Hej misiaczki. Jak wam mija szkola co? Ja nie wiem czy wyroboe w tym roku na powyzej 5.3, a mowie to jiz teraz bo nie ogarniam.
Rozdzial ostatni z 'dlugich'. Wiem, ze jest krotki, ale najdluzszy do konca opowidania. Tak wlasnie napisalam juz wszystko i rozdzialy sa mega krotkie wiec chuba bede dodawala codziennie. Ostatni rozdzial to nr. 60, a potem epilog. No tak wiem, ze nie chcecie konczyc czytac, ale ja nie mam juz weny.
Za to bardzo was zapraszam na your-sooong.blogspot.com <-- mam nadzieje, ze wpadniecie.
Bylabym wdzieczna gdybyscie to zrobili.
Milego czytania <3
*Daga*
Jechalam z mama Harrego i Gemma do salonu z sukniami. Ja wychodze za maz. WHAT?! Nie moge tego ogarnac, ale spokojnie. Dojechalismy, a Tori czekala juz na nas przed. Przywitalam sie z nia, a potem poznala mame Harrego oraz Gemme.
- Sto lat staruszko - powiedzialam do niej i przytulilam mocno.
- Masz urodziny? - zapytala Gemma, a ona pokiwala glowa. - Wszystkiego najlepszego. Szczescia z Zaynem - powiedziala, a ja sie zasmialam razem z Tori.
- Dziekuje - odpowiedziala.
Weszlysmy do salonu i wszedzie bialo, az mnie oczy zabolalo.
- Dzien dobry - mama Harrego zaczela rozmawiac z kobieta ze sklepu, a ja przechodzilam sie tak troche. - Daga. Jakiej sukienki szukasz? - zapytala mnie.
- Taka bez ramiaczek i, zeby miala taka szerokaspodnice czy jak to sie mowi - powiedzialam.
- Rozumiem - powiedziala ta kobieta i zaczela szukac.
- Tylko troche wieksza musi byc, bo jeszcze przytyje - powiedzialam.
Kobieta przyniosla kilka. Weszlam do przebieralni razem z Tori. Pomogla mi sie ubrac w pierwsza. Ta niepasowala do mnie. Nastepna byla za dluga, kolejna zaciasna, a kolejna mi sie nie podobala. Siedzialysmy w tym salonie juz 2 godziny, a wszyscy byli juz zmeczeni. W koncu przyniosla taka ladna. Przymierzylam ja i, az pisnelam ze szczescia. Wyszlam, a mama Harrego i Gemma usmiechnely sie szeroko, a mama Harrego sie rozplakala. Sukienka byla sliczna.
- Moze byc? - zapytalam.
- Oczywiscie - odpowiedzialy wszystkie.
Tori pomogla mi ja sciagnac.
Nastepnie poszlam za nia zaplacic. Mama mi dala pieniadze, bo nie mogla przyjechac dzisiaj. Troche przykre, ale wiem, ze trudno im tak szybko przyjechac. Postanowilismy przetrzymywac ja u brata Tori czyli Wiktora, bo tam Harry jej nie zobaczy. Potem pojechalysmy po sukienke na pozniej, bo nie bede caly czas w tej dlugiej. W sklepie akurat zajelo nam to szybko mi w oczy juz rzucila sie to cudo. Przymierzylam ja. Brzuch sie w nia miescil i bylo jeszcze sporo luzu. W sam raz. Kupilam ja, a nastepnie kupilam zwykle biale szpilki oraz biale krotkie conversy. No, bo przeciez jestem w ciazy, a jak cos ja nie ubiore zadnych innych butow. Ale za namowa mamy Harrego kupilam jeszcze biale balerinki. Mialysmy wracac do domu, ale przeciaz szykuja impreze dla Tori. Co teraz zrobic? Weszlysmy do samochodu. Nagle zaczal mnie bolec strasznie brzuch. Siedzielismy wlasnie w samochodzie. Twarz mi zbladla i zrobila sie mi slabo.Zlapalam siedzaca obok mnie Gemme za reke.
- Boli - jeknelam. - Boli mnie brzuch - powiedzialam, a z moich oczu wydostaly sie lzy.
Mama Harrego w szybkim tempie sie do mnie odwrocila.
- Jedziemy do szpitala - powiedziala.
Oddychalam spokojnie, ale po chwili nie udawalo sie to juz. Brzuch bolal coraz bardziej. Tori patrzyla na mnie zszokowana i smutna. W koncu dojechalismy do szpitala.
- Ale tutaj nie - powiedzialam szybko. - Nie w tym szpitalu sie badam.
- Nie mamy wyjscia skarbie - powiedziala mama Harrego. Gemma zlapala mnie za reke i pomogla mi wysiasc.
Weszlysmy do szpitala, a po chwili ktos juz wzial mnie na wozek i zawiozl jak najszybciej do jakies sali. Balam sie strasznie sie balam o dzieci. Moje oczy z minuty na minuty byly bardziej zalane lzami. Zawiezli mnie do jakies sali. Weszla mloda lekarka. Po sprawdzeniu czy nic sie nie dzieje z moim narzadami zaczela mi robic USG. Podali mi tez kroplowke.
- Gdzie sie pani bada? - zapytala.
Odpowiedzialam jej, a on troche zbladla.
- Ma pani jakies witaminy czy cos wypisane? - spytala.
- No nie - odpowiedzialam.
Spojrzala sie na mnie.
- Radzilabym pani zmienic lekarza. Nie chce sie narzucac, ale moglabym byc to ja. Tamten szpital jest niepewny. Pracuja tam nie za dobrze wywalifikowani lekarze. A to moze zagrazac zdrowiu pani dzieci - powiedziala.
- Dzieci?! - zapytalam.
- No tak to ciaza blizniacza - powiedziala.
Otworzylam szerzej oczy i plakalam jeszcze bardziej.
- Zostanie pani dzisiaj na obserwacji. Okolo godziny 18 przyjde z pania porozmawiac na ten temat dobrze? - spytala.
- Tak, jasne - odpowiedzialam.
Kiedy wyszla do sali weszla Gemma, mama Harrego i Tori.
- Harry zaraz bedzie - powiedziala Tori odkladajac telefon od ucha.
- I co sie dzieje? - zapytala mama Harrego siadajac obok na krzeselku.
- Tamci lekarze nie sa wyklasyfikowani czy jakos tam no i ten tego... - zlapalam wdech, ale nie moglam nic z siebie wydusic. - Moge powiedziec najpierw Harremu? - spytalam.
- Tak jasne. Ale dziecku nic nie jest?
- Nie - odpwoiedzialam cicho, a one wyszly z sali.
Podciagnelam sie do pozycji siedzacej i zaczelam plakac. Po niespelna 20 minutach przyszedl Harry.
- Kochanie, co sie dzieje? - zapytal siadajac obok mnie.
- Moze byc ci ciezko, ale...
- Poronilas? - zapytal i zaczal plakac.
- Nie - powiedzialam szybko. - Tamci lekarze nie byli dobrymi lekarzami no i ten tego - urwalam. - Okazalo sie, ze to ciaza... blizniacza - powiedzialam z oczami pelnymi od lez.
- Czyli co? Dwojka dzieci? - zapytal, a ja pokiwalam glowa. - Dwojka dzieci. Nie jedno. 18 lat, dwojka dzieci, kariera - zaczal chodzic w te i z powrotem. Gadal to pod nosem caly czas.
Zaczelam jeszcze bardziej plakac, a on nadal tak chodzil.
- Do jasnej cholery przestan! - wrzasnelam na niego.
Spojrzal sie na mnie i zaczal miarowo oddychac. Zobaczyla niepokoj oraz strach w jego oczach. Oparl sie o sciane i tak stal. Zrobilo mi sie goraco, ale w ciele. O ja piernicze, a co jesli on nie chce juz dziecka, dzieci!
- Harry - szepnelam i spojrzalam sie na niego.
On nagle osunal sie na scianie i schowal twarz w rekach. Zaczelam na nowo plakac. Zanioslam sie placzem. Balam sie, ze mnie teraz zostawi.
- Harry - powiedzialam bliska zalamaniu. On sie nie podnosil i chyba plakal. - Dla mnie tez jest to trudno - powiedzielam, ale on dalej sie nie ruszal. - Harry - szepnelam, a dalej nic.
Spojrzalam sie na niego. Nigdy nie widzialam go takiego zalamanego. Po okolo 15 minutach opadlam wykonczona na lozku, ale dalej plakalam. Dotknelam delikatnie swojego brzucha i zaczelam po nim delikatnie jezdzic reka, a z oczu nadal wydobywaly sie lzy. Nagle Harry wstal i popatrzyl sie na mnie. Mial czerwone oczy od placzu. Podszedl do mnie i usiadl na krzesle. Spojrzal mi prosto w oczy.
- Daga - zaczal niepewnie. - Ja wiem, ze to trudne. Dla mnie jest to bardzo trudne - chcial ulozyc sensowne zdanie.
- Blagam cie Harry - rozryczalam sie. - Nie zostawiaj mnie. Nie teraz - powiedzialam lapiac jego reke.
- Spokojnie. Nie zostawie cie. Tylko, ze ja sie boje - powiedzial.
Delikatne dotknal mojej glowy i mnie pocalowal w czolo.
- Boje sie, ze to mnie przerosnie - zaniosl sie placzem.
Nagle do sali weszla mama Harrego, gdy nas zobaczyla podeszlam i objela syna, a mnie zlapala za reke.
- Co sie dzieje? - zapytala.
- Blizniaki - wyszeptal Harry lamiacym sie glosem.
Nagle zesztywniala. Miala wzrok wbity w ziemie i tak siedziala.
- Pomozemy wam. Mozecie na nas liczyc - powiedziala.
- Nie dam rady - powiedzial Harry.
Wstal i wyszedl. Spojrzala sie na mnie przepraszajaco i opuscila sale, ale za to weszla Tori.
- Przepraszam, ze ci niszcze urodziny - powiedzialam. - To blizniaki rozumiesz?! Harry nie wytrzymal tego - powiedzialam zanoszac sie chisterycznym placzem.
- Przyjdzie tu zaraz. Znam jego - powiedziala siadajac obok mnie na lozku. - Zadzwonie po Zayna ok? - zapytala.
- Dzwon - powiedzialam szeptem, a ona to uczynila.
Lezalam tepo wpatrujac sie w sufit. Przeciez ja nie dam rady. Ale kurde nie oddam ich do adopcji. Dlaczego ja?! Po chwili do sali weszla pielegniarka i dostalam jakies tabletki, ktore zazylam. Usiadlm na lozku po turecku. Delikatnie dotknelam swojego brzucha, a na twarzy wstapil usmiech.
- Tori, bedzie ich dwojka - powiedzialam ze lzami w oczach. - Ciesze sie - powiedzialam z usmiechem. - Chyba sie ciesze - poprawilam sie po chwili.
Nagle wszedl Zayn.
- O moj boze, Daga - powiedzial i podszedl do mnie.
- Hej - powiedzialam i zanioslam sie placzem.
Mam wachania nastroju swietnie!
- Powiedzialem cos zle? - zapytal Tori.
- Nie - szepnela. - To blizniaki - dodala po chwili, a Zayn zbladl. - Harry gdzies poszedl - powiedziala.
- Nie chce byc nie mila, ale chce zostac sama - szepnelam.
Usmiechneli sie do mnie i opuscili sale. Przez kolejne 3 godziny siedzialam sama w sali. Sama, bez nikogo. Spojrzalam na pierscionek. Czy on mnie kocha? Takie mysli mi chodzily po glowie. Spojrzalam na zegarek. Godzina 17.45. Siedze tutaj od 13. Zaczely mi sie trzasc rece, ale jednak wzielam te kartke z napisem 'Samotna Matka'. Przejrzalam ja. Z chwili na chwile plakalam coraz bardziej. Po chwili ktos wszedl do sali. To lekarka pewnie. Nie mylilam sie to byla lekarka. Porozmawiala ze mna, a juz jutro wychodze ze szpitala. Harry przez cala noc nie pojawil sie w szpitalu.Bylam sama. Okolo 2 w nocy zasnelam. Obudzila mnie pielegniarka. Usiadlam, a ona podalam mi leki. Pozniej zauwazyl, ze do mojej sali wchodzi mama, tata i Paulinka na rekach mamy. Usmiechnelam sie szeroko, a oni do mnie podeszli, a Paulinka wskoczyla mi na rece.
- Kocham was - przytulilam sie do nich.
- My ciebie tez - zaczela mama. - A jak sie czujesz? Jak dzieci? - pytala.
- Dobrze, to dwie dziewczynki - usmiechnelam sie szeroko.
- A gdzie Harry? - zapytala.
- No wlasnie nie wiem. Troche sie zalamal - szepnelam cicho, a Paulinka sie we mnie wtulila. - Jak tam mala co? - zapytalam, a ona mnie pocalowala w policzek. - Ja tez tesknilam sloneczko - usmiechnelam sie szerzej.
Te cudowna chwile przerwala nam lekarka wchodzac z wypisem. Dlugo nie zajelo mi sie ubranie. Wyszlam z sali, a przed nia na krzesle siedzial Harry. Spojrzal sie na mnie i wstal.
- Twoi rodzice beda nocowac u nas? - zapytal.
- Tak - odpowiedzialam.
- To chodzmy - powiedzial.
Wyszlismy piwnica gdzie zaparkowal Harry, bo bylo duzo papparazzi. Rodzice jechali za nami. Cala droge siedzialam i patrzylam sie w pierscionek zastanawiajac sie co dalej bedzie. Z Harrym nie zamienilam ani jednego slowa. Weszlismy do domu. Rodzice sie zachwycali. Chcieli isc zwiedzac miasto wiec poszli, ale Paulinke zostawili. Usiadlam z nia na lozku w sypialni mojej i Harrego. Polozyla sie obok mnie.
- A ty mas dzidzie? - zapytala, ale po polsku.
- Bedziesz ich ciocia, to dziewczynki. Beda takie sliczne jak ty - pocalowalam ja w czolko.
- A Haly gdzie jest? - spytala.
- Nie wiem - odpowiedzialam smutna i jedna lza splynela mi.
- Nie placz - powiedziala i sie wtulila we mnie.
Lezalam tak z nia, az w koncu usnela. Wzielam telefon i zaczelam przegladac rozne rzeczy. Nagel drzwi sie uchylily...
Świetny ! :)
OdpowiedzUsuńFajny rozdział. Szkoda, że już będziesz kończyć. Nie, że "Your Song" mi się nie podoba ale wolę "Nothing Last Forever". Weny, buziaki i pozdrówki ;*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!
OdpowiedzUsuńNie wiesz jak mi szkoda, że to opowiadanie już niedługo się skończy...
Kocham tego bloga!
Szkoda że to już końcówka *płacze*
OdpowiedzUsuńBoski rozdział ;*