piątek, 25 kwietnia 2014

Nabór!

Ogłaszam nabór na bloga.
Kto chętny to na mój e-mail lub gg niech wyśle imagin, z którymś z 1D. Niech poda od razu tam swój wiek i jak często dodawałaby imaginy.
e-mail:  mrs.hazza95@gmail.com
gg:  43967937

Pozdrawiam i przepraszam, że nic nie dodaje, Martyna♥ xx

niedziela, 23 marca 2014

UWAGA

Zostałam sama z Vicky. MUSZĘ WIEDZIEĆ CZY W OGÓLE MA SENS ROBIĆ JAKIEŚ NABORY I CZY JEST DLA KOGO. WIĘC PROSZĘ, ŻEBY KAŻDY KTO CZYTA TO ZOSTAWIŁ CHOCIAŻ ".".

piątek, 21 marca 2014

Odchodzę!

Doszłam do wniosku, że to juz nie dla mnie. Bloga zostawiam Martynie! Ja już nie mam na nic czasu wiec to kończę!

piątek, 14 marca 2014

UWAGA!

Ostatnio wpadłyśmy na świetny pomysł, a mianowicie imaginy na zamówienie. 


Wzór zamówienia:
Nick zamawiającego: Nick
Z kim ma być: Liam
O czym: przyjaciele od lat, ale jedno zakochuje się w drugim .........
Kto ma go wykonać: Nazwa adminki

Pod tym postem zamawiajcie. ♥ xx


sobota, 1 marca 2014

Thirty Nine 'Harry'

Imagin dedykuję Marceli♥ 
20.08.2013r. 
W pokoju panował półmrok. Jedynym źródłem światła był telewizor, w który się wpatrywałam. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Powoli podniosłam się z siedzenia, by wyjrzeć przez judasza. Za drzwiami stała zakapturzona postać. Przestraszyłam się. Nagle zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu pisało: Louis. Nacisnęłam zieloną słuchawkę.
 - Halo? 
- Cześć Victoria, stoję właśnie przed twoimi drzwiami. Jesteś w domu? - zapytał głosem pełnym nadziei. Ja tylko odetchnęłam ulgą i otworzyłam drzwi. 
- Wejdź. Co cię tu sprowadza? - zapytałam. 
- Pomyślałem, że wpadnę. Elenour... rozstaliśmy się. 
 - Poczekaj, wyciągnę wino i porozmawiamy o tym.
                                                                                   ***
 - Haha! Louis! - zaśmiałam się. Na chwiejących nogach szłam do swojej sypialni. Wsłuchiwałam się jak śpiewał piosenki z bajek. Opadłam na łóżko, a on obok mnie. Alkohol buzował we krwi. Pod wpływem impulsu pocałowałam go. Całkiem zapomniałam o istnieniu Harrego - mojego chłopaka. I tak właśnie się zaczęło regularne zdradzanie Harrego. 
11.10.2013r. 
- Harry! Widziałeś gdzieś moją torebkę? 
- Nie! Gdzie idziesz? - spojrzał na mnie podejrzliwie. 
 - Idę do koleżanki z pracy. Taki babski wieczór.
 - Yhym.. - mruknął. Spojrzał na mnie podejrzliwie i wstał z fotela. Złapał mnie w tali i przyciągnął do siebie. - Kocham cię. - powiedział. Dwa słowa, dziewięć liter sprawiły, że czuje się rozdarta. Czuje coś do Harrego, ale też do Louisa. To takie niesprawiedliwe. Wybiorę jednego, zranię drugiego. Oni są najlepszymi przyjaciółmi... mam to zniszczyć? 
 - Ja.. też cię kocham. - odparłam z westchnieniem. - Wrócę późno, nie czekaj na mnie. Pa. - pocałowałam go w usta i wyszłam z mieszkania. Zamówiłam taksówkę i pojechałam do domu Louisa. Zadzwoniłam do drzwi i czekałam aż otworzy. 
 - Cześć piękna. - mruknął seksownie przygryzając wargę. Przyciągnął mnie do siebie i namiętnie pocałował. Później już tylko lepiej. 
                                                                              *** 
Leżałam wykończona w ramionach Louisa. 
- Jesteś taka piękna. - wyszeptał mi do ucha kreśląc na moim udzie różne wzory. - Szkoda, że nie tylko moja.
 - Louis... przecież wiesz jak jest. 
- No właśnie nie wiem. Mówiłaś mi, że mnie kochasz, a jesteś z nim. Powiedz mi, czemu?
 - Kocham cię, ale też jego. - powiedziałam płaczliwym tonem. Wstałam i zaczęłam zbierać swoje ubrania .
 - Nie można kochać dwóch osób na raz.
                                                                             ***
 - Będzie dobrze... nie płacz już. - uspakajała mnie Maia. 
 - Nie! Kocham ich obu... pomóż..
 - Wiesz mówią, że gdy kocha się dwie osoby trzeba wybrać tę drugą, bo gdybyśmy tą pierwszą kochali nigdy byśmy nie pokochali tej drugiej… 
- Nie potrafię... to za trudne. Kocham Harrego, nie zostawię go. Louis... dlaczego to jest takie trudne!? - spojrzałam na nią błagalnie. 
- Nie wiem... nie odpowiem ci na nie... - powiedziała, a ja po raz kolejny wybuchłam płaczem.
                                                                            *** 
Co się dzieje w moim życiu? Już dawno straciłam nad nim kontrolę. To wszystko jest takie skomplikowane, gdybym tylko wtedy nie piła... "ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze." Usłyszałam jak ktoś próbuje otworzyć drzwi. Do sypialni wszedł pijany Harry. 
- Fajnie było z moim najlepszym przyjacielem? Co tak cicho siedzisz? Opowiadaj. - zaśmiał się ponuro. Nie wiedziałam co powiedzieć. Z bezradności po raz kolejny dzisiaj zaczęłam płakać. Ukryłam twarz w dłoniach. Było mi tak wstyd.
 - Ale nie martw się, ja też zabawiłem się pod twoją nieobecność. - cios prosto w serce. - Było mi tak dobrze z nimi. - auć, boli. - Przykre, nieprawdaż? Wiesz jak ja się czuję? Byłem przez tyle czasu okłamywany! Ufałem ci, a ty to wykorzystałaś. - syknął przez zaciśnięte zęby. - Ty zakłamana szmato, zmarnowałam przy tobie prawie dwa lata mojego życia! - krzyknął i trzaskając drzwiami wybiegł z mieszkania. Czułam się jak bezwartościowa lalka. Płacz przerodził się w wycie, a łzy w wodospad łez. Ja nie chcę żyć bez niego, nie umiem. On był moim tlenem. Wychodząc stąd wyrwał mi serce. Jest jeszcze Louis... ale czy ja się nie pomyliłam sądząc, że coś do niego czuję? Pogubiłam się we własnych uczuciach, chociaż wiem, że kocham Harrego. "Wiesz mówią, że gdy kocha się dwie osoby trzeba wybrać tę drugą, bo gdybyśmy tą pierwszą kochali nigdy byśmy nie pokochali tej drugiej…" słowa Mai. Ale czy to prawda? Może ja tylko się zauroczyłam Louisem, myślałam że moje życie jest nudne i chcę coś zmienić, zabawić się. Miałam wszystko... teraz nie mam nic. Nie kocham Louisa... zepsułam po całej linii... 
                                                                            *** 
Już drugi tydzień leżę w łóżku. Mało jem, już nie płaczę. Nie mam czym. Louis dzwonił wielokrotnie do mnie, dobijał się do moich drzwi. Tym razem też. Tylko teraz nie pukał. Otworzył kluczem drzwi... zaraz, ale on nie ma kluczy. Harry, tylko on ma klucze. Zmieszana przykryłam się kołdrą i udawałam, że śpię. Wyciągnął z szafy walizkę i zaczął pakować wszystkie swoje rzeczy. Spakowane bagaże zaniósł do holu i ostatni raz spojrzał na nasz dom. Zostawił klucze na komodzie i wyszedł zostawiając mnie samą. Załamana wyjęłam z szafki tabletki i wódkę. Nie mam ochoty żyć. Nie mam po co żyć. Wzięłam kartkę i długopis, po czym drżącymi rękami zaczęłam pisać: 
Przepraszam, że to robię. Nie mam po co żyć. Nikt nie zatęskni za mną. Mamo, tato kocham Was... Maia byłaś zawsze przy mnie, dziękuje za to, byłaś, jesteś i będziesz zawsze moją przyjaciółką. Louis, nie powinno nigdy mieć miejsca to co zaszło między na mi, pomyliłam się... I Ty Harry, chcę powiedzieć jak bardzo mi przykro i jak bardzo Cię kocham. Byłeś najlepszym co mnie w życiu spotkało... wiem, że nigdy mi nie wybaczysz... Żegnajcie 
Położyłam kartkę na blat i usiadłam na ziemi. Rozpłakałam się jak dziecko, myślałam że już nie mogę płakać. Najpierw napiłam się trunku i połknęłam jedną tabletke, drugą, trzecią... ktoś wszedł do mieszkania. Widok mi się rozmazał, czułam jak ktoś krzyczy moje imię i ciemność...
 *** 
*Harry* 
Wszedłem do naszego domu Victorii, bo zapomniałem zabrać swoich płyt. Usłyszałem czyjś szloch w kuchni. Nie czyjś tylko Victorii. To co zobaczyłem zmroziło mi krew w żyłach. Dziewczyna cała zapłakana połykała tabletki i popijała je alkoholem. Dopiero teraz dotarło do mnie jak ja ją kocham i nie chcę jej stracić. Jestem w stanie jej wybaczyć wszystko. Przerażony zacząłem nią potrząsać i krzyczeć: 
- Nie zostawiaj mnie! Victoria nie! Proszę. - łzy zaczęły płynąć po moich policzkach. Wybrałem numer na pogotowie. 
*** 
*narrator* 
Kędzierzawy chłopak czekał na werdykt lekarzy. Bał się, że ją stracił. Jego ukochaną Victorie. Po dwóch godzinach niepewności z sali wyszedł lekarz. - Żyje, zrobiliśmy płukanie żołądka. Może pan wejść do niej. - westchnął. Harry odetchnął ulgą i wszedł do sali. Usiadł na krześle i złapał rękę bladej jak kartka papieru dziewczyny. - Kocham cię - wyszeptał. - Ja też cię kocham... - otworzyła oczy i wychrypiała. Ta historia dobiegła końca. Chłopcy się pogodzili i uznali, że nic takiego nie miało miejsca, Louis znalazł dziewczynę, a Harry i Victoria? Są znów razem, potrwało to trochę, aż Harry ponownie zaufał Victorii, ale ich miłość jest za silna by wygrało z nią zauroczenie, śmierć i zdrada.

No to przychodzę z imaginem. Ostatnio poparzyłam się w rękę i nie mogłam za dużo napisać. Następna część Zayna niebawem. ♥ Liczę na komentarze. xx
 Ps. zapraszam na: zaszyfrowana-fanfiction.blogspot.com i na nowego bloga: stracona-fanfiction.blogspot.com oraz na tłumaczenie: http://forced-into-love-tlumaczenie.blogspot.com/ 

niedziela, 16 lutego 2014

Thirty Eight 'Zayn'

To było coś cudownego. Jak bajka. Znalazłam swojego księcia. Był kochany, pomocny, romantyczny i ufałam jemu. Z dnia na dzień co raz bardziej mnie zaskakiwał. Parę dni temu oświadczył mi się. Wiem, że najpierw spytał się mojego taty. To był cudowny dzień.
Leżeliśmy w łóżku. Przytuliłam się mocno do niego, a on pocałował mnie w głowę.
- Myślałaś o ślubie? - zapytał.
- Chciałabym ślub z klasą. Taki cudowny ale klasyczny, ale z klasą. Rozumiesz? - zapytałam.
- Nie - odpowiedział.
- Wszędzie biało z dodatkiem błękitu. Takie szykowne, ale bez przesady. Sala i zespół - powiedziałam. 
- W Anglii robimy prawda? - zapytał.
- Tak, ale musimy wynająć taką sale weselną z pokojami, bo moja rodzina jest wielka. 
- Będzie co zechcesz - powiedział.
- A jak z kościołem? - zapytałam.
- Rozmawiałem z pastorami ze Stanów Zjednoczonych. Dadzą nam ślub. Tylko ty w swoim kościele musisz potem dostarczyć, że wzięłaś ślub i takie tam - powiedział.
- Kocham cię - powiedziałam. 
- Ja ciebie też.
Pare miesięcy później Zayn się zmienił. Chciałam zacząć już planować ślub, ale on jeszcze 'nie miał czasu'. Było mi smutno. Właśnie wrócił ze studia.
- Hej kochanie - powiedziałam.
Nie odpowiedział. Poszedł do góry. Nie wiedziałam co się dzieje. Poszłam za nim. Siedział przy biurku i coś pisał. Podeszłam i usiadłam mi na kolanach. 
- Kochanie, co się dzieje? - zapytałam dotykając jego twarzy.
- Nic. [T.I.], nie mam teraz czasu - powiedział. 
Zeszłam na dół i zastanawiałam co się dzieje. 
Zaczęłam się co raz gorzej czuć. Wymiotowałam, zmieniał mi się nastrój. Poszłam do apteki po test ciążowy. Zrobiłam w domu i wyszedł negatywny. Cieszyłam się. Chociaż postanowiłam się upewnić na 100% u lekarza. A więc zapisałam się do ginekologa. Zayn nic nie podejrzewał, trochę mnie to smuciło.
Niestety, u ginekologa dowiedziałam się, że jestem w 2 miesiącu ciąży. Przecież brałam tabletki. Fakt, może pare razy zapomniałam, ale wtedy nie robiliśmy tego.
Wróciłam do domu. Zayn siedział i jadł obiad. Usiadłam na przeciwko jego. Podał mi talerz z obiadem. Nie miałam ochoty na jedzenie. Co ja teraz zrobię? Ze względu na jego humor nie powiedziałam jemu. Rano obudziłam się i prawie zabiłam potykając się o Zayn'a biegnąc przez łóżko. Wbiegłam do łazienki i zwymiotowałam. Zayn dobiegł do mnie i przytrzymał mi włosy. Skończyłam i wstałam. Podeszlamdo umywalki i chwyciłam szczoteczkę.
- Co się dzieje? - zapytał. - Nie pierwszy raz wymiotujesz - powiedział.
Nie odpowiedziałam nic. Zaczęłam myć zęby. Umyłam, ale on nadal stał i patrzył się na mnie.
- Kochanie - zaczął.
- Teraz kochanie? A co przez ostatnie 2/3 tygodnie się działo? - zapytał. 
- Przepraszam. Miałem wielki stres w pracy. Na szczęście nie mamy trasy - powiedział.
Przytulił się do mnie.
- Zayn - zaczęłam, a on spojrzał się na mnie. - Jestem w ciąży - powiedziałam i się uśmiechnęłam.
- C-co?! - odsunął się ode mnie. - Nie żartuj sobie ze mnie - powiedział poważnie.
- Ja nie żartuje - szepnęłam.
Już wiedziałam, że nie jest za wesoło.
- To twoja wina! - wrzasknął. - Nie umiesz brać tych durnych tabletek?! - zapytał się.
- Przepraszam - powiedziałam. - Nie czekaj. Moja wina?! A czyli sama siebie zapłodniłam?! - zapytałam. - Trzeba było samemu się zabezpieczać, a nie teraz zrzucać winę na mnie!
- A na kogo?! To twoja wina! - krzyknął.
- Super - powiedziałam ściągając pierścionek z ręki. - Proszę bardzo - oddałam jemu i zeszłam na dół do kuchni. 
Byłam wściekła! Zdałam sobie sprawę, że zerwałam zaręczyny. Z oczu zaczęły wydobywać się łzy. Usłyszałam jak Zayn wychodzi z domu. No i dobrze! Niech sobie idzie!!! 
Poszłam do góry i przebrałam się. Ubrałam zwykłe dżinsy i bluzę. Wytuszowałam rzęsy i uczesałam się. No spoko, a co teraz mam robić? 
Włączyłam muzykę i wzięłam się za robienie obiadu. Zajęło mi to ponad godzinę. Zjadłam, a następnie zadzwoniłam do mamy. Opowiedziałam jej wszystko, ale ona broniła Zayn'a! Zawsze tak jest! Usiadłam przed telewizorem. Byłam wykończona więc zasnęłam.
Ktoś mnie podniósł i zaczął nieść. 
- Zayn? - zapytałam.
- Shh... Śpij - powiedział i poczułam, że leżę na łóżku. 
Po chwili położył się obok mnie.
- Gdzie byłeś? - zapytałam.
- Śpij - powiedział, a ja usiadłam szybko.
- Gdzie?! - ponowilam pytanie.
- U Liam'a - powiedział. 
- Oh, dziwie się, że wróciłeś - powiedziałam. - A potem co robiłeś?
- Byłem i Niall'a.
- Oczywiście, urządziliście sobie spotkanie singli? - zapytałam.
- Przepraszam cię! - krzyknął. - To był szok no! Mam tylko 21 lat, a już mam zostać ojcem! Mam karierę, fanów, nie mamy jeszcze ślubu w dodatku. Dziwisz się mi? - zapytał.
- Tak! Nagle jaki ty biedny. A co ja mam powiedzieć? - zapytałam. - Mam 19 lat i jestem w ciąży. Mój chłopak zrzuca całą winę na mnie. To ja będę musiała nosić przez 9 miesięcy to dziecko. To ja będę musiała je urodzić! I to ja będę musiała wychowywać je sama, bo ty jeździsz w trasy!!! Rzeczywiście! To ty masz przechlapane - powiedziałam i zaczęłam płakać.
- Ej, kochanie - objął mnie ramieniem. 
- Przepraszam. Ja nie chciałem. 
Podał mi pierścionek. Nałożył go na palca.
- Będzie trzeba przyspieszyć ślub - powiedzieliśmy razem.


środa, 12 lutego 2014

Thirty Seven 'Louis'

To wszystko było takie szybkie i nagłe. Nie wiedziałam kiedy ja się na to zgodziłam i dlaczego... Ah, dla kasy. No, ale powiedzmy sobie szczerze. Mam 18 lat, za 2 miesiące 19. Potrzebuje pieniędzy na auto, małe mieszkanko, ciuchy. Halo! Dziwicie się?
A o co dokładniej chodzi?
Zgodziłam się zostać 'udawaną dziewczyną'. Jeszcze nie wiem kogo.
Dlatego też właśnie szłam do jakieś - bóg wie jakiej - firmy. Ubrałam się w miarę ładnie. Czarne cienkie rajstopy, czarna obcisła do połowy uda spódniczka, kremowy sweterek w nią włożony i kremowe vansy. Jest dobrze co nie? 
Zamknęłam parasol i weszłam do środka. Podeszłam do recepcji, powiedziałam jak się nazywam i od razu wysłała mnie na 23 piętro, biuro numer 66. Weszłam do windy i wybrałam numer. Ten czas się dłużył, a ja miałam stresa. W końcu winda się zatrzymała. Wysiadłam z niej i poczęłam szukać tego biura. Udało się i znalazłam. Zapytałam.
- Proszę - usłyszałam i uchylając drzwi weszłam kawałek.
- Dzień dobry - powiedziałam.
- O, [T.I.], wejdź - uśmiechnął się mężczyzna, a ja weszłam.
- Proszę siadaj - wskazał na skórzany fotel. 
Usiadłam.
- Napijesz się czegoś? - zapytał.
- Nie, dziękuję - powiedziałam.
- Tak więc przejdziemy do sprawy. Będziesz udawać dziewczynę Louis'a Tomlinson'a. Śpiewa w...
- Wiem kto to - przerwałam mu.
- Dobrze... Fani podejrzewają, że jest gejem. Nie jest - powiedział wyprzedzając moje pytanie.
Wyjaśniał mi pare spraw, ale w pewnym momencie...
- Będziesz u niego mieszkać - powiedział.
- Pan sobie ze mnie żartuje tak? - zapytałam.
- Nie, musi to być jak najbardziej wiarygodne. Omówiliśmy wszystko? Masz jakieś uwagi, pyt....
- Nie zgadzam się na mieszkanie razem! - powiedziałam oburzona.
- Podpisałaś kontrakt. Zgadzasz się na wszystko! - powiedział.
- A skąd mam wiedzieć czy on nie ma jakiś zapędów seksualnych? - zapytałam.
- Ałć, zabolało - odwróciłam się i ujrzałam 'mojego chłopaka'. 
- Nie chodziło mi o to - chciałam się chociaż uratować. 
- Nie na gadania. Jesteście ze sobą już trzy miesiące jakby dziennikarze pytali, a dzisiaj masz mieć już swoje rzeczy u Louis'a - powiedział.
Zmierzyłam go wzrokiem i wstałam.
- Dowidzenia - powiedziałam i wstałam.
Minęłam 'mojego chłopaka' i wyszłam z gabinetu. Weszłam do windy, a on w ostatnim momencie wszedł. 
- Jestem Louis, a ty? - zapytał.
- [T.I.] - odpowiedziałam niechętnie. 
- To o której będziesz spakowana? - zapytał.
- Ugh - westchnęłam. Spojrzałam na zegarek : 12.34. - Do 17 chyba się wyrobię.
- Podasz adres? - zapytał. - Przyjadę po ciebie - powiedział.
Podałam jemu adres i wyszliśmy na dwór. On poszedł w stronę samochodu, a ja otworzyłam parasolke i udałam się w stronę swojego domu. Eh, co za deszcz. 
- Podwieźć? - o mój Boże, prawie zawału dostałam. Czarne audi, a w nim Louis.
- Nie trzeba - powiedziałam.
- No to nie - odjechał.
W domu jak najszybciej się spakowałam. Wyjaśniłam siostrze wszystko więc bez problemu mnie puściła. Nawet się cieszyła, że ona i jej chłopak będą mieli cały dom dla siebie. Spakowałam chyba wszystko. Ciuchy, kosmetyczka, zdjęcia, albumu, buty, gitara itp. Dobra jest wszystko. Nie żartuje, ale miałam ze sobą 5 wielkich walizek i trzy kartony. Ciekawe jak on w tym swoim audi to pomieści? Haha, wali mnie to tak szczerze! 
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Podeszłam, a tam Louis.
- Nie wiem jak się zmieści to w twoim Audi, ale...
- Wziąłem większy samochód - powiedział. 
- Ok. To pomożesz mi zanieść to wszystko do twojego samochodu? - wskazałam na stertę walizek i pudeł.
I pomógł mi. Pożegnałam się z siostrą i weszłam do jego samochodu. Zapięłam pasy. Po chwili i on wszedł. Usiadł i odpalił samochód i ruszył.
Zapanowała niezręczna cisza.
- Ile ty w ogóle masz lat? - zapytałam.
- 22 skończyłem w grudniu. A ty? - zapytał.
- Za pare miesięcy 19 - odpowiedziałam i całą drogę żadne z nas się nie odezwało.
W końcu dojechaliśmy. Niezła chata tak powiem! Zaczęliśmy wnosić walizki. Kiedy skończyliśmy pokazał mi mój pokój. Cały biały, białe meble, białe łóżko, biała pościel na łóżku i kremowe panele. Usiadłam i chciałam rozpakować swoje rzeczy, ale nie było tutaj szafy. 
Zeszłam na dół.
- Mam pytanie - spojrzał się na mnie. - Jakaś szafa na ciuchy? - zapytałam.
- Masz dodatkowe dwie pary drzwi w pokoju, jedne do twojej łazienki, a drugie do garderoby. 
- Oh, Umm, dziękuję - powiedziałam.
Wypakowałam wszystko i poustawiałam zdjęcia i inne pierdoły. Spojrzałam na zegarek. 23. A ja głodna jestem. Eh, idę się wykąpać. Wykąpana ubrałam czarne bokserki i dużą bluzkę z superman'em. Włosy związałam w kitkę i położyłam się w łóżku. Nie mogłam zasnąć całą noc. Zasnęłam w końcu o 7. 
- Ej - usłyszałam coś, a raczej kogoś. - Wstawaj no! - ten Louis już mnie wkurza. 
Otworzyłam oczy i spojrzałam się na niego.
- Wstawaj musimy iść na miasto - powiedział.
- Ehh - zasmuciłam się, a on wyszedł. 
Ubrałam się podobnie jak wczoraj z tym, że zamiast kremowych kolorów były błękitne. Włosy rozpuściłam i pomalowałam się delikatnie. Wzięłam torebkę i włożyłam do niej telefon i portfel. Zeszłam na dół, a on siedział na kanapie już ubrany.
- Idziemy? - zapytał.
- Mhh - odpowiedziałam i założyłam torebkę na ramię. 
- Mamy iść do galerii, mam ci kupić jakąś biżuterię - powiedział jakby znudzony.
- Ale ja...
- Muszę - powiedział.
- Eh.
Nagle zaburczało mi w brzuchu. 
- Nic nie jadłaś - powiedział.
- Żyje i oddycham, nic mi nie jest - powiedziałam.
- No to idziemy - powiedział.
Wyszłam z domu, a on go jeszcze zamykał. Podszedł do mnie i złapał mnie za ręke. 
- Tylko się uśmiechaj i dobrze graj - powiedział.
- Oczywiście - odpowiedziałam uśmiechając się.
Wyszliśmy z posiadłości i ruszyliśmy w stronę galerii, która była niedaleko.
- To... Jak tam noc? - próbował zacząć temat.
- Zasnęłam o 7. Więc spałam 2 godziny, ale spoko - powiedziałam. 
- Czemu? - zapytał.
- Nie mogłam zasnąć - odpowiedziałam.
- Aha, skąd jesteś zapytał.
- Jak miałam 4 lata to się tutaj przeprowadziłam z ciocią i siostrą. Wcześniej mieszkałam w Polsce, ale często tam jeżdżę. A ty mieszkałeś w Doncaster czy coś takiego prawda? - zapytałam.
- Tsssa, musiałem się przeprowadzić zaraz po programie - powiedział. 
Doszliśmy do galerii i ludzie zaczęli się na nas gapić. Weszliśmy do sklepu z biżuterią i w dodatku drogiego. 
- Chciałabyś kolczyki, bransoletkę, naszyjnik - zaczął wymieniać.
- Weź coś najtańszego - powiedziałam.
- Żeby mój menadżer mnie zabił? - spojrzał się na mnie. - To co wolisz? - zapytał znowu.
- Bransoletkę - powiedziałam.
- To ja wybiorę - uśmiechnął się do mnie. 
Wybrał coś, a kobieta za ladą zaczęła pakować. Zapłacił i wyszliśmy. Podał mi.
- Dziękuję - powiedziałam i pocałowałam w policzek.
- Nie na za co - uśmiechnął się do mnie. 
Poszliśmy do kawiarni, a potem do parku. 
Siedzieliśmy na ławce i rozmawialiśmy.
- Obok nas jest dziennikarz, mam prośbę nie wystrasz się - powiedział.
- Ale czeg... - pocałował mnie.
Oddałam ten pocałunek. Dotknęłam delikatnie jego szyji. Po chwili oderwaliśmy się od siebie. 
- Jesteś świetną aktorką - powiedział.
- Wiem - uśmiechnęłam się.

- 5 miesięcy później -

Nadal jestem jego 'dziewczyną'. Powiem szczerze, dogadujemy się nieźle, ale w swoim towarzystwie spędzamy mało czasu. Najgorsze jest to, że poczułam coś do niego. 
Dzisiaj wraca z trasy. Jak mam go przywitać? Po prostu pójdę spać, żeby nie było żadnych niekonfortowych sytuacji. Wykąpałam się, ubrałam czarne bokserki i fioletową bokserkę. Położyłam się do łóżka. Nie mogłam zasnąć. Nagle usłyszałam, że ktoś wchodzi do domu, ale nie jedna osoba. Pewnie przyszedł z kolegą. Usłyszałam ich śmiechy. Po dwóch godzinach zaczęło mnie to denerwować. Na prawdę chciałam zasnąć, a oni tam pewnie pili. No, ale nie zwrócę jemu uwagi, bi to w końcu jego dom. Nawet jeśli mieszkam tutaj 5 miesięcy. Przewracałam się z boku na bok. Postanowiłam iść po coś do picia. Wyszłam i zaczęłam schodzić na dół, ale zatrzymałam się w połowie schodów, bo usłyszałam swoje imię.
- No coś ty! - to był Louis.
- Ale jak się tak liżecie i chodzicie za rękę to nic nie czujesz? Zero? - nie! Ja nie chciałam tego słyszeć!
- Stary no przestań. Jak się skończy udawanie związku to koniec. Może pogadamy sobie od czasu do czasu...
- Ale musisz coś do niej czuć! Przyznaj się.
- Tylko i wyłącznie dobra znajoma.
- Ja i tak wiem swoje.
Z oczu zaczęły się lać łzy. Wbiegłam do góry i zatrzasnęłam drzwi, następnie zamykając je na klucz. Skuliłam się w rogu i zaczęłam płakać. To bolało! Nie odwzajemniona miłość. Ja już nie dam rady być....
Ktoś zaczął pukać.
- [T.I.], jesteś? - to Louis.
- Tak - odpowiedziałam próbując zatuszować drżenie w wymowie.
- Mogę wejść? - zapytał.
- Nie - odpowiedziałam.
- Co się stało, że drzwi trzasnęły?
- Ummm... Bo ten, no wiesz przeciąg! - odpowiedziałam.
- Jutro o 8 jedziemy na jakąś randkę - powiedział.
- Musimy?
- Tak - odpowiedział.
- Ale ja się źle czuje. Chyba chora jestem - powiedziałam.
- To jutro zadzwonię po lekarza...
- Nie! Dwa dni poleżę i będzie dobrze - dobra ze mnie aktorka?
- To jutro przyjde do ciebie. Dobranoc - powiedział.
- Dobranoc - odpowiedziałam.
Nie spałam całą noc. Płakałam jak najciszej. Dlaczego musiałam się w nim zakochać?! Przecież jest milion innych przystojnych mężczyzn. Dlaczego on?! Już po pierwszym pocałunku się zakochałam. To mnie bolało i to bardzo. Ale cieszyłam się jak wychodziliśmy jako 'para'. Teraz? Teraz będę musiała być jeszcze lepszą aktorką. Nie wiem jak to teraz będzie? Teraz kiedy już wiem, że nie nam szans. 
Nad ranem udało mi się zasnąć. 
- Hej, wstawaj - już wiem, że to Louis.
- Zostaw mnie - ziewnęłam.
- Jesteś dobrą aktorką. Menadżer się nabrał na to, że jesteś chora, a tak serio czemu nie chcesz iść? - zapytał. 
- Która godzina? - zapytałam.
- Po jedenastej - powiedział. - Ale nie zmieni....
- Daj mi spać - szepnęłam i nakryłam się kołdrą.
- Czemu wczoraj płakałaś? - zapytał.
- Nie płaka...
- Wcale - powiedział. - A więc?
- Nie ważne - odpowiedziałam. - Nie interesuj się i daj ni spokój! - krzyknęłam.
- Chciałem tylko pomóc - powiedział i wyszedł.
- A spieprzyłeś wszystko - szepnęłam do siebie i poszłam spać.
Obudziłam się po 20. Eh, nigdy tak długo nie śpię. Chyba nikogo w domu nie ma. Zeszłam po cichu i poszłam się napić wody. Wypiłam ją i chciałam wejść do góry, ale Louis przede mną stanął.
- Powiesz mi? - zapytał.
- Nie - odpowiedziałam.
- Powiedz - i zaczęliśmy się kłócić. 
Kłótnia trwała ponad godzinę. Nie wytrzymałam.
- Bo się w tobie zakochałam! Chciałeś to wiedzieć? Chciałeś? Bo ja dobrze wiem, że jestem dla ciebie nikim i to się nie zmieni. Więc zostaw mnie w spokoju - krzyknęłam i wbiegłam na górę.
Przez 3 dni miałam spokój, ale musiałam wyjść z Louisem gdzieś na miasto.
Ubrałam czarne rurki, biała koszule, dżinsową katanę i szare vansy. Włosy rozpuściłam i pomalowałam się. Ćwiczyłam uśmiech. Ok, wyglądam na szczęśliwą dziewczynę. Zeszłam na dół. Spojrzałam się na niego.
- Idziemy? - zapytałam.
Podszedł i złapał mnie za ręke. Wyszliśmy z domu i poszliśmy do parku. Udawaliśmy rozmowę. W końcu usiedliśmy na ławce, a on mnie objął.
- Przepraszam - szepnął. - Wiem, że cie to boli, ale...
- Zachowuj się jakby nic nie było.

- 3 miesiące później -

Te miesiące wyglądały tak, że pokazywaliśmy się razem, a potem się nie odzywaliśmy się do siebie.
A wiecie co dzisiaj jest? Tak właśnie! Wyprowadzam się i to koniec naszego 'zwiazku'. Za tydzień Louis na ogłosić na wywiadzie, że to koniec i coś tam. Już się spakowałam. Sprawdziłam czy wszystko. Tak, wszystko. 
Louisa nie było w domu. Jego szofer odwiózł mnie do apartamentowca. Kupiłam w nim apartament, gdyż moja siostra z chłopakiem wyprowadziła się do Walii. Weszłam do środka. Pięć pomieszczenia. W jednym wanna, toaleta, w drugim łóżko jedno osobowe, w trzecim był niby salon, kolejne kuchnia i ostatnie wielki pokój z dużym łóżkiem. Eh, będę musiała go urządzić. 
Po tygodniu urządziłam tylko łazienkę. Jasno-fioletowe kolory w łazience. To mi się podobało. Duża wanna, umywalka, toaleta i kabina prysznicowa oraz wielkie lustro, a na szafce pełno perfum. Dzisiaj zaczęłam malować na biało salon. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. W fioletowym kombinezonie i cała ubrodzona poszłam otworzyć drzwi. Przed nimi stał Louis.
- Hej - powiedział patrząc na mój strój.
- Hej - odpowiedziałam powoli nie wiedząc o co chodzi.
- Mogę wejść? - zapytał.
- Właśnie maluje...
- Dwie minuty - wpuściłam go. - Wczoraj na wywiadzie miałem powiedzieć, że zrywamy, a ja powiedziałem, że cie kocham - powiedział.
- I co w związku z tym? - zapytałam.
- Kocham cię - powiedział.
- Hahahahaha, dobre. Ale żartów sobie ze mnie nie rób - powiedziałam poważnie.
- Nie żartuje - powiedział i mnie pocałował. 
To był inny pocałunek. On nigdy tak nie całował.
- Oh, skoro tak to pomóż mi pomalować - stwierdziłam, a on zaczął się śmiać. - Ponoć chłopacy pomagają swoim dziewczynom. Więc mógłbyś pomalować  mi mój salon?
- Myślałem, że zamieszkamy razem u mnie. Znowu. 
Zdezorientowałam się.
- Jak pomożesz to mieszkasz tu ze mną - powiedziałam.
- Liczyłem na tę odpowiedź - powiedział i poszedł malować!

wtorek, 11 lutego 2014

Thirty six 'Zayn cz.1'

- Nie no! Żartujesz! - Krzyknęłam podekscytowana do słuchawki.
- Ha, nie! Mówiłam ci, że pojedziemy tam. A ty "Nie nie uda się nam" wisisz mi nową torebkę od Chanel - powiedziała piskliwym głosem.
- Kochana o to już się nie martw! Zobaczymy się na lotnisku, buźki - odparłam i rozłączyłam się. Nie wierzę, że pojadę na pokaz mody w Paryżu. Po prostu cudownie. Uradowana rzuciłam się biegiem do garderoby, wyciągnęłam z niej walizkę i zaczęłam pakować do niej swoje ubrania. Shannon jest boska, załatwiła nam te bilety! Różowe szpilki, czarne, fioletowe, granatowe....
Spakowana udałam się do gabinetu ojca.
- Nie, mówiłem już wam. Nasza firma musi mieć ekologiczne.... Przepraszam zaraz oddzwonię - powiedział
- Tato, bo ja mam sprawę do ciebie
- Słucham córciu
- Bo wyjeżdżam na tydzień do Paryża, a moje konto świeci pustkami
- Aha, potrzebujesz pieniędzy, dobrze przeleje ci więcej na konto
- Dzięki - powiedziałam i poszłam do kosmetyczki, a później do fryzjera.
Gotowa pojechałam moją porsche po Shannon.
- Cześć kochana! To nie ma na co czekać, jedźmy! Paryż czeka! - pisnęła.
                                                                  ***
Na lotnisku było zamieszanie. Pełno ludzi się śpieszyło na samolot. Shann poszła już na swoje miejsce, a ja jeszcze poszłam poprawić makijaż. Wychodząc z łazienki wpadł na mnie jakiś chłopak. Jego bluzka zaczepiła się o moją bransoletkę i ją zerwała! To jedyna pamiątka po mojej mamie. Ona przynosiła mi szczęście. Nosiłam ją, tylko w wyjątkowych sytuacjach. Tylko ta bransoletka mi została po niej. Wszystkie inne rzeczy ojciec sprzedał na aukcji. Teraz panował mną gniew.
- TY IDIOTO! Moja bransoletka! Ty! Zniszczyłeś moją bransoletkę!
- Uspokój się. Odkupię ci ją.
- Nie! Nie odkupisz! - wrzasnęłam i pobiegłam do samolotu.

 Usiadłam na swoim miejscu i schowałam twarz w dłoniach. Zauważyłam jak starsza pani się do mnie przysiadła.
- Co cię trapi dziecino - zapytała.
- Nic takiego... tylko straciłam bliską mi osobę, a teraz jedyna rzecz po niej została zniszczona...
- Kochanie, to nie jest tak, że jeśli masz jakąś rzecz po tej osobie, ta osoba zawsze pozostanie w twoim sercu, nie w jakieś rzeczy. Rzeczy nie są warte twoich łez. - rzekła kobieta. Ja uśmiechnęłam się i podziękowałam jej, po czym wyciągnęłam z torebki chusteczkę.
                                                                ***
Poszłam odebrać swój bagaż. Nigdzie nie mogłam go znaleźć. Zobaczyłam napis: "LONDON". O cholera! Pomyliłam samolot! Zaklęłam pod nosem i wyciągnęłam telefon. Wybrałam numer Shannon.
- Połączenia wychodzące zostały zablokowane. - CO! Jak to.. Poszłam do kawiarenki na lotnisku i poszłam złożyć zamówienie. Zamówiłam kawę i podałam kelnerce kartę.
- Przepraszam, ale na tej karcie nie ma pani środków. Muszę zatrzymać tę kartę.
- Ale jak to?! Dam tę kartę. - podałam drugą.
- Na tej również nie ma środków.
Poszłam usiąść na ławkę i zobaczyć co mam w portfelu. 1 euro. We Włoszech bym coś za to kupiła, ale tutaj są funty jak dobrze pamiętam. Bez pieniędzy w obcym kraju. Po prostu świetnie. Buty zaczęły mnie uciskać i je ściągnęłam. Co się dzieje, dla czego nie mam pieniędzy na koncie? Z moich myśli wyrwał mnie męski głos.
- Hej, chciałem jeszcze raz przeprosić za tę bransoletkę. Ja naprawdę nie chciałem. Odkupie ci ją. - powiedział. Spojrzałam na niego smutnym wzrokiem i powiedziałam:
- To nie twoja wina - mruknęłam.
- Ale masz mi to za złe, a tak w ogóle to Zayn jestem
- Nie mam ci nic za złe. Jestem Hope.
- Co robisz w Londynie? Bez bagaży...
- Wsiadłam w zły samolot, a moje konta zostały zablokowana - westchnęłam.
- Och, to może w ramach rekompensaty zostaniesz u mnie na jakiś czas?
- Nie! Nie mogę. Nawet mnie nie znasz, a proponujesz mi, żebym została u ciebie na noc?
- To poznam. Idziemy do mnie i koniec.
- Ugh! Nie mam wyboru. Ale tylko jedna noc i mnie nie ma.
                                                                         ***

Przepraszam za długą nieobecność. Obiecuję się poprawić. Wgl to często nie mam dostępu do komputera ugh.. Zapraszam na: http://lond-it-does-not-mean-forever-1d.blogspot.com/   i  http://zaszyfrowana-fanfiction.blogspot.com/   mam takie piękne szablony. Jestem bardzo skromna. Wybaczcie mi tę nieobecność ;-*. Liczę na komentarze ♥ Love you <33

poniedziałek, 10 lutego 2014

Thirty Five 'Liam'

Od lat kochałam śpiewać. W wieku 6 lat potrafiłam grać na perkusji, a w późniejszych latach wyszkoliłam grę na fortepianie, gitarze. Wszyscy w rodzine uważali, że mam do tego dar. Ja sama nie wierzyłam w siebie, aż tak bardzo. Wiedziałam, że umiem dobrze grać na instrumentach, ładnie śpiewam, ale darem tego nie nazywałam.
Razem z rodzicami często się przeprowadziliśmy. Jest Polką, ale tam mieszkałam do 13 roku życia. Potem w Niemczech, Szkocji, Holandii, Francji, a miesiąc temu przeprowadziliśmy się do Anglii. Mieszkamy w Liverpoorze w apartamentowcu. Kiedy wracałam ze szkoły (tak niestety jeszcze męczę się ten ostatni rok) zauważyłam ogłoszenie o przesłuchaniach w mieście do XFactor. Planowałam się tam udać od dawna, ale nigdy nie było okazji. Zadzwoniłam do swojej koleżanki Loli i umówiłyśmy się na zakupy do galerii. Najpierw się przebralam w domu w bordowy sweterek z długimi rękawami, włożyłam go w szarą spódniczkę do połowy uda lekko rozkloszowaną, bordowe lity, szarą torebkę. Pomalowałam się i wyszłam z domu. Myślałam o tym, żeby wziąć auto, ale daleko nie mam więc mogę się przejść. Doszłam do galerii, a tam czekała już na mnie Lola.
- Znowu się spóźniłaś - powiedziała. 
- No wiem, ale - weszłyśmy do galerii - muszę ci coś powiedzieć. 
- Powiedz, że się nie wyprowadzasz - spojrzała się na mnie.
- Spokojnie. Chcę zgłosić się do XFactor! - powiedzialam. 
- Tak! Idę z tobą na przesłuchanie ok? - zapytała.
- No jasne - uśmiechnęłam się. - Zobacz jaka ładna - wskazałem na sukienkę.
Po udanych zakupach wróciłam do domu. Zrobiłam sobie kolacje i przebrałam się w piżamę. Kiedy oglądałam jakiś film, wrócili rodzice. Usiedli przy stole i zaczęli jeść. Podeszłam do nich. Usiadłam przy stole i zaczęłam mowić.
- Chcę zgłosić się do XFactor - powiedziałam.
- No nareszcie, ile można było czekać - powiedział tata.
- Kiedy przesłuchanie?
- Za dwa tygodnie. To ja pójdę wyślę formularz zgłoszeniowy - powiedziałam i tak zrobiłam.
Kiedy go wysłałam, zastanawiałam się nad wybraniem piosenki. Jest ich tyle, ale żadna nie jest tak piękna. W końcu już wymyśliłam. Alleluja po polsku! A co? Trzeba rozsławić Polskę.
Minęły dwa tygodnie, a ja razem z Lolą i rodzicami stoimi w wielkiej kolejce na przesłuchania. Cały ten czas ćwiczyłam piosenkę. W końcu zostałam wywołana.
- Stresujesz się? - zapytał prezenter czy jak tam on ma, przed wejściem na scenę.
- Troszkę - odpowiedziałam. 
- Trzymam kciuki - uśmiechnął się i wyszłam na scenę.
Stanęłam na X-ie. 
- Dzień Dobry - powiedziałam.
- Dzień Dobry, jak się nazywasz, skąd jesteś, ile masz lat? - zapytał Louis.
- Nazywam się [T.I i T.N.], mam 18 lat, pochodzę z Polski, a od miesiąca mieszkam w Liverpoorze - powiedziałam.
- Hmm... Polska - powiedział Cowell. - Czym się zajmujesz? - zapytał się.
- Obecnie nauką - powiedziałam.
- No dobrze, co nam przedstawisz? - zapytał Louis.
- Alleluja w wersji Polskiej - powiedziałam.
- To będzie ciekawe - powiedział Louis. - Zaczynaj!
I zaczęłam. Kiedy skończyłam usłyszałam masę oklasków. I... sam Simon i Nicole wstali u zaczęli klaskać. Byłam szczęśliwa.
Opina jury była pozytywna i dostałam, aż 4 tak! 
Minęło sporo czasu, a ja obecnie jestem w domu juroroskim i zostałam ostatnią dziewczyną. Właśnie siedzi ze mną Nicole, która jest moim mentorem. 
- To co byś chciała zaśpiewać? - zapytała.
- Coś szybkiego, znanego i fajnego, a no i, żeby ten ktoś co ma te piosenkę mógł ze mną zaśpiewać. 
- Może coś z One Direction? - zapytała. 
Spojrzałam się na nią z wielkimi oczami.
- Kocham ich! No jasne, że z nimi zaśpiewam. A piosenka to Midnight Memories! 
- Sądzę, że to dobra piosenka na finał. A wiesz, że z Aleksem (drugi i ostatni finalista) zaśpiewa Bieber? - zapytała. - Ale spokojnie! Damy radę. To ja dzwonię do Simona. Jutro o 10 próba w salce. 
Postanowiłam wziąć porządną kąpiel. Na drugi dzień wstałam o 9.45. W szybkim tempie założyłam na siebie szare dresy ściągane na dole, zwykłą czarną bokserke i Jordany. Włosy związała w kitkę i zbiegała na dół. Wyszłam na dwór, gdzie musiałam przebiec z 200 metrów. Weszłam do budynku, wbiegłam na 4 piętro do salki. Spojrzałam na zegarek. Równo 10.
- Zdąrzyłam - krzyknęłam i usłyszałam jakieś śmiechy. 
Spojrzałam na kanapę, a tam całe One Direction. 
- Ummm... Hej, gdzie Nicole? - zapytałam. 
- Ty jestem - powiedziała i wyszła zza szafy. - Następnym razem ustaw sobie budzik - powiedziała. - Jeszcze nigdy nie miałam, aż takiego śpiocha! - zasmuciła się. 
- Chłopcy, poznjcie [T.I.]. Ty już ich znasz... No dobra. Macie tekst - podała wszystkim, a ja usiadłam na fotelu na przeciwko nich. 
- Cała pierwsza zwrotka i refren jest twoja - powiedziała do mnie, a wy śpiewajcie kolejne i refren razem z [T.I.]. Cziaicie? - zapytała.
Wszyscy pokiwali głowami. 
- Przygraj na pianinie rozgrzewkę - zwróciła się do mnie. - Ja będę za godzinę.
Wyszła, a ja z nimi zostałam. Podeszłam do pianina i usiadłam, a oni stanęli przy. 
- To jakbyście rozgrzewacie? - zapytałam. 
- Ha-ha-harry jest seksi - zaśpiewał Harry.
Zaczęli się wydurniać, a Liam usiadł obok mnie. 
- Zamknąć ryje! - krzyknął do nich. 
Zaczął grać na pianinie. Oni głośno się rozgrzewali, ale ja się wstydziłam wiec śpiewałam cicho. 
- Wcale cię nie słyszę - powiedział siedzący obok mnie Liam. - Zaśpiewaj nam coś - powiedział. 
- Wstydzę się - odpowiedziałam. 
- Louis włączają w YT jej występ to posłuchamy - powiedział Niall.
I nagle usłyszałam piosenkę z tamtego tygodnia "I wanna dance with somebody".
- I ty się wstydzisz? Malik sra w gacie tak mu się podobało - zaśmiał się Liam.
- To ćwiczymy piosenkę. Zaczynaj - powiedział do mnie Louis. 
- A może wy zaspiewajcie? Ja się dokształce - powiedziałam. 
- To zagraj na pianinie ok? - zapytał Zayn. 
- Jasne - zaczęłam grać.
Zaczęli śpiewać i powiem wam, że mają niesamowite głosy. 
- No to teraz ty - powiedział Liam.
Zaczęłam grać, a następnie dołączyłam do tego spiew. Kiedy miała być ich kolej nie usłyszałam żadnego głosu. Przestałam grać i spojrzałam na nich. Harry mnie nagrywał, a reszta patrzyła się.
- Teraz wy mieliście śpiewać - stwierdziłam.
- Jak się nazywasz na instagramie? - zapytał Harry.
- @Sweet_Lovely57, a po co ci? - zapytałam.
- Dodaje filmik jak śpiewasz - powiedział, a ja sie zarumieniłam. 
Po chwili wróciła Nicole. W ciagu tego tygodnia zbliżyłam się do Liama. Często rozmawialiśmy. 
Nadszedł dzień finału. Włosy miałam wyprostowane rzęsy wytuszowane i kredke na około oka. Ubrana byłam w kremowe (trochę skejterskie) spodnie, czarne vansy, czarną bokserke i dżinsową katanę z ćwiekami. Zaczęłam się bardzo stresować. Najpierw Aleks śpiewał 'As Long As You Love Me'. Trudno będzie go pokonać. Lubimy się, ale tutaj jest rywalizacja. 
Skończył i teraz ja. Liam pocałował mnie w policzek, a ja jak na skrzydłach wyszłam na scenę. Zaczęłam śpiewać, a kiedy przyszedł czas na chłopaków....
- Panie i panowie, One Direction. 
Chłopacy dokończyli ze mną śpiewać. 
Nadszedł czas na wyniki. Stałam przy Nicole i trzymałam ją za ręke, a Aleks stał z Simonem. To było straszne. To czekanie.
- A pierwsze miejsce zajmuje - Nicole ścisnęła mnie mocniej - Aleks!!!!
I bum! Przegrałam. W oczach miałam łzy. Podeszłam do Aleksa i go przytuliłam. 
- Gratuluje - powiedziałam, a on otarł mi łzy. 
- Tobie się to należało - powiedział.
- Nie mów tak - uśmiechnęłam się do niego. - Zasłużyłeś. 
Aleks wykonywał teraz finałowy występ, a ja... Ja cała zapłakana zeszłam ze sceny. Rodzice do mnie podeszli, moja przyjaciółka. Przytulali mnie i pocieszali. 1D nie było, bo mają koncert. Wróciłam do pokoju swojego. Zaczęłam pakować ciuchy i dalej płakać. Dodałam wpis na tt "Gratuluje Aleks! Zasłużyłeś na to! Pamiętaj, że będziesz na zawsze moim idolem :)"
Dostałam masę tweetów, ale nie odpowiadałam na nie. Byłam załamana. Nagle mój telefon zaczął dzwonić. 
- Nie mam ochoty i czasu na rozmowę z nikim - powiedziałam i się rozłączyłam. 
Usiadłam i znowu zaczęłam płakać. Nagle weszła Nicole i mnie przytuliła.
- Nie załamuj się. To nie koniec twojej kariery. 
- To koniec. Muszę nadrobić szkołę. Potem pójdę na studia medyczne...
- Chcesz tego? - zapytała. 
- Nie chcę. Chcę dalej śpiewać, ale to nie na sensu. 
- Nie mów tak. 
Siedziała chwile ze mną, a potem poszła. Spakowałam się i wyszłam. Po drodze zaczepiało mnie pełno dziennikarzy. Pojechałam do swojego domu. Rodzice kupili mi go jak byłam w X Factorze. Weszłam do środka. Ładny, nowoczesny. Ehhh... Zaczęłam szukać czegoś w barku. Znalazłam. Postanowiłam się upić i tak też zrobiłam. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Podeszłam i otworzyłam stał tam Liam. 
- Co ty? Skąd....
- Twoi rodzice powiedzieli. Mogę wejść? - zapytał.
- Pewnie - otworzyłam szerzej drzwi i prawie upadłam.
Zamknął drzwi i szedł ze mną do salonu.
- Sławni ludzie nie powinni się upijać - zwrócił się do mnie.
- Jaka ja sławna? Chyba żałosna.
Usiadłam na kanapie i chwyciłam butelkę i chciałam ją wypić. 
- Nie - zabrał ode mnie butelkę.
Wziął mnie i położył. Siedział obok mnie. W końcu zasnęłam.
Obudziłam się i nie pamiętałam jak i kiedy zasnęłam. Usiadłam i ujrzałam na fotelu Liama. Robił coś w telefonie. 
- Ummm... Co ty tu robisz? - zapytałam.
- Przyszedłem wczoraj, byłaś pijana więc położyłem cię spać. 
- Aaa pamiętam. Przegrałam - stwierdziłam.
- [T.I.], przestań się użalać - usiadł obok mnie. 
- Łatwo ci mówić - powiedziałam.
- My zajęliśmy 3 miejsce.
- Ale wy jesteście mężczyznami na mężczyzn się dziewczyny rzucają. Na dziewczyny... Raczej nie - stwierdziłam i wstałam.
Poszłam do kuchni, gdzie wypiłam ponad  3 szklanki wody. Byłam też głodna, ale nie miałam nic w lodówce. 
- Liam - spojrzał na mnie. - Bo ja nie mam nic do jedzenia, a mam ochotę jechać do McDonald's, jedziesz ze mną? - zapytałam.
- Jasne, tylko się ubierz. 
Ubrana zeszłam na dół. Chwyciłam kluczyki, ale zaraz je odłożyłam.
- Piłam - powiedziałam. - Nie mogę prowadzić - stwierdziłam.
- Pojedziemy moim. 
Pojechaliśmy, ale wzięliśmy w McDrive. Pan sławny musiał zapłacić za mnie. Eh, co za człowiek. Pojechaliśmy do niego do domu. Tam dużo rozmawialiśmy. Polepszył mi się nieco humor.
*Miesiąc pózniej*
Z Liamem się dobrze dogaduje. Właśnie siedziałam sama w domu i oglądałam telewizje. Zadzwonił mój telefon.
- Halo?
- Dzień Dobry. Czy rozmawiam z [T.I. i T.N.]?
- Tak - odezwalam się nie pewnie. 
- Z tej strony David Moris - kto? - jestem menadżerem muzycznym. Chciałbym z tobą porozmawiać. Moglibyśmy się spotkać? 
- Dzisiaj?
- Skoro ma pani czas.
- Tak! - krzyknęłam. - Przepraszam. Tak, to o której?
I udało się menadżer zaproponował mi kontrakt na płytę. Zgodziłam się.
Pojechałam po spotkaniu o razu do Liama. Otworzył drzwi, a ja się na niego rzuciłam. 
- Mam kontrakt ba płytę - pisknęłam. 
Pocałowałam go. Co dziwne odwzajemnił to. 
I w końcu zostaliśmy parą.

-----------

Taki staroć znalazłam w kopii roboczej! 
Postanowiłam dodać! A teraz czekajcie na imagina z Louisem, który jest już gotowy.

Zapraszam na mojego bloga:

Your-sooong.blogspot.com

Niedawno urodziła mi się siostrzyczka! Yeah! Moje pierwsze rodzeństwo, a mam Prawie 18 lat.

Do następnego!

Pozdrawiam, Marcela <3

sobota, 8 lutego 2014

Thirty Four 'Niall'

Od niedawna zamieszkuje w Londynie. Cztery miesiące temu dostałam właśnie tu prace. Jako teksciarka dla zespołu 1D. Byłam szczęśliwa, ale kiedy ich poznałam, od razu mnie znienawidzili. To było straszne. Pisałam teksty, kiedy ich w domu nie było. Unikałam ich. Po miesiącu zaczął rozmawiać ze mną Niall. Ale tylko, żeby chłopacy nie wiedzieli. Po 2/3 tygodniach stworzyliśmy związek. Ale nikt o nim nie wiedział. Niall wieczorem przychodził do mnie i rozmawialiśmy albo gdy nie było chłopaków. Było naprawdę cudownie. Kocham jego i wiem dobrze o tym.
Chłopaków nie ma. Mają jakiś wywiad. Ja piszę nową piosenkę. Eh, ale ta nie jest dla chłopaków. Muszę pisać jedną piosenkę na tydzień. Mam już ich pełno więc mogę zrobić sobie przerwę. Zeszłam na dół i wyjęłam z lodówki swój jogurt. Wróciłam do pokoju. Włączyłam laptop i zaczęłam przeglądać rożne strony. 
Usłyszałam, że chłopacy przyszli. Sprawdziłam godzinę. 21.45. Zaraz pójdą spać. Mam nadzieję, że Niall przyjdzie. 
Po około godzinie nie słyszałam żadnych odgłosów. Po kilkunastu minutach wszedł do mnie Niall. Usiadł obok mnie.
- Hej skarbie - pocałował mnie.
- Hej - uśmiechnęłam się. 
- Co dzisiaj robiłaś? - zapytał.
- Nic nowego, a ty? 
- Jakiś głupi wywiad, a potem pojechaliśmy na mecz - powiedział.
- Zawsze chciałam iść na mecz Chealse - stwierdziłam.
- Kiedyś pójdziemy razem - chciał mnie pocałować. 
- No właśnie, kiedyś - odsunęłam się od niego. 
- [T.I.] o co ci chodzi? - spojrzał na mnie.
- Od dwóch miesięcy jesteśmy parą i nie mogę wyjść z tobą nawet do tej cholernej kuchni! - wrzasnęłam.

*Narracja 3 osobowa*

Krzyki z pokoju dziewczyny obudziły chłopaków. Wściekli wstali z łóżek i udaliśmy pod drzwi. Gdzie usłyszeli też Niall'a.
-Ale kochanie - zdziwili się gdy usłyszeli głos Niall'a.
- No co?! Wstydzisz się ujawnić tego, że jesteśmy razem? - to ich bardziej zszokowało. 
Słuchali jeszcze ich kłótni, ale para poszła spać. Liam obliczył to, że gdy oni przeważnie wstają o 11, to Niall wstaje pewnie przed 9, w razie gdyby któryś wstał wcześniej i idzie do swojego pokoju. Przy tym wszystkim nie było Zayn'a najlepszego przyjaciela Niall'a. Przespał całą awanturę i plany...
Rano Niall i [T.I.] leżeli i rozmawiali.
- Kocham cię - powiedziała dziewczyna do chłopaka wtulając się w niego mocniej. 
- Ja ciebie też, kochanie - pocałował ją w czoło.
W tym momencie weszła trójka chłopaków. Zaczęli wrzeszczeć na chłopaka i przy okazji wyzywać jego ukochaną. Dziewczyna przykryła się kołdrą i zaczęła płakać. Niall wyszedł z jej pokoju wraz z chłopakami. 
Dziewczyna była załamana.
*[T.I.]*
Tak załamał się mój świat. Chłopacy nienawidzą jeszcze Niall'a. Co ja narobiłam? Usłyszałam, że krzyki umilkły. Obejrzałam się do okoła i wzięłam telefon. Zadzwoniłam do Paul'a. 
- [T.I.], coś się stało? - zapytał. 
- Tak jakby. Zanim odbędą się próby w studiu, możemy się spotkać? - zapytałam.
- Tak oczywiście. To bądź tak za 1,5 godziny - powiedział i się rozłączył.
Wyjęłam z szafy ciuchy i je ubrałam. A dokładniej, miętową spódnice z wysokim stanem, rozkloszowaną do połowy uda, czarne cienkie rajstopy, białą bokserke i kremowy długi sweterek. Włosy rozczesałam i wyprostowałam. Pomalowałam się delikatnie. Schowaliśmy do torebki telefon i portfel. Jeżeli odchodzę to z gustem. Nałożyłam jeszcze kremowe vansy i zeszłam na dół. Niall'a nie było. Byli tylko chłopacy. Spojrzeli się na mnie krzywo, a ja się po prostu uśmiechnęłam i wyszłam. Dojechałam autobusem na miejsce. Weszłam do budynku i udałam się na 7 piętro. Weszłam do gabinetu Paul'a. 
- Hej - powiedziałam.
- O, już jesteś - zamknął laptop. - A więc o co chodzi? - zapytał.
- Ummm... No bo... Chcę zerwać kontrakt. Oddam wam piosenki, które do tej pory napisałam, ale dłużej nie pociągnę - powiedziałam.
- Co się stało? - zapytał.
- Nic - składałam. - Po prostu nie mogę
- Wiesz, że kara wynosi na przeliczenie polskich pieniędzy 500 tysięcy? - zapytał.
- Do kiedy muszę je wpłacić? - zapytałam.
- Dla ciebie 4 miesiące - uśmiechnął się. - Jesteś pewna? - zapytał. - Daję ci dwa miesiące, jak się nie przekonasz to wrócisz i rozwiążemy kontrakt jasne? - zapytał.
- Tak, do widzenia - powiedziałam. 
- Dzisiaj wyjeżdzasz? - zapytał.
- Chyba jutro - odpowiedziałam i wyszłam.
Dojechałam do domu,  chłopaków już nie było. Weszłam do siebie i zaczęłam się pakować. Po dwóch godzinach wszystkie ciuchy zmieściłam w dwóch walizkach. 
Wieczorem przyjechali chłopacy. Po chwili ujrzałam Niall'a w moim pokoju.
- Dlaczego? - zapytał szeptem.
- Niall ja nie chcę was skłócać - stwierdziłam. 
- Nie zostawiaj mnie - wtulił się we mnie, a ja zaczęłam płakać. 
Nie odezwałam się ani słowem. Przytulał mnie mocno,  ja płakałam. 
W końcu Niall nie wytrzymał i wyszedł powstrzymując łzy. 
Poszłam się wykąpać, a następnie ubrałam bokserki i bokserke. Nagle wszedł Niall.
- Kochasz mnie? - zapytał.
- Nie utrudniaj tego - powiedziałam.
- Dlaczego? - zapytał znowu. 
- Niall błagam - powiedziałam.
On tylko położył się obok mnie i mocno przytulił. 
Na drugi dzień chłopacy mieli wywiad. Zadzwoniłam po taksówkę i wyszłam z walizkami. 
* Narracja 3 osobowa*
Chłopacy wrócili do domu. Niall od razu poszedł do pokoju swojej ukochanej. Nie zastał tam nic oprócz bransoletki, którą jej kupił. Oczy mu się zaszkliły. Zbiegł na dół i zaczął szukać nerwowo kluczyków.
- Co się dzieje? - zapytał Harry.
- [T.I.] wyjechała. Jadę na lotnisko może zdążę - powiedział nerwowo.
- Stary, daj spo...
- Zamknij ryj, Harry! To wasza wina - wrzasknął i wybiegł z domu. Wszedł do samochodu i pojechał. 
Niestety kiedy dojechał było napisana ze wystartował 30 minut temu. Załamany piosenkarz udał się do knajpy, żeby zatopić smutki w alkoholu. 

*[T.I.] *

Jasna cholera nie zdążyłam na samolot. Spóźniłam się 5 minut. Eh... Zaczęłam włóczyć się po Londynie. Dobra, może pozwolą mi wejść do domu.
Zanim udałam się do willi chłopaków poszłam zjeść coś ciepłego. Kiedy doszłam do ich domu ostrożnie zadzwoniłam dzwonkiem. O dziwo otworzyła mi Perrie. 
- Hej, słuchaj mogę wejść? No, bo spóźniłam się na samolot i...
- Jasne, nie ma chłopaków, ale Zayn zaraz będzie, bo pojechał do sklepu.
Weszłam do środka i zostawiłam walizki w holu. 
- Mam nadzieje, że nie będą się darli, że tu jestem - powiedziałam i usiadłam na kanapie.
- A właściwie to co się stało? - zapytała.
Opowiedziałam jej wszystko od początku do końca. Była zdziwiona. Nagle wszedł Zayn.
- Co to za wal.... - spojrzał się na mnie. - Uuu [T.I.]?
- Spóźniłam się na samolot - szepnęłam.
- Niall po ciebie pojechał - powiedział. - Eh, pewnie w klubie siedzi - usiadł obok mnie. - Przepraszam - powiedział.
Przepraszam, ale czy Zayn Malik mnie przeprosił?!
- Ummm... Ok. Mogę zostać tu do jutra? - zapytałam.
- Zostań ile chcesz - powiedział.
- Do jutra - uśmiechnęłam się.
Wzięłam walizki i poszłam z nimi do mojego byłego pokoju. Przebrałam się w piżamę i położyłam, gdyż była już późna godzina. Nagle usłyszałam trzask drzwi i upadek ze schodów. Wystraszona wyskoczyłam z pokoju i zobaczyłam kto leży na samym dole. Niall...
- Niall, słyszysz mnie? - zapytałam klękając przy nim. 
- Czy ja jestem w niebie? - zapytał.
- Niall, schlałeś się w cztery dupy! Wstawaj!
- Eh, jednak piekło - powiedział.
- No ruszaj się! - powiedziałam.
Powoli z nim weszłam po shodach. Kierowałam się do jego pokoju. Położyłam go na łóżku, a on po chwili już spał. Wyszłam z pokoju i nagle zaczepił mnie Louis.
- Dziękuje i przepraszam - powiedział.
- Co wam się stało, że nagle mnie cytuje debilke, brzydotę, beztalencie i dziwke przepraszacie? - zapytałam.
- Popełniliśmy błąd. To jak wybaczysz? - zapytał otwierając ramiona.
- Jasne - uśmiechnęłam się i przytulił mnie do siebie.
Na drugi dzień wstałam i szybko się ubrałam. Wzięłam walizki i zbiegłam na dół. Przy stole siedzieli chłopacy plus Perrie minus Niall.
- Gdzie idziesz? - zapytał Zayn.
- Na samolot, tylko nie mówcie Niall'owi, że byłam tu na noc ok? - zapytałam nakładając szybko trampki.
- Zostań - powiedział Zayn. - On cie potrzebuje.
Stanęłam z otwartą buzią i na nich patrzyłam. 
- Ummm... - zatkało mnie. - Ja ja, ja Ummm... Samolot - przypomniałam sobie i wzięłam walizkę do ręki.
- Zostań - krzyknął Louis.
Chwili tak stałam i w końcu się odwróciłam. Zdjęłam buty i już chciałam wnosić walizki.
- Chodź, zjesz z nami - powiedział Liam.
Dosiadłam się do nich i zjadłam z nimi normalnie rozmawiając, znaczy się ha siedziałam cicho. 
Zjadłam i poszłam do pokoju Niall'a. Rzuciłam się na łóżko i wtulilam w niego. 
- Jeżeli to ty Louis to nie żyjesz - powiedział.
- A jak ja? - zapytałam.
Nagle odsunął się i spojrzał na mnie. Rzucił się na mnie i zaczął całować. Wtulilam się w jego mocno. 
- Kocham cie - krzyknął.
Znowu zaczął mnie całować, a z dołu było słychać śmiechy chłopaków. 

-------------

Czyli co? Nikt nie chce pisac z nami imaginow? Przykre, ale na prawde bo myślałam ze jakaś osoba się zgłosi, a tu nadal nic!

Jak imagin? 

czwartek, 6 lutego 2014

Thirty Three 'Liam'

Wszystko jest takie cudowne. Mam 20 lat, mój chłopak 23. Upsss... narzyczony. Te wszystkie przygotowania do ślubu już mnie męczął. Moja mama cały czas płacze jak nienormalna, a tata udaje, że ją pociesza, ale się z niej śmieje.
Liam - tak ten Liam z One Direction - oświadczył mi się rok temu. 
Nasza świadkowa - Ruth, siostra Liama - właśnie przyszła. Świadkiem jest mój starszy brat, który prawdopodobnie jest już u Liama. 
Siedzę na krześle i jem sałatkę. Nagle słyszę kolejny dzwonek do drzwi - to Louise. Jak dobrze, że nie musze latać po fryzjerach i kosmetyczkach. 
Moja młodsza siostra wzięła ze sobą Lux. 
Skończyłam jeść i usiadłam na krześle w łazience. Louise umyła mi włosy. Potem je wysuszyła, wyprostowała i pokręciła końcówki. Potem mnie zaczęła malować. Delikatny podkład, jasno kremowy cień do powiek, wytuszowane rzęsy, lekko zaróżowione policzki i trochę błyszczyka. Moja mama znowu zaczęła płakać, a tata śmiać się z niej. Louise razem z Ruth pomogły ubrać mi sukienkę.

Włożyłam szpilki, naszyjnik od Liama i kolczyki od Ruth. Bransoletkę z niebieskim dodatkiem, która była po mojej babci. Jest cos nowego - suknia, starego - bransoletka, pożyczonego -  kolczyki, niebieskiego - bransoletka.
- Masz podwiązke? - zapytała Nicole - siostra Liama.
- Tak. Chyba jestem gotowa? - spojrzałam na nie.
- Już wiem czemu Liam cię wybrał - stwierdziła Louise.
Moi rodzice są starych obyczajów więc Liam nie może mnie zobaczyć. Pojechaliśmy samochodem pod kościół. Było tam pełno mediów i fanek. Ehh... Chociaż dzisiaj mogli dać sobie spokój. Wyszłam z samochodu. Lux sypała kwiatki więc szła pierwsza. Reszta weszła do środka i tylko ja z tatą zostaliśmy za drzwiami. 
- Nie pozwól mi upaść - powiedziałam do niego.
- Obiecuje - spojrzałam się na niego, a on miał łzy w oczach. 
- Tato - zaczęłam.
- Musimy w wchodzić. 
I otworzyli drzwi. Złapał mnie mocny skurcz w brzuchu ze stresu. Uśmiechnęłam się. Weszliśmy do środka. I zobaczyłam jego. Był śliczny, przystojny i cudowny jak zwykle. Uśmiechnął się szeroko, gdy na mnie spojrzał. Sama zaczęłam przestać się bać. Doszliśmy do ołtarza i mój tata podał moją rękę Liamowi. Ujął mnie za nią i szepnął na ucho.
- Wyglądasz cudownie - uśmiechnęłam się szeroko.
Ceremonia dobiegła końca i pojechaliśmy na sale. W samochodzi Liam cały cały czas prawil mi komplementy. W końcu dojechaliśmy! 
Pierwszy taniec... Harry zadeklarował się i powiedział, że jak on nie zaśpiewa to się obrazi na nas. A wiec zaśpiewał "If You Don't Know Me By Now". Przytulona w Liama zaczęłam płakać ze szczęścia. 
- Kocham cię - powiedział.
- Ja ciebie też - szepnęłam zapłakana.
- Jesteś najpiękniejszą kobietą pod słońcem. 
- A ty najprzystojniejszym mężczyzną. 
Wszystko szło dobrze. Nagle zaczęli składać życzenia na scenie do mikrofonu. Zayn przebił wszystko wypominając Liamowi, że chciał go wyrzucić z zespołu,  popsuł mu samochód, że najlepiej bekał i dużo jeszcze tego. Ale moja najlepsza przyjaciółka :
- Od małego miałaś bzika na punkcie zespołów. A jak zostałaś Directionerką... Ahhh ten Liam, jakie ciasteczko. Ciekawe czy ma dużego? Ummm jak go kocham jego głos, uhhh... W końcu wzięłaś mnie na ten koncert, gdzie wbiegłaś na scenę i go pocałowałaś. Gdybym wiedziała, że to ma, aż takie skutki to zrobiłbym to samo z Harrym - tak są razem - i było by to o wiele szybsze. 
Gadala jak najęta. W końcu podeszłam do mikrofonu z Liamem.
- Chcieliśmy coś ogłosić - zaczął Liam.
- Mój mąż i ja spodziewamy się dziecka - powiedziałam, a wszyscy uśmiechnęli się szerzej. 
- Znaczy się to bliźniaki - powiedział.

________

Kolejny imagin ode mnie. Tym razem Liam. A następny? Nie mam pojęcia z kin.

piątek, 31 stycznia 2014

Nabór

Uwaga! 
Otwieram nabór na bloga. 
Proszę o nadsyłanie imaginow o dowolnej treści na adres: aleksandra.olaaa@op.pl
Czas wam daje do 10 lutego. 
W wiadomości dopiszcie adres bloga waszego, chyba ze nie posiadacie. Wiek i imię. To mi wystarczy. 
Dziękuje i pozdrawiam, Marcela <3

wtorek, 28 stycznia 2014

Thirty Two 'Louis cz"5"'

Zaczęłam się zastanawiać nad sensem mojego życia. Bez miłości, rodziny, przyjaciół... jest takie nijakie. I do tego wszystkiego Louis. Nie chce wyjść z mojej głowy. Jak nie on w niej jest to ON. Mój koszmar.
Popadam w paranoję. Och, niech mój marny żywot się już skończy... nie mam dla kogo żyć, chłopcy nie tęskniliby, fanów mam mało, rodzice... mają mnie w dupie, więc im to tak wisi. Na co czekać? Aż rycerz w złotej zbroi przyjedzie po mnie na białym koniu... przyjechał, ale go odrzuciłam.

*LOUIS*
Siedzieliśmy w pokoju gier z puszką piwa w ręku i rozmawialiśmy. Znaczy się oni rozmawiali, ja byłem myślami daleko stąd. Nie okłamuj się Tomlinson, myślałeś o niej. - odezwał się mini Louis w mojej głowie.
- Lou , co tam u Elenour - spytał Harry.
- U jakiej Elenour... A tak, chyba dobrze - mruknąłem.
- Pokłóciliście się? Co jest stary, od kilku dni chodzisz jak na jakichś prochach
- Nie. Wszystko ok. Pójdę się przejść - rzuciłem na odchodne.
Nie wiedziałem gdzie pójść. Było już ciemno, ulicę oświetlały jedynie latarnie. Zdecydowałem udać się do jakiegoś klubu. Dzisiaj miałem zamiar zapić smutki w alkoholu.

*ANASTASIA*
Chodziłam po Londynie bez celu. Mijali mnie różni zabiegani ludzie. Śpieszyli się do domów, do pracy, bez znaczenia gdzie, ale mieli jakiś cel. Ja nie - zaśmiałam się duchu i szłam dalej.
Mijały godziny, słońce chowało się za horyzontem. Z nieba zaczęły spadać duże krople wody. Jak pada deszcz mówi się, że anioły płaczą. Zresztą różne rzeczy się mówi. Mój telefon zaczął dzwonić. Przeczytałam napis: " Paul" i wyłączyłam telefon.
Moja włóczęga dobiegła końca. Dotarłam do jakiegoś klubu. Weszłam do środka i usiadłam przy barze. Zamówiłam drinka i jednym ruchem go wypiłam. Zrobiłam tak jeszcze kilka razy i poszłam na parkiet. W oczy rzucił mi się Louis z jakąś dziewczyną. Całował ją. Coś zakuło mnie w sercu.

Zaczęłam płakać jak dziecko. Wybiegłam z klubu. Biegłam przed siebie, a łzy zamazywały mi widoczność. Zauważyłam pędzące w moją stronę światło. Miałam szansę uciec, jednak wolałam śmierć. Spokojna czekałam aż rozpędzony samochód uderzy we mnie.

********
Przygnębiony menadżer zespołu siedział na szpitalnym korytarzu i czekał na werdykt. Operacja Anastasi dłużyła się niemiłosiernie. W głowie Paula kumulowało się mnóstwo pytań, na które nie potrafił odpowiedzieć. Zastanawiał się co było powodem wypadku, dlaczego chłopcy tak bardzo nie lubili nastolatki. Powinni choć w kilku procentach się akceptować. Przecież są teraz jedną rodziną.
Na korytarz wyszedł lekarz prowadzący. Powiedział chrapliwym głosem:
- Jest silna, przeżyje.
*ANASTASIA*
Wszystko jest tu białe. Meble, kolor ścian, drzwi... Wszyscy ubrani są tu na biało, tylko ja na szaro. Usłyszałam jak ktoś woła moje imię, a zza ściany wyłania się... anioł. Czy ja jestem w niebie?
- Choć ze mną - rzekł anioł i podał mi rękę, którą złapałam. Jego dotyk był kojący, nigdy nie dotykałam czegoś tak delikatnego.
Weszłam do kolejnego jasnego pomieszczenia. 
- Kim jesteś? - zapytałam.
- Jestem twoim aniołem stróżem.
- Czy ja jestem w niebie?
- Oj nie kochana, daleko Ci jeszcze do nieba. Czemu chciałaś odebrać sobie to co najcenniejsze?
- Ja... nie wiem
- Gdybyś poprosiła o pomoc, ktoś pomógł, by Ci.
- Krzyczałam, nieustannie. A wy u góry mieliście ze mnie niezły ubaw.
- Najwidoczniej, krzyczałaś za cicho.
- Co ze mną teraz będzie?
- To już zależy, tylko i wyłącznie od Ciebie.

Z całych sił próbowałam otworzyć oczy. Na reszcie mi się udało. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i uznałam, że wolałabym jeszcze spać. W sali było pełno balonów, pluszowych misiów i kartek z napisem: " Wracaj do zdrowia ", a do tego na krzesłach, koło mojego łóżka szpitalnego siedzieli: Zayn, Harry, Niall, Paul i ... Louis. Z niedowierzaniem wpatrywałam się w każdego z nich. Najpierw głos zabrał Zayn.
- Anastasio... tak mi przykro, przepraszam, przepraszam za wszystko. Przez ten czas nie chciałem otworzyć oczu, ta sytuacja dopiero pokazała mi wszystko. Zrozumiem jeśli mi nie wybaczysz - powiedział ze skruchą w głosie. Zamurowało mnie.
- Wybaczysz nam? Proszę... - zapytał Niall. Ja tylko spojrzałam w inną stronę, bo nie umiałam nic powiedzieć. Zaczęłam kaszleć.
- Pójdę po lekarza - powiedział Paul.

*************************
Był już środek nocy. Anastasia postanowiła już, że wyjedzie. Wzięła dwie kartki na jednej napisała do Louisa, a na drugiej dla wszystkich.
Kochany Louisie!
Chcę Ci powiedzieć, że bardzo Cię kocham. 
Muszę zniknąć z waszego, twojego życia.
Tak będzie lepiej. Ja jestem tylko kulą u nogi. Jestem jak piąte koło u wozu.
Z dnia na dzień umieram. Boli mnie, to że nie mogę poczuć Twoich ust,
nie słyszę twojego melodyjnego śmiechu. A wiesz co najbardziej boli?
To że Cie kocham. Ta miłość mnie zabija. Wypala we mnie wielką dziurę. 
Zapamiętaj: "Kocham cię i będę kochała aż do śmierci, a jeśli jest potem jakieś życie, wtedy też będę cię kochała." ( cytat z Darów anioła)
Na zawsze twoja Anastasia

Drodzy chłopcy!
Już dawno Wam wybaczyłam. Muszę odejść.
Mam już dość wszystkiego. Może kiedyś się jeszcze spotkamy.
Kto wie? Niech szczęście Was nie opuszcza. 
Życie jest jedno, nie zmarnujcie go.
To najcenniejszy dar jaki było nam otrzymać. 
Żegnajcie. 
Anastasia

Zostawiła listy na łóżku. Odłączyła aparaturę i różne kabelki, po czym poszła w świat.
Od tego czasu słuch o Anastasi zaginął. To musiało się tak skończyć, to bajka bez happy endu.
Może kiedyś jeszcze Louis i Anastasia znajdą szczęście? Najwidoczniej nie mogli być razem nie było to im pisane.


 Miłość ko­biety uczy­ni z mężczyz­ny anioła, miłość zaś mężczyz­ny - uczy­ni z niej męczennicę. - Oscar Wilde

HEJ kochane! Przepraszam za długą nieobecność. Nie wiem czy są jakieś błędy, bo ich nie sprawdzałam. Proszę o komentarze. Zapraszam do mnie:  http://lond-it-does-not-mean-forever-1d.blogspot.com/
Z kim następny imagin?
♥ *-;
xx



wtorek, 21 stycznia 2014

Thirty One 'Harry'

Nareszcie skończyłam prace! Nienawidzę jej, ale to jedyny sposób, aby zarobić na siebie i młodszą siostrę Lole. Lola ma 6 lat. Trzy lata temu rodzice zginęli w wypadku samochodowym wraz z moim starszym bratem. Teraz chodzę do szkoły (na szczęście to ostatni rok), po szkole pracuje na zmywaku w jakieś taniej knajpie. Lolą zajmuje się moja przyjaciółka. Znaczy się mała chodzi do przedszkola (które ledwo opłacam), ale potem [I.T.P.] się nią opiekuje. Jak jej nie kochać? Poszłam odebrać od niej Lolę. Mała płakała całą drogę o tym, że chce nową lalkę. Oh, Lola, gdyby było mnie stać... Doszłyśmy do domu. Znaczy się mamy jeden pokój z małą kuchnią i łazienką w obskurnym hotelu w Londynie. Umyłam Lole, a potem położyłam ją spać. Odrobiłam lekcje, przejrzałam listy i w końcu poszłam spać.
W szkole jak w szkole. Żadna nowość, ani nic. Dyrektorka wezwała mnie do swojego gabinetu. Usiadłam na krześle. 
- Mam dla ciebie świetną wiadomość. Szkoła muzyczna z resztą najlepsza w kraju, zaprosiła cię do siebie. Mogłabyś chodzić tam na studia od września, czy to nie cudo...
- Mogłabym wiedzieć ile kosztuje miesięcznie? - zapytałam.
- Poszli na ugodę i musiałabyś płacić tylko 100 funtów miesięcznie! - powiedziała zachwycona. 
- Nie skorzystam. Po za tym wiem, że szkoła trwa czasami do wieczora, a ja muszę pracować. Jestem zadowolona z tej propozycji i chociaż bardzo bym chciała to nie mogę - powiedziałam. 
- No cóż. Mi też jest przykro, ale jakby coś...
- Nie, ktoś musi się Lolą zajmować - pożegnałam się i wyszłam z gabinetu. 
Potem praca i dom. W końcu nadeszła sobota. Knajpa dzisiaj zamknięta więc jestem wolna. Rano obudziła mnie Lola. Mówiła, że ktoś dzwoni do drzwi. Poszłam otworzyć. Był to listonosz. Odebrałam od niego list. Otworzyłam go. Propozycja pracy jako kelnerka w restauracji w hotelu jakimś tam. Biorę to!!!
Po dwóch miesiącach pracy było coraz lepiej. Dostałam podwyżkę. Mogłam kupić Loli jej wymarzoną lalkę. Było cudownie lecz jeden dzień zepsuł wszystko. 
W kieliszkach czerwone wino, jedzenie na tacy i idę obsłużyć klientów. I to nie byle jakich. Wszystko idzie ok. Ładnie z gracją idę do stolika. Wow, nieźle mi idzie. I bum. Potknęłam się i wylałam na jednego z nich czerwone wino. Położyłam szybko tacę. Facet, który siedział przy stole zaczął na mnie wrzeszczeć. Ja próbowałam zetrzeć plamę. Aż nie wybiegł kierownik. Wydarł się na mnie. 
- Wynoś się z tąd! Obiecuję ci, że nigdzie cię nie przyjmą.
- Przepraszam ja odkupię tę koszulę, ale niech mnie pan nie zwalnia, błagam! - mówiłam jakby to był wyrok na smierć... W sumie...
- Powiedziałem coś - wrzasknął i zerwał ze mnie fartuszek.
Wybiegam cała zapłakana i przebiegłam przez ulicę. Idąc prosto chwilę później usiadłam na mokrej trawie i oparłam się o drzewo. Spojrzałam na swoje szpilki. W wyniku wkurzenie zdjęłam je i rzuciłam w krzaki. 
Płakałam jak jakaś głupia. Nagle ktoś podszedł i podał mi chusteczkę. Spojrzałam w górę i ujrzałam tego chłopaka na, którego wylałam wino. Zarumieniona wzięłam chusteczkę. Chłopak usiadł obok mnie.
- Przyszedłeś dać mi rachunek za koszule i wylane wino? - zapytałam.
- Haha, nie. Szkoda mi się ciebie zrobiło - powiedział.
- Mnie? Niby czemu? - zapytałam.
- Wylali cię z pracy za coś takiego. W ogóle nie wiem czemu płaczesz. Na pewno ci tam grosze płacili. 
- Dla kogo grosze dlatego grosze. Dla mnie była to najlepiej płatna praca. I w dodatku nie musiałam siedzieć do nocy na zmywaku - powiedziałam.
- Oj przestań. Znajdziesz lepszą. 
- Jeszcze się uczę pracę mogę wykonywać od 14 do góra 22. Nikt nie chcę kogoś takiego - powiedziałam.
- Czemu do 22? - zapytał.
- Muszę zajmować się młodszą siostrą, która jest teraz u przyjaciółki mojej więc powinnam ją stamtąd wziąć. 
Wstałam i otrzepałam się lekko. 
- Mogę się przejść z tobą? - zapytał.
- Harry Styles, chcę iść ze mną? Wow! 
- Fanka? - zapytał.
- Nie za bardzo, ale tak - uśmiechnęłam się do niego. 
- A wiec ja jestem Harry, a ty? - zapytał i zaczęliśmy kierować się w stronę domu [I.T.P.]. 
- [T.I.] - powiedziałam. 
- Ładne imię. 
- Dzięki. 
W drodze rozmawialiśmy o jego karierze. Opowiadał mi jak to było w XFactorze, a potem jako sławni ludzie. Mówił co plotka, a co nie. W końcu doszliśmy do domu [I.T.P.]. Dała mi Lolę i obiecałam, że jutro porozmawiamy. 
- Kto to? - zapytała mała wskazując na Harrego. 
- To Harry skarbie - powiedziałam.
- Twój chłopak? - zapytała.
- Nie, to moja koleżanka - powiedział Harry.  - Ile masz ślicznotko lat? - zapytał jej.
- Seś - odpowiedziała se pleniąc. 
Wzięłam ją na ręce, bo była bardzo zmęczona. W końcu tak zasnęła. Kiedy byliśmy pod hotelem stanęłam.
- Dziękuje, że mnie odprowadziłeś - powiedziałam. - Chcesz może wejść na herbatę? - zapytał.
- Nie dzięki. To do zobaczenia - powiedział. 
Minął tydzień, a ja na marne szukam pracy. Zalegam z tym czynszem za miesiąc. Nie wiem co mam zrobić. Gdzie mogę uzyskać pieniądze bądź prace. Zaprowadziłam Lolę do przedszkola, a sama poszłam szukać pracy. Nagle wpadłam na kogoś. To Harry. Uśmiechnął  się pogodnie do mnie. 
- Chyba to przeznaczenie - powiedział.
- Albo zwykły przypadek - odparłam. 
- Może dasz się zaprosić na kawę? - zapytał.
Tak! Chce! 
- Nie mogę - powiedziałam. 
- A co robisz jutro o tej godzinie? - zapytał.
- W sumie to powinnam być w szkole - stwierdziłam.
- A po szkole? - zapytał.
- Muszę się zająć Lolą. Na prawdę nie mam czasu. 
- A może twoja przyjaciółka z nią zostanie? Poszlibyśmy do kina co? - zapytał.
- Nie, naprawdę nie mogę. 
- A co teraz będziesz robić? - zapytał.
- Szukać pracy - odpowiedziałam.
Podał mi jakąś krateczkę. 
- Napisz dzisiaj wieczorem, proszę - powiedział.
- Zgoda. 
Jak można się spodziewać nie znalazłam pracy! Wieczorem siedziałam i odrabiałam lekcję. Przypomniała ni się karteczka. Wystukałam numer w klawiaturze i napisałam.
'Hej, kazałeś napisać....'
'Hej. Nadal chcę się z tobą umówić.'
'Oh, co, jak, kiedy, gdzie?'
'W sobotę do kina, przyjadę po ciebie o 18.'
'W porządku. Do zobaczenia!'
Postarałam się i dostałam pracę w obskurnym barze na zmywaku. Ale co ja będę narzekać. Dzisiaj spotykam się z Harrym. Napisał SMS-a, że już jest. Ubrana w czarne leginsy, kremowy sweterek i zwykłe białe trampki zbiegłam na dół. Stał przed cudownym Audi. Podszedł do mnie i przytulił mnie. 
- Hej - powiedziałam. 
- Wchodź - otworzył mi drzwi. 
Staliśmy w kolejce po bilety. W końcu wybraliśmy film. Wyciągam portfel i chcę płacić swoją część. 
- O nie! Ja płacę - powiedział.
- Ale....
- Nie!
Na filmie było świetnie. W pewnym momencie Harry złapał mnie za rękę. Nie zabrałam jej. Delikatnie ścisnęłam i dalej oglądałam film. Po filmie Harry chciał mnie zaprosić do restauracji, ale się nie zgodziłam. 
Poszliśmy się kawałek przejść. On trzymał mnie cały czas za rękę. 
- Chyba się w tobie zakochałem - powiedział. 
Stanęłam nagle i spojrzałam się na niego.
- Powiedziałem to na głos? - zapytał, a ja kiwnęłam głową. - W takim razie - przysunął się i mnie pocałował. 
Spokojnie oddałam mu ten pocałunek. Odsunął się. 
- Cholernie się w tobie zakochałem - uśmiechnął się. 
- Ja w tobie też. 
I tak minęły trzy miesiące. Było dużo wyzwisk i obraz w moją stronę, ale dawałam sobie radę. 
Harry siedział u mnie. Lola bawiła się lalkami w kuchni. Zaczął mnie całować. 
- Kocham cię, wiesz? - zapytał.
- Wiem, ja ciebie też - uśmiechnęłam się.
- Zanieszkaj ze mną. Proszę - powiedział patrząc mi w oczy. 
- Ale Harry...
- Moja mama nawet to zaproponowała - stwierdził.
- Nie chodzi o to... Po prostu ja jestem z tobą dlatego, że cię kocham. Nie dla tych wszystkich luksusów.
- Wiem. Ale chcę mieszkać z tobą i Lolą. Proszę!
Zgodziłam się. I nie cały tydzień pózniej zamieszkałyśmy u niego. Znalazł mi pracę jako stylistka nowego brytyjskiego girls band-u. Lola chodziła do przedszkola, a ja przeważnie do pracy. Układało nam się dobrze... Choć w pewnym momencie Harry stał się wredny. 
- Zrób mi kanapkę.
- Czekaj, Loli pomogę w układance i ci zrobię - powiedziałam. 
- Nie wydziwiaj kurwa już - powiedział.
- Nie przeklinaj przy niej! - wrzasknęłam. 
- Bo co? To mój dom, ja go opłacam nie ty! - otworzyłam szerzej oczy.
- Chodź Lola - wzięłam ją na ręce i zaczęłam się kierować w stronę drzwi.
- Gdzie ty idziesz? - zapytał.
- Jak najdalej od ciebie!
Nagle Harry podbiegł. Zdjął z moich rąk Lole i kazał iść jej się bawić. Spojrzał na mnie.
- Przepraszam - szepnął. 
- Nie! Zawsze jest to durne przepraszam! Jesteś okropny! Dobrze wiesz, że nie jestem z tobą dla kasy - szepnęłam. 
- Wiem. Przepraszam. Kochanie...
- Harry... 
- Kocham cię - powiedział i mnie pocałował.
Wybaczyłam jemu. Było warto!!!


___________

Kolejny imagin z Harrym. Wlasnie planuje następny, ale tym razem z Liamem. 
Pozdrawiam, Marcela!!!

sobota, 18 stycznia 2014

Thirty "Happily" cz.1

Piosenka pisana przy Happily. Polecam włączyć przy czytaniu ;)
Zawsze miałam problemy z dogadywaniem się z rówieśnikami. Biłam się, kłóciłam. Oceny miałam dość dobre. Mają najlepszą przyjaciółką była moja mama. Ona we mnie wierzyła najmocniej. Oczywiście wspierały mnie też bliskie koleżanki mamy, Christina i Ellie. Chris była spokojną, uśmiechniętą i optymistycznie podchodzącą do życia. Za to Ellie. Ellie to istny wulkan energii. Zawsze pomagał mi w doborze stroju. Nigdy nie dawały mi się poddać. Nie ważne jak blisko dna byłam. Była jeszcze moja prababcia. Ona czasami była bliżej niż mama.
-Jak miałaś trzy lata uderzyłaś ją pilotem w głowę - zaśmiała się rodzicielka.
-Serio? Nie pamiętam. I co było dalej? - pytałam zaciekawiona.
-Dalej cię kochała. Nigdy nie miała ci tego za złe. Zawsze w ciebie wierzyła. Potem dodawała flegmatycznym tonem : Wnusiu tak robić nie można.
-Naprawdę?
-Nie ważne co byś robiła zawsze była dumna, że ma taką prawnuczkę.
Umarła gdy miałam sześć lat. Zawsze o niej pamiętałam. Codziennie uśmiechała się do mnie ze zdjęcia na tablicy korkowej. Mijały kolejne lata podczas których wiele się nauczyłam. Było dużo załamań i popełniłam kilka głupot. W wieku piętnastu lat zgłosiłam się do agencji castingowej. Jednak nikt się nie odzywał i zaczynałam tracić nadzieję. Ostatecznie zapomniałam o zgłoszeniu. Nagle przyjechali do nas rodzice mojej mamy i musieli się wprowadzić ze względu na chorobę babci. Drażniło mnie takie życie ale musiałam wytrwać. Z rana musiałam być bardzo cicho aby nikogo nie obudzić. W końcu przywykłam i żyłam w miarę normalnym życiem. W szkole się sypało. Oczywiście nie z ocenami. "Przyjaciółki" się odwróciły. Zostałam prawie sama. Wzięłam się za siebie. Chłopcy zaczęli na mnie zwracać uwagę i chyba ... stałam się dla nich atrakcyjna. Postanowiłam spełnić swoje marzenie o byciu aktorką.
-Babcia powtarzała, że zajdziesz daleko - odparła mama. - To, że raz ci się kochanie nie udało nie znaczy, że tak będzie zawsze.
-Dobrych ludzi spotykają dobrze rzeczy - mruknęła Ellie znad miski z lodami.
-A ty masz wielkie serce - dodała Christina.
-Po prostu w siebie uwierz - uśmiechnęła się mama.
I tak zrobiłam. Byłam wytrwała. Zapisałam się do miejskiego teatru i dostałam kilka małych drugoplanowych ról. Jednak nie traciłam nadziei. Co chwilę ktoś, zazwyczaj mama, Ellie i Chris powtarzały, że mam potencjał. Oceny nie spadały. Minęły cztery lata. Dostałam propozycję castingu do nowego serialu. Cieszyłam się jak dziecko. Po raz pierwszy będę na ekranie. Z rana wstałam umyłam, wysuszyłam i wyprostowałam włosy. Założyłam moją szczęśliwą koszulę w kratę. Spakowałam wygodne ciuchy i zrobiłam kawę dla mamy, po czym poszłam ją obudzić. Musiała zawieźć mnie na przesłuchanie. Godzina dziesiąta zero, zero. Byłyśmy już w krótkiej kolejce. Podpisałam zgłoszenie i oddałam je starszej pani za kontuarem. Dostałam scenariusz jednego z pierwszych odcinków z podkreślonym tekstem mojej postaci.
-Mamo, jedź do dziadków. Ja muszę sama się z tym zmierzyć.
-Jesteś pewna?
-Tak - posłałam jej przekonujący uśmiech.
Godzinę później stałam w kolejce wywoływanych osób. Kiedy usłyszałam swoje nazwisko moje mięśnie stężały. Bałam się ale wiedziałam, że musze stawić temu czoła. Weszłam na scenę. Przede mną stał stolik przy którym siedziało czterech jurorów. Przedstawiłam się i zaczęłam grać. Wczuwałam się. W udawaniu byłam najlepsza. Uczyłam się podczas lat w koszmarze mojego życia, kiedy dziewczyny w szkole mnie zostawiły. Skończyłam i byłam zadowolona.
-Ile masz lat? - spytała jedna z oceniających mnie osób.
-Osiemnaście, prawie dziewiętnaście.
-I czyją rolę wybrałaś?
-Maddie. Dziewczyny, która pomaga Angelo nad panowaniem nad niesfornymi podopiecznymi studia.
-Ale nie dostaniesz tej roli.
Czułam się załamana. Tak się starałam. Ale chyba przyzwyczaiłam się do pecha, który mnie prześladuje. Mantra mojego życia brzmi : Jak coś jest to nie ciesz się za długo, bo zaraz coś się spierdzieli. Moje oczy się zaszkliły i ruszyłam w stronę wyjścia.
-A ty gdzie? Przesłuchanie jeszcze nie jest skończone.
W głowie zapaliło się światełko nadziei.
-No wracaj tu. Nie lubię jak ktoś mnie ignoruje. Chcemy jeszcze usłyszeć jak śpiewasz.
Wróciłam na miejsce, przeprosiłam za moje zachowanie i zaczęłam śpiewać.
-No nie jest tak źle. Popracujesz nad tym. Ale nie pasujesz mi do Maddie  - odparła młoda kobieta w koku.
-Tak, też jej w tym nie widzę - potwierdził słowa koleżanki. - Bardziej bym cię widział w roli Victorii. Widać że jesteś żywa, charakterna i cwana. Zaimprowizuj.
Wzięłam głęboki oddech i zagrałam cokolwiek. Teraz czułam się sobą. Po scence usłyszałam głęboki wdech jednego z jurorów. Zagryzłam wargę w geście zdenerwowania.
-To co proszę państwa? - zaczął David, jak odczytałam z tabliczki leżącej przed nim. - Mamy nową Vicky - uśmiechnął się a reszta kiwała głowami. - Gratulacje.
Podbiegłam do nich, podziękowałam, uścisnęłam każdego i odebrałam scenariusz. Okazało się, że gram główną bohaterkę. Była zupełnie taka jak ja. Wróciłam do domu autobusem. Weszłam do mieszkania gdzie wszyscy na mnie czekali. 
-I jak? - dopytywała Christina
-Nie dostałaś się? - spytała Ellie.
Wywnioskowała to z mojej miny, którą oczywiście udawałam.
-Właściwie ... to ... - wyciągnęłam zza siebie scenariusz. - Dostałam główną role.
Wszyscy cieszyli się jak dzieci. Następnego dnia miałam stawić się następnego dnia w studio numer 3. Mama mnie zawiozła a ja weszłam do budynku. Odnalazłam reżysera, którym okazał się pan David, który przesłuchiwał mnie dzień wcześniej.
-Och, witam. Widzę, że jest pani punktualna?
-Tak.
Opowiedział mi ogólnie o naszej współpracy. Podał mi kontrakt. Miałam mieć własną garderobę. Wystarczyło podpisać. Przeczytałam ją dokładnie dwa razy i złożyłam parafkę. Weszłam do głównej sali gdzie miał być kręcony serial. Było tam mnóstwo ludzi. David przywołał mnie ruchem ręki. Przeszłam przez tłum i zobaczyłam główne gwiazdy. Mianowicie One Direciton.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Cześć. Mam nadzieję, że o mnie nie zapomnieliście ;) Robię wielki powrót i zaczynam go kilku-partowcem. Na razie zdaje mi się, że pierwsza część nie wyszła najgorzej. Postaram się go dodawać co trzy dni ale głównie zależy to od was i ilości komentarzy. Opowiadanie ma etykietę Happily, bo tak będzie się nazywać. Pisząc go ciągle i w kółko słuchałam tej cudownej piosenki, która zdaje się moją ulubioną z nowej płyty MM. U mnie zaczęły się ferie więc możliwie będzie, że będę pisać więcej imaginów. Mam jeszcze jeden blog do opanowania ;)
A co do blogów. Mój blog "Are we friends or are we more" jest tymczasowo zawieszony ale mimo wszystko zapraszam -->LINK.

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Twenty Nine 'Harry'

Zanim przeczytasz!

Imagin nie ma na celu obrażanie żadnego członka zespołu oraz pokazanie go w takiej postacie.
Imagin jest jedno partowy! Kolejnej części nie będzie!

Mogą pojawić sie wulgaryzmy.

A teraz zapraszam do czytania!


Ja i Harry tworzymy szczęśliwy związek juz od roku. Może i zdarzały sie nam kłótnie, ale zawsze trwały góra jeden dzień. Mieszkamy razem juz od około 5 miesięcy. Ja mam 19 lat, on 20. Dogadujemy sie bardzo dobrze.
Dzisiaj Harry był z chłopakami w studiu omówić plany na płytę. Ja za to posprzatalam w apartamencie i zrobiłam porządek w szafie. Położyłam się potem w łóżku i zaczęłam czytać książkę. Około 19 do domu wparował zdenerwowany Harry. Nie wiedziałam co sie stało, dlatego wstałam i poszłam do kuchni, skąd dobiegały odgłosy jego kroków. Harry stał ze szklanką whisky i szybko sączył napój. Podeszłam do niego, a kiedy odłożył szklankę stanęłam na przeciwko i założyłam ręce na jego szyi. 
- Coś się stało? - zapytałam spoglądając mu w oczy, w których z resztą nie było widać żadnych uczuć.
- Nie interesuj się! - krzyknął i mnie odepchnął.
Po chwili dopiero uświadomiłam sobie co on zrobił. 
- No przepraszam, ale chyba mam prawo wiedzieć skoro jestem twoją dziewczyną! - powiedziałam dosyć głośno.
- Nie podnoś na mnie głosu! - wrzasknął.
- No chyba ciebie coś popieprzyło! - powiedziałam głośno przy czym szturchnęłam go w ramie. 
Spojrzał na mnie wściekły i po chwili poczułam jak jego ręka mocno uderza mój policzek. Złapałam obolałe miejsce i spojrzałam na niego z łzami w oczach. Co on przed chwilą zrobił? Odeszłam od niego i poszłam do naszej sypialni. Położyłam się b łóżku i zaczęłam płakać. Zastanawiałam się co ja zrobiłam i co ktoś zrobił jemu, że się tak wkurzył. Leżałam tak sporo czasu. Harry wszedł do pokoju, a potem położył się obok mnie. Jak nigdy nic mnie przytulił, a po chwili zasnął. Ja tak nie mogłam. Nie mogłam znieść tego, że tak mnie potraktował.
Z dnia na dzień było coraz gorzej. Zmuszał mnie do... Tak właśnie do seksu. Nie chciałam, ale go kocham i nie chce go zostawić. Siedziałam obolała na kanapie i plakalam. Harrego nie było juz 8 godzin. Jest 3 w nocy, a jego nadal nie ma. Nagle usłyszałam przekręcane klucze w drzwiach. Zaczęłam sie trząść ze strachu. Bałam sie jego. Tak strasznie sie bałam. Usłyszałam jak wchodzi, a potem mnie szuka. W końcu mnie znalazł  i podszedł do mnie. Zaczął mnie całować, a potem stało sie to czego sie najbardziej bałam.
Obudziłam się w sypialni ubrana w majtki i dużą koszulkę. Bolało mnie wszystko. A w głowie myśli rozsadzały mnie. Poczułam jak Harry wstaje, dlatego udałam, że nadal śpię. Wyszedł z pokoju, a ja zaczęłam płakać. Ręce miałam posiniaczone od sznurków, brzuch bolał mnie koszmarnie, a najgorsze było to, że gdy spojrzałam pod kołdrę krew była na całych moich nogach. Wydostawała sie ona z najbardziej obolalego miejsca - pochwy. Mój płacz był tak głośny, że nagle Harry z kubkiem herbaty wszedł  do sypialni. Spojrzał się na mnie i nie wiedział co się dzieje. Podszedł do mnie i spojrzał mi w twarz.
- Co jest? - zapytał.
Nie odpowiedziałam. Tak cholernie to bolało, że pojedyncze jęki było słychać z bólu.
- Co cię boli? - zapytał. 
Kolejny raz milczałem. Nagle wziął moją rękę, a po chwili spojrzał na nią. Otworzył szerzej oczy.
- Boże, co ci się stało? - zapytał, a ja spojrzałam mu prosto w oczy. Po chwili stracił równowagę i upadł. 
Wziął moją kolejną rękę i oparł twarz o nią. 
- Powiedz, że to nie ja - szepnął, a ja spojrzałam mu w oczy. - Jasna cholera! Co ja zrobiłem? Ja nie pamiętam - powiedział. 
- Harry - wydałam z siebie cichy dźwięk, a on na mnie spojrzał. - B-boli brzuch - jęknęłam 
Odkrył kołdrę i jego oczy sie poszerzyły. 
- Kurwa - wrzasknął. - Napuszcze ci wody do wanny - i wyszedł.
Nie miałam siły nawet myśleć. Po chwili Harry podszedł i delikatnie mnie podniósł, co wywołało głośny jęk u mnie. Pocałował mnie w czoło. Po chwili włożył mnie w tych ciuchach do wanny. Bolała mnie tez pupa. Nie mogłam wytrzymać, a on siedział obok i gładził ręką mój obojczyk. Ból w dolnej części ciała zaczął ustępować. W końcu Harry przyniósł mi bluzę, majtki, stanik i dresy i wyszedł. Powoli wyszłam wycierając swoje ciało. Ubrałam ciuchy i podeszłam powoli do lustra. Przeraziłam się na swój widok. Upadłam na ziemie i zaczęłam płakać. Harry wbiegł do łazienki i podszedł do mnie. Dotknął mojego policzka, ale go odepchnęłam. 
 - Nie dotykaj mnie! - powiedziałam błagalnie. - Proszę, Harry. Zostaw mnie - jęknęłam.
Wyszedł powoli z łazienki. Po około godzinie wstałam z ziemi i poszłam do salonu u usiadłam na kanapie. Harry robił coś w kuchni. Nagle usłyszałam jak sie zbliża. Zaczęłam sie trząść. Postawił na stole kubek z herbatą. Chyba była dla mnie. Spojrzałam na niego. Usiadł na fotelu. I patrzył się cały czas na mnie. 
- Porozmawiamy? - zapytał.
Kiwnęłam delikatnie głową.
- Co ja ci zrobiłem? Powiedz mi. Nie pamiętam nic.
- To nie istotne. Harry juz wszystko jest do...
- Nie jest! Nie wybaczę sobie tego. Czy ja, czy ja cię zmusiłem...? 
Kiwnęłam głową.
- Przepraszam, Boże kochanie, ja nie chciałem...
- Chciałeś. Mówiłeś, ż-że jestem na twoje zachcianki - powiedziałam i zaczęłam płakać. - Nie mogłeś ze mną zerwać zamiast co noc dokonywać gwałtu? - ostatnie słowa ledwo przeszły mi przez buzie. 
- Ja cię kocham. Kochanie... - powiedział i podszedł do mnie. Usiadł blisko, za blisko.
- Ja ciebie tez, ale boje sie - mówiłam. 
Nagle poczułam jak mnie przytula. Brakowało mi tego... Wybaczyłam mu kolejny raz. 
Przez tydzień był spokój, a potem znowu sie zaczęło, ale na szczęście wyjechał w trasę. 
Dwa miesiące bez niego okazały sie rajem dla mnie. No może nie. Dowiedziałam sie, że jestem w ciąży. Z oczu lały mi się łzy. A w dodatku przyjeżdżał dzisiaj Harry. Stałam w kuchni robiąc sobie sałatkę, gdy usłyszałam jego jak wchodzi. Wszedł do kuchni i usiadł na krześle. 
- Zrobisz mi coś? Jestem bardzo głodny - powiedział.
- Jasne - odpowiedziałam szybko i moją sałatkę podałam jemu.
Podeszłam do lodówki i wyjęłam z niej mleko. Podczas, gdy je nalewałam Harry zaczął: 
- Przytyłaś? - zapytał. 
- C-co? - szepnęłam, a oczy zaszły mi łzami. 
Nie odwracałam się do niego. Stałam cały czas tyłem. Nagle podszedł do mnie i zaczął całować po szyi. Po chwili chciał podnieść mi bluzkę.
- Nie, Harry, proszę - szepnęłam. Ale on złapał mnie za nadgarstki. - Błagam, Harry! - jęknęłam. Nie dawał za wygraną i mocniej ścisnął moje nadgarstki i zaczął podnosić bluzkę. - Zostaw! - krzyknęłam, ale nadal nic. - JESTEM W CIĄŻY! - wrzasnęłam, a on mnie puścił.
- Że co? - krzyknął.
- Będziemy mieli dziecko! Nie chce rozumiesz? Ono nie jest owocem naszej miłości lecz twojej głupiej zachcianki! Do jasnej cholery, rujnujesz mi życie! Ja już psychicznie nie wytrzymuje to nie dla mnie! Znęcasz sie nade mną i nie liczysz sie z moimi uczuciami!!! Wrzeszczysz, krzyczysz, bijesz.... G-g-gwałcisz - ostatnie szepnęłam. 
- Ale - zaczął, ale jemu przerwałam.
- Żadne ale! Możesz spać na kanapie albo w pokoju gościnnym, do mnie nie zbliżaj się nigdy! - powiedziałam i poszłam do pokoju. 
Było mi z tym wszystkim źle. Harrego unikałam tak, że przez tydzień minęłam go 5 razy. Dzisiaj byłam na badaniu. Z dzieckiem jest dobrze. Tylko, że za lekarza wydałam ostatnie moje pieniądze. A kolejne badanie za tydzień. Będę musiała poprosić, wybłagać Harrego. Weszłam do domu, a on akurat siedział przy stole i coś jadł. Nalałam sobie soku i usiadłam na przeciwko niego. Spojrzał się na mnie, a potem spuścił wzrok.
- Pożyczysz mi pieniądze na lekarza? - zapytałam. - Dzisiaj wydałam ostatnie. Oddam ci je, tylko znajdę jakąś prace, obiecuje, że oddam codo grosza.
- W porządku, ile? - zapytał. 
Podałam jemu kwotę, a po chwili otrzymałam banknoty od niego.
- Obiecuje, że ci oddam - powiedziałam i poszłam do pokoju.
Rozmawiałam z przyjaciółką i powiedziałam jej, że muszę sprzedać mój zegarek i kolczyki, które dostałam od rodziców. Powiedziała, że ona mi pożyczy, ale ja nie chciałam. Kiedy skończyłam z nią rozmawiać usłyszałam jak ktoś wchodzi do naszego domu. Tylko kto? Po chwili już wiedziałam. To Louise z Lux. Siedzieli w salonie i rozmawiali. Ja leżałam i oglądałam film. Nagle wszedł do mnie Harry.
- Lux chce się z tobą pobawić - powiedział.
Wstałam i poszłam do salonu. Przywitałam się z Louise. Dużo z nią rozmawiałam, aż w końcu dowiedziała się, że jestem w ciąży. Cieszyła się, ale zauważyła, że ja nie. Pytała, ale nie odpowiadałam. Po godzinie musiała juz iść. Akurat siedziałam w salonie, kiedy wszedł tam Harry. Wstałam i skierowalam się do sypialni, ale poczułam jak Harry łapie mnie za nadgarstek. 
- Proszę - szepnęłam.
- Nic ci nie zrobię - powiedział i spojrzał się na mnie. - Chcę wiedzieć czy, czy... który to miesiąc, czy to dziewczynka czy chłopiec. 
- Co za różnica? Nie dotkniesz nigdy jego! - powiedziałam.
- Przepraszam - powiedział.
- Jedno przepraszam tego nie zmieni. 
Wyrwałam się jemu i poszłam do sypialni, gdzie przepłakałam całą noc.
Minął tydzień. Wychodzę z gabinetu i od razu zaczynam płakać. Okazało się, że to bliźniaki. On mnie zabije! Weszłam do domu. Wytarłam łzy z oczu. Weszłam do kuchni i nalałam sobie wody. Szybko ją wypiłam i podtrzymałam się stołu. Zrobiło mi się słabo. Usłyszałam kroki Harrego i zamarła bez ruchu. 
- Wszystko ok z dzieckiem z tobą? - zapytał.
- Tak - szepnęłam. - Ale... - zaczęłam i odwróciłam się do niego i spojrzałam mu w oczy. 
- Co się dzieje? - zapytał.
- Tylko nie bij dobrze? - zapytałam trzęsąć się.
- Spokojnie - dotknął mojej ręki, a ja podskoczyłam. Od razu ją cofną. 
- Bo, bo ja się dowiedziałam, ż-że to bliźniaki - powiedziałam i zaczęłam osuwać się od Harrego.
- Bliźniaki? - zapytał, a jak na mnie spojrzał to ze strachu zasłabłam, ale na szczęście za mną było krzesło. 
- Proszę, Harry! - szepnęłam nie patrząc na niego. - Daj mi sie chociaż spakować, ale nie bij mnie. Nie zniosę tego - mówiłam. 
Poczułam jego ręce na moich kolanach. Spojrzałam mu w oczy, a on się delikatnie uśmiechnął, ale wiem, że to było wymuszone.
- Nic ci nie zrobię. Zaufaj mi, błagam - powiedział. - Kocham cię. Nie wybaczę sobie tego, że cię tak skrzywdziłem - mówił, a ja patrzyłem mu w oczy. 
Wstał i delikatnie dotknął mojej twarzy. 
- Chodź. Kupimy coś dla dzieci, pójdziemy na gorącą czekoladę - złapał mnie za rękę.
Podniosłam się i spojrzałam mu w oczy. 
- Obiecaj - powiedziałam.
- Obiecuje. 
Poszliśmy do galerii, gdzie kupiliśmy pare rzeczy dla mnie. A kiedy byliśmy w dziecięcym to Harry zapytał o płeć.
- Dwie dziewczynki - powiedziałam.
Jego uśmiech był wielki. Przytulił mnie, a potem pocałował w czoło.
Kupiliśmy ciuszki. Wróciliśmy do domu. Odłożyłam zakupy i poszłam się wykąpać. Ubrana w piżamę weszłam do sypialni. Leżałam przez dobre 2 godziny. W koncu udałam się do pokoju, gdzie spał Harry. Usiadłam na łóżku i odgarnęłam mu włosy z grzywki. Mruknął coś pod nosem, a potem otworzył oczy.
- Coś się stało? - zapytał.
- Tak - szepnęłam, a on szybko usiadł. - Nie ma ciebie w sypialni - uśmiechnęłam się. - Brakuje mi ciebie, Harry. 
Łzy zaczęły wydobywać się z moich oczu. Nagle Harry wziął mnie na ręce i szedł w kierunku naszej sypialni. Położył mnie, a potem sam ułożył się obok mnie. Wtuliłam się w niego. A on pocałował mnie w czoło.
- Kocham cię - szepnęłam. 
- Kocham was - powiedział. 


_________

Trochę trwało napisanie imagina. Najpierw pisałam n laptopie, potem znowu na telefonie, ale usunęło mi się coś, więc znowu inaczej. Potem koniec mi się nie podobał, ale w końcu jest!