie.
Ciekawa co tym razem chce ode mnie. Ostatnim razem prosila, abym uczyla jej 16 letniego syna matematyki. Nie wiedzialam, ze tacy glupcy zyja na naszej planecie. Fakt, faktem mam takich w klasie, ape on bil na glowe ich wszystkich. Nawet tabliczki mnozenia nie znal. Przemilczalam to. Tylko blagam tym razem nie mam go uczyc, bo nie wytrzymam psyhicznie tego.
Dzwonek = wszyscy wrzucaja ksiazki do plecaka i wybiegaja z klasy, bo juz ostatnia lekcja i weekend. Za to ja ladnie pakuje ksiazki do torby, poprawiam swoje okulary, nakladam torbe na ramie i udaje sie do biurka nauczycielki.
- Wiktorio mam propozycje nie do odrzucenia. - zaczela usmiechajac sie do mnie. Nie chce sie chwalic, ale nauczyciele z tej szkoly skacza w okol mnie i normalnie mogliby mi stopy calowac, bo to ja chodze na olimpiady i je wygrywam, ale i tak z tego nic nie mam - Jest konkurs w calej Brytani z chemii, zwyciezca dostaje maximum punktow na maturze z chemii. Myslalam nad tym aby cie zapisac. Pan od matematyki tez chce cie poslac na taka olimpiade. A wiec jak ?h Zgadasz sie ?
W sumie to nic do stracenia nie mam, a zyskac moge. Akurat wybralam rozszerzenie z chemii. Dobra wchodze w to.
- Dobrze, a kiedy konkurs ? -zapytalam chcac wiedziec troche wiecej.
- W polowie grudnia. Nawet nie wiesz jak sie ciesze. Poczekaj chwileczke. - powiedziala uradowana i zaczela szukac czegos w biurku. Po chwili wyjela duzy stos papierow i mi palalalaa. - To wszystkie testy z 20 lat. Rowniez z matematyki,ale niebwiem czy sie zgadasz.
- Tak, tak. Bardzo pani dziekuje. Do widzenia. - powiedzialam wychodzac z klasy.
Udalam sie w kierunku swojej szafki. Numer '69'. Smieszy mnie ten numer, ale raczej to nie przeklada sie na szanowanie tej szafki. Czesto jest pomazana z wyzwiskami kierowanymi ku mojej osobie. Da sie przyzwyczaic. Przeszlam gimnazjum, dam rade i teraz. Otworzylam szafke i tylko kartki z zdaniami, ktore zawieraly mase wyzwisk i bledow. Wyjelam ksiazki i czarny plaszczyk. Potem ubralam ciemny zielony szalik, pod ten sam kolor czapke z pomponem. Zamknelam szafke i opuscilam teren szkoly. W rekach trzymalam testy, ktore dala mi nauczycielka. Przegladalam je. W koncu doszlam na przystanek. Dzisiaj nie mam zadnych zajec dodatkowych wiec wracam prosto do domku. W koncu nadjechal autobus, Wsiadlam i usiadlam jak najdalej od ludzi. Przegladalam te testy i latwizna. Co to sa kwasy ?  O boze jakie proste. Kolejne zadanie nieco trudniejsze, ale nie przesadzajmy z tym. Niestety juz 7 zadanie bylo trudne, ale dala rade. Wyszlam z autobusu i udalam sie w strone domu. Bylam zapatrzone w zadanie.Rozwiazywalam w myslach kazde. Do poki na kogos nie wpadlam. Ja taka sierota oczywiscie upadlam, a moze i gruchnelam na ziemie.
- Bardzo przeprasza, nie zauwazylam pana i tak jakos wyszlo. Na prawde bardzo przepraszam. - zaczelam sie tlumaczyc jak glupia.
Zaczelam zbierac kartki, a ten mezczyzna na, ktorego wpadlam pomogl mi. Wstalam i wtedy ukazal mi sie on. Na oko moj wiek. Wysoki mulat z ciemnymi wlosami i czekoladowymi oczami. Ubrany w czarne spodnie, bluzke z Nirvana, czarna skorzana kurtka i czarne trampki. Usmiechnal sie do mnie i podal mi kartki. STOP. Po raz pierwszy od kilku miesiecy chlopak okolo w moim wieku usmiechnal sie do mnie i byl to szczery usmiech. Na bank napisze dzisiaj piosenke z radosci.
- Dziekuje. - odwzajemnilam jego usmiech. Sluszeliscie ?! Usmiechnelam sie. - Jeszcze raz bardzo pana przepraszam. Zapatrzylam sie.
- Nic sie nie stalo. I nie zaden pan. Na oko wydajesz sie w moim wieku. Zayn jestem. - wystawil ku mnie reke. Z usmiechem uscisnelam jego dlon.
- Wiktoria.
- Skoro znam juz twoje imie to moze w ramach wdziecznosci za ten cudowny usmiech, zaprosze cie na herbate czy tam ciacho ? - za duzo wrazen jak na jeden dzien. Chlopak zaprosil mnie na ciastko.
- Mam troche duzo nauki. - wskazalam na testy. - Wiec jak sie nie spieszysz to moze mnie odprowadzisz ? - o moj boze. Przeskoczylam bariere niesmialosci. O tak. Tak dalej Wiktoria.
- Z mila checia.


Rozdział jest jaki jest. Zawsze na poczatku jest nudno. Chociaz, moze sie wkreciliscie ? Jak u was ? Bo u mnie do bani. Nie mam co robic caly dzien. Wczoraj zasnelam o 4. Ogladamala 'Zmierzch' z kuzynka. Czasami warto zaryzykowac i to obejrzec. Wciaga i to na maxa. 
Buziaczki <33



Nie zapomnij zostawic komentarzu !!!!



niedziela, 24 marca 2013

Prolog

Jak to jest ze mna ? Opowiedziec wam ?
Kiedys, jeszcze jak moeszkalam w Polsce mialam wielu przyjaciol. Dogadywalam sie z nimi. Bylo wspaniale, ale nadszedl dzien. Dzien, ktory to zakonczyl. Moja mam dowiedziala sie, ze jest w ciazy. W tym samym czasierodzice dostali prace w Anglii. Musielismy sie przeprowadzic. Zakonczylam znajomosc z ludzmi z Polski.
Pierwszy dzien w npwej szkole ? Zostalam zgnojona, Nie za ciekawie co nie ? I tak bylo caly czas. Zero zabawy nic. Tylko nauka.
Co robie ? Pisze piosenki. Dziwne ? Dla mnie normalne. A co mam robic w weekendy ?
Przyzwyczailam sie do samotnosci. Ale nie jest tak, ze jestem z tego powodu szczesliwa. O nie.  Czuje sie bardzo samotnie. Nie mam z kim porozmawiac.
Brat ? Haha, dobre. O nie, on mnie nie lubi, ale... zaczyna sie zmieniac od kiedy zmienil towarzystwo.
Mama, tata ? Dobre. Prżciez ich w domu nigdy nie ma. Delegacje, praca, spanie, delegacje..
No to co zostaje ? Oczywiscie, ze moja gitara, pianino i zezyt z piosenkami.

~~

Co sie stanie z Wiktoria, kiedy na jej drodze pojawi sie ktos nowy ? Ktos kto z nia zostanie ? Zaprzyjazni sie z nim ? Co wtedy ? Czy sie zmieni ? Zacznie byc wesola jak koedys ?

~~

Czesc, pewnie slyszales o mnie kiedys.Jestem Wiktor. Jestem rozpoznawalny w Londynie, bo chodze do najlepszych klubow. W sumie tak bylo kiedys. Teraz mam nowych przyjaciol. Tamci trafili do wiezienia. Ehhh szkoda gadac. Sam w to nie wieze, ze taki bylem. Trudno sie przyznac, ale mam nadzieje, ze ludzie beda woleli nowego mnie. Obytak.

~~

Jezeli Wiktor sie zminia... To i Wiktoria ? Czy uda osiagnac sie jej swoje najwyzsze marzenia ? Dowiecie sie tego czytajac to opowiadanie.


Potanowilam napisac prolog. Podoba wam sie ? Szczerze to mi nie wyszedl, ale rozdzialy juz sa ciekawsze.Dziekuje za te mile komentarze pod bohaterami. 
Rozdzial dodam w srode, a kolejny w niedziele itd.
Do nastepnego <3