sobota, 2 listopada 2013

eleven 'Harry' cz.2'

  Jestem na oddziale śmierci
Wpatrywałam się w swoje odbicie. Nie potrafiłam w nim dostrzec już tej uśmiechniętej dziewczyny Widziałam w nim bladą dziewczynę, która była zmuszona nosić chustkę z powodu braku włosów. Jestem w trakcie leczenia, w prywatnej klinice, w Londynie. Jak leki zadziałają, to będzie możliwy przeszczep szpiku, a jeśli nie... to odejdę, odejdę z tego świata. Najwyraźniej Bóg będzie chciał mnie tam do góry.
 A co do Harrego, no właśnie... nie widziałam go już rok. Z gazet wyczytałam, że miał depresję, teraz podobno jest już lepiej. Męczył moich rodziców pół roku, a oni wmawiali mu, że nie wiedzą gdzie jestem.
  Z moich myśli wyrwało mnie stukanie w drzwi. Powoli wyszłam z szpitalnej toalety i udałam się do mojej sali, którą dzielę z bardzo tajemniczą dziewczyną. Ona też jest w trakcie leczenia. Ona umie przyjąć do wiadomości, że nic jej nie uratuje, ale ja nie... ciągle się łudzę, że będę żyła normalnie. Że wrócę do tamtych czasów, za których byłam z Harrym. Ale to nie prawda. Nic nie może wiecznie trwać, co zesłał los trzeba będzie stracić. I ja straciłam. Jestem wyprana z uczuć. Rodzice i i.t.p przychodzą codziennie, to już się robi nudne. Pocieszają mnie. Ale ja tego nie chcę. ,, Nie martw się, wyzdrowiejesz, wszystko będzie dobrze" 
Znam ten tekst na pamięć. Zanim się obejrzałam byłam w ,, moim pokoju". Moja towarzyszka siedziała na łóżku i coś szkicowała.- Mogę zobaczyć? - zapytałam niepewnie. - Yyyy.. tak... - odparła.
Na rysunku były dwie osoby. Jedna stała naprzeciwko drugiej. Dziwne...
- Ładnie rysujesz. - powiedziałam zmieszana na co ona prychnęła. Alice jest strasznie tajemniczą dziewczyną. Praktycznie nic o niej nie wiem. Po chili do sali weszła pani doktor.
- Dzień dobry. T.i za pół godziny masz badania, a ty Alice teraz. - powiedziała. - Yhym..- mruknęła ponuro.
Wyciągnęłam z mojej szafki album ze zdjęciami. Przeczytałam wielki napis "memories" (wspomnienia). Przewróciłam kartki na pierwszą stronę. Na zdjęciu byłam ja i Harry przy barze plażowym. Zdjęcie zostało zrobione przy naszym pierwszym spotkaniu. Obróciłam pamiątkę na drugą stronę i przeczytałam napis " I love you forever Harry xx". Moje oczy się zaszkliły. Przewróciłam na następną stronę i tak ciągle. Z moich oczu zaczęła wypływać rzeka łez, której nie umiałam zatrzymać. Przytuliłam album do siebie. Nie zauważyłam, że ktoś stanął w drzwiach. - T.i... Nie płacz... Musisz być silna. - Na te słowa płacz przerodził się w szloch. - Nie chcę! Wyjdź stąd... Mam dość tego, że ktoś ciągle mnie pociesza! - krzyknęłam. Nie usłyszałam odpowiedzi na moje słowa, tylko i.t.p przytuliła mnie. Tym jednym gestem moje samopoczucie znacznie wzrosło.
Korytarz szpitalny
godzinia; 23.46
Chodziłam smętnie po korytarzach szpitalnych. Wpatrywałam się w okna i gwiazdy. Zazdrościłam tym co mają życie jak z bajki. Miłość, zdrowie i rodzinę. To wystarczyłoby mi. Nie potrzebuję bogactw jak to ujęli przyjaciele Harrego. Nie t.i to zamknięty temat. Trzeba żyć dalej. Nie można patrzeć w tył, bo całe życie nam przed oczami przemknie. Wczoraj to historia, a jutro to tajemnica. Czyli ja żyję historią. 
- Pani t.i. Co pani tutaj robi o tak późnej porze? - zapytała oburzona pielęgniarka. - Nie umiem spać. - mruknęłam zmieszana. - Niech pani wraca do łóżka. - powiedziała siostra na odchodne i poszła dalej. Ona poszła, a ja zostałam.
Następny dzień
godzina; 12.34 
 - Mam dobre wiadomości t.i! - powiedziała wesoła doktor. - Z badań wynika, że lek się sprawdza i już za niedługo będziesz miała przeszczep. - dodała. - O... naprawdę? - zapytałam z niedowierzaniem. - Tak t.i! Powiadomić rodziców? - zapytała. - Jeśli to nie problem... - Lekarka, tylko przytaknęła i wyszła z sali. To było dla mnie zaskoczenie. Pierwszy raz od dawna się uśmiechnęłam. 
Tydzień później
godziny poranne
Narracja 3 osobowa
Na sali operacyjnej panował nieład. Ciągle pracownicy szpitala wchodzili i wychodzili z sali. Pojawiały się komplikacje. - Co ty robisz?! Nie tak nie można, to byłoby niebezpieczne. - mówił podniesionym tonem lekarz prowadzący. - Szybko, potrzeba więcej krwi! - dodał po chwili. 
Rodzina nie umiała się doczekać końca operacji. Tata chodził w kółko na korytarzu, zaś rodzicielka siedziała na krześle z twarzą schowaną w dłoniach. Czas leciał, a operacja nie dobiegała końca.
Po chwili z sali wyszedł przygnębiony lekarz, można było się spodziewać najgorszego. - T.i jest w śpiączce. Nie wiadomo czy się wybudzi, trzeba mieć nadzieję. - Powiedziała pani Wangraff. - Ale jak to?! Operacja miała odbyć się bez żadnych kąplikacji! - Krzyknął zrozpaczony t.n. - i.t uspokój się! - Krzyknęła jej mama. - Zrobiliśmy co w naszej mocy. Pozostaje wierzyć, że z tego wyjdzie. 
 tydzień później
t.i
Obudziłam się w białej sali. Przy moim łóżku siedziała moja mama. - T.i!! Zawołam lekarza! - Powiedziała piskliwym głosikiem. 
Rok później
Powoli odrastały mi włosy. Nadal nie powróciły do poprzedniego stanu, ale było już lepiej. Teraz mieszkam w L.A i mam tam przyjaciela, który jest gejem. Właśnie szłam brzegiem plaży. Miałam przymknięte oczy więc nic nie widziałam. Poczułam jak upadam. - Ojej!! Przepraszam! Nie zauważyłem cie! - powiedział chłopak i chciał już kontynuować kiedy zaniemówił. - t.i.. To naprawdę ty... czemu odeszłaś? 
- Harry... Chodźmy do mnie to ci wszystko opowiem. 
Poszliśmy do mnie, a ja opowiedziałam mu wszystko. Stwierdziłam, że należą mu się wyjaśnienia. 
- Nie wiem co powiedzieć. Ja cię dalej kocham. Tego jestem pewien. Przez cały ten czas byłem w kropce. Nie wiedziałem czemu mnie zostawiłaś. - Powiedział. - Kocham Cię Harry!



KONIEC!
Zakończenie miało być inne. Ale wolałam happy end. Drugiej części Liama nie będzie. Wole coś innego napisać. Liczę na komentarze, nie koniecznie pozytywne. W tekście mogą być błędy.






1 komentarz:

  1. No są błędy ale, mimo,że smutny imagin jest piękny. <3
    Buziaki, pozdrówki i weny ;*

    OdpowiedzUsuń