sobota, 28 grudnia 2013

Twenty seven ' Liam'

- Mamo! - jęknęłam zdenerwowana.
- Meg, zrozum mnie. - powiedziała błagalnie moja mama.
- Jasne! Jak zawsze jestem na drugim, a nawet trzecim planie!
- Obiecuję, że zdążymy z ojcem wrócić na wigilię. To wszystko robimy, żebyś mogła żyć jak najlepiej.
- Dobra wymówka, praca jest ważniejsza ode mnie! - krzyknęłam i pobiegłam do swojego pokoju. Kasa i praca się dla nich liczy. A ja to co? Pies? A może zabawka?
  Wyciągnęłam z pod łóżka mój pamiętnik i zaczęłam pisać.
                                                         Drogi pamiętniku!
     Jestem na nich wściekła! Mam ochotę coś rozwalić. Wielcy biznesmeni, liczy się dla nich tylko kasa. Mnie mają w dupie.  Och, przyjacielu jak ja bym chciała, żebyśmy spędzili święta razem. Obiecali, że uda im się przyjechać na wigilię. Kłamcy. Ile razy mi coś obiecywali, myślą że dadzą mi kasę i jakiś gadżet i będą mięli mnie z głowy. Czy ja proszę o tak wiele? To tylko jebane święta z rodziną! Inni nie muszą o tym marzyć. Czy coś ze mną nie tak? Proszę, powiedz mi mój kochany pamiętniczku.
 Rozjaśnij mój umysł, błagam.

  Odetchnęłam i włożyłam pamiętnik na swoje miejsce. Zostały trzy dni do świąt. Do szkoły nie muszę już iść. Może opowiem wam coś o mnie. Jestem Meggan, mam 17 lat i wypchanych po pęczki kasą rodziców. Jestem w szkolnej elicie i mam chłopaka Josha. W liceum, do którego uczęszczam liczy się wygląd i stan konta. Każdy z elity jest fałszywy, ja też. Moja opinia to: wredna suka, z którą nie warto zadzierać. Nikt nie wiem jak jestem naprawdę. Ja też, tego nie wiem.
    Dwa dni do wigilii.
- Kotek, uśmiechnij się. - mruknął do mnie Josh.
- Josh... Oni znowu mnie zlali. Pewnie pojadą do jakiegoś super spa, a ja będę sama jak palec w wigilię.
- O widzisz. Weźmiemy z nich przykład i my też pojedziemy gdzieś.
- Porąbało Cię? - oburzyłam się.
- Moich rodziców też nie będzie. To pojedziemy gdzieś. Nie daj się prosić. - zrobił słodkie oczka.
- Och, no dobrze... - odparłam zrezygnowana.

   Zrealizowaliśmy plan Josha i wybraliśmy się do ekskluzywnego hotelu. Teraz mieliśmy iść na kolację do restauracji. Ubrałam szykowną granatową sukienkę. Spojrzałam na mojego chłopaka, miał na sobie
białą koszulę, a na to narzuconą marynarkę, a do tego ta jego piękna buźka. Był przystojny.
Zeszliśmy razem do lokalu i usiedliśmy do wyznaczonego przez kelnera stolika.
W oczy rzucały się liczne świąteczne ozdoby i obrazy. Beżowe ściany idealnie pasowały do otoczenia.
Zamówiliśmy kilka wigilijnych potraw i zajadaliśmy się nimi w ciszy, komentując czasem ich smak.
Naglę zadzwonił jego telefon.
- Moja mama, wyjdę odebrać. - powiedział i opuścił pomieszczenie. Westchnęłam i udałam się do łazienki.
Poczułam, że w coś lub kogoś uderzyłam. Spojrzałam w górę i zatopiłam się w ciemno brązowych tęczówkach tajemniczego przystojniaka.
- Przepraszam, nie zauważyłam Cię. - mruknęłam zawstydzona.
- Nie, to ja przepraszam. - zdenerwowany spojrzał w górę. Zainteresowana spojrzałam na sufit. Okazało się, że nad nami wisi jemioła.
- Przypadek? Ja nie sądzę. - na jego twarzy zagościł nonszalancki uśmieszek. Pewny siebie, lubię takich - pomyślałam. W moim brzuchu zrodziło się dziwne uczucie.
- Przypadek... Ciekawe...
- Masz mój numer. Zadzwoń. - podał mi świstek papieru i zniknął z mojego pola widzenia. Minęło kilka minut zanim  doszłam do siebie i ruszyłam do naszego stolika.
Nawet nie zauważyłam kiedy wrócił Josh.
- Było pyszne. Wracamy? - jego głos wyrwał mnie z innego świata. Ze świata, w którym jest przystojny nieznajomy.
- Ach, tak oczywiście. -odparłam zmieszana. Mój chłopak zapłacił za posiłek i udaliśmy się do pokoju.
Josh zaczął mnie namiętnie całować i zjeżdżał coraz niżej. Nie miałam w tej chwili ochoty na bliższy stosunek z nim i powiedziałam, mu żeby przestał.
- Oj, kotek.... - mruknął.
- Nie mam ochoty. Jestem zmęczona.
- Ha, dobra wymówka. Wydaje mi się, czy ty mnie naprawdę nie kochasz?
- Kocham cię, ale... - nie dał mi skończyć.
- A więc w czym problem? - naciskał na mnie.
- Powiedziałam już. - podniosłam głos.
- Jak chcesz. - powiedział i wyszedł z pokoju. Nie miałam zamiaru za nim iść i rzuciłam się na łóżko. Wyjęłam z torebki karteczkę z numerem tamtego chłopaka i czytałam co jest na niej napisane: "Liam *** *** *** zadzwoń (:. ". Uśmiechnęłam się do siebie i zastanawiałam się czy zadzwonić do niego.
Przypomniało mi się, że dzisiaj wigilia.

      Od czasu tego wyjazdu oddaliliśmy się od siebie z Joshem. Teraz siedzę na ganku mojego domu w kurtce i z gorącą czekoladą w dłoniach. Dochodziła godzina 21, a ich dalej nie było. Mieli skończyć dzisiaj wcześniej. Zdenerwowana weszłam do domu. Rozebrałam się i pobiegłam do swojego pokoju.
     Obudziłam się wcześnie rano. Dzisiaj sylwester. Poszłam pod prysznic, a następnie wyszłam na zakupy z Jess. Musiałam kupić sobie jakąś sukienkę na dzisiaj.
- Wiesz, bo Josh... - zaczęła.
- Co? - zapytałam.
- A no masz fajnego chłopaka. - powiedziała i uśmiechnęła się sztucznie.
Po zakupach poszłam do domu przyszykować się na imprezę. Gotowa wyszłam do domu Kim.
To co na miejscu zobaczyłam przyprawiło mnie o wymioty. Mój chłopak, to znaczy były chłopak całował się z tą szmatą Izzy. Nie było mi smutno, byłam wściekła. Odkryłam, że wszyscy to kłamliwe świnie. Nie zamierzam spędzić sylwestra w jego towarzystwie. Powoli ruszyłam przed siebie. Wyjęłam z torebki telefon. Noc jeszcze młoda.
Może zadzwonię do tego chłopaka.... Czemu nie - jak pomyślałam tak zrobiłam.
- Tak słucham? - zapytał chłopak.
- Hej... Pamiętasz jak dałeś mi numer w hotelu? Dziewczyna pod jemiołą?
- O to ty. Myślałem, że już nie zadzwonisz. - zaśmiał się. Wyobraziłam sobie ten nonszalancki uśmiech na jego pięknej twarzy. Boże, o czym ja myślę?
- Co dzisiaj robisz? - zapytał.
- Och, moje plany runęły w gruzach. A ty?
- O... To może wybierzemy się razem na jakąś imprezę? Zapomniałem się przedstawić. Jestem Liam. A ty?
- Jasne! Jestem Meggan, Meg.
- Przyjadę po ciebie. Gdzie jesteś?
- Ouu... Sama nie wiem. Spotkajmy się pod jakimś klubem.
- Niech ci będzie. Czekam pod **********
- Do zobaczenia!
Powiedziałam i ruszyłam cała w skowronkach do klubu.
Na imprezie poznałam się bliżej z Liamem. O północy stało się coś magicznego. Tak, ten pocałunek był magiczny. Zakochałam się w nim, teraz to już wiem.
Kto by pomyślał, że głupi wyjazd sprawił, że znalazłam sobie męża. Właściwie to powinnam podziękować Joshowi i rodzicom.
- Mamo! Poznaliście się pod jemiołą. Jakie to romantyczne. - powiedziała piskliwym głosikiem Katy. Moja 11 letnia córka. Po dwóch latach Liam mi się oświadczył, później wzięliśmy ślub, a później na świat przyszła Katy, po niej Bryan i Jackob.
Poznaliście właśnie moją bajkę.


Imagin na zakończenie świąt♥ Liczę na komentarze ♥ Zapraszam do mnie : http://lond-it-does-not-mean-forever-1d.blogspot.com/
  

Twenty Six 'Zayn'

Do szpitala przychodziłam niemal codziennie ale nie ze względu na mnie. Nie byłam chora. Odwiedzałam znudzone dzieciaki i urządzałam im jakąś rozrywkę aby przesiadywanie w tym miejscu było bardziej znośne. Jako osiemnastolatka mogłabym zupełnie inaczej spędzać wolny czas ale ja wybrałam tę opcję. Przekroczyłam próg i od razu przywitało mnie wiele uśmiechów przesłanych od personelu. Przyzwyczaili się do mojej obecności. Wjechałam windą na drugie piętro czyli oddział dziecięcy.
-Cześć [T.I.]
-Cześć Katie. Co u ciebie nowego ? - zatrzymałam się przy recepcji.
-Brad mi się oświadczył - wciągnęła smukłą dłoń ukazując przepiękny pierścionek.
-No w końcu - zaśmiałam się.
-Co dziś planujesz ?
-Hm ... sama nie wiem. Chyba zajdę do każdego z osobna. Jak się czuję Saffa ?
-Sama sprawdź. A czekaj. Dzisiaj ma gościa.
-Tak ? Kogo ?
-Jej brat wpadł.
-To do niej zajdę na końcu - przesłałam jej uśmiech i ruszyłam do sal.
Aby obejść cały oddział i u każdego posiedzieć chwilę potrzebowałam koło trzech godzin. Doszłam właśnie do sali z numerem 163, gdzie leżała moja ulubienica, Saffa. Znałam tylko jej mamę, Trishię, która czasami wpadała i zamieniła ze mną kilka zdań. Drzwi do pomieszczenia były białe a szybki szronione, więc nie widziałam co lub kto się znajduje wewnątrz. Zapukałam delikatnie w prostokąt i kiedy słyszałam ciche "Proszę" nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Zobaczyłam prześliczną dziewczynkę leżącą na łóżku. Koło niej na stołku , tyłem do mnie, siedział chłopak, strzelam, że jej brat.
-Hej młoda. Widzę, że masz towarzystwo. Wpadnę później - zaczęłam się wycofywać.
-Nie. Czekaj - zatrzymała mnie. - Chodź. Poznaj mojego brata.
Chłopak odwrócił się a kiedy nasze oczy się spotkały, jego źrenice wypełniły prawie całe tęczówki w kolorze mlecznej czekolady. Wstał i ruszył w moją stronę. Moje mięśnie najpierw stężały a następnie zmieniły się w ... watę. Zmiękły mi kolana ale nie ugięłam się pod ciężarem własnego ciała. Wyciągnął do mnie rękę.
-Jestem Zayn - przywitał się.
-A ja [T.I.] - uśmiechnęłam się.
-Miło cię poznać.
-Ciebie również - wpatrywałam się w jego cudowne oczy hipnotyzujące z każdym jego mrugnięciem.
-Dużo o tobie słyszałem - mruknął niskim, uwodzicielskim tonem.
-Ja o tobie niewiele - zachichotałam.
-No wiesz siostrzyczko ? Nie chwalić się tak utalentowanym i cudownym rodzeństwem ?
-No i skromnym oczywiście - dodała.
-Dobrze. Ja pójdę jeszcze do Jess'a poczytać mu bajkę - oparłam wycofując się.
-Ale wróć - rzuciła dziewczynka a w oczach jej brata widziałam coś w rodzaju potwierdzenia prośby.
-Postaram się - odpowiedziałam zamykając drzwi.
Wzięłam głęboki wdech i zdałam sobie sprawę, że podczas pobytu w sali nie oddychałam. Aż tak na mnie działał Zayn ? Niemożliwe. Przecież dopiero go poznałam. Próbując odgonić od siebie myśli o intrygującym chłopaku ruszyłam do sali przeuroczego blondynka. Minęłam czworo drzwi i weszłam do sali. Siedział tam pięcioletni chłopiec bawiący się żołnierzykami.
-Hej Jess ! - przywitałam się zamykając drzwi.
-Cześć ! Co mi dziś przeczytasz ?
-A na co masz ochotę ?
-Śpiąca Królewna.
-Masz odpowiedź - podeszłam do regału i wyjęłam odpowiednią książkę.
Usadowiłam się koło chłopca na łóżku i zaczęłam czytać bajkę. Mimo, iż nie pomyliłam się ani razu byłam bardzo rozkojarzona. Kiedy bajka się skończyła zauważyłam, że dzieciak wtulony był w mój bok. Delikatnie odsunęłam go od siebie aby nie zbudzić śpiącego blondyna. Poprawiłam poduszkę, nakryłam go kołdrą i odłożyłam książkę na miejsce a następnie wyszłam po cichu z pokoju. Wróciłam do drzwi z numerem 163. Zapukałam ale nie otrzymałam żadnej odpowiedzi. Wślizgnęłam się do sali i zastałam śpiące rodzeństwo Malików, jeżeli wierzyć karcie pacjenta. Wyglądali tak słodko. Podeszłam do łóżka i lekko trąciłam Zayna w ramię. Poruszył się ale nie obudził. Powtórzyłam czynność ale tym razem szepnęłam mu do ucha ciche "Wstawaj". Powili otworzył jedno oko, potem drugie.
-Co się stało ?
-Zasnąłeś. Zaraz kończy się pora odwiedzin. Pomyślałam, że ja cię obudzę żeby później pielęgniarki na obchodzie nie musiały zrywać Saffy.
-Dziękuję - uśmiechnął się chłopięco ukazując rządek białych zębów.
Pocałował siostrę w czubek głowy, przykrył kołdrą i wstał starając się jej nie wyciągać z objęć Morfeusza.
Przeciągnął się napinając mięśnie a ja byłam pod ogromnym wrażeniem. Jeszcze nie widziałam tak dobrze zbudowanego chłopaka. Na biały T-shirt zarzucił skórzaną kurtkę. Kiwną głową w stronę drzwi i wyszliśmy.
-Odwiedzasz kogoś specjalnego ? - zagadnął.
-Można tak powiedzieć.
-Tan Jess tak ? T twój brat ?
-Nie - odparłam. - Jestem jedynaczką. Przychodzę tu do wszystkich dzieciaków, pobawić się z nimi, pograć w coś, czasem po prostu pogadać.
-A moja siostra ? Jest grzeczna ?
-Tak. Jest kochana. Uwielbia grać w Scrabble.
-Naprawdę ? Nie wiedziałem.
Kiedy dochodziliśmy do wind chłopak zaczął wypytywać mnie o zainteresowania. Okazało się, że mamy podobny gust. Zjechaliśmy na parter, pożegnaliśmy się z recepcjonistką i wyszliśmy przed szpital.
-Ciemno już. Może cię odwiozę ?
-Nie mieszkam daleko.
-No proszę. Tak dobrze mi się z tobą rozmawia.
-Przekonałeś mnie - posłałam mu najpiękniejszy z moich uśmiechów.
Wsiedliśmy do jego auta i znów rozmawialiśmy. Kiedy podjechaliśmy pod mój dom chłopak zatrzymał mnie abym nie wysiadała.
-Jestem w tym słaby ... - zaczął.
-Ale ? - zachęciłam go.
-Ale umówiłabyś się ze mną ? - wymruczał pod nosem.
-Oczywiście.
-Naprawdę ?
-No tak.
-Cieszę się. To przyjadę po ciebie jutro o siódmej.
-Kurcze. Wtedy nie odwiedzę dzieciaków.
-To może zobaczymy się w szpitalu a potem cię gdzieś zabiorę ?
-Dobrze. Do jutra - cmoknęłam go w policzek i uradowana wyszłam z pojazdu. Kiedy już stałam przed drzwiami odwróciłam się i zobaczyłam Zayna, który wyjeżdżał z podjazdu. Pomachałam mu na pożegnanie. Jednak przebywanie w szpitalu ma swoje dobra strony.


Jak po Świętach ? No ja muszę się pochwalić, bo pod choinką znalazłam This Is Us i Siłę Marzeń !! A wy ?
Co dostałyście ?

niedziela, 22 grudnia 2013

Twenty Five 'One Diection'

Był chłodny jesienny wieczór, kiedy spacerowałam po parku. Żółte i pomarańczowe liście miotały się pomiędzy moimi nogami. Westchnęłam głęboko zaciągając się powietrzem.  Usiadłam na ławce, która była zajmowana przez jakiegoś chłopaka z kapturem zaciągniętym na twarz. Nie zwracając na niego uwagi przełączyłam muzykę i wsłuchiwałam się w tekst następnej piosenki. Siedziałam już jakąś chwilę kiedy zauważyłam, że chłopak mi się przygląda. Nadal nie było widać jego twarzy ale byłam tego pewna. Zatrzymałam utwór i wyciągnęłam urządzenie z uszu.
-Coś się stało ? - spytałam.
-Nie ... znaczy tak ... sam nie wiem.
-A mogę jakoś ci pomóc ?
-Chyba nie. To jest jakaś wewnętrzna blokada.
Pokiwałam głową. Wrócił do swojego zajęcia, mianowicie zapisywania czegoś w zeszycie. Wstałam, przeszłam się w okół fontanny i uzbierałam prześliczny bukiecik z liści wijących się po parku. Wróciłam na ławkę. Chłopak dalej na niej siedział i bazgrał coś na kartkach. Widziałam wiele plam oznaczających nerwowe bazgranie. Przyjrzałam się uważniej treści. To był tekst piosenki. I to całkiem dobry. Mój sąsiad nucił pod nosem jakąś melodię, co jakiś czas mrucząc tekst z notesu. Nagle przyłączyłam się do niego. Spojrzał w moją stronę zdziwiony. A ja tylko uśmiechnęłam się jak najładniej umiałam.
-Jednak chyba możesz mi pomóc - podał mi kartki.
Przeczytałam słowa po cichu i doszłam do wniosku, że nie widzę tu potrzeby mojej pomocy, więc oddałam papier właścicielowi.
-Co sądzisz - mruknął.
-Bardzo fajny tekst. Tylko zamiast
"Written on these walls are the dream, that I can't say.
Leave cage open, but my heart is inside stay."
Zamieniłabym na
"Written on these walls are the colours, that I can't change
Leave my heart open, but stays right here in it's cage."
Postukał długopisem w zeszyt i zapisał to co powiedziałam. Speszyłam się. Siedzieliśmy tak jeszcze z godzinę, może dwie. Nie liczyłam czasu. Razem przerobiliśmy jeszcze refren. Pożegnaliśmy się i każde z nas ruszyło szczęśliwe w swoją drogę. On jak mniemam z tekstu piosenki a ja z powodu tego, że komuś pomogłam. Wróciłam do domu. Zdjęłam buty a zebrany bukiet wstawiłam do wazoniku w dużym pokoju.
-Już wróciłaś ? -krzyknęła mama z kuchni.
-Tak.
-I jak ? - uśmiechnięta weszła do pokoju.
-Co jak ? - zdziwiłam się.
-No co jak ? Bo raczej nie chodzisz do parku tylko się przewietrzyć. Znalazłaś kogoś ? - zaśmiała się.
-Mamo ! Przecież wiesz, że to było moje żałosne i patetyczne marzenie z dzieciństwa. Poznać mojego przyszłego męża w parku.
-Oj, przecież wiesz, że żartowałam. Chodziło mi o spacer. Umysł przewietrzony ?
-A żebyś wiedziała.
Przez następny tydzień nie spotkałam tajemniczego i zakapturzonego chłopaka. Na urodzinach kuzynki złapałam grypę i przez kolejne dni zalegiwałam trupem na łóżku w salonie. Włączyłam MTV i słuchałam muzyki. Leciała moja ukochana piosenka Imagine Dragons "It's time". Kiedy się skończyła nie miałam siły sięgnąć po pilota więc przez następne półgodziny słuchałam muzyki. Nagle na ekranie pojawiła się prezenterka.
-A teraz przed państwem One Direction z nowym hitem "Story of my life".
Nigdy nie byłam ich fanką ale ze zwykłego lenistwa nie chciało mi się przełączać. Wsłuchałam się w tekst i kiedy ciemny blondyn w białym sweterku zaczął śpiewać to co wymyśliłam tam na ławce w parku olśniło mnie. To musiał być któryś z tych chłopaków. Hmmm .... nawet nieźle im to wyszło. Po oficjalnym teledysku był wywiad z zespołem.
-Kto napisał tę piosenkę ?
-Nasi producenci i oczywiście my sami ale była jeszcze jedna osoba - wyznał blondyn.
-Tak. Niesamowicie nam pomogła - dodał mulat.
-A zdradzicie kim była ta osoba ? - dociekała prezenterka.
-Na razie to pozostanie tajemnicą - odparł loczek.
-No nic. Tymczasowo jesteśmy w niewiedzy ale cieszymy się z cudownej piosenki, która już zawładnęła listami przebojów.
Mamo ! Napisałam piosenkę. I to nie dla byle kogo. Dla One Direction. Byłam z siebie dumna. I z tą dumą ... usnęłam ze zmęczenia.

~~~~~~~~~
Siemanko. Przepraszam, że tak długo nie dodawałam ale nie miałam weny. Jak wam się podoba ? Proszę o szczere opinię. A mam takie pytanie nie na temat. Czy są tu może jakieś Janoskianator ?
Buźki, pozdrówki i weny ;*
Vicky ;)

piątek, 20 grudnia 2013

Twenty Four 'Harry'

Siedziałam w domu pijąc kawę. Mój spokój zakłócił dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć i ujrzałam Harry’ego.
- Hej – powiedziałam do niego, a on odpowiedział mi.
Wszedł do środka i zdjął kurtkę.
- Napijesz się czegoś? – zapytałam.
- Nie dzięki. Wezmę małą i jadę – powiedział.
- Jeszcze śpi. Poszła późno spać, bo bawiła się z Mindy – powiedziałam i usiadłam przy stole.
- To skoro śpi, to poproszę herbatę.
Pięć lat temu ja i Harry byliśmy parą. Zaszłam w ciąże i się to zmieniło. Teraz jest tak, że Harry po prostu odwiedza albo zabiera gdzieś Emily. A my rozmawiamy ze sobą normalnie jak znajomi.
Zrobiłam jemu herbatę i podałam.
- Jak tam u ciebie? – zapytał.
- Może być, a co? – spytałam.
- Tak tylko pytam. Nie jest cos potrzebne wam? – kolejny raz zapytał.
- Nie. Dajemy radę – skłamałam.
Tak naprawdę wczoraj zostałam zwolniona z pracy, bo zawsze wychodziłam 10 minut wcześniej odebrać Emily. I na oddatek nie mam opłaconego czynszu za ten miesiąc więc jest zajebiście.
- A potrzebne jakieś ciuchy Emilly, albo buty czy coś? – zapytał.
- Spokojnie, wszystko mam – uśmiechnęłam się do niego.
- Na pewno? – zapytał kolejny raz dzisiaj.
- Tak, Harry na pewno – powiedziałam.
Usłyszeliśmy małe kroczki. W końcu Emily pojawiła się w kuchni.
- TATA! – krzyknęła i podbiegła do Harry’ego.
- No cześć kruszynko – zaśmiał się i wziął ją na ręce. – Idziemy dzisiaj do wesołego miasteczka. Co ty na to? – zapytał.
- TA! – krzyknęła mała.
Zrobiłam jej płatki, które z pomocą Harry’ego zjadła. Następnie ubrałam jej kremowe rurki, czarną bluzkę, białe converse (tak Harry jej kupił) i kremowy sweterek. Uczesałam ją w kitkę i dałam całusa.
Nareszcie sama. Znaczy się, od niedawna ta samotność mnie dobija. Chciałabym w końcu znaleźć sobie kogoś… Ah, nie ważne. Zaczęłam szukać jakieś pracy. Ale nic ciekawego nie było. Trudno znaleźć prace komuś z takim wykształceniem jak moje. W wieku 18 lat zaszłam w ciąże i nie ukończyłam szkoły średniej.
Minęło kilka godzin i zaczęło się robić ciemno, a ich nadal nie było. Zaniepokojona zadzwoniłam do Harry’ego. Odebrał po dwóch sygnałach.
- Harry? Gdzie jesteście? – zapytałam.
- Już wracamy, bo byłem z małą u Louisa i Eleanor – powiedział. – Będziemy za 15 minut.
Rozłączyłam się i położyłam na chwilę na kanapie. Po chwili usłyszałam śmiech Emily, a potem poczułam jak mi wskakuję na kolana.
- I jak się bawiłaś? – zapytałam.
- Mama, a tam był takie duze koło i byłam z tata na tym! I było baldzo fajnie. Pats co tata wygrał dla mnie – pokazała mi misia.
- Uuu… Ale super misio! – powiedziałam i spojrzałam się na Harry’ego.
- Dziękuję – powiedziałam. – Jesteś głodny? Chcesz coś zjeść? – zapytałam.
- Wielkie dzięki, ale wracam, bo jutro rano do studia musze jechać – powiedział.
- Em, pożegnaj się z tatą – powiedziałam, a mała rzuciła się na niego.
Widziałam jak za sobą tęsknią. Em za Harrym, a Harry za nią. No, ale co mam zrobić? No co?

Kilka dni później…

Właśnie przyszedł Harry, bo musiałam z nim porozmawiać.
- Coś się stało Em? – zapytałam wyraźnie wystraszony.
- Nie. Spokojnie – odpowiedziałam.
- To co się dzieję? – zapytał.
- Chodzi o to, że… Muszę wyprowadzić się do Polski – powiedziałam. – Nie chcę ci ograniczać czasu z Em, bo widzę jak ona za tobą tęskni i cały czas o tobie mówi, ale ja nie mogę zostać. Wywalili mnie z pracy i nie mam kasy na czynsz więc mam 5 dni na wyprowadzenie się. Harry, ja po prostu nie mam wyjścia – szepnęłam i spojrzałam na niego.
Widziałam ból w jego oczach. Wiedziałam, że nie będzie łatwo jemu się rozstać z Emily, ale ja nie mam wyjścia! Westchnął głęboko i oparł się o kanapę. Ręce zacisnął na oczach.
- I jak ja będę się z nią widywać? Teraz widuję ją co 3 dni, a teraz co? Co dwa, trzy miesiące?! – krzyknął.
- Do jasnej cholery! To co mam zrobić? – tym razem to ja krzyknęłam.
- Zamieszkacie u mnie. Mam duże mieszkanie, znajdziesz sobie pracę i będzie dobrze – powiedział z uśmiechem.
- Tak, zabawne! Harry, ale ja z tobą w jednym domu? – zapytałam. – Nie, ja się nie zgadzam! – powiedziałam.
- To lepiej, żeby Emily nie miała ojca?! – wrzasnął.
- Daj mi spokój! – powiedziałam.
- Nie jest mi łatwo z tym, że ją tak rzadko widuję! – powiedział.
- A myślisz, że mi jest łatwiej? Nie potrafię jej zapewnić wszystkiego co jej potrzebne, nie mogę znaleźć pracy, bo nie mam wykształcenia i w dodatku jestem w tym sama. Myślisz, że mi łatwo, kiedy Emily płacze w nocy, bo chciałaby, żebyś jej pośpiewał kołysankę, żebyś ją przytulił. I co ja mam jej wtedy powiedzieć? – powiedziałam i zaczęłam płakać. – Wiedziałam, że będę straszną matką – szepnęłam.
- Ej no, [T.I.] nie płacz – powiedział i mnie objął. – Zamieszkajcie u mnie, a jak nie będzie ci pasowało coś to wtedy dam ci pieniądze na czynsz…
- Nie, Harry ja nie mogę. Muszę sama sobie poradzić – powiedziałam odsuwając się od niego.
- Ale to moja wina, że nie masz pracy to przeze mnie, bo zrobiłem ci dziecko – powiedział, a ja się zaśmiałam. – To jak? – zapytał.
- Ale jak mi się nie spodoba życie z tobą pod wspólnym dachem to wyprowadzam się z Em do Polski – powiedziałam, a on przytaknął.

Dwa dni później…

- Dzie jedziemy? – zapytała sepleniąc Emily.
- Oj, zobaczysz – powiedziałam, aż w końcu dojechaliśmy do domu Harry’ego.
- Psyjechaliśmy do tatusia? – zapytała.
- Tak – uśmiechnęłam się do niej.
Harry czekał na nas przed drzwiami. Otworzył nam drzwi i weszliśmy do środka. Ma nowocześnie urządzony dom, co mi się bardzo podoba.
- Chodź Emily z tatą – powiedział Harry i wziął ją na ręce.
Poszłam za nimi i Harry otworzył drzwi do jakiegoś pokoju.
- To twój nowy pokoik, od dzisiaj będziesz tu mieszkać – powiedział.
- A mama? – zapytała.
- Mama ma pokój obok ciebie – powiedział.
- A mama i tata nie powinni spać lazem? – zapytała, a my się zaśmialiśmy.
Harry pomógł mi w rozpakowaniu rzeczy. Harry poszedł usypiać Em, a ja wzięłam album ze zdjęciami. Końcówka związku z Harrym. Ja w ciąży, ja po urodzeniu Em razem z Harrym, a potem masa zdjęć Emily. Nagle poczułam jak Harry usiadł obok mnie.
- Ale ona jest do ciebie podobna – powiedział Harry.
- Do ciebie też, ma po tobie oczy i dołeczki w policzkach – powiedziałam.
- Ale włosy ma po tobie i nos i usta i cerę – przewrócił na następną kartkę co nie było dobre w tej sytuacji. Ja, Harry, Emily 2 dni po urodzeniu. Przytuleni do siebie, trzymając ją na rękach.
- Byliśmy wtedy tacy szczęśliwi – powiedział Harry.
- A co teraz nie jesteś? – zapytałam.
- Nie – odpowiedział i spojrzał się na mnie.
- Ja pójdę już spać. Dobranoc i dziękuję – powiedziałam i poszłam do swojego pokoju.
W nocy obudził mnie płacz Emily. Pobiegłam do jej pokoju. Zaczęłam ja głaskać po główce, a po chwili i Harry się znalazł w pokoju.
- Co się dzieje? – zapytał.
- Ma gorączkę. Przyniesiesz ten różowy syrop? – zapytałam.
- Jasne – odpowiedział, a po chwili wrócił z syropem.
Podałam małej i Harry wziął ją na ręce do swojego pokoju. Chciałam już iść do swojego, ale Em mnie zawołała. Chciała, abym położyła się obok niej. Spojrzałam się na Harry’ego, a on przytaknął. Położyłam się i tak zasnęłam.
Obudziła mnie Emily, która skakała mi po głowie. Dosłownie!
- A tata i mama się kochają – śmiała się mała, a ja z Harrym w dość niekomfortowej sytuacji się nie odezwaliśmy. – Ide bawić – powiedziała i zniknęła.
Nagle poczułam rękę Harry’ego na mojej.
- A może spróbujemy zacząć od nowa? – zapytał i nagle mnie pocałował. Przez 4 lata nikt mnie nie całował, przez cztery lata nie czułam się tak blisko przy kimś.

- Kocham cię Harry – powiedziałam.


______________________


Na razie chwilowy brak weny chociaż w końcu napisałam rozdział na: 
W dodatku zaczęłam pisać nowe opowiadanie :
W szkole jak w szkole mam już jej dosyć więc cieszę się bardzo, że już mamy wolne i za niedługo święta...

Pozdrawiam, Marcela <3

czwartek, 19 grudnia 2013

Twenty Three 'Zayn '

Życzę miłego czytania♥
          Codziennie obwiniam się o śmierć mojej mamy. Robię to przez ojca, który ciągle mówił, że to moja wina. Teraz już nawet ojca nie mam, miałam JEGO, ale mnie zostawił.
        Pamiętam jak moja mama opowiadała mi w dzieciństwie, że każdy ma swojego anioła stróża, który zawsze będzie przy nas i nie pozwoli, aby stało się nam coś złego. Myślałam, że mam owego. A tu taka niespodzianka. Minęły już dwa lata, dwa lata GO nie ma. Obiecał, że będzie dzwonił i pisał SMS-y. Kłamał. Po cholerę namawiałam go do wzięcia udziału w tym programie. Wiedział o mojej sytuacji w domu, ale odszedł. Jestem ciekawa, co by było gdyby moja mama przeżyła 7 lat temu. Może ta trzynastolatka miała normalną rodzinę? Teraz mam 19 lat. Mój tata zmarł dwa lata temu, upił się do śmierci. Zawsze pił i nie raz zdarzyło się mu mnie uderzyć. Ale tym razem przesadził. Zostałam sama. Całkiem sama.
Sława zniszczyła Zayna. Tak samo jak on zniszczył mnie i nie wybaczę mu tego.

Dwa dni do świąt

     Zamknęłam drzwi na klucz i poszłam do pobliskiego centrum handlowego.  Nie znoszę świąt. Nikt, by ich nie kochał, gdyby był w mojej sytuacji. Samotne święta.
W galerii było stado ludzi, którzy zapomnieli o całej magii świąt. W tych czasach jak zapytasz kogoś z czym kojarzą mu się święta odpowie: " Z pustym portfelem". I to jest okropne. Marzę o świętach z kochającą rodziną. Przez samotność nie pałam do nich z entuzjazmem, nawet nie mam w domu choinki. Przez ten czas mam, tylko przyjaciółkę, ale ona nie zastąpi mi Zayna. Kiedyś, rodzice nie chcieli pozwolić nam zostać u siebie na noc, a my skleiliśmy sobie ręce. Ludzie zawsze mówili, że będziemy razem, najwidoczniej miało być inaczej.
     Ruszyłam w stronę sklepu odzieżowego. Potrzebowałam kilku rzeczy. Pracuję w kawiarni. Mam pieniądze ze spadku po babci, ale nie chcę spędzać całych dni w domu.
Po kupieniu wybranych ubrań ruszyłam w kierunku miejsca mojej pracy.
     Droga zajęła mi pięć minut. Weszłam do kawiarni i przywitałam się ze znajomymi. Zostawiłam rzeczy na zapleczu i ubrałam swój fartuszek. Stanęłam za ladą i podawałam zamówienia.
Podeszła do mnie koleżanka z pracy i powiedziała, żebym zbierała zamówienia. Podchodziłam do różnych stolików ze sztucznym uśmiechem.
- Dzień dobry! Co podać? - mruknęłam.
- Poproszę... - znałam ten głos. Zayn. Spojrzałam na chłopaka, dziewczynę i jego rodziców. Nie poznał mnie. Nie zmieniłam się aż tak. Zmieniłam kolor włosów z blondu na czerwono-pomarańczowy. Mam kolczyk w wardze, ostry makijaż.....
- Poproszę kawę i ciastko czekoladowe z posypką. A co ty chcesz słońce? Mamo, tato? - SŁOŃCE. Już wiem czemu  o mnie zapomniał. Jego rodzice spojrzeli na mnie. Nie widzieli mnie już półtorej roku. Ale chyba nie spostrzegli, że to ja.
Patrzył, ale nie widział. Wbił mi kolejny sztylet w serce.
     Z bezsilności rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać z bólu jaki mi zadał.
Życie to nie bajka, ale muszę się wziąć się w garść. Spojrzałam na zegarek obok łóżka. 16:45.
Idę go ogródka. Ubrałam się i wyszłam na taras i usiadłam na schodach. Usłyszałam śmiech i krzyk z domu obok. Z domu Malików. Ja już tak nie chcę. Nie chcę go kochać.
Spojrzałam w tamtym kierunku. Zayn, ta dziewczyna i jego rodzeństwo lepili bałwana. Kolejny cios prosto w serce i masa wspomnień.
Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Podeszłam do nich i je delikatnie uchyliłam.
- Clary...- zapytał.
- Przepraszam. Czego pan chce? - zapytałam z ironią w głosie.
- Clary. Nie wygłupiaj się.
- JA się wygłupiam!? Nie bądź śmieszny. To ty chyba przez DWA LATA udawałeś, że mnie nie znasz. I do tego w tej kawiarni! Wynoś się stąd! - krzyknęłam.
- Ale... - w połowie zdania mu urwałam.
- Nie ma ale. Wyjdź z mojego domu!
- Porozmawiajmy.
- Nie rozmawiam z nieznajomymi. Spieprzaj stąd - powiedziałam i zamknęłam mu drzwi przed nosem.

   Zayn ciągle mnie nachodził. Raz wpuściłam go.
- Proszę, daj mi wyjaśnić. - mówił jakby miał zaraz się rozpłakać.
- Co. Co chcesz wyjaśnić? - próbowałam mówić spokojnie.
- Ja chciałem zadzwonić. Nie mogłem, modest kazał mi zerwać kontakty ze starymi znajomymi.
- I ty to zrobiłeś. Nie obchodziły cię moje uczucia?! Zostałam sama! Zostawiłeś mnie, nie mam nawet rodziny! A teraz książę wraca i co?! Na co liczyłeś teraz! Że rzucę ci się w ramiona?! Że powiem jak ja cię kocham?! Że będziemy żyli długo i szczęśliwie?! Jak tak to się przeliczyłeś! - teraz już wydzierałam się na niego.
- Przepraszam....
- Wsadź sobie te przeprosiny w dupę. - odparłam i poszłam usiąść na sofę.
- Clary.... - mówił, a ja udawałam, że go tu nie ma. - Cholera Clary porozmawiaj ze mną!
- Porozmawiałam z tobą. Nie mam już nic do powiedzenia. A teraz łaskawie wyjdź z mojego domu.
- Ale ja mam! - uniósł głos. Podszedł do mnie, złapał mnie za nadgarstki i przygwoździł do kanapy.
- Chcesz poznać prawdę?! Prawda jest taka, że się w tobie zakochałem! Próbowałem zdusić to uczucie i nie komunikować się z tobą. Nie chciałem niszczyć naszej przyjaźni. Ale oczywiście wszystko musiałem zepsuć! Nigdy nikogo tak nie pokochałem jak ciebie! Kocham cię Clary.... Kocham. - skończył mówić. Z jego oczu zaczęły wypływać łzy, z moich też. Nie wiedziałam co mam zrobić.
- A ta dziewczyna..?
- To moja kuzynka. - szepnął. Przez dobre pół godziny siedzieliśmy w ciszy. Nagle odezwałam się:
- Jaa, ja kocham cię Zayn. - ten nic nie odpowiedział, tylko mnie pocałował. Oddałam pocałunek.

       Te święta spędziłam z rodziną Zayna. Moje marzenie się spełniło. Teraz mieszkam z nim w Londynie. Jeżdżę z nim i jego zespołem w trasy koncertowe. Zayn mi się oświadczył i już nigdy nie zostawił. Wróciłam do poprzedniego wyglądu. Na razie jest pięknie.
**********************************************************************************

Dzisiaj imagin tak na umilenie dnia. Otóż jestem chora i miałam czas. Takie oderwanie od imagina z Louisem. Z kim ma być kolejny imagin?
KA BU JA! Zaskoczyłam was nim??
Nie, ja wcale nie naoglądałam się Niekrytego.... Kocham was♥ Komentujcie♥ xx

środa, 18 grudnia 2013

Twenty Two 'Louis cz.4'

** Pisane przy tym
- Jestem tu... Nie masz się czego bać. - próbował uspokoić dziewczynę. W głowie Louisa panował chaos. Nie umiał wyjaśnić swojego zachowania. Siedział w pokoju wroga i do tego trzymał go w swoich ramionach jak najcenniejszy skarb. Anastasia powoli zamykała zmęczone powieki płaczem. Już po chwili spali w swoich ramionach.
 *********************************************************************************
Godzina; 08:20
Obudziłam się wtulona w Louisa. Louisa.... Chłopak spoglądał na mnie spod wachlarza rzęs. Jego wzrok wypalał we mnie dziurę. Przez chwilę nasz wzrok się spotkał. Poczułam coś dziwnego w brzuchu.
- Hejjj... - powiedział przeciągając literkę "j".
- Cześć... - odpowiedziałam.
- Co ci się wczoraj śniło? - niepewnie zapytał. Zacisnęłam powieki, żeby łzy nie mogły ujrzeć światła dziennego i odpowiedziałam.
- Nie pamiętam... - skłamałam. Nie mogłam mu powiedzieć prawdy, jeszcze powiedziałby to reszcie.
- Aha. Ja już, no wiesz pójdę. Tak pójdę... - wymamrotał i wstał z mojego łózka. - To.. Do zobaczenia.
- Ta... Do zobaczenia.... - podreptałam do łazienki. Powoli zmywałam wczorajszy makijaż. Nie mogłam bez niego gdzieś się pokazać. Delikatnie mówiąc moja twarz była lekko oszpecona.
 **********************************************************************************
10.05.2013r.
Pokój Anastasi,
Godzina: 22:00
Od tamtego czasu zbliżyliśmy się do siebie z Louisem. Nadal udawał, że mnie nienawidzi albo nie udawał.... Tylko tak było na prawdę. Spotykaliśmy się u mnie w pokoju wieczorem. Ten chłopak bardzo mi się spodobał. Próbowałam zapomnieć o tamtym okropnym dniu. Nie znosiłam czyjegoś dotyku.
 Boje się, że on może boleć tak jak wtedy. Rany już prawie się zagoiły. Zostały małe blizny, takie na pamiątkę. Paulowi powiedziałam, że moja ciocia zachorowała i musiałam wyjechać.
Tego wieczoru także miałam spotkać się z Louisem. Po chwili drzwi do mojego pokoju się uchyliły, a do pomieszczenia wparował szczęśliwy Louis.
- To co robimy? - zapytał.
- Film? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Okej. - poszedł włączyć film. W połowie filmu objął mnie ramieniem. Wzdrygnęłam. Kiedy film dobiegł końca Tomlinson przybliżył się do mnie i złączył nasze usta w pocałunek, który oddałam.
Dopiero po kilku sekundach zorientowałam się co się dzieję i odepchnęłam od siebie chłopaka.
- Przepraszam, myślałem że czujesz to samo. Dawałaś mi sygnały, które źle odebrałem. - mówił jak najęty i wyszedł z pokoju. Zrozpaczona rzuciłam się na łóżko. To nie miało być tak! Ja... Ja go kocham. Po prostu spanikowałam. Spiepszyłam po całej linii.
 **********************************************************************************
31.05.2013r.
Godzina; 16:17
Hala koncertowa w Londynie
To już dzisiaj. Dzisiaj świat miał się dowiedzieć o nowym członku One Direction.
Boje się cholernie. Zwłaszcza, że Louis bardziej mi uprzykrza życie. Do występu zostały dwie minuty.
Światła, scena, piski.
Zaczęliśmy od nowej piosenki. Później przedstawili mnie fanom i udawali, że kochają mnie bardzo.
Koncert dobiegł końca. Wszyscy zaczęli nam gratulować. Teraz jeszcze rozdanie autografów.
- Hej. Dasz mi swój autograf? - zapytała jakaś dziewczyna.
- Jasne. - podpisałam jej kartkę. W tym całym wydarzeniu jedna dziewczyna bardzo mnie zaintrygowała. Powiedziała: " Dołączyłaś do zespołu, co było dla fanów wielkim zaskoczeniem. Ale muszę przyznać, że masz piękny głos." później jeszcze dodała: " Widzę jak na siebie patrzycie, mam nadzieję, że będziecie razem"
                                                                               ~*~

Przepraszam! Rozdział napisałam dopiero teraz, bo miałam małe problemu w swoim życiu. Ale przysięgam, kolejny imagin dodam szybciej. Tego kilku częściowego imagina jeszcze jedna część. Nie myślałam, że on będzie miał 5 części. Zapraszam do mnie: http://lond-it-does-not-mean-forever-1d.blogspot.com/
Liczę na komentarze♥
 A i Vicky. Za objaśnienie Miasta Kości.♥


niedziela, 15 grudnia 2013

Nabór!!!

Uwaga, uwaga.....

Ogłaszam nabór na bloga....

Każdy chętny, musi nadesłać jeden imagin na adres aleksandra.olaaa@op.pl ...

Czas do 23 grudnia, a wyniki w zależności jak długo zajmie mi sprawdzenia.

Pozdrawiam, Marcela <3

sobota, 14 grudnia 2013

Twenty One 'Niall cz.3'

Stało się coś czego się nie spodziewałam.  Kiedy siedzieliśmy na łóżku usłyszeliśmy głos Zayna.
-Niall'er. Gdzie jesteś ?
-O cholera -szepnął blondyn.
-Co się stało ?
Ktoś po drugiej stronie drzwi nacisnął klamkę i otworzył drzwi. W tym właśnie momencie stało się to niespodziewanie. Niall przysuną się, szepną ciche "Przepraszam" i mnie pocałował. Wplótł palce w moje włosy. Do pokoju wpadł Zayn. Szybko przymknęłam oczy.
-Och. Sorry. Chciałem tylko przekazać, że Harry przyjechał.
-Spoko. Zejdziesz z nami ? - zwrócił się do mnie i wyciągną rękę.
-Jasne - złapałam jego dłoń i pomógł mi wstać.
Zeszliśmy po schodach,  przeszliśmy przez salon, w którym dalej było mnóstwo ludzi.  Chłopak ani na moment mnie nie puścił. Wyszliśmy przed dom. Maszyna Nialla zniknęła. Pewnie ktoś go przedstawił,  bo on się tym nie przejął. Natomiast w tamtym miejscu stał inny motor a na nim siedział brunet o lokowatych włosach. Gdy nas zobaczył wstał i odłożył kask. Podszedł do nas.
-Hej chłopcy.  Widzę,  że macie śliczną towarzyszkę. Jestem Harry - wyciągną rękę.
-A ja [T.I.] - przyjęłam jego dłoń a on odwrócił moją i delikatnie cmokną w jej zewnętrzną stronę jak prawdziwy gentelmen. Przeszły mnie ciarki. Przyjrzałam mu się.  Na rękach miał rękawy* a na szyi i nadgarstku liczne tatuaże, które tak jak blondynowi dodawały pazura. Miał naprawdę śliczne oczy, które błyszczały zielenią za każdym razem kiedy się uśmiechał. Z prawej strony ust zauważyłam kolczyk. Niall i Zayn też takie mieli. Czy oni tworzą jakiś gang ?!
-A więc Niall. To jest ta sławna [T.I.]. No rzeczywiście jest ładna - uśmiechnął się ukazując dwa przesłodkie dołeczki. Blondyn chrząknął sprowadzając Harry'ego na ziemię.
-Przepraszam. Rozmarzyłem się - zaśmiał się a ja poczułam, że się rumienie.
-Niall - szepnęłam a chłopak spojrzał na mnie. - Jak to jest, że twoi kumple mnie znają i na dodatek komplementują ?
-Znają cię, bo wtedy kiedy cię podrzucałem byłem z nimi umówiony. I nie przepraszaj - odparł uprzedzając moje słowa. O kurde czyta mi w myślach. - A komplementują cię , bo się im podobasz. Ale spokojnie. Nie dam cię tknąć - puścił mi oko.
No i znów moje policzki zapłonęły. Niall mocniej ścisnął moją rękę, dodając otuchy. Czekaliśmy jeszcze kilka minut dopóki nie podjechały jeszcze dwa motory. Poznałam Louisa i Liama. Lou też mówił słodkie słówka o mojej urodzie za to Liam zachowywał się trochę gburowato. Rzucił w moją stronę "Siemka" i udał się do środka willi. Wszyscy mieli tatuaże, kolczyki albo tunele. Każdy miał przebitą wargę. Wiedziałam - krzyczała moja podświadomość. Weszliśmy do budynku. Impreza wyraźnie miała się ku końcowi. Zostało tylko kilkanaście (z kilkudziesięciu) osób. Jakaś dziewczyna leżała pod stołem śpiewając piosenki,  których tekstu nie rozumiałam. Z chłopakami weszliśmy do kuchni. Blondyn zrobił mi drinka. Zapoznałam się bliżej z resztą "gangu". Liam ciągle było od nas ... odseparowany ? Kiedy reszta była zajęta rozmową podeszłam do bruneta. Stał przy wejściu na taras. Gdy mnie zobaczył  przesunął szklane drzwi i wyszedł na zewnątrz. Odstawiłam kieliszek i bez namysłu poszłam za chłopakiem.  Przesunęłam za sobą szkło.
-O co ci chodzi ? - spytałam.
-O nic.
-Nie jestem głupia. Chłopcy normalnie się przywitali a ty burknąłeś coś i poszedłeś sobie. To było niegrzeczne. Oni ze mną rozmawiają a ty mnie unikasz. Dlaczego ?
-Bo mi ciebie szkoda. I nie chcę się przyzwyczajać do ludzi. Szczególnie do ciebie.
-Dlaczego ?
-Chciałbym ci powiedzieć ale nie mogę.
-Ale ... bo ... to chociaż ogólnie wytłumacz o co chodzi.
-Mogę ci powiedzieć tylko jedno. Ale obiecaj, że wtedy odejdziesz, nie będziesz nas szukać a wręcz przeciwnie.
-Zależy o co ...
-Obiecaj.
-Nie mogę. Nigdy nie obiecywałam nic w ciemno. I nie mam zamiaru tego zmieniać.
-Jak chcesz -rzucił.
Złapał mnie za nadgarstek i wciągną z powrotem do środka. Byliśmy koło kuchni czyli tam gdzie była reszta. Harry siedział na krześle, Lou stał obok niego, Niall na blacie stołu a Zayn leżał na wysepce. Staliśmy tak, że za żadne skarby by nas nie zauważyli. Liam przyłożył palec do ust nakazując być cicho. Widziałam w jego oczach smutek i żal. Przytaknęłam i nasłuchiwałam o czym rozmawiają.
-I co ? Wygrałem ? - prychnął Zayn.
-Chyba śnisz. Tylko się z nią całowałem kiedy akurat wszedłeś. Wiecie co ? Odwołuję zakład. Nie chcę aby to ona nim była. Jest zbyt wartościowa. Jak chcecie to się zakładajcie, który pierwszy przeleci jakąś panienkę. Ja już się nie bawię. Ja chcę z nią być. Tak na serio i bez zakładów - burknął Niall'er.
-Hmm .... chyba naprawdę się w tobie zakochał - szepnął Liam.
Otworzyłam szeroko oczy. Zakręciło mi się w głowie od nadmiaru informacji. CO ?! Byłam tylko pieprzonym zakładem ? On miał tylko mnie zdobyć, okręcić wokół palca i zostawić ?! Jak ?! Dlaczego ?! Tysiące pytań. Ale z drugiej strony chce ze mną być.
-Uuuu Niall się zakochał - westchnął teatralnym głosem Lou.
-Niemożliwe - sapną Zayn. - On nie ma uczuć.
-A po za tym - zaczął Harry. - To wbrew zasadom. Pamiętasz ? Żadnych zakochiwanek. Czysta zabawa.
-Powiedziałem. Nie bawię się. Na pewno nie z nią.
-Ciebie powaliło ? Znasz ją od wczoraj. I to ja ją znalazłem. Miałeś cel i zwaliłeś to i cały zakład a przy tym naszą zabawę. Już się w niej zakochałeś ?
-Harry, dlaczego chcesz się nią bawić ? W ogóle dlaczego bawisz się laskami ?
-Bo to laski, są naiwne i głupie. A coś z życia trzeba mieć.
-Ja mam. Pasje. Motory. To powinno być twoje życie i zabawa. A nie dziewczyny.
-Po dłuższym wysłuchaniu wywodu naszego kochanego Niall'era stwierdzam, iż ma racje. Szkoda mi było tej Agnes kiedy jej powiedziałem ... to co powiedziałem. A to tylko dlatego, że mi kazałeś - odparł Zayn.
-Ludzie. Ale macie problemy. TO TYLKO DZIEWCZYNY ! - krzyknął loczek. - Wiecie co ? Ja jadę. Do domu. I jak przemyślicie to co dziś powiedzieliśmy to przyjedźcie i może wtedy pogadamy. A tak w ogóle to gdzie Liam ? A nie ważne. Nara !
Zaczął kierować się w naszą stronę. Spojrzałam z paniką na chłopaka stojącego koło mnie. W koścu podsłuchiwaliśmy, no nie ? Ja bym się wkurzyła jakby ktoś podsłuchiwał moją prywatną rozmowę.
-Teraz to już spoko. Wyjdźmy. Niech wiedzą - uśmiechnął się.
Ruszyliśmy do kuchni. Harry, który prawdopodobnie miał zamiar wyjść zatrzymał się w pół kroku. Przybrałam poważny wyraz twarzy i skarciłam wszystkich obecnych.
Chłopacy patrzyli się na nas i nie wiedziałam co mam zrobić. Niall głośno przełkną ślinę.
-Jak wiele słyszeliście ? - szepnął.
-Zależy od czego zaczęliście rozmowę - warknęłam.
Ooooo je ! Jestem groźna. O tak, niech się boją.
-No ... hmmm ...... mówiliśmy o .... motorach.
-Kłamstwo - prychnęłam. - Wytłumacz mi to wszystko. Jak to byłam zakładem ? Kto i dlaczego mnie wybrał ? O co do cholery chodzi w tym wszystkim ?
-Bo ... - zająknął się.
-Czy zostałam "wybrana" dla zakładu ?
-Ale to nie o to chodziło i ...
-Tak czy nie ?
-Tak.
-Kto mnie wybrał ? I dlaczego akurat mnie ? - powiedziałam groźniej.
-Ja. Jesteś ładna. Chodzisz w okolicy na uczelnie. Kiedyś jak jechałem do Zayna to cię zauważyłem,. Potem widziałem cię kilka razy i jesteś zakładem - wyjaśnił loczek.
Kurcze, naprawdę muszą się bać jeżeli się tak tłumaczą.
-A ty ? Masz zamiar coś powiedzieć ? Dobrze bawiłeś się moim kosztem ? - mówiłam już ze łzami w oczach. Smutek wziął górę nad złością.
-Nie. Znaczy na początku to byłą zabawa ale dopiero potem zobaczyłem jaka jesteś naprawdę. Nie chcę zakładów. I na pewno nie związanych z tobą. Jesteś dla mnie ważna. Bardzo. Już się nie założe o dziewczynę, bo chcę być z tobą.
-A to się nie zdarza - wtrącił Zayn.
-Nigdy więcej zakładów ? - nie spuszczałam zapłakanych oczu z blondyna.
-Nigdy - zszedł z blatu i do mnie podszedł z zamiarem przytulenia się ale w ostatnim momencie zrobiłam krok w tył.
-Nie. Ja już pójdę. Pa chłopcy. A  ty ... - znów wzrok skierowany w stronę Niall'a. - ... pomyśl. Wiesz gdzie mieszkam. I przemyśl to wszystko dokładnie, bo słyszałam ...
-Słyszeliśmy - poprawił mnie Liam.
-Słyszeliśmy wszystko. Ja ... też ... daj mi chwilę czasu. A jeżeli jest naprawdę tak jak mówiłeś kiedy byliśmy sami to będziesz wiedział kiedy przyjść i ... wtedy się zobaczy.
Ostatni raz spojrzałam w ich stronę i wyszłam z domu. Skierowałam się w stronę mojej ulicy. Miałam świadomość, że jest koło 4 nad ranem a ja mam do przejścia jakieś pięć kilometrów ale spacer jest mi potrzebny. Nic innego teraz nie pragnęłam bardziej niż świeżego powietrza w płucach. U siebie byłam koło 5:30. Zdjęłam buty zdjęłam ciuchy, nałożyłam wyciągniętą koszulkę i położyłam się do łóżka. Działo się tak wiele, że miałam potrzebę wyłączenia się. Po chwili dumania na mojej pięknej łódce odpłynęłam w krainę Morfeusza.

*rękawy - tatuaże, które są na całej długości ręki, od ramienia albo łokcia aż po nadgarstek - PRZYKŁAD
________________
BoŻe !! Tak was przepraszam. Miałam już dodać dawno temu ale nie wyszło. Mam nadzieję, że podoba wam się imagin. Pracowałam nad nim bardzo długo. Czytaj trzy noce, bo koło 3 nad ranem mam najlepszą wenę (polecam). Po za tym w tym i zeszłym tygodniu miałam tyle sprawdzianów, że się w głowie nie mieści.
Pozdrawiam drugo-gimbazjalistów ;3 Kurcze, został tydzień a ja muszę poprawić fizykę. Masssakra. Lubię fizykę (fiem dziwne) ale nie ogarniam Dynamiki ;) Znaczy nie ogarniałam. Ojoj się rozpisałam. Dobra przechodząc do sedna. Jak wam się podoba ? Co sądzicie itp. Czekam na opinię. Zauważyłam, że jest naprawdę wielu obserwatorów a komentarze dodają może ze dwie osoby. Naprawdę ? Jeżeli wam się podoba to my >autorki< chcemy to wiedzieć. Więc poprosimy o komentarze zachęcające nas do pracy.
Ze zniecierpliwieniem i poważaniem Vicky ;*

niedziela, 1 grudnia 2013

Twenty 'Zayn'

Zanim przeczytasz.....

Hybryda - pół wampir- pół wilkołak
Pierwotny - pierwsze wampiry na świecie
Zauroczyć kogoś - np. wampir spogląda komuś w oczy i wydaje polecenie, a ta osoba to robi.


Kolejny dzień siedziałam w Londynie. Pokłóciłam się z moim braćmi, dlatego uciekłam z Nowego Orleanu, aż tutaj. Co mnie skłoniło? Nie wiem. Po prostu weszłam w pierwszy lepszy samolot. Siedziałam właśnie w samotności w jakimś apartamentowcu. Nic, ani się rozerwać ani gdzieś wyjść. Nie chcę mi się. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Podeszłam i otworzyłam.
- Dzień Dobry, ja mieszkam obok i chciałem się zapytać, czy masz może kostki do gitary przy sobie? - zapytał.
- A nawet jeśli... - i nagle do mnie podszedł i spojrzał mi w oczy.
- Daj te kostki do gitary - już wiem! To jest wampir.
Wzięłam go za fraki i wrzuciłam do salonu.
- Naprawdę? Chciałeś mnie zauroczyć? - zakpiłam.
- Jesteś wampirem? - zapytał.
- Nie, po prostu skądś wiem o zauroczeniu - spojrzałam na niego jak na debila.
- Zayn, znaczy się kiedyś inaczej się nazywałem, ale teraz Zayn.
- A jak się nazywałeś?
- Zain Wilhelmson - powiedział.

Rok 1738

Siedziałam w białej sukni i czekałam na moich braci. Kiedy nagle ktoś stanął przede mną. 
- Czy mogę prosić do tańca? - zapytał.
Jak na damę przystało chwyciłam jego rękę i udałam się na środek sali balowej. Te czekoladowe tęczówki.
- Jak się śmiesz nazywasz? - zapytałam.
- Zain Wilhelmson - odpowiedział wyraźnie rozbawiony.

- A ty jak się nazywasz? - zapytał.
- [T.I. i T.N.] - spojrzał się na mnie.
- Dlaczego nie mogłem cię zauroczyć? Przecież to się udaję w większości przypadków. Nawet na wampirach...
- Jestem pierwotnym - kiedy to powiedziałam on odskoczył wystraszony.
- O mój boże... Przepraszam - jęknął.
- Przecież cię nie zabiję. Nie po to cię stworzyłam.

Rok 1739

Ja i Zain. Zakochałam się. Ale to nierealne zakochać się w człowieku prawda? Żeby ten świat był sprawiedliwy.
- [T.I.] - usłyszałam głos mego brata i wstałam. - Idziemy dzisiaj na bal. 
- A Zain będzie? - zapytałam z nutką nadziei.
- Zakochałaś się w nim siostro? - zapytał. - Nie jest ciebie wart to tylko człowiek. Nie pozwalam ci się z nim spotykać.
- Ale...
- Nie [T.I.], zbyt często się zakochujesz i nie wychodzi z tego nic dobrego.

- Stworzyłaś mnie? - zapytał się.
- Tak, robiłam wtedy mojemu bratu na złość - odpowiedziałam. - Nie pamiętasz mnie?
- Ale miałaś wtedy takie mocno kręcone długie blond włosy, a teraz są nieco inne - zaśmiał się.
- Zmieniam się wraz z modą - odpowiedziałam.
- Może oprowadzę cię po nowym Londynie?
- Z wielką chęcią.

Rok 1756

Will (twój brat) nadal nie wie, że spotykam się z Zainem. Niech tak pozostanie. Nie przepada za nim, a kiedy dowiedział się, że go przemieniłam myślałam, że mnie zabije. A co do Zaina. Do... Kocham Go!
- Siostro - usłyszałam wrzask Willa. Po chwili pojawił się w moim pomieszczeniu. - Co ja mówiłem na temat Zaina. Nie i koniec! Pożegnaj się z nim albo ja to załatwię. - zaśmiał się.
- Will, dlaczego nie pozwalasz mi na spotykanie się z nim?
- On nie jest ciebie wart - powiedział wychodząc.
- Sądząc po twoim myśleniu, nikt nie jest mnie wart - krzyknęłam.

Minęły 2 tygodnie od spotkania z Zaynem. Cały czas gdzieś razem wychodzimy, a od niedawna jesteśmy razem. Spałam sobie z Zaynem, aż nie usłyszałam pukania do drzwi. Podniosłam się i poszłam otworzyć. Zayn szedł za mną, gdy otworzyłam ujrzałam Willa.
- Siostrzyczko - spojrzał uśmiechnięty na mnie. Nagle spojrzał na Zayna i uśmiech zniknął. - Czy ja się nie wyraziłem kilkaset lat temu niewyraźnie? - zapytał wkurzony.
- Will, ja go kocham - powiedziałam.
- Jesteś naiwna, on nie jest ciebie wart - powiedział.
- Nie wiesz tego i zostaw mnie w spokoju! - krzyknęłam.
- Wpuść mnie - powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Nie! Ile razy ci mam powtarzać, że to moje życie? - krzyknęłam.
- Dobrze, ale pamiętaj! Zemszczę się - i odwrócił się.
- Powodzenia - zamknęłam drzwi i pocałowałam Zayna.


_________________

Tak wiem do dupy, ale nie miałam weny, a chciałam coś napisać...
Ja się nie rozpisuję. Miłego dnia/wieczoru/nocy....