Czy to realne, że zwykła dziewczyna z Polski może zauroczyć w sobie jednego chłopaka z najpopularniejszego boysbandu na świecie? Czy to w ogóle jest dozwolone, że przeciętna, studiująca dziewczyna może się związać z bożyszczem nastolatek? Macie racje. To przeczy prawom natury. Taka miłość nie powinna powstać. A jednak...
Zwykły deszczowy dzień w Londynie. Szłaś ulicami jak najszybciej, aby zdążyć na wykład. Pierwszy raz zaspałaś. Nigdy wcześniej ci się to nie zdarzało. Nawet nie wiesz jak do tego doszło. A może to wina budzika? No, ale on działa. Więc dlaczego się nie obudziłaś?
Takie myśli krążyły ci po głowie. Chociaż stres przed spóźnieniem się na wykład górował. Biegłaś ile sił w nogach. Ubrana w błękitne rurki, różowy sweterek i białe trampki odstawałaś od wszystkich ponurych ludzi. Jedna co was łączyło to to, że wszyscy się śpieszyliście. Stając na przystanku autobusowym miałaś nadzieję, że nie długo pojawi się autobus kierujący się w stronę twojej uczelni. Na marne. Nie zapowiadało się, że jakiś autobus do godziny przyjedzie.
Zdenerwowana Pobiegłaś ile sił w nogach. Szukając jakieś taksówki. Nagle wpadłaś na kogoś. Upadłaś prosto w kałuże. Zdenerwowana wstałaś, a po chwili zaczęłaś płakać.
- Przepraszam bardzo - zaczęłaś mówić. - Ja nie chciałam. Po prostu się śpieszyłam i nie patrzyłam przed siebie - powiedziałaś.
Chłopak wstał i spojrzał na ciebie. Byłaś zachwycona nim. Miał brązowe włosy, zielono-niebieskie oczy i typową brytyjską urodę.
- Nic się nie stało. Ja też się spieszyłem. Chociaż - spojrzał na zegarek - i tak nie zdążyłem.
- To moja wina, bardzo przepraszam - spojrzałaś na zegarek. - No i nie zdążyłam - powiedziałaś załamana.
- Jesteś teraz cała mokra. Jeśli się zgodzisz to chodź ze mną do mnie, a ja dam ci ciuchy na przebranie - uśmiechnął się do ciebie.
- Nawet cię nie znam - powiedziałaś, a on wystawił rękę.
- Jestem Louis 23 lata - uśmiechnął się.
- [T.I.] 19 lat - podałaś mu rękę.
Podążyliście do domu chłopaka. Tematów do rozmów wam nie brakowało. Doszliście do jego domu. A ty, aż otworzyłaś buzię.
- To twój dom? - zapytałaś wyraźnie zszokowana.
Pierwszy raz widziałaś taki wielki dom. Nie, przepraszam, willę albo pałac!
- No mój - odpowiedział i wpuścił mnie na teraz przez bramę.
- Handlujesz narkotykami, że masz taki dom czy raczej obrabowałeś bank? - zapytałam, a on się zaśmiał.
- Jedynie jestem piosenkarzem.
- Fajnie wiedzieć - powiedziałaś i weszłaś do jego domu.
Rozejrzałaś się po wnętrzu. Żebym ja miała taki dom to bym musiała pracować do końca życia! Louis spojrzał się na mnie, a potem się uśmiechnął.
- Chcesz coś do picia? - zapytał.
- Jak już proponujesz to bym się napiła herbaty - uśmiechnęłaś się do niego.
Usiadłaś na kanapie w wielkim salonie, a po kilku minutach dołączył do ciebie i on.
- No to mamy dużo wspólnego - zaśmiał się. - Spóźniamy się.
Tak właśnie zaczęła się ich znajomość. Potem codzienne odwiedziny, spotkania, wypady do kina, klubu. W końcu Louis zdobył się na odwagę i powiedział co do niej czuję. Zastanawiała się dosyć długo, ale w końcu odpowiedziała mu, że jest równie w nim zakochana co on w niej. Ich miłość była cudowna. Media uwielbiały to parę. Ładnie ubrani, młodzi i z cudownym wyglądem. Ale nie wszystko zawsze jest takie szczęśliwe. Prawda?
- Kochanie jakbyś mógł to podaj mi cukier - zwróciłaś się do Louisa.
- Już - odpowiedział i podał ci.
Piekłaś ciasto, ponieważ dzisiaj rodzina Louisa przyjeżdża, aby cię poznać. Jesteś bardzo zestresowana, bo boisz się, że go stracisz.
Ciasto włożyłaś do piekarnika i poszłaś do waszej garderoby, aby się ubrać. Nie wiedziałaś co możesz ubrać, aby się im spodobać. Chodziłaś tam i z powrotem i zastanawiałaś się co ubrać. W końcu wyjęłaś z szafy kremową koronkową sukienkę z brązowym paskiem w talii. Nałożyłaś do tego kremowe balerinki. Włosy spięłaś w luźnego koka i zrobiłaś delikatny makijaż.
Kiedy zeszłaś na dół Louis był już przyszykowany oraz nakrył do stołu. Po chwili rozległ się dźwięk dzwonka. Mój brzuch zaczął mnie boleć, a ręce zaczęły się trząść. Louis otworzył drzwi, a po chwili ujrzałaś jego rodziców i siostry. Przywitałaś się z nimi, a potem poszliście do jadalni. Zjedliście razem obiad, a potem ciasto. Dobrze dogadywałaś się z jego mamą. Była bardzo miłą i wyrozumiałą kobietą. Jego siostry co chwile opowiadały mi o Louisie. Często to było bardzo kompromitujące dla niego rzeczy. Widziałam, że nie była za bardzo zadowolony, ale ja się z tego śmiałam.
Po udanym spotkaniu jego rodzice pojechali do domu. Kiedy drzwi się zamknęły Louis podszedł do mnie wkurzony.
- O co ci chodzi? - zapytałam.
- O nic - wysyczał i poszedł do góry do sypialni.
Weszłam od razu za nim i podeszłam do niego. Siedział na łóżku. Delikatnie chwyciłam jego dłoń.
- O co ci chodzi? - zapytałam.
- Czemu mi nic nie powiedziałaś co?! - wrzasnął na cały dom, a ja się na niego spojrzałam.
- Co miałam ci powiedzieć ? - zapytałam naprawdę nie wiedząc o co mu chodzi.
- Podczas kiedy rozmawiałaś z moją mamą poszedłem do toalety. I wiesz co tam znalazłem?! - nagle moje serce zaczęły bić szybciej, a policzki zrobiły się czerwone.
- Louis, ja nie chciałam ci...
- Nie chciałaś mi mówić tak?! - nadał krzyczał.
- Nie, Louis to nie tak. Ja chciałam ci powiedzieć jutro, bo...
- Bo co?! Do jasnej cholery [T.I.]! Przecież takich rzeczy się nie ukrywa! - wrzasnął.
- Ale nie jestem pewna rozumiesz mnie?!
- Tego, że jesteś w ciąży?! Nie rozśmieszaj mnie - powiedział już nieco spokojniej.
- Jesteś na mnie zły? - zapytałam.
- A ty byś nie była? - powiedział i wyszedł trzaskając drzwiami.
To była ich pierwsza kłótnia. [T.I.] jeszcze w ten sam dzień się wyprowadziła. Nie chciała słuchać jego wrzasków, a bardziej bolało ją to, że tak ją potraktował. Spakowała się i wynajęła sobie mały domek. Po 5 miesiącach musiała zrezygnować ze studiów oraz pracy, którą dostała. Odkładała pieniądze jak tylko się dało tak, aby utrzymać jakoś siebie i dziecko. Nikt jej nie pomagał. Rodziny nie miała już od 17 roku życia. Zginęli w katastrofie lotniczej. Miała tylko Louisa. No właśnie - MIAŁA.
Był listopad, a ty szłaś w deszcz do szpitala. Masz kontrolne badanie. Dowiesz się czy dziecko jest zdrowe, a za miesiąc masz już rodzić. Byłaś wyczerpana, ponieważ szukałaś czegoś co mogłabyś robić w domu i zarabiać.
Siedziałaś w poczekalni zupełnie sama. Czekałaś, aż lekarka cię przyjmie. Nagle zauważyłaś dobrze ci znaną postać. A dokładniej Louisa Tomlinsona. Wszystkie wspomnienia wróciły, ale nie dałaś sobie po tego poznać. Uparcie wpatrywałaś się w ulotkę o tym jak wychować samotnie dziecko. Po chwili ktoś obok ciebie usiadł.
- Jestem dupkiem prawda? - zapytał się.
Spojrzałaś się w prawą stronę i napotkałaś tęczówki o niebiesko-zielonym kolorze. Patrzył wprost w twoje oczy.
- Co robisz w szpitalu? - zapytałaś.
- Przyszedłem poszukać ciebie - odpowiedział.
- A tak naprawdę? - zapytałaś.
Nic nie odpowiedział tylko wpił się w twoje usta. Byłaś zdezorientowana, ale odwzajemniłaś pocałunek. Brakowało ci tego.
- Pani [T.N.] - usłyszałaś i oderwałaś się od niego.
- Już idę - powiedziałaś.
- A mogę wejść z nią? - usłyszałaś głos Louisa.
- A pan kim jest? - zapytała pielęgniarka.
- Chłopakiem tej pani oraz ojcem dziecka - odpowiedział, a ty spojrzałaś się na niego z zdezorientowaniem.
- Oczywiście - uśmiechnęła się do was.
Czasami trochę czasu potrzeba, aby wydorośleć i przemyśleć parę spraw. Tak samo było u Louisa. Miał 25 lat i już pierwsze dziecko. Cieszył się, ale również był przerażony. Razem z [T.I.] wychowywali dziecko, a po roku wzięli ślub. Nie zrezygnował z kariery, ale miał wiele czasu dla rodziny. Jego córeczka była jego oczkiem w głowie. Zabierał ją ze sobą na koncerty oraz chwalił się nią całemu światu. [T.I.] skończyła studia i została menadżerką młodego zespołu. Kochała tę pracę, a je mąż Louis wspierał ją przy każdym wyborze.
Ta miłość nie miała szans, ale oni pokazali światu, że nie liczy się kto jest na jakim stanowisku. Liczy się miłość i to właśnie ona nie powstrzyma nikogo, dlatego jest taka ważna w życiu. Czasami trzeba zaryzykować dla kogoś. Człowiek to nie tylko maszyna działając według norm społeczności. Człowiek to istota z wielkimi uczuciami i charyzmatem. Dlatego tak ważny jest optymistyczny pogląd na świat. Nikt nie powinien nam go dyktować. W ich wypadku skończyło się to szczęśliwie. Mam nadzieję, ze takich przypadków będzie o wiele więcej.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŚliczny, już się bałam, że Lou zachowa się jak ostatnia świnia ale nie ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny!
OdpowiedzUsuńŚwietny!
OdpowiedzUsuńGenialny! Zapraszam do mojego http://blacklily-one.blogspot.com/2013_11_03_archive.html
OdpowiedzUsuń